Portal wpolityce.pl przedstawia kolejną relację z procesu, w którym prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, płk. Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonej przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza.
SZOKUJĄCE DONIESIENIA O BRONISŁAWIE KOMOROWSKIM.
POWIĄZANIA Z ROSJĄ, ANEKS, WOJSKOWE SŁUŻBY INFORMACYJNE
RELACJE Z PROCESU WOJCIECHA SUMLIŃSKIEGO.
Rozprawie przewodniczył sędzia Stanisław Zdun. Na rozprawę stawił się wezwany świadek, Krzysztof Winiarski.
Wojciecha Sumlińskiego reprezentowali obrońcy Konstancja i Waldemar Puławscy.
Na pytanie sądu do świadka, czy wie, w jakiej sprawie został wezwany, Krzysztof Winiarski potwierdził, informując jednocześnie sąd, że może odmówić odpowiedzi na pytania, które mogą go narazić na odpowiedzialność karną.
Następnie świadek zeznał, że we wrześniu 2007 r., z inicjatywy poseł Jadwigi Zakrzewskiej, doszło do spotkania w biurze poselskim Bronisława Komorowskiego, w którym oprócz niego, Jadwigi Zakrzewskiej oraz Bronisława Komorowskiego, wziął udział również płk Roman Pańczyk, były oficer służb i dyplomata.
Głównym tematem spotkania była chęć uzyskania przez Bronisława Komorowskiego tzw.„ haków” na PiS.
Zanim świadek zeznał o szczegółach tego spotkania, opowiedział o kulisach sprawy z 2002 r., której efektem było niezapłacenie mu przez jeden ze szpitali w Radomiu kwoty 750 tys. zł za wykonane prace i usługi, co wpędziło go w poważne problemy finansowe. Wracając do spotkania w biurze Bronisława Komorowskiego świadek zeznał, że Bronisław Komorowski obiecał mu, w razie wygrania przez PO nadchodzących wyborów parlamentarnych, odzyskanie tej kwoty w ciągu 3 – 4 miesięcy, w zamian za materiały kompromitujące partię PiS.
Z kolei płk Pańczyk miał prośbę do Jolanty Zakrzewskiej oraz Bronisława Komorowskiego o przywrócenie go do służby dyplomatycznej, z której został zwolniony, kiedy zaczął wykrywać afery w ambasadach.
Świadek zeznał, że od razu poinformował Bronisława Komorowskiego, że nie ma żadnych „kwitów” na PiS, ale posiada materiały kompromitujące jednego z działaczy PO, znanego zresztą Bronisławowi Komorowskiemu.
Świadek dodał, że sytuację tą może udokumentować płk. Pańczyk. Zdaniem świadka, Bronisław Komorowski miał pełną świadomość, że świadek pracuje w porozumieniu z prokuraturą nad rozbiciem różnych grup przestępczych, bowiem zaproponował mu spotkanie z gen. Rapackim, do którego jednak nigdy nie doszło.
Już po wyborach, w lutym – marcu 2008 r., świadek próbował się kontaktować z Bronisławem Komorowskim, aby przypomnieć mu o obietnicy zwrotu pieniędzy za prace wykonane na rzecz szpitala w Radomiu, ale nie był w stanie uzyskać żadnej odpowiedzi. W związku z tym udał się osobiście do biura poselskiego Bronisława Komorowskiego, aby na miejscu wyjaśnić tę sprawę, ponieważ brak wspomnianej zapłaty był katastrofą tak dla jego firmy, jak i rodziny.
Obecnemu na miejscu pracownikowi biura świadek powiedział, że jeśli Bronisław Komorowski nie spotka się z nim w ciągu pół godziny, to on skontaktuje się z nim poprzez media.
Jak zeznał świadek, Bronisław Komorowski pojawił się w swoim biurze w ciągu 40 min, prawdopodobnie obawiając się wiedzy, jaką posiadał świadek.
Bronisław Komorowski, zdaniem świadka, miał wiedzieć o jego szerokich kontaktach wśród tzw. VIP-ów, biskupów oraz wojskowej generalicji.
Bronisław Komorowski, gdy pojawił się w biurze, miał przeprosić świadka za spóźnienie, bowiem był na spotkaniu z premierem; następnie miał powiedzieć, że zaraz się zajmie sprawą zapłaty za prace w Radomiu. Ponownie miał także potwierdzić swoje zainteresowanie pozyskaniem informacji dyskredytujących PiS; wymienił w tym kontekście nazwiska Kaczyńskiego, Macierewicza oraz Ziobro.
