Andrzej Owsiński Próby tworzenia nowej koalicji Wybory prezydenckie ujawniły przy okazji prawdziwe, lub zbliżone do prawdy, oblicze wielu działaczy po obu stronach barykady. Zmasowany atak na pozycje PiS stworzył wrażenie że nie ma możliwości zbliżenia między konkurentami. Uchylenie furtki nastąpiło z najmniej spodziewanej strony, to reelekt oświadczeniem o „innej” kadencji dokonał pewnego, na razie bardzo ostrożnego zaproszenia do współdziałania tych którzy dotąd wykazywali wręcz wrogi stosunek do PiS’u. Po wyborach pojawiły się spekulacje na temat możliwości doboru nowych partnerów, właściwie to nie było ich wiele, bo tylko PSL i Konfederacja posiadają nominalnie cechy umożliwiające jakieś współdziałanie ze „zjednoczoną prawicą”. Programowo najbliższe jej jest PSL z Konfederacją główna różnica polega na stosunku do UE i to nie w […]
Andrzej Owsiński
Próby tworzenia nowej koalicji
Wybory prezydenckie ujawniły przy okazji prawdziwe, lub zbliżone do prawdy, oblicze wielu działaczy po obu stronach barykady.
Zmasowany atak na pozycje PiS stworzył wrażenie że nie ma możliwości zbliżenia między konkurentami.
Uchylenie furtki nastąpiło z najmniej spodziewanej strony, to reelekt oświadczeniem o „innej” kadencji dokonał pewnego, na razie bardzo ostrożnego zaproszenia do współdziałania tych którzy dotąd wykazywali wręcz wrogi stosunek do PiS’u.
Po wyborach pojawiły się spekulacje na temat możliwości doboru nowych partnerów, właściwie to nie było ich wiele, bo tylko PSL i Konfederacja posiadają nominalnie cechy umożliwiające jakieś współdziałanie ze „zjednoczoną prawicą”.
Programowo najbliższe jej jest PSL z Konfederacją główna różnica polega na stosunku do UE i to nie w krytycznej ocenie, a we wnioskach w których PiS dąży do zmian w funkcjonowaniu a Konfederacja do likwidacji.
W praktyce można oba stanowiska pogodzić zakładając że jeżeli nie da się dokonać korzystnych zmian to trzeba poszukać innego wyjścia.
Jak zwykle w takich sprawach problemy programowe ustępują na rzecz bieżącej taktyki.
I tak można potraktować te różnice zdań.
Efekt realny na dzień dzisiejszy to możliwość uzyskania większości parlamentarnej chroniącej przed prezydenckim sprzeciwem /276 mandatów poselskich/.
Jednakże jest to ciągle za mało żeby osiągnąć możliwość dokonania zmian konstytucyjnych.
Jedynym faktycznym zyskiem jest zdobycie większości senackiej, ale wobec bezwzględnej większości w sejmie nie ma to praktycznie większego znaczenia, poza możliwością wyboru nowego marszałka.
Powstaje zatem pytanie: do jakiego celu potrzebna jest taka koalicja, skoro doświadczenia wskazują wyraźnie na ujemne skutki tego typu związków?
Przecież prezydentura zdobyta takim trudem tworzy z większością sejmową i rządem zespół gwarantujący harmonijne współdziałanie.
Chyba że chodzi wyłącznie o stworzenie nowej perspektywy wyborczej na przyszłość, lub co znacznie gorsze, niepewność stanowiska prezydenta w istotnych sprawach.
Trzeba bowiem pamiętać że prezydent w drugiej kadencji ma zupełnie inną pozycje, nie musi zabiegać o poparcie ze strony swego rodzimego ugrupowania.
Na tym tle rodzi się uwaga że system dwukadencyjny jest wadliwy, gdyż elekt w pierwszej kadencji będzie zabiegał głównie o reelekcję, a nie o merytoryczne decydowanie w powierzonych sobie obowiązkach.
