Przenikanie się świata mafii, międzynarodowej finansjery, masonerii i Watykanu.
11/11/2012
1140 Wyświetlenia
2 Komentarze
60 minut czytania
Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne.
List do Galatów 6: 7-8, Biblia Tysiąclecia
Oto co na temat Synagogi Szatana pisał Arcybiskup Fulton J. Sheen w swojej książce z 1948 roku pt „Communism and het Consience of het West”:
„Szatan ustanowi fałszywy kościół, który będzie małpą Kościoła katolickiego/…./ Będzie miał wszystkie cechy i właściwości prawdziwego Kościoła, ale będzie jego przeciwieństwem, pozbawionym Boskiego Ducha…..Antychryst nie będzie zwany antychrystem, bo nie miałby czcicieli. Nie będzie nosił czerwonych rajtuz, ani nie będzie merdał ogonem, jak Mefistofeles w „Fauście”. Ta maskarada byłaby pomocna do przekonania ludzi, że Diabeł nie istnieje. Kiedy nikt go już nie rozpozna, jego władza zdobędzie szczyty. Bóg powiedział o sobie: „Jestem, który jestem”, a diabeł – „Jestem, który nie jestem”. Nigdzie w piśmie świętym nie znajdziemy uzasadnienia dla popularnego mitu diabła jako brytana ubranego w czerwień. Jest raczej przedstawiony jako upadły Anioł z Niebios, jako Książę tego świata, którego misją jest przekonanie nas, że inny świat nie istnieje. Jego logika jest bardzo prosta: jeśli nie istnieje Niebo, tym samym nie istnieje piekło, więc grzech także nie istnieje; nie istnieje Sędzia, a jeśli nie ma Sądu, to w takim razie zło jest dobrem, a dobro złem.
Ale ponad tymi spekulacjami Nasz Pan powiedział nam, że będzie on tak bardzo podobny do niego, że zwiedzie nawet wybranych – z pewnością żaden diabeł kiedykolwiek zilustrowany w książce nie mógłby zwieść nawet wybranych. Jak się pojawi w tym naszym wieku, aby zdobywać wyznawców swojej religii?
Przedrewolucyjni Rosjanie wierzyli, że nadejdzie pod postacią Wielkiego Humanisty; będzie mówił o pokoju, pomyślności i mnóstwie idei prowadzących nie do Boga, ale będących celem samym w sobie.
Trzecie kuszenie, w którym szatan wezwał Chrystusa by złożył mu hołd w zamian za wszystkie królestwa tej ziemi, stanie się kuszeniem nowej religii bez Krzyża, liturgii bez przyszłego świata, religii niszczącej prawdziwą religię lub polityki, która będzie religia – religią uświęcającą Cezara, chociaż powinna czcić Boga.
Pośród tej pozornej, wszechogarniającej miłości dla ludzkości i słodyczy słów o wolności i równości, będzie utrzymywał w tajemnicy fakt, że będzie bezbożnikiem. Jego religią będzie bractwo bez Boga, i tak zwiedzie nawet wybranych. Ustanowi fałszywy „kościół”, który będzie małpował prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa, ponieważ on, diabeł jest małpą Pana Boga.
Ten fałszywy „kościół będzie miał wszystkie cechy i właściwości prawdziwego Kościoła, ale będzie jego przeciwieństwem, pozbawionym Ducha Świętego. To będzie mistyczne ciało Antychrysta, które będzie przypominało Mistyczne Ciało Chrystusa.
I wiek XX przyłączy się do tego fałszywego „kościoła”, ponieważ będzie utrzymywał, że jest nieomylny, kiedy jego widzialny zwierzchnik będzie się wypowiadał ex cathedra z Moskwy na tematy ekonomiczne i polityczne i jako najwyższy pasterz światowego komunizmu”
Mam w domu dwutomową książkę Henryka Pająka „Lękajcie się”, będącą lustracją 2000 letniej wojny światowej z chrześcijaństwem, w której autor odsłania całe zakłamanie kościoła katolickiego i najwyższych jego hierarchów z papieżami włącznie.
Oto co pisze Pan Pająk na temat Arcybiskupa Sheena:
„A arcybiskup F Sheen nie mógł przewidzieć pozornego „upadku” komunizmu, jego werbalnej transformacji w „demokrację”, „socjaldemokrację”. Ta mimikra okazała się jeszcze bardziej niszczycielska niż „nagi” komunizm. To materialistyczny duplikat przemiany szatana w piewcę miłości, wolności, równości i pokoju.”
Ta najdłuższa wojna światowa z Kościołem Chrystusowym trwa już 2000 lat i rozpoczyna się od XIII wieku, który określa się jako apogeum chrześcijaństwa.
Może innym razem przytoczę kilka znamiennych faktów z działalności Kościoła w wiekach wcześniejszych. Zatrzymajmy się na razie na najbliższych nam czasach XX i XXI wieku. Oto co Pan Pająk, który bada te sprawy od bardzo wielu lat i dysponuje rozległą wiedzą w tych tematach, nie tylko od strony władzy duchowej, ale również świeckiej, pisze o Janie Pawle II.
„Dwudziestopięcioletni pontyfikat Karola Wojtyły – Jana Pawla II to czas nieprzerwanego spychania Kościoła Katolickiego do symbolicznych katakumb, bezkarnej wojny antykościoła z wiara katolicką, z chrześcijaństwem w ogóle. I przerażające sukcesy tej antykościelnej krucjaty; upadek wiary, masowe odchodzenie kapłanów ze stanu duchowego, zakonników i zakonnic ze służby Bogu, słowem – jeszcze nigdy w dziejach Kościoła nie nastąpił tak straszliwy regres we wszystkich odcinkach tradycyjnego Kościoła, od doktrynalnych, aż po jego misyjność. Dokonało się to bez fizycznych prześladowań.