Krzysztof Winiarski zeznał, że posiada zapis tej rozmowy i może go dostarczyć. Bronisław Komorowski miał go także pytać, czy zna Wojciecha Sumlińskiego; był wyraźnie zawiedziony, gdy świadek zaprzeczył. W trakcie tej rozmowy świadek miał zapytać Bronisława Komorowskiego, czy interesują go wyłącznie kwity na PiS; Bronisław Komorowski miał odpowiedzieć, że każda informacja jest dobra, w tym również dotycząca PO, Donalda Tuska i „tuskowców”, co do których miał się obawiać, że mogą mu „przeszkadzać”. Świadek zeznał, że o „tuskowcach” była mowa także pierwszym spotkaniu, we wrześniu 2007 r.
Bronisław Komorowski miał również świadka wypytywać o Macierewicza, Aneks oraz fundację Pro Civili – świadek odpowiedział, że nie miał Aneksu w rękach, ale zna sprawę tej fundacji.
Dokumenty na ten temat, jak twierdzi świadek, zostały mu zabrane podczas rewizji przeprowadzonej u niego w dn. 29.06.2011 r. przez CBŚ z Krakowa. Były tam również dokumenty dotyczące przemytu broni – 7 tys. szt. pistoletów. Przemyt ten udaremnili celnicy jednego z państw bałtyckich. Następnie świadek opowiedział o inicjatorze tego przemytu, Martinie H., mającemu mieć powiązania z fundacją Pro Civili oraz o próbach łączenia z tą sprawą Donalda Tuska, ponieważ firma zaangażowana w ten przemyt była z Gdańska – co jednak zdaniem świadka było bzdurą i się nie potwierdziło.
Kontynuując swoje wyjaśnienia, Krzysztof Winiarski opowiedział o spółce, którą założył z byłym generałem Stasi, Manfredem Trochą, oraz bratem jednego z byłych premierów Polski.
Manfred Trocha miał świadkowi proponować kontakty z Rosjanami, a nawet telefon do samego Władymira Putina; miał on mieć także bardzo dużą wiedzę o wydarzeniach w MON, jak również kontakty z bankami i służbami specjalnymi USA.
Miał również próbować zwerbować oficera WP, który miałby przekazywać, za jego pośrednictwem, informacje służbom amerykańskim. Nominację dla tego oficera miał nawet podpisać prezydent Aleksander Kwaśniewski, ale świadek nie sądzi, aby miał on wiedzę o całej sytuacji.
Od Manfreda Trochy oraz jego współpracowników, Polaka i Niemca o nazwisku Lenz, świadek miał się dowiadywać ciekawych informacji na temat Bronisława Komorowskiego oraz jego otoczenia.
Współpracę Manfreda Trochy ze służbami amerykańskimi miał świadkowi potwierdzić szef FBI na Europę Środkową, z którym świadek spotykał się w ambasadzie USA m.in. w sprawach zwalczania przemytu narkotyków.
Manfred Trocha miał również proponować, wg zeznań świadka, olbrzymie kwoty, rzędu 20 mld dolarów, Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz MON, na wsparcie infrastruktury w Polsce, a w szczególności służb i wojska, a także być zainteresowany umieszczeniem swoich ludzi w spółkach strategicznych, takich jak Bumar czy Orlen. Temat miał być również podtrzymywany przez pracownika Pentagonu, z pochodzenia Polaka, który spotykał się ze świadkiem.
Pracownik ten miał być zainteresowany także informacjami o szkoleniach terrorystów w państwach bloku wschodniego, jak również dotyczącymi obronności Polski; w zamian oferował informacje mające być przydatne dla polskich służb. O sprawie tej świadek poinformował swojego kolegę, szefa UOP a następnie ABW w Katowicach.
Finalnie sprawa ta miała skończyć się niczym, bowiem do faktycznej wymiany takich informacji nie doszło.
Na początku 2013 r. świadek został wezwany do prokuratury w Warszawie, gdzie został przesłuchany przez prokurator Jolantę Mamej. Było to dla świadka zdumiewające, bowiem miał informacje, że prokurator ta ma poważne kłopoty i jest zawieszona.
Podczas przesłuchania zależało jej, aby świadek przejrzał dokumenty mające mieć związek z Aneksem, a które to dokumenty miały być zabezpieczone podczas rewizji w świadka domu.
Kiedy świadek poprosił o kawałek folii, bo nie chciał zostawić na tych dokumentach swoich odcisków palców, prokurator się z tego wycofała.
