Bez kategorii
Like

Przemyślenia 2

23/05/2012
371 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Teoria Słowa – rozważania

0


Nie daj sie zniszczyć przez raka niemocy, który obezwładnia przez zawłaszczenie ciała i duszy. Musisz być silny przynajmniej po to by móc odpowiedzieć, gdy któregoś dnia Twój syn zadzwoni: – Tato, co słychać u ciebie? U mnie w porządku, synu kochany. Musisz umieć to zrobić przez zaciśnięte z bólu zęby, żeby go wesprzeć, żeby mu pomóc uwierzyć, że wszystko to nie jest na marne. Boś ty jego ojciec, a on syn którego powołałeś do życia, ku chwale twojej, a nie ku rozpaczy. Warto umrzeć dla takich chwil. Więc proszę, zwalcz tego raka w sobie …

* * *

To fantazje słowne, posiłkujące się enigmatycznie brzmiącymi pojęciami jak matryca, Bóg itd. Żadne z tych pojęć nie ma dokładnej definicji, bo takowe nie istnieją. Więc łatwo się migać. Jest to więc bajdurzenie o bajdurzeniu. Albo łagodniej: zabawianie się słowem jak kostką rubika, z zadaniem uzysknia najbardziej symetrycznego kształtu znaczeń. Cóż – jest to oczywiście dla pieniędzy i dla dobrego sampoczucia tych, którzy te pieniądze wydają (w końcu nie na darmo!).
Ale .. ponieważ jest w ich słowach prawda, przez przypadkową łączność powiązana z prawdami prawdziwymi … więc boję sie już oddychać, żeby jeszcze bradziej ich konsumcyjno-egzystencjonalnej wartości nie wchłonąć. Cyniczny jestem, prawda? I po 8 piwach.
Miałem dzisiaj taką wizję … jeśli chcesz wysłuchać, proszę. Przedzieraliśmy się z Kajratem przez gąszcza lasu, zmoknięci siąpiącym deszczem i przszła myśl taka o ptakach ćwierkających ślicznie w konarach i o ich trelich rozmowach. I wtedy deszcz mi podpowiedział: one są z wody … więc cokolwiek mówią z wody pochodzi … i każdy ich ćwierk jest jakimś obrazem wody. Strząsnąłem z siebie kiść kropel znad czoła i pomyślałem: tak samo musi być z człowiekiem. On przecież z wody jest zbudowany. Więc wszystkie jego słowa są tej wody jakimś obrazem. No tak a węglowodany? Dlaczego następuje w nich rozdzielnie wody na wodór i grupy karboksylowe OH? I czy to rozdzielnie niszczy informację? Ależ, nie – bo w wyniku spalania, struktura wody powraca, ale jakby mądrzejsza jakby pełniejsza o doznania człowieka. Hmm … może to racja, a może tylko bajanie … nie wiem … ale intuicyjnie czuję, że woda jest w każdym naszym słowie. I pewnie stąd wzięło się nasze "lanie wody" …
Pozdrawiam. Hiip!

* * *

Jeżeli wolisz nazwać to cofaniem się cywilizacji – to nazwij. Ale z prostych przekazów wynika, że ogólny poziom technologii, rozwój lecznictwa w walce z chorobami, leki, implanty, przeszczepy, podbój kosmosu, środki komunikacji (z których i Ty w tym momencie korzystasz) – to efekt pracy człowieka – a nie kosmitów. W dzisiejszej rzeczywistości, zanim podejmiesz jakąś decyzję o zakupie, kierujesz się chęcią kupowania nie najgorszego sprzętu czy pożywienia ale najlepszego (dlaczego?. A te są często uwarunkowane rozwojem technologii. Nie można patrzeć np. na medycynę z punktu takiego, że: rentgen, tomograf, penicylina – to tylko były (są) jakieś wyjątki nie mające dla nas znaczenia.
Jeśli chodzi natomiast o tzw. sparwiedliwość. Wskaż mi choćby jeden moment w historii człowieka, gdy jego zachłanność, chciwość, obłuda, mordowanie i zabijanie niewinnych – nie miały miejsca! To jest NATURALNA historia człowieka tak jak NATURALNA jest przyroda w której – zauważ – mimo mijających tysiącleci (ba: milionów lat), prawo silniejszego, który zabija słabszego NIE ZMIENIŁO SIĘ. I co mnie niepokoi, to jedynie fakt, że jeżeli wierzyć w Boga – to on jest stwórcą tych praw.
Dlatego często unikam słowa Bóg – bo takiej okrutności zrozumieć nie mogę, jeśli miałaby być sposobem na szczęście człowieka. I zastępuję to słowo, słowem: grawitacja, bo to słowo rozumiem i rozumniem jej działanie, zawsze skierowane do środka (EGO). I jest ona czysta emocjonalnie i o nic prosić nie może. A skąd się wzięła? Hmm .. różne są teorie. Według mojej, ma ona dużo wspólnego z naszym myśleniem (słowami) i postrzeganiem świata.

