Jeśli dotąd nie oglądaliście – Polecam!
Autorzy sami tak o sobie i o swoim filmie piszą:
,, To nie jest kraj dla młodych ludzi" to film dokumentalny, w którym opowiadamy o Polsce i o tym co chcielibyśmy w niej zmienić. Film jest dziełem Fundacji Republikańskiej, a bohaterami są głównie twórcy i eksperci Fundacji. Nasz pomysł polegał na nakręceniu dokumentu dotyczącego tematyki politycznej, w którym wprost i zupełnie serio powiemy o tym co myślimy, co nam się nie podoba i jak chcielibyśmy to zmienić. W Polsce takie filmy właściwie nie powstają, dlatego naszą inicjatywę traktujemy nie tylko jako sposób na promocję własnych idei i własnego środowiska, ale także na podniesienie poziomu debaty publicznej.
W filmie poruszamy szerokie spektrum tematów. Mówimy zarówno o polskich tradycjach politycznych i problemie modernizacji, jak i o zagadnieniach szczegółowych, takich jak finanse publiczne w dobie kryzysu, jakość prawa i sprawność sądów czy problemy demograficzne.
Film „To nie jest kraj dla młodych ludzi" był przygotowywany w sierpniu i kręcony we wrześniu 2011 roku. Producentem wykonawczym była firma Film Open Group. Film powstał bez żadnych zewnętrznych dofinansowań, wyłącznie dzięki ofiarności darczyńców Fundacji Republikańskiej…"
CZYM JEST FUNDACJA REPUBLIKAŃSKA?
Założyliśmy Fundację Republikańską, ponieważ jesteśmy przekonani, że zaangażowanie w życie publiczne Ojczyzny jest naturalną postawą każdego obywatela Rzeczpospolitej. Czując się obywatelami, chcemy realizować następujące wspólne cele:
• prymat dobra wspólnego nad interesami prywatnymi w polskim i europejskim życiu publicznym
• wolność polityczną obywateli, zarówno w jej wymiarze negatywnym, jak i pozytywnym
• rządy prawa, przy zachowaniu zasady niesprzeczności prawa stanowionego z prawem naturalnym
• podmiotowość Rzeczpospolitej w wymiarze wewnętrznym i zewnętrznym,
• funkcjonowanie polskich i europejskich instytucji publicznych w duchu niesprzecznym z chrześcijaństwem
Polska to nie jest kraj dla młodych ludzi. W wyniku braku polityki prorodzinnej rządu Polki wolą rodzić dzieci na Wyspach Brytyjskich, rząd świadomie kieruje młodych Polaków do szarej strefy i na emigrację zarobkową zapowiedzianym.
Minister Rostowski nie chce podpisać dokumentu dającego szansę na obniżenie VAT na ubranka dla dzieci, choć przewidziany przez prawo europejskie środek specjalny do Komisji Europejskiej za Ministerstwo Finansów przygotowali eksperci Fundacji Republikańskiej – to główne zarzuty wobec rządu, które w debacie budżetowej przedstawił poseł PiS Przemysław Wipler. Wipler prezentował stanowisko PiS w sprawie polityki demograficznej i rodzinnej.
W trakcie debaty nad budżetem na rok 2012 poseł PiS Przemysław Wipler wystąpił w obronie rodzin i młodego pokolenia Polaków, którym ten budżet wyjątkowo doskwiera. W trakcie przemówienia odniósł się zarówno do braku planowanych działań wobec zdiagnozowanego przez rząd na rok 2012 kryzysu demograficznego, zapowiedzi Donalda Tuska z expose oraz efektów czterech lat zaniechań w polityce prorodzinnej.