Następnie świadek zeznał, że w 2010 r., przed katastrofą w Smoleńsku, znajomy mu dziennikarz, Piotr Nisztor, miał się kontaktować z Bronisławem Komorowskim odnośnie spotkania w 2007 r., w którym świadek brał udział.
Bronisław Komorowski miał odpowiedzieć dziennikarzowi, że nie przypomina sobie, aby znał świadka oraz płk Pańczyka, ale miał uznać ich za typowych naciągaczy; miał także zmienić datę spotkania z 2007 r. na 2008 r., ale na tym drugim spotkaniu nie było przecież płk Pańczyka.
Bronisław Komorowski miał odpowiedzieć dziennikarzowi na pytania pocztą elektroniczną; świadek zeznał, że posiada treść tej odpowiedzi, a po otrzymaniu tej informacji od dziennikarza, złożył w Prokuraturze Warszawa-Śródmieście doniesienie przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu, oskarżając go o szantaż (szukanie kwitów na PiS za pieniądze), nazwanie świadka oszustem i naciągaczem oraz zatajenie informacji o popełnieniu przestępstwa przez pewną osobę w zakresie rynku nieruchomości w Warszawie, która to informacja została mu przekazana przez świadka w 2007 r. z przekonaniem, że Bronisław Komorowski zgłosi to do organów ścigania i w związku z tym zostanie poważnie potraktowana.
Świadek dodał, że zdawał sobie sprawę z powiązania czołowych polityków i szefów służb z przestępcami, ale sam nie miał złudzeń co do losu kolejnego zawiadomienia, które by złożył, ponieważ takich zawiadomień złożył wcześniej ponad 30, z których nic nie wynikło.
Krzysztof Winiarski w swoich kolejnych wyjaśnieniach opowiedział o swojej znajomości z Bogusławem Bagsikiem, który miał mu zlecić za 50 tys. dolarów zabójstwo dziennikarza, Dariusza Łapińskiego.
Zdaniem świadka, Bogusław Bagsik sądził, że skoro świadek był podczas wojny na Bałkanach, to nie jest to dla niego nic trudnego; świadek owszem, był, ale jako kierowca w konwojach humanitarnych. Świadek zgłosił tę sprawę w Prokuraturze w Piasecznie. Świadek dodał, że miał zwyczaj nagrywania rozmów, które uważał za ciekawe i przydatne w przyszłości; nagrania te miały być intensywnie poszukiwane przez służby po aresztowaniu świadka. ,
Było dla niego niezrozumiałe, dlaczego Prokuratura w Piasecznie, która miała świadomość istnienia nagrania z Bogusławem Bagsikiem, umorzyła tę sprawę, a Bogusław Bagsik spędził w Prokuraturze tylko 60 minut. Świadek dodał, że Bogusław Bagsik miał szerokie znajomości wśród Vip-ów, przede wszystkim z kręgów SLD i PO.
Po przerwie, zarządzonej przez sąd na prośbę Aleksandra L., świadek, kończąc wątek związany z Bogusławem Bagsikiem, zeznał, że ten przekazywał również pieniądze szefowi MON, ale pytany o to przez świadka, nie podał konkretnie jego nazwiska.
Krzysztof Winiarski zeznał następnie o dziwnej historii w MON, w którą zamieszana miała być firma „Techmex” z Bielska Białej. Sprawa miała dotyczyć obróbki zdjęć satelitarnych dla wojska, na co wydano poważne kwoty, ale nic z tego nie wyszło – sprawą tą miało się zająć ABW, ale została ona porzucona.
Krzysztof Winiarski zeznał również, że kiedy Bronisław Komorowski objął stanowisko szefa MON, gorączkowo miał poszukiwać informacji na temat swoich powiązań z WSI oraz spotkań z oficerami rosyjskimi.
Świadek miał otrzymywać także informacje m.in. o wyciekach informacji tajnych z Wojskowej Akademii Technicznej (WAT) na wschód, o czym miał informować Bronisława Komorowskiego w dość emocjonalny sposób, pisząc do niego, że gdy pracownicy MON wychodzą do agencji, to klucze do swoich gabinetów zostawiają dla Rosjan pod wycieraczkami, na drzwiach zostawiając kartkę, gdzie je schowali.