Jaki był w tym regresie udział Jana Pawła II? Nie wchodząc w pułapkę wyliczania poczynań Stolicy Apostolskiej pod jego kierownictwem w obszarze politycznym, jawnie pasywnym, spolegliwym wobec wrogów Kościoła, zatrzymajmy się nad relatywizmem Jana Pawła II w zakresie pryncypiów wiary, dogmatów, Ewangelii, Tradycji, utrwalonej przez dziewiętnaście wieków nauczania papieży i Ojców Kościoła. Ten przegląd pozwoli nam, przynajmniej pośrednio i wyrywkowo zrozumieć łatwość, z jaką udało się zapędzić Kościół widzialny do „katakumb”. Ten widzialny bowiem Kościół jako Ciało Mistyczne Chrystusa jest niezniszczalny, niepodzielny, nieosiągalny dla wrogów.
Biskup Karol Wojtyła był podczas Soboru Watykańskiego Drugiego jednym z aktywnych, wręcz „ideowych” modernistów, co wykazałem w książce „ Nowotwory Watykanu”. Na stolicę Piotrową został wybrany dzięki, a raczej na skutek zakulisowej presji wielkich tego świata, jak słynny żydomason Zbigniew Brzeziński i gromadne lobby syjonistyczne, grasujące w Watykanie i episkopatach zachodnich, na czele z episkopatem Stanów Zjednoczonych i Kanady. Spłacając te „weksle” nacyjno-polityczne, Jan Paweł II kontynuował proces erozji pryncypiów wiary, głównie poprzez stawianie jej na równi z innymi religiami, w ramach niszczycielskiego „ekumenizmu”.
U podstaw tego procederu legła relatywizacja ewangelicznych kanonów wiary, przekazanych Apostołom przez Chrystusa, rozwijanych przez prawie 2000 lat przez papieży, wybitnych teologów, świętych Kościoła, takich, jak na przykład św. Tomasz z Akwinu, czy św. Franciszek z Asyżu.
Fatalne w skutkach dla wiary i Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa, było konsekwentne nauczanie przez Jana Pawła II o powszechnym, wręcz obligatoryjnym zbawieniu wszystkich ludzi. Wszyscy będą zbawieni niezależnie od swoich grzechów, zbrodni, przestępstw, odstępstw, bez względu na to, czy są ateistami, agnostykami, wyznawcami sekt, fałszywych „religii”.
Tym samym zbawieni będą Hitler, Stalin, Beria, „Lenin”, Marks, Wolter, tysiące zbrodniarzy żydobolszewizmu sowieckiego – zwłaszcza oni, bo przecież pochodzili z „narodu wybranego”, a zgodnie z nauczaniem Pawła VI i Jana Pawła II, wybraństwo żydów jest wieczne i niezbywalne.”
A teraz mocniejsza porcja wiedzy
Na stronie www.andrzejstruski.com/ znalazłam interesujący artykuł, dotyczący kulis afery Banku Ambroziano, który przytaczam w całości. Na końcu artykułu, napiszę jeszcze inne, niezwykłe i przerażające okoliczności, towarzyszące tej, nie wszystkim znanej aferze.
Ciągle bowiem odsłaniając brudy kościoła, wywala się na światło dzienne apostazję, będącą wynikiem II Soboru Watykańskiego, przenikanie w struktury kościoła masonerii oraz poświęca się mnóstwo uwagi powszechnej już dysfunkcyjności najwyższych dostojników; jak pijaństwo, homoseksualizm, czy pedofilia. Mało kto natomiast zdaje sobie sprawę, że Watykan jest uwikłany w brudne interesy oraz powiązany z zorganizowaną, światową przestępczością mafijną.
Kulisy tej znanej nielicznym afery wewnątrz Watykanu, pokazują po raz kolejny, co najmniej kontrowersyjne poczynania tej zhierarchizowanej instytucji religijnej, co w zestawieniu z innymi doniesieniami, o których pisałam w swoich postach, powinno zmusić do zastanowienia nawet najbardziej zagorzałych zwolenników Watykanu.
Nie twierdzę, że jedynie Watykan jest siedliskiem szatana, bo mamy też na widelcu świecką część tej światowej sitwy podżegaczy wojennych i politycznego aparatu władzy. Jednak te dwa twory przynajmniej od 2000 lat wzajemnie się przenikają i są ze sobą tak blisko jak rękawiczka na dłoni.
Zapraszam do poczytania sobie o innej, tej brudnej stronie życia, która niestety ma coraz więcej zwolenników i powoli zbiera swoje żniwo. Autor tego artykułu podkreśla, że jest on zbiorem prac licznych badaczy i podaje na swojej stronie liczne źródła.
OTO ARTYKUŁ
Wiadomość, że najwyższym zwierzchnikiem Kościoła katolickiego wybrano Karola Wojtyłę, tysiące oczekujących na placu św. Piotra przyjęły z niemałym zaskoczeniem. Wierni spodziewali się raczej, że papieżem zostanie któryś z wybitnych członków biurokracji watykańskiej: postępowy kardynał Benelli lub konserwatysta Siri. Nazwisko Wojtyły wprawiło ich w zakłopotanie. Nawet dziennikarze pytali się wzajemnie: „Kim jest ten Wojtyła?” – „To Polak” – odpowiadano i nikt nie umiał powiedzieć nic więcej.Co innego, gdyby wybrano słynącego z niechęci do komunizmu kardynała Wyszyńskiego. O Wojtyle jednak nie słyszał nikt. Kim był? Jak temu młodemu kardynałowi udało się zasiąść na Piotrowym tronie po niespełna dwóch dniach głosowań?
Zaskakiwał nie tylko wynik konklawe. Uwagę zwracał również wygląd nowego papieża. Brakowało mu delikatnych rysów Jana Pawła I, Pawła VI lub Piusa XII. Mocna budowa ciała i prostackie maniery nowego papieża wydawały się obserwatorom zaprzeczeniem delikatnego wdzięku i wyrafinowania poprzednich zwierzchników Kościoła. Niechętni mu ludzie wspominają, że brak obycia i nieokrzesanie szczególnie rzucały się w oczy podczas jego pierwszego publicznego wystąpienia.