Oszczędności kosztem rodzin i przedsiębiorców
Wipler nazwał Donalda Tuska mistrzem znajdowania oszczędności – ale zawsze w cudzych kieszeniach. Zarzucił premierowi, że nowy budżet to przede wszystkich sięganie po pieniądze obywateli (16 miliardów złotych podwyżek podatków i innych danin publicznych dla pracowników, przedsiębiorców, rodzin wychowujących dzieci), samorządów (planowana na 5 miliardów złotych redukcja deficytu podsektora samorządowego) i emeryturach Polaków (zmniejszenie o 20 miliardów złotych wpłat do OFE). Premier zaciska pasa, ale nie rządowi! – stwierdził. W sytuacji, gdy Polskę czeka demograficzny dramat, gdy setki tysięcy młodych ludzi decydują się szukać zawodowych szans za granicą i tam budować swoje rodziny, rząd zaproponował kolejny budżet skoncentrowany na tym, co się dzieje „tu i teraz”. – konkludował Wipler.
Rekordowe bezrobocie młodych
Poseł PiS zwrócił też uwagę na rekordowe bezrobocie wśród młodych ludzi do 24. Roku życia. Powołując się na dane Eurostatu wskazał, że w latach 2008-2011 wzrosło ono o 7 punktów procentowych i osiągnęło alarmującą wartość 25 %. W 2010 roku zarejestrowanych jako bezrobotni było 470 tysięcy młodych ludzi. Bezrobocie wśród młodych jest trzykrotnie większe, niż wśród osób starszych. Mimo, że jesteśmy podobno „zieloną wyspą”, to jest to poziom powyżej średnie dla krajów strefy euro, którym podobno zamierzamy pomagać finansowo – mówił Wipler.
Polki rodzą, ale na Wyspach
W trakcie przemówienia poseł zwrócił też uwagę na problem dzietności Polek w kraju i na emigracji. Przywołując badania Centrum Stosunków Międzynarodowych wskazał, że w 2010 roku Polki mieszkające na Wyspach Brytyjskich urodziły blisko 20 tys. Dzieci, a w Anglii i Walii matki z Polski plasowały się kolejno na drugim i trzecim miejscu, tuż po matkach z Pakistanu i Indii. Tymczasem poziom dzietności w Polsce osiągnął wartość 1,3 dziecka na kobietę, co klasyfikuje Polskę na 209 miejscu na 223 państwa. Dlaczego tak się dzieje? – pytał retorycznie Wipler. Bo w Wielkiej Brytanii prowadzona jest polityka prorodzinna, w przeciwieństwie do Polski, gdzie przez cztery lata rząd PO-PSL nie podjął próby jej prowadzenia. Dodał również powołując się właśnie na uzasadnienie do ustawy budżetowej że rok 2011, że rok 2011 jest pierwszym, w którym liczna ludności w wieku produkcyjnym zmniejszy się. Wg GUS ubytek ten wyniesie 100 tysięcy osób, a w roku 2012 wyniesie kolejnych 150 tysięcy osób. Gdzie są wniosku z tej diagnozy? Jakie ma to przełożenie na politykę rządu i kształt ustawy budżetowej? Otóż wygląda na to, że niestety żaden (…) Obecny rząd jest rządem ostatniej szansy: najlepsi następcy Pana Premiera, wydając zdecydowanie większe środki niż obecnie, będą mogli liczyć na ułamek tego efektu, jaki możnaby osiągnąć teraz – prowadząc poważną politykę rodzinną, prourodzeniową! – podsumował Wipler.
Rząd wysyła Polaków na śmieciówki i emigrację
Wipler skrytykował Donalda Tuska za zapowiedzianą w expose podwyżkę stawki składki rentowej dla przedsiębiorców. Rząd chwalił się, że w latach 2008-2011 blisko połowa nowych miejsc pracy (ok. 930 tysięcy) w Unii Europejskiej powstała w Polsce. Trzeba pamiętać, skąd te nowe miejsca pracy się wzięły. Właśnie od 2008 roku obowiązują stawki obniżone z 13 do 6 procent. Stawki te zostały wprowadzone dzięki determinacji rządu PiS. W swoim expose Donald Tusk nazwał te zmiany, które zostawiły w portfelach Polaków ponad 20 miliardów złotych rocznie, i za którymi sam głosował, „nieuzasadnionym i lekkomyślnym działaniem”. Dziś rząd podwyższa składkę rentową. Tym samym decyduje się na politykę zwiększania szarej strefy, politykę wypychania ludzi do pracy na tzw. „umowach śmieciowych”, politykę wysyłania kolejnych rzesz młodych ludzi na emigrację. (…) Rząd nie potrafi sobie poradzić z zadłużeniem państwa inaczej, niż przez sięganie do kieszeni przedsiębiorczych i ciężko pracujących Polaków. (…) Obciążenia pracodawców wzrosną o bagatela 7 miliardów złotych!