Ze świadkiem miał się także spotykać człowiek, który twierdził, że został wysłany przez ochronę Bronisława Komorowskiego. Miał on oferować świadkowi wysoką cenę za pozyskanie informacji o Aneksie oraz o fundacji Pro Civili. Świadek nie wykluczył, że mogło również chodzić o szantażowanie Bronisława Komorowskiego, bowiem człowiek ten był uczestnikiem imprez z udziałem bossów mafii, na co są zdjęcia, ale otwartym pozostaje pytanie, jaką wiedzę w tym zakresie miał sam Bronisław Komorowski. Następnie świadek zasugerował, że ponieważ posiada bardzo obszerną wiedzę, a nie wie, czego oczekuje od niego sąd, to może byłoby lepiej, aby zaczął odpowiadać na pytania stron.
Pierwsze pytanie zadał mecenas Waldemar Puławski, który chciał się dowiedzieć od Krzysztofa Winiarskiego, dlaczego mając tak głęboką wiedzę o sprawach drażliwych, nie poinformował o tym Antoniego Macierewicza.
Świadek wyjaśnił, że 8 lat temu jeden z dziennikarzy zasugerował mu, że przy pisaniu Aneksu Antoni Macierewicz konstruował ten dokument wg specjalnego klucza, co było brednią – ale dla niego był to pewnego rodzaju sygnał.
Poza tym Antoni Macierewicz nie był już wtedy we władzach, był atakowany z każdej strony, a on, mając doświadczenia, jak służby reagowały informacje o groźbie przestępstw, nie miał przekonania, że może się tą wiedzą dzielić; wierzył, że nadejdą do tego lepsze czasy.
W 2009 r. poinformował Zbigniewa Wassermanna na piśmie, aby się tymi sprawami zainteresował, ale Zbigniew Wassermann zginął w Smoleńsku. Rozmawiał o tym także z biskupem Tadeuszem Płoskim (generał dywizji, biskup polowy WP w latach 2004-2010), ale rozmowy te miały charakter towarzyski – a biskup także zginął w Smoleńsku.
Następnie Krzysztof Winiarski opowiedział o swojej współpracy z prokuratorem Wojciechem Miłoszewskim, który aktywnie walczył z przestępcami.
Prokurator kontaktował go z oficerami CBŚ, ale oficerowie ci sami mieli po pewnym czasie problemy, kiedy w tych informacjach pojawiły się wątki polityczne, w tym nazwiska polityków oraz szefów i wiceszefów służb.
Prokurator Miłoszewski skontaktował go również z oficerami ABW, ale byli oni bardzo nieprofesjonalni – jak stwierdził świadek, na poziomie ORMO z lat 70-tych – a poza tym, jak się szybko okazało, bardziej interesowały ich „haki” na sędziów i prokuratorów, prowadzących sprawy przeciwko mafii paliwowej, niż informacje na temat przestępstw.
W tym kontekście Krzysztof Winiarski opowiedział historię zatrzymania przez CBŚ członków mafii paliwowej, wobec których sędzia zastosował 3-miesięczny areszt – ale szefowie tej grupy przestępczej za wszelka cenę próbowali swoich ludzi uwolnić, zwracając się o interwencję do jednego z zastępców Andrzeja Barcikowskiego, czego Krzysztof Winiarski był świadkiem. W działaniach tych miał także brać udział osobiście jeden z decydentów ABW. Zdaniem Krzysztofa Winiarskiego, jeśli funkcjonariusze ABW nie są zainteresowani przestępstwami, a sędziami i prokuratorami – to wniosek jest prosty.
Mecenas Puławski zapytał następnie, kiedy miałao miejsce spotkanie świadka z Bronisławem Komorowskim, podczas którego Bronisław Komorowski pytał go o Wojciecha Sumlińskiego – świadek odparł, że był to luty lub marzec 2008 r., a Bronisław Komorowski był już wtedy marszałkiem Sejmu. W odpowiedzi na kolejne pytanie mecenasa Puławskiego, czy świadka wezwano do dobrowolnego wydania określonych przedmiotów podczas przeszukania jego domu, świadek wyjaśnił, że nie miał takiej szansy, bowiem był już wtedy zatrzymany.
Stało się to dzień po tym, jak był w ambasadzie niemieckiej na spotkaniu dotyczącym współpracy w rozpracowywaniu przemytu. Świadek zeznał, że policjanci z BSW grozili mu wcześniej, że jeśli się nie odsunie, to zostanie aresztowany właśnie za przemyt.