Wojtyła podszedł wtedy do grupy amerykańskich reporterów i składając ręce w geście skruszonego grzesznika, prosił ich, żeby byli dla niego „dobrzy”. W chwilę później, chcąc się przypodobać przedstawicielom prasy, papież zwinął dłonie w trąbkę i gromkim głosem pobłogosławił kłębiący się na placu przed bazyliką tłum – jak członek zespołu dopingującego podczas meczu futbolowego.
Wizerunek Jana Pawła II jako pozbawionego taktu prostaka umocniły włoskie tabloidy, publikując zdjęcia na wpół nagiego papieża, zażywającego kąpieli słonecznej. Licio Gelli pokazał je przywódcy włoskiej Partii Socjalistycznej, Vanniemu Nistico, mówiąc: „Sam pan widzi, jakie trudne zadanie mają tajne służby. Jeżeli możliwe jest zrobienie takich zdjęć papieża, to może pan sobie wyobrazić, jak łatwo byłoby go zastrzelić”.
Z upływem czasu świat dowiadywał się coraz więcej o przeszłości nowego Biskupa Rzymu. Jak się okazało, w młodości Wojtyła nie zamierzał zostać księdzem, lecz aktorem.Podczas okupacji niemieckiej pracował w kombinacie chemicznym. W późniejszych latach współpracował z partyzantką komunistyczną, gdzie nawiązał bliskie przyjaźnie z wieloma kobietami. Krążyła nawet plotka, że z jedną z nich się ożenił. Glebą, na której rozwijały się pogłoski i domysły, była między innymi tajemnicza luka w jego oficjalnym życiorysie z lat 1939-1944.
Do opinii publicznej codziennie docierały informacje rzucające nowe światło na przyczyny wyniesienia Wojtyły na papieski tron. Wiele wskazuje na to, że jego sukces był w znacznej mierze wynikiem kampanii zainicjowanej i przeprowadzonej przez kardynała Villota i innych masonów z kolegium elektorskiego. Po wygranej Wojtyły kardynałowie nie świętowali zwycięstwa swojego kandydata, śpiewając hymny na jego cześć lub odmawiając oficjalne modlitwy. Zorganizowali za to galowe przyjęcie, podczas którego papież osobiście napełniał szampanem kielichy kardynałów i zakonnic, podśpiewując przy tym swoją ulubioną pieśń: „Góralu, czy ci nie żal?!”.
Jan Paweł II nie przeprowadził zmian zaplanowanych przez swojego poprzednika. Spółka Watykan miała powrócić do interesów w starym stylu. Villota ponownie uczyniono sekretarzem stanu, a biskup Marcinkus odzyskał stanowisko prezesa Banku Watykańskiego. Stolica Apostolska odnowiła także i umocniła więzy z Roberto Calvim i Licio Gellim. Bez ich udziału nie mogłoby dojść do najgłośniejszego skandalu w historii międzynarodowej finansjery – afery Banco Ambrosiano.
W latach siedemdziesiątych Bank Watykański nawiązał bliską współpracę z mediolańskim Banco Ambrosiano, gdzie Calvi był dyrektorem zarządzającym. Biskup Marcinkus był członkiem zarządu jednej z filii tego banku na wyspach Bahama.
Banco Ambrosiano miał obsługiwać katolickie rodziny i organizacje dobroczynne. Zgodnie z jego statutem żaden z akcjonariuszy nie mógł posiadać więcej niż pięć procent jego akcji. Dzięki temu mediolański bank świetnie się nadawał na pralnię pieniędzy dla mafii i loży P‑2. Należało tylko przejąć nad nim kontrolę i wyprowadzić poważne sumy, nie budząc podejrzeń policji i zarządu.
Calvi rozwiązał oba problemy przy pomocy swego przyjaciela biskupa Marcinkusa i Banku Watykańskiego. Bank, któremu szefował, zaczął udzielać ogromnych pożyczek ośmiu fikcyjnym spółkom. Dla zwiększenia wiarygodności tych firm, pieniądze były najpierw kierowane na konta Banku Watykańskiego, co mogło sprawiać wrażenie, że w transakcjach uczestniczy Stolica Apostolska.
Sześć spośród ośmiu spółek miało swoje siedziby w Panamie. Były to: Astrolfine S.A., United TradingCorporation, Erin S.A., Bellatrix S.A., Belrose S.A. i Starfield S.A. Siódma, Manic S.A., zarejestrowana była w Luksemburgu, a ósma – Nordeurop Establishment – w Liechtensteinie.
Fikcyjne spółki przeznaczały wielomilionowe pożyczki na realizację następujących celów: po pierwsze, na zwiększenie osobistego majątku Calviego i jego mafijnych kompanów; po drugie, na sfinansowanie nielegalnych operacji Licio Gellego i po trzecie – na zakup kolejnych pakietów akcji Banco Ambrosiano.
Proszeni o przedstawienie zabezpieczeń dla pożyczek szefowie panamskich spółek przesyłali świadectwa zakupu akcji Banco Ambrosiano wraz z fałszywymi danymi na temat majątku swoich firm i przewidywanych ogromnych zysków z handlu zagranicznego. Dążąc do podwyższenia wartości akcji banku, Calvi oferował jego akcjonariuszom wysokie dywidendy i prawo do zakupu nowych akcji po cenie znacznie niższej od nominalnej. Chętnie opowiadał też bajki o świetlanej przyszłości banku i jego planach ekspansji w Ameryce Łacińskiej.
