Minął kolejny rok mojego przebywania w Blogosferze.
Musiał to być produktywny rok, jeżeli dostrzegł moją obecność nawet tak odległy od blogowania człowiek, jak Rafał Broda – polski (?) fizyk jądrowy, profesor doktor habilitowany, pracownik Instytutu Fizyki Jądrowej w Krakowie. Pisze on o mnie tak:
Ten przypadek z Ukrainy jest już pewnie dobrze rozpoznany także przez nie-fizyków, bo zbyt wiele oczywistych bzdur wypisał demaskujących jego kwalifikacje.
http://autodafe.salon24.pl/405965,co-to-jest-elektron-pyta-emde#comment_5957042
Co ja mogę odpowiedzieć na takie dictum? Bardzo prosto:
Pilnuj pan swojego nosa, panie Broda. Pana talenty już dwukrotnie ocenili wyborcy, ucierając Panu tego nosa!
Jak by na ten wyskok nie patrzeć, jego komentarz oznacza, że moje wykłady dotarły nie tylko pod strzechy, ale i do "jaskini lwa".
Coraz większym zainteresowaniem cieszą się one również u takich przedstawicieli nauki jak: eine, snafu, turysta, rzech, Barbie, i inni, którzy wielokrotnie, w prawie każdym swoim komentarzu nawiązują do mojej działalności w Internecie.
Tak, w Internecie, a nie tylko na Salonie, o czym świadczy jedna z ostatnich wypowiedzi znanego entuzjasty waldemara.m, ukrywającego się nie wiem dlaczego pod pseudonimem eine:
… to dlaczego z Ukrainy tutaj właśnie lądują bredy pseudo-naukowe i to w trzech miejscach w sieci[salon,Nowy Ekran i własna witryna].
Z tej wypowiedzi jednoznacznie wynika wskazówka dla innych czytelników mojego bloga: chcesz lepiej zrozumieć tok moich myśli i sens moich wypowiedzi postępuj tak jak eine: czytaj moje dwa blogi i moją witrynę.
Przeczytasz raz – zapoznasz się.
Przeczytasz drugi raz – zacznie docierać do Ciebie.
Przeczytasz trzeci raz – zrozumiesz.
Osobiście sądzę, że eine czyta moje wykłady po cztery razy?
Po co ten czwarty raz? Dla utrwalenia. Jak kufel piwa do pół litra.
Czy spotkało mnie coś naprawdę ciekawego za te lata? Coś, co spędzało mi sen z oczu?
Muszę się przyznać, że było coś takiego.
Pierwszy, dany problem poruszył prof. fizyki z Francji – Arkadiusz Jadczyk, który chcąc się pozbyć natrętnego komentatora zadał podchytliwe, według niego, pytanie:
A ty linie emisyjne lub absorpcyjne wodoru swoją teorią możesz wyjaśnić?
Po nim na ten szlak wkroczyła fizykalna klaka, która starała się mnie ośmieszyć tym właśnie problemem, powtarzając to pytanie w agresywnej formie w każdym swoim komentarzu.
Po nich pałęczkę przejął fizyk z Ameryki – SNAFU – który systematycznie wraca do tego schematu, wtedy, gdy dochodzi do wniosku, że kpiny w postaci transformowanych wierszyków Tuwima zbyt słabo na mnie działają.
Nie inaczej było i tym razem:
Na przykład, jakiego promieniowania charakterystycznego dla wodoru i tylko wodoru we Wszechświecie najwiecej, hi,hi? A tego zagadnienia model Gryzińskiego "ugryźć" nie był w stanie, Co tam ugryźć, nadgryżć w ogóle nie był w stanie. W ogóle jekiegokoliek promieniowania emitowanego przez wodór on nie był w stanie wyłumaczyć. Podobnie jak modele Waldemara.
Zaczął od komentowania teorii Gryzińskiego, ale skończył oczywiście, jak zwykle, na mnie.
Teoretycznie mógłbym plunąć na te jego głupie, charakterystyczne dla fizykalistów w podeszłym wieku, zaczepki, ale … obserwuje tą sytuację już zbyt wielu czytelników, więc przyszedł czas wyrazić swoje zdanie na temat tego i innych "promieniowań".
Pierwszym kto zauważył pewne ciemne plamy w widmie słonecznym był angielski chemik William Hyde Wollaston. Miało to miejsce w 1802 r.
Historia spektralnych analiz zaczęła się w 1814 r., a więc na ok. 100 lat przed tym, zanim Bohr zaprezentował swój orbitalny model atomu.
Nad tymi liniami łamało sobie głowę kilka pokoleń fizyków, ale najbardziej "produktywne" były lata 1885 – 1913.