Nie potrafili mu pomóc w tej sprawie ani prokurator Miłoszewski, ani prokurator Bochenek z Prokuratury w Żywcu. Radzili mu, aby zwrócił się z tym bezpośrednio do prokuratora Seremeta. Chodziło o podsłuchaną przez świadka rozmowę na lotnisku w Balicach między celnikami a właścicielami składu celnego na tym lotnisku. Była tam przetrzymywana, prawdopodobnie celowo, duża partia papierosów, ok. 36 ton.
Z podsłuchanej rozmowy wynikało, że albo te papierosy znikną, albo przejdą na własność służb jako nagroda, bo i takie rzeczy się zdarzały.
Koszty tego składu celnego były bardzo wysokie, 20 tys. zł za dzień. Ponieważ koszty podobnego składu celnego w Łodzi były na poziomie 1,6 tys. zł za dzień, świadek sugerował przewiezienie tej partii papierosów pod eskortą do Łodzi.
Zdaniem świadka, ktoś miał najwyraźniej interes, aby te papierosy były tam przetrzymywane. Urząd Celny zażądał od świadka upoważnienia od właściciela papierosów, aby mogły być one przewiezione, choć przez poprzednie 7 dni właśnie z nim rozmawiał o tej sprawie. Kiedy świadek dostarczył upoważnienie, okazało się, że ponoć złożyła tam podpis osoba nieupoważniona, choć była tam pieczątka notariusza – co w rezultacie doprowadziło do zatrzymania świadka przez policję.
Zdaniem świadka, był to tylko pretekst, aby go zatrzymać, aby nie przeszkodził w przejęciu tych papierosów. Mimo, że oficer dyżurny posterunku, gdzie świadek został zatrzymany, nie widział powodów do jego zatrzymania, to na polecenie jego zwierzchników z Krakowa, świadek został jednak aresztowany.
Areszt był przedłużany kilkukrotnie. W końcu na sugestię obrońcy z urzędu, aby świadek się przyznał, to zaraz zostanie zwolniony, świadek tak postąpił i faktycznie wyszedł na wolność, przy czym okazało się, że była już dostępna opinia biegłego, która mówiła, że to nie świadek sfałszował upoważnienie, które było podstawą do jego zatrzymania. Obecnie jest świadkiem w tejże sprawie, która toczy się przed sądem w Krakowie.
Mecenas Puławski dopytywał świadka o szczegóły tej sprawy; świadek wyjaśnił, że nie poddał się dobrowolnie karze, przyznał się do winy, bo tak mu radził jego obrońca z urzędu, wyrok zapadł w listopadzie 2012 r. O opinii biegłego dowiedział się kilka dni po wyjściu z więzienia. Kiedy świadek został aresztowany, jego rodzina wynajęła bardzo dobrego adwokata, który szybko zrezygnował jednak z obrony świadka, ponieważ się wystraszył, bo za dużo w tej sprawie było służb i polityków. Świadek dodał, że służby zastraszyły jego rodzinę – do tej pory z jej częścią nie ma kontaktu.
Następnie Krzysztof Winiarski powrócił do sprawy swojego wniosku do Prokuratury Warszawa-Śródmieście w sprawie Bronisława Komorowskiego.
Po pół roku dostał wezwanie do Warszawy. Został przesłuchany przed sądem, w obecności protokolantki. Po przesłuchaniu nie czekał na decyzję; poprosił, aby została mu ona przesłana do domu. Rzeczywiście po jakimś czasie otrzymał decyzję, ale była ona inna, niż sugerowano mu po przesłuchaniu w sądzie. Poszedł po poradę do prokuratora Miłoszewskiego, ale koniec końców, ze względu na niechęć do rozgłosu, bo pracował wtedy przy sprawach kryminalnych, zrezygnował z dalszych kroków w tej sprawie.
Mecenas Puławski zapytał, czy świadek wie, ile było pozycji w spisie rzeczy zatrzymanych podczas rewizji w jego domu – świadek odparł, że nie potrafi tego określić. Gdy został zatrzymany, dokonano u niego przeszukania, ale jego rodzina nic nie wiedziała wcześniej o jego pracy dla organów ścigania.
Dla jego rodziny był to szok. Jego żona była zastraszona, podpisała protokół. Były to cztery pudła rzeczy; okazano mu je potem, ale nie miał do nich dostępu.
Po wyjściu z więzienia dowiedział się, że od dawna na niego polowano i znaleziono w końcu pretekst. Mogło to być skutkiem jego „zadarcia” z Bronisławem Komorowskim. Świadek stwierdził, że jednak go trochę nie doceniono; zabezpieczył się, część najważniejszych zapisów zdeponował poza granicami Polski.