Fikcyjne firmy kupowały coraz więcej akcji Ambrosiano i przedstawiały je jako zabezpieczenie dla kolejnych, jeszcze wyższych pożyczek, za które znowu kupowano akcje, dzięki którym pożyczano jeszcze więcej pieniędzy, i tak dalej, i tak dalej. Zaangażowane w te machinacje spółki nigdy nie płaciły odsetek od zaciąganych pożyczek. Dodawały po prostu należne z tego tytułu sumy do swoich zobowiązań, zabezpieczanych świadectwami zakupów kolejnych pakietów akcji Banco Ambrosiano. W ten sposób, krok po kroku, Calvi przejmował kontrolę nad zarządzanym przez siebie bankiem.
Jedną z panamskich spółek „wydmuszek”, Bellatrix, utworzył osobiście Calvi z Marcinkusem i trzema innymi członkami loży P-2: Licio Gellim, Umberto Ortolanim (któremu papież Paweł VI przyznał tytuł „Dżentelmena Jego Świątobliwości”) i Bruno Tassanem Dinem, dyrektorem wydawnictwa Rizzoli.
SpółkaBellatrix przeznaczyła niemałą część ze 184 milionów dolarów, jakie wyłudziła od Banco Ambrosiano, na zakupu rakiet „Exocet” dla armii argentyńskiej, przygotowującej się do wojny o Falklandy z Wielką Brytanią.
Bellatrix uzyskała tak wielki kredyt zabezpieczony akcjami Banco Ambrosiano, dysponując zaledwie 10 tysiącami dolarów kapitału własnego. Takim samym stanem konta mogła się pochwalić inna panamska spółka, Astrolfine, która wyłudziła z Banco Ambrosiano pożyczki na łączną sumę 486 milionów dolarów.
Na tych samych zasadach działały wszystkie fikcyjne spółki – żadna z nich nie dysponowała kapitałem przekraczającym 10 tysięcy dolarów, a mimo to udało im się pożyczyć setki milionów dolarów. Te nielegalne operacje doprowadziły do powstania gigantycznej bankowej „fatamorgany”, mitycznej potęgi finansowej, której majątek zainwestowany był w większości w pożyczki dla fikcyjnych spółek. Już wkrótce ten mit o potędze miał prysnąć jak bańka mydlana.
Machlojki z udziałem Banco Ambrosiano zwróciły wreszcie uwagę inspektorów z włoskiego Banku Narodowego. Zażądali oni szczegółowych informacji na temat działalności tajemniczych spółek, którymAmbrosiano tak chętnie udzielał ogromnych pożyczek.
Calvi wyjaśnił, że spółki te utworzył Bank Watykański, aby za ich pośrednictwem prowadzić handel dewocjonaliami. Jako dowód wskazał fotografię dyrektorówBanco Ambrosiano Overseas w Nassau na Bahamach, na której widoczny był biskup Marcinkus. Ten osobliwy argument zadowolił bankowych inspektorów.
Kimże byli oni, szeregowi urzędnicy państwowi, by podawać w wątpliwość legalność charytatywnej i gospodarczej działalności Kościoła rzymskokatolickiego.
Tak więc na razie bankowe machinacje mogły być kontynuowane niemal bez przeszkód. Z Banco Ambrosiano przelano ponad 1,3 miliarda dolarów na konta Banku Watykańskiego, skąd przekazywano je dalej, do Panamy, Luksemburga i Liechtensteinu, pomniejszone jednak o wysokie opłaty za pośrednictwo i denominację walut. Niewiele osób zauważyło, że pobieranie tych opłat było zupełnie nieuzasadnione, gdyż bank mediolański mógł dokonywać niezbędnych operacji bez pośrednictwa innej instytucji finansowej.
Kryzys zaostrzył się w 1979 roku, gdy Banco Ambrosiano miał wypłacić swoim klientom odsetki od depozytów. Problem był tym większy, że pod koniec dekady lat siedemdziesiątych stopy procentowe w bankach na całym świecie znacznie wzrosły. Wreszcie, w roku 1981, członkowie kierownictwa banku zażądali od Calviego niezbitego dowodu, że Watykan faktycznie sprawuje kontrolę nad zadłużonymi firmami. Jednocześnie włoska policja skarbowa wszczęła śledztwo w sprawie tych transakcji.
Chcąc uchronić Kościół przed konsekwencjami udziału w nielegalnych operacjach, włoski minister skarbu Beniamiono Andreattaspotkał się z ministrem spraw zagranicznych Watykanu kardynałem Casarolim i zażądał od niego natychmiastowego zerwania wszelkiej współpracy z Calvim.
Casaroli przedstawił sprawę Ojcu Świętemu. Jednak pieniądze z Banco Ambrosiano nadal napływały szerokim strumieniem do papieskiej szkatuły, toteż zignorował on ostrzeżenie włoskiego ministra.
Wraz z umacnianiem się kursu dolara w stosunku do lira, pętla zadłużenia coraz silniej zaciskała się na szyi Roberta Calviego. W lipcu 1980 roku inspektorzy Guardia di Finanza odkryli nieprawidłowości w przepływach pieniężnych pomiędzy Banco Ambrosiano a fikcyjnymi spółkami z rajów podatkowych. Raport w tej sprawie przedstawiono sędziemu Lucce Mucciemu, który pozbawił Calviego paszportu i nakazał wszczęcie przeciw niemu dochodzenia.
Kilka tygodni później Dailo Abbruciati, płatny morderca na usługach mafii, zastrzelił w Mediolanie Roberta Orsona, członka zarządu Banco Ambrosiano.
Dopiero po latach wyszło na jaw, że na kilka tygodni przed swoją śmiercią Orson zażądał od Calviego złożenia rezygnacji ze stanowiska dyrektora Banco Ambrosiano.