1885 – Johann Balmer zaproponował swoją formułę do wyznaczania składników widma wodoru;
1886 – Carl Runge – niemiecki matematyk i fizyk, zaproponował stosować w fotmule Balmera za maist długości fali jej częstotliwość;
1888 – Johanes Rydberg – szwedzki fizyk, przedstawił empiryczny wzór opisujący długość fal w spektrach emisyjnych;
1889 – J. Rydberg – wyznaczenie stałej występującej we wzorze Balmera;
Jednak dopiero odkrycie elektronu przez Thompsona i zaproponowanie orbitalnego modelu atomu przez Rutherforda były kluczem do "fizycznego" wykorzystania matematycznych możliwości "objaśnienia" tego, co do tej pory wydawało się (jakże logicznie) niewyjaśnialne.
Jak więc widzimy, nauka już od 100 lat znała widma słoneczne, ale nie znajdowało to odzwierciedlenia w pracach teoretycznych.
Zobaczmy co było dalej.
W 1944 roku Hendrik Christoffel van de Hulst, holenderski astronom, wykazał, że międzygwiazdowe obłoki gazowego wodoru mogą być obserwowane na częstotliwości 1,42 GHz (długość fali 21 cm).
Takim sposobem doszliśmy do odpowiedzi na jedno z pytań amerykańskiego fizykalisty.
Pozostaje jeszcze opowiedzieć o tym, jak ja widzę widma, czyli co się kryje w tej informacji, którą one niosą.
Tym razem opuszczę encyklopedyczne informacje na temat linii absorpcyjnych i emisyjnych, a w zamian swoją uwagę skoncentruję na swoich, ciekawych obserwacjach tego zjawiska.
Gdyby pojawianie się linii widmowych było zależne od przeskoków elektronów na orbitach, to ilość linii w widmie wzrastałaby proporcjonalnie do ilości elektronów w atomie.
Przyjrzyjmy się niektórym ciekawym przykładom:
10 Neon:
85 Astat:
87 Frans:
93 Neptun:
95 Ameryk:
Pod poniższym adresem każdy może przyjrzeć się liniom adsorpcyjnym i emisyjnym dla całej Tablicy Okresowej Mendelejewa:
http://jersey.uoregon.edu/vlab/elements/Elements.html
A teraz zajmijmy się tym zagadnieniem, które tak podnieca naszego znakomitego kolegę z Ameryki. Twierdzi on wszem i wobec, że dobra teoria, to taka teoria, która pozwala przewidzieć następstwa.
Przytoczmy więc kilka historycznych faktów:
Astat – pierwiastek przewidziany już Mendelejewem, a odkryty dopiero w 1940 r.
Frans – pierwiastek przewidziany już Mendelejewem, a odkryty dopiero w 1944 r.
Ameryk – odkryty w 1944 r.
Neptun – był nazywany wstępnie "Eka-renem". Odkryty w latach 1934-39. Wydzielony z naturalnych rud w 1952 r.
Jeśli ktoś nawet z tego nie zdawał sobie sprawy, to teraz ma wyłożoną "kawę na ławę": nauka już ok. 30 lat dysponowała uznany i całkowicie opracowanym mechanizmem wyznaczania linii widmowych.
Pytanie do fizykalistów:
Linie widmowe którego z wymienionych pierwiastków zostały przewidziane przez znajomość serii widmowych i odpowiednich wzorów?
Bo ja twierdzę, że żadne. Zmuście mnie do odszczekania tego twierdzenia.
W tym miejscu jestem zobowiązany zapytać salonowego fizykalistę z Ameryki:
Z czym się pchasz na scenę? Chcesz nam kolejny raz pokazać wielkanocnego zajączka wyjętego z waszego podziurawionego fizykalnego cylindra?
Niewarty mojej pracy byłby ten wykład gdybym skoncentrował się tylko na intelektualnych możliwościach fizykalistów i pokazaniu, że oni niczego nie rozumieją ze zjawiska powstawania linii emisyjnych i absorpcyjnych, a fizyczna wiedza została zastąpiona hochsztaplerką matematyczną.
Dokładna analiza widm prowadzi do jednoznacznego wniosku:
Każdy atom ma charakterystyczną dla siebie linię emisyjną i adsorpcyjną i jest ona zależna od częstotliwości światła.
Seriie widmowe to skutek jednoczesnego naświetlania atomów całym szerokim spektrem światła.
Powtarzalność linii spektralnych świadczy tylko o jednym: atom nie może być zbudowany z jądra i otaczających go elektronów.
Gdyby tak było jak twierdzą fizycy, atom zachowywałby się jak amorficzna galareta, a spektra przestałyby być cechą charakterystyczną dla konkretnego atomu.
Fizyka dla tych, którzy chca zrozumiec! Polityka dla tych, którzy zrozumieli!