W odpowiedzi na pytanie mecenasa Puławskiego, skąd świadek miał dostęp do tych wszystkich ważnych ludzi, o których zeznaje, dlaczego ci ludzie się przed nim tak otwierali, Krzysztof Winiarski opowiedział o spotkaniu w 2005 r. w Warszawie, w którym uczestniczył, a na którym to spotkaniu były firmy handlujące bronią, dawni oficerowie SB i przedsiębiorcy.
Trochę przypadkowo został wzięty za jednego z ludzi ze służb i zaproponowano mu ochronę baz paliwowych w kilku różnych lokalizacjach. O tej propozycji opowiedział swojemu przyjacielowi z ABW oraz prokuratorowi Miłoszewskiemu, a oni poprosili go, aby się tym zajął, skoro mu zaufano, ponieważ była to dla nich niedostępna biała plama na mapie przestępczości.
Kolejne spotkania prowadziły do tego, że jedna grupa przekazywała go drugiej, a on się coraz bardziej uwiarygadniał. Wiedziano również o jego szerokich, prywatnych znajomościach.
Sąd zapytał, skąd świadek miał takie znajomości – Krzysztof Winiarski odparł, że przyjaciela z ABW znał od wielu lat, bo był jego sąsiadem, on z kolei przedstawił go prokuratorowi Miłoszewskiemu i tak to dalej się dalej rozwijało, a on wykorzystywał przy tym swoje zdolności. Mecenas Puławski, który zadał kolejne pytanie, chciał się dowiedzieć, dlaczego świadkowi nie zapłacono za prace wykonane w szpitalu w Radomiu, które polegały na zasadzeniu tam 60 tys. drzew, krzewów, roślin i kwiatów, i czy ma na to jakąś dokumentację – świadek wyjaśnił, że umowę na wykonanie tych prac miał ustną, szpital spodziewał się dotacji, ale dotacja ta została cofnięta, a on z kolei wziął na to kredyt w wysokości 250 tys. zł na tę operację pod zastaw dwóch mieszkań, ponieważ spodziewał się dość pokaźnego zysku.
Gdy szpital odmówił zapłaty, poszedł z tą sprawą do Sądu Gospodarczego w Bielsku Białej, ale tam mu uświadomiono, że koszty sądowe w tym przypadku będą bardzo duże, ok. 60 tys. zł, a poza tym będzie musiał zapłacić VAT od faktury w kwocie ok. 160 tys. zł, ponieważ jeśli tego nie zapłaci, to sąd będzie go ścigał jako przestępcę finansowego. Prokurator Miłoszewski nie był mu w stanie w tej sprawie pomóc, ale za to pomoc zaoferowało świadkowi CBŚ, na zasadzie – świadek mówi, a oni płacą.
Świadek ma zapis tej rozmowy. Świadek kontaktował się później m.in. z Kornatowskim, dostał ochronę policyjną i współpracował z CBŚ, zeznawał w ok. 40 sprawach. Współpracował również dyrektorem generalnym CBŚ, Jarosławem Marcem, desygnowanym przez PiS, ale ta współpraca szybko się zakończyła, bo zeznania świadka prowadziły do „za wielu kłopotów”, choć miał za te zeznania otrzymać w końcu zapłatę za prace wykonane w Radomiu, przy wykorzystaniu do tego celu struktur samorządowych. Do tej pory zapłaty za te prace nie otrzymał.
Mecenas Konstancja Puławska, która na dzisiejszej rozprawie również reprezentowała Wojciecha Sumlińskiego, zapytała świadka, czy pamięta, jaki był kontekst pytania Bronisława Komorowskiego o znajomość świadka z Wojciechem Sumlińskim. Świadek wyjaśnił, że gdy spotkał się z Bronisławem Komorowskim, ten najpierw poruszył sprawę Radomia, a potem rzucił pytanie o oskarżonego dziennikarza.
Bronisław Komorowski pytał również świadka, czy ma dojście do Aneksu – świadek zaprzeczył – oraz czy ma jakieś informacje o fundacji Pro Civili – na co świadek odpowiedział twierdząco. Świadek jeszcze raz wyraźnie zaznaczył, że posiada zapis tej rozmowy. Wojciech Sumliński chciał się dowiedzieć od świadka, czy to pytanie padło w kontekście szukania „haków” – świadek wyjaśnił, że Bronisław Komorowski najpierw zadał mu pytanie o znajomość Wojciecha Sumlińskiego, a potem pytał o „haki” na PiS. Świadek jeszcze raz potwierdził, że rozmowa ta miała miejsce w lutym lub marcu 2008 r. Odpowiadając na kolejne pytania Wojciecha Sumlińskiego, dotyczące osób związanych z Pro Civili, świadek wyjaśnił, że niestety, nie ma teraz żadnych dokumentów o tej fundacji, ale ma swoje notatki o powiązaniach, schematy itp. i może je dostarczyć.