* * *

Gdyby nie Bacon, to kto? Gdyby nie Guttenberg to kto? Gdyby nie … Chińczycy, to kto? Wydaje się, że nie ma to znaczenia, kto odkrywał, ponieważ odkrywanie samo w sobie jest właściwe człowiekowi. A tym samym, argument o nauce i jej rozwoju prowadzącym do kryzysu cywilizacji (dehumanizacji kultury i zniewolenia człowieka.), wydaje się bezzasadny. Równie dobrze można by zasugerować, że stale rosnąca liczba ludności na świecie jest przyczyna naszej depresji.

Ale chciałbym na moment odbiec od tematu i zapytać: dlaczego i skąd bierze sie przekonanie o kryzysie cywilizacji. Dlaczego z taką upartością budowany jest fatalistyczny obraz świata. Przewrotnie mógłym również zapytać: a komu to służy?
"Świat nie jest taki zły", bo są w nim również szczęśliwi ludzie, którzy nigdy lub rzadko zadają sobie filozoficzne pytania, lecz po prostu żyją – ciesząc się dniem codziennym, ciesząc się przyjaźniami, zakupami, dziećmi i czymkolwiek jeszcze. Codziennie mijamy ich na ulicy. Są z reguły beztroscy i wcale nie oznacza to, że bogaci. Mówią po prostu: dzień dobry, cześć, jak się masz.
Mam takie wrażenie, że budowany jest jakiś Kościół wiecznego niezadowolenia. Uzurpujemy sobie prawo do naprawiania świata. Ale czy rzeczywiście świata? Jak się przyjrzymy temu dokładnie, to tak naprawdę chodzi w tym o naprawianie – siebie. I to nasza perspektywa, wewnętrznego niezadowolenia, obrazuje nam ten świat w czarnych kolorach. Bo najłatwiej wykazać przyczynę naszego nieszczęścia, wskazując innych.

Zobaczmy jak to wyglada w języku. O szczęściu powiemy tak: "Jestem szczęśliwy" – zawsze wskazując na siebie. Ale o nieszczęściu, rzadko powiemy "jestem nieszczęśliwy" ale raczej powiemy "bo świat jest nieszczęśliwy". Prawdziwe jest zatem tylko takie nieszczęście, którego nie widać. A te wysłowione jest krzykiem do innych, by również wokół siebie to nieszczęście znaleźli (odkryli).

Świat nie ma się z czego budzić – idzie drogą, której nie można zmienić. Drogą samoregulującą się. I czy wydaje się fatalistom, że prowadzi do zagłady lub czy jest źródłem radości – zależy indywidualnie od każdego człowieka.

* * *

Myślę o teorii sylaby, czyli układu kilku (2-3) dżwięków, w którym dźwięk samogłoski otoczony jest dźwiękami spółgłosek, działających na nią tak jak działa szarpnięcie wydobywające dźwięk ze struny. Wczoraj w czasie spaceru, godzinami słuchałem Radia BBC4 i wyłapywałem rytm języka, w którym decydujące znaczenie ma pojedyncza sylaba. Słowa dwu-, trzysylabowe, wymiawiane są w tym samym tempie (czasie) co pojedyncza sylaba – a to oznacza że mają one postać fal stojących.
Pomijam na chwilę nasz organ mowy i szukam źródeł głębiej – w myślach człowieka. I jedyne co mogę znaleźć to łańcuchy węglowe, do których w różnych miejscach i w różnym układzie przyłączone są atomy tlenu, wodoru, azotu, siarki … To one drgając w różnych miejscach, z różną siłą, powodują pobudzenie "struny" łańcucha węglowego. Przy czym drganie łańcucha węglowego (struny w gitarze) wytwarza "czyste" dźwięki samogłosek, a szarpnięcia atomów dołączonych (jak szarpnięcie struny) wytwarzają spółgłoski. To te drgania właśnie, są pierwowzorem słów naszych myśli. A skąd się wzięły? Z przyrody słuchanej i … zjadanej codziennie.
I jedynie świadomości potrzeba żeby móc to odczytywać. A jest ona w naszym środku, w trzeciej komorze mózgu, która odpowiada za rytmy – nie tylko dobowe. A środek ten jest środkiem grawitacji, do którego dąży wszystko co jest wokół i z którego wszystko na zewnątrz wychodzi.
… to tylko taka wizja … ale pozwala łatwiej zrozumieć istotę naszego myślenia i słów w nim istniejących.
(A teraz już wracam do nauki języka angielskiego …)

0

vortaro

W poszukiwaniu istoty naszego myslenia.

33 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758