Pod tym względem znacznie dogodniejsza byłby jedna kadencja odpowiednio wydłużona. Przed wojną kadencja prezydenta zgodnie z konstytucją kwietniową wynosiła 7 lat bez ograniczeń w powtarzaniu.
Wydaje się że jedna kadencja ośmioletnia, czyli dwie kadencje parlamentarne były by satysfakcjonujące zarówno dla możliwości realizowania politycznych celów prezydenta jak i dla wspierających go ugrupowań.
Najważniejsza jest jednak sprawa celowości organizowania koalicji niezbyt pewnej programowo.
W bieżących działaniach tworzy się doraźnie różnego rodzaju układy, niezależnie od różnic programowych. Pół biedy jeżeli jest to tylko chwilowa potrzeba załatwienia jakiejś sprawy, chociaż często koszty takiego przedsięwzięcia są wyższe od pożytku.
Natomiast na dłuższą skalę ryzyko jest niepomiernie większe, a dowodów na to aż nadto.
Po pierwsze trzeba mieć na uwadze z kim się zawiera spółkę, w obecnej konfiguracji sceny politycznej w Polsce funkcjonują nie tyle partie polityczne co przedstawicielstwa, a nawet agentury zakonspirowanych grup interesów, częstokroć znajdujących się poza Polską.
Niezależnie od rodzaju tych związków można po wynikach działalności poszczególnych partii sądzić o źródłach inspiracji.
Trzeba zatem dokładnie przyjrzeć się ewentualnym sojusznikom.
Przede wszystkim PSL, partia „obrotowa” gotowa do zawarcia sojuszu z różnymi stronnictwami pod warunkiem zapewnienia odpowiednich apanaży.
Jej pochodzenie, a nawet nazwa budzą duże zastrzeżenia.
W zasadzie jest to kontynuacja ZSL – peerelowskiej przybudówki PZPR, której udało się przejść gładko do nowego układu. Dla pozbycia się garbu w postaci nazwy i uzyskania swego rodzaju nobilitacji przeprowadzono sfałszowany proces zjednoczenia z PSL i przejęto tę historyczną nazwę.
Dokonano tego zabiegu przez zwabienie kilku osób z władz prawdziwego PSL z Bartoszcze, Kamińskim i Chorążyną. Jak okazało się było to nie wystarczające do reprezentowania całego PSL, wobec czego powołano partię „PSL Wilanów” i ta połączyła się z ZSL obdarowując go nazwą PSL bez „Wilanowa” co jest wyraźnym nadużyciem, ale tolerowanym przez zazwyczaj rygorystyczny sąd rejestrowy.
Przy okazji warto zwrócić uwagę na celowość ochrony historycznych nazw, na podobieństwo nazwisk, PSL jest jedną z tych nazw i nie powinno się pozwalać na używanie jej dla celów niezgodnych z historyczną rolą z jaką ta nazwa jest związana.
Utrzymanie przez ZSL dziedzictwa po PRL w postaci znacznego majątku zawartego głównie w nieruchomościach z lokalami warszawskimi na czele, obsadą urzędów gminnych i wszelkich instytucji wiejskich z bankiem i strażą pożarną włącznie – daje tej partii realne atuty w walce o władzę i apanaże.
Dbałość wyłącznie o własne interesy spowodowała gotowość do zawierania układów dających dostęp do przywilejów niezależnie od rodzaju kontrahenta.
Można mnożyć ilość niekorzystnych dla Polski układów sygnowanych przez przedstawicieli współczesnego PSL z umową gazową i warunkami przystąpienia do UE na czele.
Natomiast w sprawach polskiego rolnictwa zajmują się najwyraźniej „swoimi interesami” tak że PiS poczuło się odpowiedzialne za losy polskich rolników niewątpliwie szykanowanych przez unijną administrację.
Zaległości w sprawach rolnych i przemysłu rolno spożywczego są wielkie i trzeba będzie znacznego wysiłku w celu ich nadrobienia.