Fikcja ulg dla rodzin
Ostatnia część przemówienia Wiplera poświęcona była proponowanym przez rząd działaniom na rzecz zmniejszenia obciążeń podatkowych dla rodzin. Nawiązując do przedstawionych w expose Tuska propozycji wskazał, że dla rodziny z czwórką dzieci skorzystanie z pełnej wysokości nowej ulgi będzie możliwe pod warunkiem, że jej dochód przekracza 7 tysięcy złotych miesięcznie. Biedne rodziny zmian zaproponowanych przez premiera nie odczują w ogóle, bo nawet dotychczasowej ulgi nie mają z czego odliczyć. – argumentował. Wcześniej Wipler przedstawił dane GUS dotyczące zagrożenia ubóstwem wśród dużych rodzin. W 2010 roku aż 34,3% małżeństw z czwórką lub większą liczbą dzieci zagrożonych było ubóstwem, podczas gdy wśród małżeństw bezdzietnych wskaźnik ten wynosił jedynie 1%. Wykazał również, że dochód na osobę w rodzinach małżeństw posiadających troje i więcej dzieci na utrzymaniu był w 2010 roku około 40% niższy niż średni dochód na osobę w Polsce.
Wipler zaapelował również do rządu o podjęcie działań na rzecz utrzymania niskiej stawki podatku na ubranka i buty dziecięce. Od stycznia VAT na te produkty wzrośnie z 8% do 23%. Jednocześnie w Wielkiej Brytanii i Irlandii wciąż będzie obowiązywała stawka 0 %. Rząd nie wyczerpał wszystkich możliwych środków prawnych. (…) Eksperci Fundacji Republikańskiej napisali wniosek do Komisji Europejskiej o tzw. środek specjalny na utrzymanie obniżonej stawki na ubranka. Wystarczy, że go minister Rostowski podpisze i wyśle do Brukseli. Ale minister na taką propozycję nie odpowiada. – mówił poseł PiS.
PiS proponuje porozumienie w sprawach rodziny
Przemysław Wipler wskazał, że we Francji, Wielkiej Brytanii czy Szwecji na wszystkie formy polityki prorodzinnej ponad 3,5% PKB, podczas gdy w Polsce to zaledwie 1,7% PKB. Zapowiedział również, że Prawo i Sprawiedliwość jest gotowe do poważnej dyskusji na temat prowadzenia polityki prorodzinnej. Stworzyliśmy jej podwaliny uchwalając obecnie obowiązującą ulgę na dziecko, becikowe, obniżając opodatkowanie pracy – zwłaszcza PIT i składkę rentową. Wierzymy, że jest to jedna z tych spraw, wokół których możemy budować porozumienie i liczymy na minimum dobrej woli ze strony rządu i koalicji. Jesteśmy gotowi rozmawiać o tym, jak dojść do docelowo do tych 3,5% na prowadzenie polityki prorodzinnej. – apelował do PO i PSL Wipler.
Biuro Poselskie Przemysława Wiplera
Źródło: Stefczyk.Info
Oto tekst, który wisiał w S24 dosłownie kilka godzin. Potem został zwinięty, mimo, że jeden z macherów S24 – Krawczyk R. – obiecywał, że w tym jakże „wolnościowym” medium nie będzie już ukrywania tekstów i autorów.
Na kilku blogach, m.in. Igora Janke czy Marka Minakowskiego, rozgorzała gorąca dyskusja nt. szans młodych (Polaków) w dzisiejszym świecie.
I – co było do przewidzenia – strony sporu podzieliły się wg logiki korwinistyczno-darwinowskiej. Jak ją rozumiem? Otóż część dyskutantów, w tym obaj wspomniani powyżej panowie, wydaje się wyznawać zasadę, że dla chcącego nic trudnego. Druga grupa natomiast kwestionuje zasadność wiary w absolutną równość (nierówno wykorzystywanych) szans młodych ludzi w osiągnięciu sukcesu zyciowego.