W tym momencie Wojciech Sumliński, za zgodą Sądu, wygłosił krótkie oświadczenie, w którym przypomniał, że Bronisław Komorowski zeznając twierdził, że Wojciecha Sumlińskiego kojarzy tylko z prasy. Interesujące jest również to, że Bronisław Komorowski pytał świadka o niego tuż przed jego (Wojciecha Sumlińskiego) zatrzymaniem.
Po wygłoszeniu oświadczenia Wojciech Sumliński zapytał świadka o kwestię „ja mówię, oni płacą” – świadek wyjaśnił, że CBŚ w zamian za informacje miało mu pomóc w odzyskaniu należnych mu od szpitala w Radomiu pieniędzy. Świadek powiedział również, że swój pobyt w więzieniu rzeczywiście łączy z Bronisławem Komorowskim, bo przecież złożył na niego doniesienie do Prokuratury Warszawa- Śródmieście. Odpowiadając na kolejne pytania Wojciecha Sumlińskiego, świadek ponownie potwierdził, że inicjatorką pierwszego spotkania w biurze poselskim Bronisława Komorowskiego była poseł Jadwiga Zakrzewska, która otrzymała informacje od oficerów WSI, że świadek może mieć wiedzę o Aneksie oraz o Pro Civili. Świadek nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie o relacje, jakie łączyły Jadwigę Zakrzewską z Bronisławem Komorowskim. Stwierdził, że ze względu na tajemnicę, może to ewentualnie zrobić na posiedzeniu zamkniętym, bez publiczności i mediów, ponieważ występuje tam wiele osób, których nie chciałby ujawniać. Krzysztof Winiarski powiedział również, że napisał pisma do premier Kopacz i Donalda Tuska, że gdyby mu się coś stało, to media będą miały o czym pisać. Świadek dodał, że poprzednia ekipa zniszczyła jego i jego rodzinę, ale jemu nie chodzi o zemstę, tylko o dojście do prawdy. Krzysztof Winiarski zaprzeczył, aby kiedykolwiek spotkał płk Aleksandra L. lub płk Leszka Tobiasza.
Następnie Wojciech Sumliński wygłosił kolejne krótkie oświadczenie, w którym zasygnalizował, że pytania Bronisława Komorowskiego do Krzysztofa Winiarskiego o jego osobę miały miejsce w tym samym czasie, w którym Jacek Mąka naciskał na Tomasza Budzyńskiego, aby ten zmusił Wojciecha Sumlińskiego do udziału w prowokacji wobec Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Po tym oświadczeniu Krzysztof Winiarski wygłosił swoją negatywną opinię na temat Jacka Mąki, a także innych funkcjonariuszy służb, m.in. Pawła Wojtunika (pozytywną) oraz Jarosława Marca (negatywną), podając przy tym kilka przykładów braku odpowiedniej reakcji służb na jego informacje o działaniach grup przestępczych.
Wojciech Sumliński postanowił wygłosić jeszcze jedno oświadczenie, w którym stwierdził, że w tym samym czasie, kiedy Bronisław Komorowski pytał o niego świadka, to płk Leszek Tobiasz również „przypomniał sobie” w swoich zeznaniach o jego istnieniu.
Sąd zapytał świadka, skąd Wojciech Sumliński mógł wiedzieć o wiedzy świadka – Krzysztof Winiarski odpowiedział, że tego nie wie, nie znał Wojciecha Sumlińskiego, lecz śledził jego proces. Kilka dni temu spytał pewnego dziennikarza o tę sprawę, a ten dziennikarz doradził mu, aby zrobił wszystko, aby Wojciech Sumliński został skazany. Skontaktował się jednak w Wojciechem Sumlińskim, a potem spotkał się z nim na Targach Książki w Krakowie; ich rozmowa trwała ok. 10 minut.