Niezbędne będzie w tym procesie odstawienie aparatu PSL od tej dziedziny.
Konfederacja nie ma takich notowań w odniesieniu do swojej przeszłości, ma za to bardzo dziwny skład kierownictwa z udziałem ludzi o poglądach sprzecznych z podstawową ideą ruchu narodowego.
O pogłoskach powiązań zagranicznych można tylko ogólnie stwierdzić że według powszechnego przekonania wszystkie funkcjonujące obecnie partie polityczne w Polsce są powiązane z silnymi wpływami zagranicznymi, a nawet traktowane są jako obce agentury.
Jako partner może występować w określonych sprawach, ale jako stały koalicjant stanowi zbyt dużą niewiadomą.
Życie polityczne w Polsce jest zbyt silnie obciążone spadkiem po PRL nie tylko bezpośrednim, ale też i mentalnością polegającą na bezwzględnym dążeniu do władzy i czerpania z niej osobistych pożytków. Stąd stała rozbudowa aparatu biurokracji dostarczającej intratnych stanowisk.
W wielu przypadkach dzieje się to kosztem podstawowych interesów państwa.
Na tym polega zasadnicza różnica między historycznymi polskimi stronnictwami politycznymi, a stanem obecnym. Powstawały te stronnictwa na gruncie realizacji określonej idei przewodniej i wprawdzie częstokroć były związane z wybitnymi osobistościami, traktowanymi jednak jako strażnicy tych idei.
Tak byli postrzegani zarówno Dmowski, Piłsudski, Witos, Korfanty czy Daszyński. Współcześnie jedynym aktywnym politykiem, który może mówić o sobie że jest nosicielem pewnej idei, jest Jarosław Kaczyński.
Tą ideą jest dążenie do zdobycia szerszego kręgu niezależności państwa polskiego pozostającego ciągle pod naciskiem sił zewnętrznych.
Po uzyskaniu podstawy do bardziej efektywnego działania w tym kierunku odczuwa się potrzebę wyartykułowania idei przewodniej którą ma się realizować w warunkach większej niezależności.
Tytuł pod którym osiągnięto sukces wyborczy „zjednoczonej prawicy” ma charakter czysto taktyczny i jak się okazało nastręcza w praktycznym rozwiązaniu sporo kłopotów.
Charakter działań i skład osobowy PiS’u zbliża go do chrześcijańsko demokratycznego centrum i pójście tą drogą przy przejęciu polskiej tradycji chrześcijańsko narodowej stwarza znacznie szersze perspektywy rozwojowe.
Jest to zresztą kontynuacja naszej misji historycznej stanowiącej jedyną gwarancję uratowania tożsamości nie tylko polskiej, ale i europejskiej.
Wszyscy ewentualni sojusznicy czy partnerzy zarówno krajowi jak i zagraniczni, powinni mieć świadomość do jakiego celu dąży przewodzące w Polsce ugrupowanie polityczne.
W mojej poprzedniej publikacji wskazałem na zadania jakie czekają w najbliższym czasie. Do wykonania tych zadań potrzebna jest odpowiednia mobilizacja społeczna, a nie tylko wzmocnienie reprezentacji politycznej.
Dotyczy to szczególnie zaangażowania młodzieży zarówno w dziedzinie obrony kraju przed zagrożeniami różnego rodzaju, ale przede wszystkim dla wprowadzenia twórczych form rozwoju polskiej wspólnoty.
Należy zmienić radykalnie stan biernego oczekiwania na obdarowanie dobrodziejstwami, w jakim wychowywana jest obecnie młodzież, na aktywne działanie w kierunku tworzenia własnych perspektyw rozwojowych.
Wszelkiego rodzaju kombinacje polityczne w obecnym układzie mając szczególnie na względzie jego jakość, stanowią drobny margines na tle podstawowego zadania jakim jest stworzenie w Polsce wielkiego ruchu odrodzenia narodowego, którego zaczątkiem może być stan osiągnięty po 12 lipca.