Nie ukrywam, że zdecydowanie bliżej mi w poglądzie na sytuację młodych Polaków do poglądu Grzesia, Pacana czy Fotoamatora. Ich trudno skrywana złość na bajdurzenia zadowolonych z siebie szczęśliwców, którzy źródło swojego powodzenia finansowego, zawodowego, intelektualnego widzą tylko w swoim "geniuszu" i pracowitości, udzielała się również mnie. Tak to już jest z ludzką psychiką, że sukces ma zawsze jednego ojca, a porażka jest sierotą… Niestety szybko zapomina się o wykorzystanych plecach, znajomościach, promotorach. Szybko zapomina się o szczęśliwych zbiegach okoliczności, przypadkowo wykorzystanych – niejednokrotnie wbrew sobie – szansach. Jednocześnie, szczególnie w przypadku osób pewnych siebie i raczej egocentrycznych, pojawia się przekonanie, że sukces osiągnion został "tymy oto rencamy!".
Przypadek pierwszy z brzegu – zdolny chłopak, dziś 35-letni facet, syn ojca-dyrektora śląskiej kopalni, który mimo ukończenia Wydziału Prawa UŚ w Katowicach ma firmę handlującą węglem w skali setek i tysięcy ton. Oczywiście "tymi rencamy"?
Jednocześnie znam bardzo bliski przypadek człowieka, który po 11 miesiącach stażu absolwenckiego (po studiach) w dużej firmie dostał propozycję objęcia stanowiska kierownika działu. Przyjął ją, i mimo obecnych stresów związanych z reorganizacją i zmianą stanowiska, wykorzystał ją w stopniu maksymalnym. Tyle że, jak sam mówił, stanowisko zawdzięczał głównie faktowi ukończenia ulubionej uczelni Pana Prezesa, czyli Akademii Ekonomicznej w Katowicach, oraz temu, że po odejściu dotychczasowego kierownika był jedyną osobą z wykształceniem wyższym w dziale. Plus odrobina pracowitości i umiejętność bycia powszechnie lubianym. Jednak trudno tu mówić o konsekwentnym osiąganiu celu.
Kolejny – syn znajomej, obecnie 35-letni prezes sądu rejonowego gdzieś w jednej z polskich metropolii, bez znajomości i rodzinnych koligacji ukończył studia prawnicze, nie mogąć przebić się przez zabetonowane układy w adwokaturze (pamiętamy jeszcze te czasy?) przeszedł przez prokuraturę do sądu. Właśnie kończy budowę domu na przedmieściach owej metrolpolii, żyje spokojnie życiem ciekawym i bogatymi widokami na przyszłość. Jedno małe "ale" – chłopak był od zawsze kolorowym ptakiem, piekielnie inteligentnym. Rarytasem zdarzającym się raz na dwudziestu ludzi.
Jest jeszcze gość, który w czasach gdy moja ekipa z technikum balowała na imprezkach w czasie studiów, zapieprzał za półdarmo w biurze projektowym nieraz do godz. 22.00, samemu studiując na Wydziale Budownictwa Politechniki Śląskiej. Już wtedy, w drugiej polowie lat dziewięćdziesiątych te "półdarmo" potrafiło sięgnąć 1800 zł miesięcznie. Dziś nawet boję się pomyśleć, ile wyciąga w tej warszawce. W 2005 roku widziałem tego podówczas 28-latka wysiadającego z nowej Vectry GTS. Minusy – rozłąka z rodziną. Plusy – dziś już bardziej niż ustabilizowana sytuacja finansowa i zawodowa. Rodzinna też. Na tle otoczenia raczej rarytas, prawda?
Kilku innych kolegów doszło do jako takich stanowisk i pieniędzy w młodym wieku dzięki umiejętnościom, pracowitości czy umiejętności zaryzykowania wyjazdu za granicę na stałe. W sumie z grona kilkudziesięciu znanych ze szkoły średniej czy studiów można znaleźć na upartego z dziesięciu szczęśliwców.