Mając w dalszym ciągu nadzieję na uratowanie kwitnącego interesu, Calvi wynajął wpływowego gangstera Flavio Carboniego, który obiecał doprowadzić do umorzenia śledztwa. Mafioso stosował wobec urzędników i inspektorów bankowych stare, wypróbowane metody perswazji: groźby i łapówki. W 1984 roku, gdy afera dobiegła wreszcie końca, inspektorzy włoskiej policji finansowej ujawnili, że z peruwiańskiej filii Banco Ambrosiano na jedno ze szwajcarskich kont numerowych Carboniego przelano w tamtym okresie ponad 30 milionów dolarów.
Jednak mimo wysiłków Carboniego dochodzenie nie ustawało. Calvi nie miał wyboru, musiał szukać pomocy u biskupa Marcinkusa. „Śledztwo – tłumaczył swojemu świątobliwemu wspólnikowi – nieuchronnie doprowadzi do ujawnienia, że fikcyjne spółki były kontrolowane przez Watykan.”
Marcinkus spełnił oczekiwania Calviego, dopuszczając się tym samym jednego z największych oszustw w historii Kościoła. Biskup wydał Calviemu „list patronacki”, w którym stwierdził, że „zadłużone spółki są godne zaufania, a ich cele i zadania znane są i popierane przez Stolicę Apostolską”. List napisany był na papierze firmowym Watykanu i datowany na pierwszego września 1981 roku. Jego tekst brzmi następująco:
„Szanowni Panowie,
Niniejszym potwierdzamy, że bezpośrednio lub pośrednio kontrolujemy większość udziałów w niżej wymienionych firmach:
Manic S.A. z Luksemburga; Astrolfine z Panamy;
Nordeurop Establishment z Liechtensteinu;
United Trading Corporation z Panamy;
Erin S.A. z Panamy;
Bellatrix S.A. z Panamy; Belrose S.A. z Panamy; Starfield S.A. z Panamy;
Potwierdzamy także, iż znany nam jest fakt zadłużenia wymienionych firm wobec Panów, w wysokości, wynikającej z załączonego wykazu sald na 10 czerwca 1981 roku.
Załączone salda wykazywały, że zadłużenie tylko wobec filii Banco Ambrosiano w Limie sięgało kwoty 907 milionów dolarów. List podpisał arcybiskup Marcinkus i jego dwaj asystenci, Luigi Mennini i Pellegrini de Strobel.”
Umowa z Marcinkusem obejmowała jeszcze jeden list, którego adresatem był Bank Watykański. Calvi zapewniał w nim, że z faktu zaangażowania się IOR we współpracę z fikcyjnymi spółkami „nie wynikną dla niego żadne zobowiązania, ani nie poniesie on w przyszłości żadnych szkód lub strat”.
W swoim komentarzu na temat „listu patronackiego” Michele Sindona powiedział dziennikarzowi Nickowi Toschesowi, że za wydanie go Calvi zapłacił Watykanowi 20 milionów dolarów.
21 stycznia 1981 roku grupa mediolańskich akcjonariuszy Banco Ambrosiano, obawiając się, że cała prawda o nielegalnych transakcjach wyjdzie na jaw i posiadane przez nich akcje staną się bezwartościowe, wystosowała list do Jana Pawła II, w którym zwróciła się do niego o przerwanie podejrzanych powiązań pomiędzy Marcinkusem, Calvim, Ortanim i Gellim oraz o zbadanie przepływów wielkich kwot do spółek pozostających pod patronatem Watykanu.
W liście, który napisano po polsku, żeby papież mógł go przeczytać w swoim ojczystym języku, czytamy:
„IOR nie jest jedynie zwykłym akcjonariuszem Banco Ambrosiano. Jest ściśle powiązany interesami z Roberto Calvim. Jak wykazuje rosnąca liczba postępowań sądowych, Calvi jest głównym ogniwem łączącym wolnomularstwo najgorszego rodzaju (P-2) z mafią. Również ta działalność odbywa się przy współudziale osób popieranych i chronionych przez Stolicę Apostolską, na przykład Ortolaniego, który podtrzymuje kontakty pomiędzy Watykanem i potężnymi grupami międzynarodowego podziemia przestępczego”.
Jan Paweł II nigdy nie zaszczycił mediolańskich akcjonariuszy odpowiedzią na ich uprzejmy list. Zamiast tego, jakby na przekór, postanowił nagrodzić biskupa Marcinkusa za wierną służbę Stolicy Apostolskiej, mianując go przewodniczącym Komisji Pontyfikalnej ds. Miasta-Państwa Watykan.
Tym samym Marcinkus został kimś w rodzaju gubernatora Watykanu, pozostając w dalszym ciągu szefem Banku Watykańskiego. Jednocześnie uzyskał godność arcybiskupa. Niestosowność tego awansu była tym większa, że nastąpił on 28 września 1981 roku, dokładnie w trzecią rocznicę śmierci Jana Pawła I – papieża, który zamierzał usunąć go z urzędu.
Jednak nawet jako arcybiskup Marcinkus nie mógł uratować przed upadkiem wzniesionego przez RobertoCalviego domku z kart. Roberto Rosone, dyrektor generalny i zastępca prezesa Banco Ambrosiano, żądał od niego ustąpienia ze stanowiska dyrektora i zwrotu przekazanych Watykanowi pieniędzy.
Calvi poskarżył się na niego Flavio Carboniemu, który skontaktował się z Danilo Abbruciatim, przedstawicielem mafii sycylijskiej w rzymskim półświatku.
Rosona zastrzelono rankiem 27 kwietnia 1982 roku, gdy wychodził z budynku, w którym mieściła się siedziby Banco Ambrosiano.
31 maja 1982 roku w piśmie skierowanym do zarządu Banco Ambrosiano Narodowy Bank Włoch zażądał przedstawienia pełnej dokumentacji kredytów udzielonych ośmiu fikcyjnym spółkom. Stosunkiem głosów 11:3, pomimo gwałtownych protestów Calviego, zarząd postanowił spełnić żądanie banku centralnego.
