Podsumowanie analizy dotyczącej zjawiska przyciągania powszechnego.
Największe odkrycie w nauce przełomu XX/XXI w.
Gdy mnie pytano, czy rozwiązaniem zagadki grawitacji będzie teoria Bazijewa, odpowiedziałem w dobrej wierze, że nie.
Nie miałem bowiem zamiaru dawać jakichkolwiek rozwiązań. Moim celem było dokazanie wszem i wobec, że dogmat o oddziaływaniu mas, jako oddziaływaniu grawitacyjnym czas już korygować.
Prawo korekty chciałem pozostawić swoim czytelnikom. Każdy z was ma bowiem dużo bogatszą wiedzę niż mieli Galileusz, czy Newton, a niektórzy mają nawet tytuły profesorów fizyki.
Jednak komentarz, w którym pojawił się termin "Elektrograwitacja", skorygował moje plany.
Coż to takiego ta elektrograwitacja i dlaczego termin ten nie wszedł do powszechnego użycia w nauce fizyki?
Współpraca niemieckiego uczonego T. Biefelda z Amerykaninem T. Brownem doprowadziła do odkrycia w 1923 r. zjawiska określanego dzisiaj terminem "efekt Biefelda-Browna".
Cytuję za jednym z wielu źródeł:
Oni pokazał, że dla każdego elektromagnetycznego zjawiska istnieje elektrograwitacyjny analog, w szczególności ruch naładowanego ciała pod wpływem oddziaływania między grawitacyjnym i elektrycznym polami, w kierunku elektrody dodatniej.
W 1939 r. T Braun stworzył teorię elektrograwitacji. Dokładne badania tego zjawiska pokazały, że w próżni, a więc przy braku gazowego środowiska, ono zanika.
To jednoznacznie świadczy o tym, że mamy do cczynienia z jednym z wielu przypadków nadania ciałom ruchu, a więc nie jest to grawitacja. Nie można tego nawet nazwać "antygrawitacją", gdyż w przypadku tego zjawiska mielibyśmy z wytworzeniem siły przeciwdziałającej zawsze sile grawitacji, a badania Browna pokazały, że tak nie jest.
Reasumując ten wątek, mogę powiedzieć jednoznacznie, że grawitacja i efekt Biefelda-Browna, to dwa basolutnie różne zjawiska.
Doszliśmy do etapu, w którym logiczna analiza pozwoliła nam sformułować wskazówkę pozwalającą dopuścić do rozważań tą okoliczność, że grawitacja może nie zależeć od masy.
Jednak w tym miejscu jestem skłonny przyznać rację swoim potencjalnym oponentom, że to trochę za mało na to, żeby porywać się na fundament fizyki klasycznej, czyli prawo powszechnego ciążenia, w tym wariancie, w jakim ono do nas dotarło.
Czy mamy jeszcze jakieś wskazówki, które uściślają sferę ewentualnych poszukiwań?
Na szczęście tak.To prawo Coulomba i odkrycie elektronu.
Przypomnijmy prawo Coulomba-Mordkowicza:
F = k1*q1*q2/r^2
Ono doskonale sprawdza się przy oddziaływaniu dwóch elektronów między sobą.
Gdyby siła grawitacji zależała wprost proporcjonalnie od masy ciała, to ta zależność znalazłaby swoje potwierdzenie w prawie Coulomba-Mordkowicza, a tak nie jest. O czym to świadczy?
O tym, że SIŁA GRAWITACJI NIE ZALEŻY OD MASY !!!
To jest największe, na dzień dzisiejszy, odkrycie XXI w.
A jak tak, to równanie a = F/m nabiera fizycznego sensu. Przecież absurdem y punktu widyenia fiyzki był układ równań w którym a = F/m, podczas gdy F = G*M*m/R^2.
Przyśpieszenie nie mogło być jednocześnie wprost proporcjonalne do masy i odwrotnie proporcjonalne do niej.
Od teraz, każdy badacz przyrody ma otwartą drogę do zaproponowania swojego wariantu prawa powszechnego ciążenia.
Przypominam wszakże, że jeden uczony już to zrobił – to prof. Bazijew.
Dla tych, którzy się martwią o to, że obaliłem prawo Galileusza mam dobrą wiadomość. Ja go nie tylko nie obaliłem, ale nadałem mu fizyczny sens.
Rozważmy to:
Jeżeli siła grawitacji zależy od ładunku elektrostatycznego (bez wnikania w detale) to przyśpieszenie grawitacyjne zależy wprost proporcjonalnie od ładunku i odwrotnie proporcjonalnie od masy, a więc możemy napisać:
a = F(q)/m
A co to jest q(m)/m? Ależ oczywiście, to jest ładunek właściwy.
Łatwo sprawdzić, że ładunek właściwy dowolnego ciała jest taki sam, a więc wszystkie ciała spadają w polu grawitacyjnym z jednakowym przyśpieszeniem.
Fizyka dla tych, którzy chca zrozumiec! Polityka dla tych, którzy zrozumieli!