Ilu z nich zasłużyło na swój sukces, a ilu zostało posadzonych na tronie – tego nie wiem.
Ja sam jestem w grupie tych, którzy swoje szanse niestety przespali. Taka rodzinna karma. Gdy wspomnę, jakim dwudziestokilkuletnim idiotą byłem, ile mogłem osiągnąć, ile się nauczyć i ile szans wykorzystać… sam sobie obiłbym łeb łopatą. Nie lada zgrzytem jest jednak dla mnie widok głupszych ode mnie cwaniaków, którzy absolutnie nie mają powodów do frustracji, doskonale korzystających z fruktów wypływających z polskiego tradycyjnego nepotyzmu, mentalności "panów i chamów" oraz pogardy dla elementarnej etyki w życiu publicznym i prywatnym.
Wiem tylko, że Polska nie jest krajem dla młodych ludzi! Patrząc na losy swoich trzydziestokilkuletnich kuzynów z Niemiec, którzy wyjechali na Zachód w początkach lat dziewięćdziesiątych i są tam najzwyklejszymi robotnikami-fachowcami,utwierdzam się w tym przekonaniu. Każdy z nich ma własny, urządzony dom, kupiony za dający się spłacić kredyt. Normalne, nierozpadające się samochody, dla nas będące nieosiągalnym luksusem (Audi A4, Opel Insignia). Dzieci, którym moga zaczarować dzieciństwo. Spokojny sen w ciepłym domu, bez koniecznosci oszczędzania na żywności i ogrzewaniu, niespłacalnych długów i stresów, skąd wziąć kasę na komplet nowych opon zimowych – czyli polskiej normy. I nikt nie wymaga od nich cudów i bycie jakimiś przebojowymi geniuszami. Jeśli wszyscy będą przebojowi, to ktoś będzie musiał być "przebojowszy", prawda? W klasie, gdzie średnia ocen wynosi 4.5, uczeń ze średnią 4.7 nie wzbudzi zadnych emocji, prawda?
Dlaczego, by godnie i spokojnie żyć, nie można być przeciętnym?
Komentatorka R257 chyba najlepiej ująła temat w swoim komentarzu pod wpisem Igora Janke:
"Pracowałam w swoim zawodzie w Polsce i w USA i mogę porównać oba kraje. Warunki pracy w naszym kraju są głęboko nienormalne. W USA NIKT nie będzie pracował za darmo i żadnemu pracodawcy nawet nie przyjdzie do głowy, aby coś takiego zaproponować. Nikt w USA nie wymaga od nikogo, aby wymyślił proch, albo od razu dostał Nobla. Każdy ma swoje zadanie i jeśli je wykona cieszy się szacunkiem tak szefa jak i współpracowników. Szef odpowiada za kierowanie, a pracownik za pracę mu zleconą. I to wystarczy żeby zbudować rakietę i wysłać ją na Marsa czy w pobliże Słońca.
W naszym kraju brak jest podstawowej organizacji pracy, a przyczyną tego jest kompletny brak odpowiedzialności za cokolwiek, a szczególnie za efekty pracy i szczególnie na wyższych stanowiskach."
Owszem, rozumiem – gdzie Rzym, a gdzie Krym. Rozumiem, że to zaledwie 22 lata od "upadku" komuny. Rozumiem. Jednak nie zrozumiem za cholerę, dlaczego lata lecą, a nie widać, by ten komuszy ogon państwa wrogiego uczciwie pracującemu obywatelowi miał odpaść. Nie ma najmniejszych widoków na to, by życie w Polsce przestało być pływaniem w kisielu! Co jakiś czas wychodząca z cienia kasta właścicieli i poganiaczy niewolników – ujawniona choćby w sprawie Czempińskiego – ma się dobrze i nie zamierza niczego zmieniać. Furda z tym, że życie przeciętnego Polaka to faktyczne dziadowanie, liczenie grosza od pierwszego do pierwszego, oszczędność na wszystkim. Ile by kolorowych obrazków w telewizji nie pokazano, to wiem jak wygląda moje otoczenie. Wiem jak żyją moi relatywnie dobrze sytuowani emerytowani rodzice, czy rodzina, sąsiedzi i znajomi. Jeśli kto wybija się nad burą i nędzarską z punktu widzenia standardów UE przeciętność, to dzięki zbiegom okoliczności typu mieszkanie w spadku po babci, otrzymane w pracy akcje po prywatyzacji – a najczęściej dzięki morderczym kredytom.