W tej sytuacji jedynym ratunkiem dla Calviego było pokrycie miliardowego deficytu pożyczką z Banku Watykańskiego. Pożyczka taka, jak utrzymywał bankier, byłaby w pełni uzasadniona, gdyż brakujące miliony trafiły w większości do Watykanu, który był faktycznym właścicielem fikcyjnych spółek.
„Kościół powinien wywiązać się ze swoich zobowiązań, sprzedając część majątku kontrolowanego przez IOR. Jest to ogromny majątek. Wyceniam go na dziesięć miliardów dolarów. Aby pomóc Banco Ambrosiano, IOR mógłby zacząć sprzedaż swoich aktywów w ratach po miliardzie dolarów”.
Słowa Calviego należy traktować poważnie. Jeśli ktokolwiek w roku 1982 mógł mieć pojęcie o majątku Banku Watykańskiego, to właśnie Calvi, człowiek, który był jego wspólnikiem w setkach mniej lub bardziej nielegalnych operacji. Warto także pamiętać, że podana przez niego szacunkowa kwota nie uwzględniała stanu posiadania innych watykańskich instytucji: Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej (APSA), miasta-pań-stwa Watykan i Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów.
Pomimo naglących apeli, Watykan odmówił udzielenia pożyczki Calviemu. Co więcej, przesłuchiwany przez włoskich inspektorów skarbowych Marcinkus zaprzeczył, jakoby miał cokolwiek wspólnego z jego machinacjami i z ośmioma fikcyjnymi spółkami.
„Bank Watykański – tłumaczył inspektorom Marcinkus – był po prostu miejscem, w którym organizacje religijne mogły bezpiecznie przechowywać swoje pieniądze.”
Dodał także, że nie warto sobie zaprzątać uwagi bankiem, którego aktywa nie przekraczają kilku milionów dolarów i który nie może się nawet równać z jakąkolwiek świecką instytucją finansową.
Calvi postanowił wyjechać z Włoch. Pakując walizki, powiedział jednemu z członków swojej rodziny:
„W razie potrzeby ujawnię rzeczy, które wstrząsną posadami Watykanu. Papież będzie musiał zrezygnować”.
W dniu, w którym Calvi zniknął wraz ze swoją czarną dyplomatką wypełnioną dokumentami, GraziellaCorrocher, jego 55-letnia sekretarka, wypadła czy też została wyrzucona z piątego piętra siedziby Banco Ambrosiano w Mediolanie. Ciało kobiety z głuchym łoskotem spadło na rampę prowadzącą do podziemnego garażu. Policja nie zdołała stwierdzić, jaka była przyczyna wypadku i nikogo w związku z nim nie aresztowała.
Ciało Roberto Calviego znaleziono 17 czerwca 1982 roku wiszące pod Mostem Czarnych Mnichów (Black Friars Bridge) w Londynie. Bankier ubrany był w jasnoszary garnitur, na nadgarstku miał kosztowny zegarek firmy Patek Phillipe, a w portfelu ponad 20 tysięcy dolarów w różnych walutach. Zegarek i pieniądze świadczyły, że nie padł ofiarą rabunku. W jego kieszeniach znaleziono ponadto cztery pary okularów, fałszywy włoski paszport i pięć cegieł.
Okoliczności tej śmierci natychmiast wzbudziły podejrzenia. Członkowie wielu lóż masońskich we Włoszech noszą czarne szaty i zwracają się do siebie per „bracie” jak zakonnicy; wolnomularzy we Włoszech nazywa się potocznie „Czarnymi Mnichami”. Wymowny wydaje się również fakt, że w kieszeniach zmarłego znaleziono cegły, „kamienie ociosane”, symbolizujące wtajemniczenie masońskie wysokiego stopnia, oraz to, że powieszono go nad wodą przed godziną przypływu, a taką właśnie karę przewiduje dla zdrajców przysięga masońska.
Po upływie trzech tygodni śledczy przydzieleni do wyjaśnienia śmierci Calviego zawyrokowali, że „popełnił on samobójstwo”. Ich orzeczenie jednak unieważniono, a zespół dochodzeniowy w innym składzie nie potrafił rozstrzygnąć, czy bankier popełnił samobójstwo, czy został zamordowany. Dopiero szesnaście lat później, w roku 1988, w wyniku uporu syna Calviego, który nigdy nie uwierzył w samobójstwo ojca, ciało ekshumowano, a medycy sądowi uznali, że na bankierze dokonano mordu.
W jakiś czas potem Francesco Di Carlo, znany lepiej jako „Franek Dusiciel”, szef gangu handlarzy heroiną, związany z mafią sycylijską, przyznał się do zabójstwa, zeznając, że popełnił je na rozkaz Pippiego Calo z rodziny Corleone.
Zlecenie na zamordowanie Calviego wydano jako karę za zdefraudowanie milionów należących do mafii. Według Di Carlo Licio Gelliwręczył Calviemu dużą sumę pieniędzy, które miały być „wyprane” w jego banku. Tymczasem Calvi użył tych pieniędzy do pokrycia deficytu powstałego w wyniku udzielania pożyczek fikcyjnym spółkom. Dowiedziawszy się o tym, Gelli spotkał się z gangsterami z rodziny Corleone i pomógł im odnaleźć Calviego w Londynie. Pomógł im także zaplanować zamach na bankiera. W jakiś czas potem śledczy dowiedzieli się także, że w naradzie Gelliego z członkami rodziny Corleone uczestniczył jeden z wybitnych watykańskich finansistów.
Afera związana z bankiem Ambroziano kryje w sobie znacznie więcej mrocznych tajemnic. Okazuje się, że na stykuwłoskiej, wielkiej finansjery i tajnych lóż wciąż istnieje ich wiele.
Otóż jakiś czas temu wyszło na jaw, o czym informowały media, że EnricoDe Pedis, który był szefem potężnego gangu Banda della Magliana, po swojej tragicznej śmierci na skutek porachunków mafijnych, został pochowany w bazylice św. Apolinarego.