Sąd zapytał następnie, czy świadek ma egzekucję komorniczą; świadek potwierdził, dodając, że członkiem władz firmy windykacyjnej, która go ściga, jest były funkcjonariusz służb. Dla Wojciecha Sumlińskiego nigdy nie wykonywał żadnych zleceń, kilka dni wcześniej pierwszy raz go zobaczył. Krzysztof Winiarski powiedział również, że nadal są na niego naciski ze strony Prokuratury oraz służb rosyjskich. Opatrzył to przykładem ze swojej działalności biznesowej, kiedy to jedno ze spotkań z panią, będącą właścicielką firmy ochroniarskiej w Legnicy, która wcześniej miała kontakty z gen. Dubyninem, zakończyło się w efekcie zarekwirowaniem mu sprzętu komputerowego, bowiem miał go jakoby wykorzystywać do podrabiania legitymacji ABW.
Po tych zeznaniach świadka, Wojciech Sumliński znów wygłosił oświadczenie, w którym powiedział, że zgłosił Krzysztofa Winiarskiego jako świadka już ok. dwa lata temu, ponieważ z dwóch niezależnych źródeł ze służb, których nie może ujawnić, oraz od Leszka Pietrzaka, który znał świadka, dowiedział się, że świadek ten miał mieć jakieś relacje z Bronisławem Komorowskim w ważnym dla niego czasie i przeszedł jeszcze gorszą drogę, niż on.
Nie mógł jednak dotrzeć do tego świadka, choć napisał o nim w swojej książce „Z mocy nadziei”, wydanej w styczniu 2014 r. Przypomniał pismo od komornika, dzięki któremu dowiedział się o adresie świadka, ale to świadek z nim się skontaktował, prosząc o spotkanie. Po konsultacji z mecenasem Puławskim, postanowił się spotkać ze świadkiem, choć wcześniej miał zasadę, że nie kontaktuje się ze świadkami przed złożeniem przez nich zeznań przed sądem. Zrobił jednak wyjątek, bo obawiał się, że jeśli świadek nie stawi się na najbliższą rozprawę, to być może w ogóle nie będzie już przesłuchany. Finalnie do spotkania doszło podczas Targów Książki w Krakowie kilka dni temu, podczas którego świadek potwierdził, że mimo obaw o swoje bezpieczeństwo, stawi się przed sądem.
Na tym przesłuchanie świadka zostało zakończone. Następnie strony dyskutowały kwestię ewentualnego przesłuchania Jacka Mąki, bowiem okazało się, że taki wniosek został już bardzo dawno złożony przez Wojciecha Sumlińskiego, ale nie został rozpoznany. Wojciech Sumliński wyraził zdumienie, że o przesłuchanie Jacka Mąki nie wnioskuje Prokuratura, co spotkało się z ripostą prokuratora, który powiedział, że tocząca się przed Sądem sprawa dotyczy okresu od grudnia 2006 r. do stycznia 2007r., a spotkanie Tomasza Budzyńskiego z Jackiem Mąką miało miejsce w kwietniu 2008 r. Zdaniem prokuratora, ta okoliczność wskazuje, że przeprowadzenie tego dowodu nie ma znaczenia dla sprawy. W związku z tą wypowiedzią prokuratora, Wojciech Sumliński oświadczył, że jeśli pojawiają się dowody podważające tezy Prokuratury, ale są one spoza okresu, o którym mówi akt oskarżenia, to Prokuratura zamyka na to oczy. Ostatecznie wniosek o przesłuchanie Jacka Mąki przez Wojciecha Sumlińskiego został przez tego ostatniego wycofany. Na pytanie Sądu, ile czasu strony planują na wygłoszenie mów końcowych, prokurator odpowiedział, że ok. 40 min., mecenas Puławski, że ok. godzinę, a Wojciech Sumliński ok. 3 godziny.
Na tym rozprawa została zakończona. Było na niej ok. 20 – 25 osób publiczności (w tym dziennikarze i reporterzy), a za zgodą sądu rozprawę rejestrowali Grzegorz Kutermankiewicz z KSD/Solidarni2010, ekipa TV Republika, Krzysztof Karnkowski z SDP, który na bieżąco relacjonował też rozprawę na twitterze,
Adam Słomka reprezentujący „Wolny Czyn” oraz Leszek Bubel z „Tylko Polska”. Obecny był również obserwator z ramienia Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, Piotr Wolniewicz. Kolejna rozprawa odbędzie się w dn. 11 grudnia o godz. 9:00 w sali 24, jak zwykle w gmachu Sądu Rejonowego dla Warszawy Woli, ul. Kocjana 3.
Źródła:
2 komentarz