Jedno pytanie – jak normalny, trzydziestoletni Polak, mający pracującą żonę i dziecko, małe mieszkanie na kredyt i dobrą pracę za 2500 zł netto miesięcznie ma kupićprzeciętny, zwykły do bólu, nowy samochód rodzinny w stylu Skody Octavii czy Kii Ceed, jeśli w kredycie na 5 lat rata miesięczna wyniesie minimum 1200 zł? Plus ubezpieczenie i paliwo, pyk – i mamy 1700-1800 zł miesięcznie!
A gdzie Audi A4 i własny dom?
Bajdurzenia mogących sobie pozwolić na samozadowolenie sabarytów o koniecznosci zaciskania pasa, zginania karku i żebrania o uczciwą zapłatę przyprawiają o złość. Doskonale pamiętam furię, gdy po pierwszym miesiącu pracy na stacji benzynowej (chyba 2003 rok), za 176 godzin pracy na zmiany z sobotami i niedzielami dostałem 524 zł. Bilet miesięczny na dojazdy do pracy kosztował 70 zł, czyli za cały etat zarobiłem efektywnie 450 zł. Zapewniam, że w takiej sytuacji człowiek czuje się jakby mu napluto w twarz a nie zapłacono za pracę.
Grześ, komentując u Jankesa kpiarsko wpis Cirka, wyliczył, że 5 zł/godz. daje przy 40h tygodniowo całe 800-900 zł netto miesięcznie. W odpowiedzi usłyszał, ze lepiej tyle niż nic. Oczywiście! Nawet 524 zł za miesiąc pracy to lepiej niż 0 zł. Tyle, że równie idiotyczną argumentacją posługują się zazwyczaj ludzie, którzy nigdy nie pracowali za takie pieniądze, lub zarabiali w ten sposób na piwko i fajki. Cirka zapewne ma proste rozwiązanie – wystarczy pracować 80h tygodniowo, i zarobi się dwa razy więcej – 1700 zł. Te kokosy jest również gdzie wydać – Zabki na ten przykład otwarte są do 23.00…
Absolutnie nie zgadzam się postawy skrajne – zarówno korwinizm-darwinizm butnych ludzi sukcesu, jak i zwolenników tezy, że państwo ma wszystkim młodym dać czego potrzebują. To oczywiste, że duża część młodych na dorobku ma wszystko tam, gdzie pana majstra można w dupę pocałować i wyciąga łapę po nie swoje. Setki tysięcy uważają, że "się należy", co widzę na codzień w pracy. Jednak to miliony codziennie wypruwają flaki na tych darmowych stażach, wolontariatach czy bezwstydnie nisko opłacanych stanowiskach, i to miliony są mamione obietnicą lepszej, złudnej przyszłości. A mamią politycy, obiecując uczciwe, sprawiedliwe państwo i przejrzyste prawo równie dla wszystkich, a nie kraj dla Rychów, Mirów i Zbychów. Oszukują pracodawcy, wyciskając jak cytrynę na umowach "śmieciowych" i terminowych. Oszukują uczelnie, nie ucząc niczego przydatnego. Oszukują urzędnicy, traktując co aktywniejszych i przedsiębiorczych jak złodziei i malwesantów. Oszukują się młodzi, żyjąc w przeświadczeniu, że na wszystko w życiu jest czas.
Dziwnym trafem każdy z moich znajomych, który zdecydował się na wyjazd do Francji czy Anglii twierdzi, że za granicą robiąc tyle samo i tak samo, co w Polsce, spotyka się z szacunkiem i jest doceniany na różne, nie tylko finansowe, sposoby.
W Polsce en masse jesteśmy tylko roszczeniowymi leniami.
Czy to nie daje powodu do zastanowienia, panowie Janke czy Minakowski?
(mq)