Tytuł notki, to wstęp do listu wysłanego do "Dziennika Bałtyckiego" i tam opublikowanego (nr 57/20170, z dn. 10 marca 2011 r.) przez Wawrzyńca Łęckiego, jednego z inspektorów techniczncyh, odpowiedzialnych za jakość wykonywanych prac remontowych na terenie Rafinerii Gdańskiej. Wypowiedzi Jerzego Borowczaka, brygadzisty robót antykorozyjnych spółdzielni Świetlik, opublikowane w „Dzienniku Bałtyckim” (25 lutego 2011 roku) tylko częściowo w sposób właściwy charakteryzują i opisują działalność tej spółdzielni, której głównym założycielem i kilkuletnim prezesem był świętej pamięci Maciej Płażyński. Zaraz po stanie wojennym spółdzielnia Świetlik wykonywałą szereg prac antykorozyjnych i wysokościowych na terenie Rafinerii Gdańskiej. Będąc inspektorem robót antykorozyjnych miałem okazję i obowiązek nadzorowania robót wykonywanych przez spółdzielnię Świetlik, co wiązało się z częstymi spotkaniami, głównie służbowymi, z prezesem Maciejem Płażyńskim. Z […]
Tytuł notki, to wstęp do listu wysłanego do "Dziennika Bałtyckiego" i tam opublikowanego (nr 57/20170, z dn. 10 marca 2011 r.) przez Wawrzyńca Łęckiego, jednego z inspektorów techniczncyh, odpowiedzialnych za jakość wykonywanych prac remontowych na terenie Rafinerii Gdańskiej.
Wypowiedzi Jerzego Borowczaka, brygadzisty robót antykorozyjnych spółdzielni Świetlik, opublikowane w „Dzienniku Bałtyckim” (25 lutego 2011 roku) tylko częściowo w sposób właściwy charakteryzują i opisują działalność tej spółdzielni, której głównym założycielem i kilkuletnim prezesem był świętej pamięci Maciej Płażyński.
Zaraz po stanie wojennym spółdzielnia Świetlik wykonywałą szereg prac antykorozyjnych i wysokościowych na terenie Rafinerii Gdańskiej. Będąc inspektorem robót antykorozyjnych miałem okazję i obowiązek nadzorowania robót wykonywanych przez spółdzielnię Świetlik, co wiązało się z częstymi spotkaniami, głównie służbowymi, z prezesem Maciejem Płażyńskim.
Z przyjemnością wspominam tę współpracę, związaną z wyjonywanymi robotami, ale też przy rozprowadzaniu podziemnych wydawnictw, w tym sporo cennych książek.
Jeżeli chodzi o Donalda Tuska, to mam co do jego osoby jak najgorsze wspomnienia, ze względu na lekceważenie przepisów przeciwpożarowych, za co musiałem go usunąć z Rafinerii Gdańskiej. Maciej Płażyński przyrzekł mi, że Donald Tusk więcej na terenie Rafinerii Gdańskiej nie będzie pracował.
Dopóki prezesem Świetlika był Maciej Płażyński Spółdzielnia Robót Wysokościowych bardzo dobrze prosperowała, zatrudniając znaczną liczbę „ekstremistów”, jak się wóczas mówiło o byłych strajkowiczach i działaczach podziemia. Kiedy M. Płażyński został wojewodą, spółdzielnia Świetlik nie radziłą sobie dobrze z przetargami na roboty, a niektórzy pracownicy, w tym brygadzista Jerzy Borowczak, zaczęli lekceważyć jakość robót, co w konsekwencji skończyło się eliminacją Świetlika z Rafinerii Gdańskiej, a po jakimś czasie likwidacją tej spółdzielni. Ten fakt przyjąłem z przykrością nie tylko dlatego, że w niej pracował mój syn.
Z poważaniem i pozdrowieniami
W. Łęcki
Gdańsk
P.S. Listu komentować nie będę ale notkę uzupełnię komentarzami jakich dokonałem na S24.
1. Pan Wawrzyniec znał po imieniu niemal każdego spółdzielcę kiedy wykonywane były prace na terenie Rafinerii Gdańskiej. Jednym z obowiązkowych punktów rozpoczęcia pracy tamże, po szkoleniu p-poż, była prezentacja całej ekipy właśnie p. Wawrzyńcowi.
Nikt zatem nie może zrobić zarzutu, iż osoba Donalda była p. Łęckiemu nieznana a wręcz przeciwnie, tym bardziej że Donek robił na pewno dwa a może i więcej zleceń na terenie Rafinerii Gdańskiej.
2. Następnego dnia po zakończeniu strajku w sierpniu 1988 r., SPUW Gdańsk przystąpiła ostro do realizacji przyjętych na siebie zadań w czasie trwającego w tym czasie corocznego przestoju w Rafinerii a opóźnionych o kilka dni z powodu czynnego uczestnictwa niemal całej firmy w tym strajku.
Kiedy zatem tak szliśmy w trójkę z Borówą i Wawrzyńcem i omawialiśmy harmonogram prac a zwłaszcza napiętych terminów, nagle ten ostatni zmienił temat i zapytał,
– Panie Jurku, widziałem Pana wczoraj w telewizji.
– Tak … a kiedy ?
– A w Dzienniku był materiał o zakończeniu strajku w stoczni.
– … ?!, tak, naprawdę ?, nie oglądałem !
– No jak, widziałem Pana w pierwszym szeregu, na samym czele
– ???
– Jedna rzecz mnie tylko zdziwiła, to kiedy Pan strajkował, skoro przez ten cały czas był Pan tutaj w Rafinerii ???!!!.
– A bo przyszedłem na wyjście protestujących ze stoczni, no i Lechu (Wałęsa) zagadnął mnie że ma tyle kwiatów i że nie da rady ich wszystkich nieść, więc poprosił mnie abym mu w tym pomógł. No i pomogłem nieść.
Aaaa, propos.
W artykule na str. 15 który ukazał się w "DzB" nr 46/20159 (25.02.2011) jest taki fragment (o Borowczaku):
… . Pół roku w wojskach specjalnych na Bliskim Wschodzie, …
Brzmi jakby był samym Rambo, lecz jego zadaniem było dostarczanie wody pitnej na wysunięte, międzynarodowe posterunki sił ONZ.
Pozdrawiam