O gangu Banda Magliana i jego powiązaniach z Watykanem mówił przecież Leo Zagami, który został tu, na Nowym Ekranie, uznany za oszołoma. Sprawdziłam więc informacje o tym gangu. Otóż Gang Banda della Magliana utrzymywał ścisłe kontakty z innymi organizacjami mafijnymi (Cosa Nostra, Cammora, `Ndrangheta), ugrupowaniami neofaszystowskimi oraz ze światem tajnych służb i polityki.
To właśnie Bandę Pedisa łączono z nieudaną próbą zamachu na Jana Pawła II, do której doszło w 1981 roku na placu Świętego Piotra w Rzymie. Grupa miała też być zamieszana w szereg porwań i zabójstw (m.in. premiera Włoch Aldo Moro i Roberto Calviego, szefa Banco Ambrosiano).
Bazylika św. Apolinarego jest miejscem pochówku duchownych oraz wybitnych ludzi związanych z Kościołem. Kiedy ten dziwny pochówek gangstera ujrzał światło dzienne, władze kościelne tłumaczyły swoją decyzje tym, że Pedis rzekomo pomagał ubogim mieszkańcom Rzymu, a także hojnie obdarowywał miejscowe parafie.
Jednym słowem dla Kościoła nie było ważne, że człowiek ten całe swoje życie parał się „brudną robotą” i swoje dochody czerpał z nielegalnych źródeł zarobkowania, ważne było natomiast, że sponsorował liczne parafie. Mieszkańcy Rzymu byli oburzeni. Prokuratura wszczęła śledztwo i podjęła starania o zgodę na otwarcie grobu De Pedisa i wtedy wyszły na jaw inne elementy tej układanki.
Co ciekawe, w 1983 roku zniknęła bez śladu 15 latka Emanuela Orlandi, która była córką papieskiego urzędnika i chodziła do jednego z rzymskich liceów oraz do szkoły muzycznej, gdzie uczyła się gry na flecie. Dokładnie 22 czerwca 1983 roku po wyjściu ze szkoły wsiadła do bmw, którym przyjechał młody, przystojny mężczyzna. I tu ślad się urywa. Dziewczyna nie powróciła do domu, a zrozpaczeni rodzice rozpoczęli jej poszukiwania. 23 czerwca piętnastolatka została oficjalnie uznana za zaginioną.
Było kilka dziwnych telefonów, dezinformujących rodzinę, że zdecydowała się opuścić dom rodzinny. Dopiero 5 lica 1983 roku zadzwonił do rodziców dziewczyny jakiś mężczyzna, który poinformował, że jest ona w rękach ludzi, którzy żądają w zamian za jej życie, wypuszczenie z więzienia Ali Akcy, zatrzymanego za próbę zamachu na Jana Pawła II.
Nadal nie wiedziano na czyje zlecenie ją uprowadzono. Policja podejrzewała włoską mafię, ale też wschodnioeuropejskie służby specjalne, którym nie podobała się polityka Kościoła, wspomagającego materialnie ruchy antykomunistyczne, w tym polską "Solidarność".
Co ciekawe rok przed zniknięciem Emanueli Orlandi, jak wiadomo z powyższego artykułu, pod jednym z londyńskich mostów znaleziono ciało włoskiego bankiera Roberto Calviego. Policja uznała wtedy lub zmuszona była uznać jego śmierć jako samobójstwo, spowodowane załamaniem nerwowym na skutek trudności finansowych i tarapatów związanych z Bankiem Ambroziano, sciśle powiązanym z Bankiem Watykańskim, inaczej Instytutem Dzieł Religijnych.
Dopiero w 2002 roku po ekshumacji jego zwłok na wniosek Prokuratury, okazało się, ze został jednak zamordowany. Jak wynika z artykułu, Roberto Calvi był szefem Banku Ambroziano od lat 70-tych. Był on równieżprotegowanym wpływowych osób związanych z mafią i członkiem nielegalnej loży masońskiej Propaganda Due, odpowiedzialnej za porwanie i zamordowanie w 1978 roku premiera Aldo Moro. Calviego nazywano „boskim bankierem”. Calvi stworzył tę potęgę bankową, korzystając ze zbudowanej specjalnie w tym celu sieci spółek.
Korzystali z raju podatkowego na wyspach Bahama. Dzięki współpracy z Bankiem Watykańskim (akcjonariuszem Ambrosiano), Calvi mógł wyprowadzać z Włoch olbrzymie sumy, unikając płacenia haraczu fiskusowi, i zarabiać krocie na utajnionych międzynarodowych przelewach. Z usług Calviego korzystała mafia, masoni z Propaganda Due, włoscy przedsiębiorcy i oczywiście skorumpowani politycy.
Calvi jak wiadomo współpracował ściśle z arcybiskupem Paulem Marcinkusem, ale był również osobistym ochraniarzem Pawła VI oraz Jana Pawła II. W latach 80-tych był on trzecią najważniejsza osobą w Watykanie.
Jak wiadomo, na skutek licznych defraudacji i ryzykownych operacji, popadł w tarapaty, a jego długi sięgały 1,5 miliarda dolarów. W 1981 roku wreszcie został on zatrzymany i oskarżony o wielkie oszustwo finansowe i sąd skazał go na 4 lata więzienia. No, sam ten wyrok według mnie nieco łagodny za takie nadużycia, ale nawet tego nie odsiedział, gdyż wyszedł za kaucją. Aby uciec przed fiskusem i wpływowymi wierzycielami, postanowił zwiać za granicę. Calvi zniknął z Rzymu 10 czerwca 1982 roku, a jego ciało znaleziono 9 dni później w Londynie pod mostemBlackfriars (Czarni Zakonnicy).Nazwa mostu i fakt, że miał w kieszeniach dwie cegłówki, wskazywała na mord ze strony nieformalnej loży Propaganda Due, której był członkiem.
Tajemnicza śmierć Calviego i upadek Banku Ambroziano wywołała skandal, tym bardziej, że jak się okazało, Bank Watykański pośredniczył w wielu transakcjach sygnowanych przez Bank Ambrosiano i czerpał z nich niemałe korzyści, a samarcybiskup Marcinkus był mocno zaangażowany w działania upadłego banku.
Po ujawnieniu całej afery, Watykan oczywiście po angielsku, zdystansował się od całej sprawy, ale jednak z jakiś powodów, wypłacił wierzycielom 250 milionów dolarów, w czym finansowo pomogła im podobno Opus Dei.
Oczywiście mimo takiego skandalu, Marcinkus nadal pozostał na swoim stanowisku i zarządzał Bankiem Watykańskimaż do 1989 roku, kiedy to wrócił do rodzinnych Stanów Zjednoczonych. Zmarł w 2006 roku, zabierając do grobu wszystkie tajemnice.
Tymczasem w 2005 roku w czasie włoskiej audycji telewizyjnej, poruszającej temat porwania Emanueli Orlandi, zadzwonił do studia jakiś gość, który zasugerował poszukującym prawdy, aby przyjrzeli się bliżej sprawie pewnego pochówku w bazylice św. Apolinarego. Polecił też zwrócić uwagę na powiązania Enrico Pedisa, szefa Bandy Magliana ze zmarłym w 1997 roku kardynałem Ugo Polettim,tym samym, który wydał zgodę na pochówek gangstera w bazylice.
Sensacyjna informacja znalazła potwierdzenie, zwłoki Pedisa spoczywały obok tzw świętych kościoła. Wyszło też na jaw, że to do jego samochodu wsiadła zaginiona 15 latka Manuela Orlandi.
W 2008 roku Sabrina Meinardi,była kochanka Pedisa oficjalnie poinformowała, że za porwaniem dziewczyny rzeczywiście stała banda Magliana, ale zleceniodawcą tego porwania był arcybiskup Paul Marcinkus,który jeszcze wtedy był prezesem banku Watykańskiego.
Minardidodała, że uprowadzenie Orlandi było elementem toczącej się w tamtych latach walki o wpływy. Kochanka gangstera powiedziała również, że Emanuela Orlandi została zamordowana kilka miesięcy po zaginięciu, a jej zwłoki wrzucono do betoniarki. Wówczas Watykan potępił podobne oskarżenia, nazywając je oszczerstwami. Hierarchowie kościelni podważyli wiarygodność Minardi, podkreślając jej związek z gangsterem oraz wywalając na światło dzienne jej narkomanię.
Podobno na wniosek prokuratury Watykan zgodził się na ekshumacje zwłok gangstera Pedisa, ale jakoś do tego nie doszło. Nikłe są wobec tego szanse na ujawnienie wszystkich powiązań Watykanu z mafią. Pytań jest coraz więcej, a wszyscy, którzy mogliby udzielić na nie odpowiedzi, albo milczą, albo umarli – nie zawsze śmiercią naturalną.
Bank Watykański, oficjalnie nazywa się Instytutem Dzieł Religijnych. Działa od 1942 roku. Jego misją miało być wspomaganie instytucji religijnych i charytatywnych. Podlega on bezpośrednio Kościołowi. Kolejni prezesi tego banku odpowiadają tylko przed watykańskim kardynałem i papieżem. Ten bank kompletnie nie podlega zewnętrznemu nadzorowi, co pozwala na utajnianie jego kont. Już od lat sześćdziesiątych konsultantem Banku Watykańskiego był bankier Michele Sindona, powiązany z Cosa Nostrą. Sindona przyjaźnił się z Pawłem VI jeszcze zanim ten zasiadł na tronie Piotrowym. Bardzo dobre relacje miał też z arcybiskupem Paulem Marcinkusem oraz Roberto Calvim prezesem Banku Ambroziano.
Sindona należał oczywiście do nieformalnej loży masońskiej Propaganda Due. W końcu oskarżony o szereg malwersacji finasowych, otrzymał wyrok 25 lat więzienia, gdzie nagle zmarł w 1986 roku. Podejrzewa się, że go otruto.
Mafia i loża Propaganda Due przez wiele lat wykorzystywała dyskrecję Watykanu do prania brudnych pieniędzy.
W latach 70. i 80. przez Bank Watykański przepływały również olbrzymie sumy dla antykomunistycznej opozycji, m.in. w Nikaragui i Polsce.
Jak wiadomo w 1978 roku zmarł nagle, po 33 dniach pontyfikatu Jan Paweł I. Były różne spekulacje na temat jego śmierci. Oficjalna wersja podawała atak serca. Jednak wszystko wskazywało na jego zamordowanie, gdyż planował on zająć się nieprawidłowościami w Instytucie Dzieł Religijnych.
Potem dobre imię Bankowi Watykańskiemu próbowali przywrócić Jan Paweł II i Benedykt XVI. Bez skutku.
Natomiast loża Propaganda Due (P2) została oficjalnie zdelegalizowana w 1976 roku, ale nieoficjalnie dalej działa. Została ona założona przez bardzo wpływowego finansistę Licio Gelli, powiązanego z faszyzmem oraz tajnymi służbami CIA. W loży działali politycy, wojskowi, finansiści, przedsiębiorcy, redaktorzy i dziennikarze opiniotwórczych mediów. W latach 70-tych loża przejęła włoskie pismo „Corriere della Sera”. Członkiem Propaganda Due był m.in. Sylvio Berlusconi, były premier Włoch.
Ciekawe, bo Jan Paweł II przeprosił za Inkwizycję, czyli niejako przyznał się przed światem po tylu wiekach do tego niecnego procederu, który tak długo stanowił temat tabu. Kiedy wreszcie i kto przerwie zmowę milczenia na temat innych czarnych spraw Watykanu.
2 komentarz