Doprawdy trudno nie uznać za ironię losu tego, że to nie opozycja, przełożenie mitycznej „wajchy medialnej” czy jeszcze inne okoliczności codzienności zagrażają pozycji PO, ale właśnie inicjatywy obywatelskie. Teflonowemu premierowi jeszcze niedawno wszystko zdawało się uchodzić na sucho – zmielenie podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, przepychanie kolanem ACTA, nowelizacja ustawy o zapobieganiu przemocy penalizująca rodzinę jako środowisko przestępcze, które trzeba skrupulatnie inwigilować; nowelizacja ustawy o zgromadzeniach publicznych. Nieudolni ministrowie rozwalający wszystko, czego się tkną, mogli czuć się bezpiecznie i bezczelnie śmiać się ludziom w twarz. Kopacz, Pitera, Grad, Grabarczyk, Nowak, Mucha, Bartoszewski, Drzewiecki… Jednak coś się zmieniło. Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców domaga się referendum w sprawie reformy edukacji. Fundacja Mamy i Taty z domaga się […]
Doprawdy trudno nie uznać za ironię losu tego, że to nie opozycja, przełożenie mitycznej „wajchy medialnej” czy jeszcze inne okoliczności codzienności zagrażają pozycji PO, ale właśnie inicjatywy obywatelskie. Teflonowemu premierowi jeszcze niedawno wszystko zdawało się uchodzić na sucho – zmielenie podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, przepychanie kolanem ACTA, nowelizacja ustawy o zapobieganiu przemocy penalizująca rodzinę jako środowisko przestępcze, które trzeba skrupulatnie inwigilować; nowelizacja ustawy o zgromadzeniach publicznych. Nieudolni ministrowie rozwalający wszystko, czego się tkną, mogli czuć się bezpiecznie i bezczelnie śmiać się ludziom w twarz. Kopacz, Pitera, Grad, Grabarczyk, Nowak, Mucha, Bartoszewski, Drzewiecki…
Jednak coś się zmieniło. Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców domaga się referendum w sprawie reformy edukacji. Fundacja Mamy i Taty z domaga się dymisji Pełnomocnika Rządu ds Równego Traktowania, „ministry” Kozłowskiej – Rajewicz. Pierwsze efekty już są – Tusk rakiem wycofuje się z popierania „małżeństw” jednopłciowych, Kozłowska – Rajewicz tłumaczy się z patronatu udzielonego Paradzie Równości. Czy w tej sytuacji premier zdecyduje się zutylizować podpisy zebrane przez Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców i czy tradycyjnie zignoruje postulat Fundacji Mamy i Taty?
Wygląda na to, że poligonem dla PO i premiera Tuska stanie się Warszawa. Zbiórka podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz – Waltz przebiega w imponującym tempie. W chwili, gdy piszę ten tekst wiadomo, że udało się już przekroczyć wymagane 133,5 tysiąca podpisów. Sondaże jednoznacznie wieszczą klęskę H.G.-W. – za jej odwołaniem zamierza zagłosować 64% uprawnionych, w referendum zamierza wziąć udział 75%.
To mocny policzek dla PO, dla której Warszawa była „perłą w koronie”, od której w 2006 r. rozpoczęła zwycięski marsz po władzę. Decyzję o rozpisaniu referendum podejmie Komisarz Wyborczy, powołany przez PKW na wniosek Ministra Sprawiedliwości. Ale już teraz pojawiają się głosy zniechęcające do przeprowadzania referendum, bo nawet jak uda się odwołać Hannę Gronkiewicz – Waltz, bo i tak Tusk przyśle zarządcę komisarycznego. Na urząd typowana jest Małgorzata Kidawa – Błońska, co może dodatkowo odstraszać.
Problem tkwi jednak zupełnie gdzie indziej. PO jest typową partią wodzowską, gdzie każdy kto zbytnio „urośnie” jest przez prezesa / premiera bezlitośnie wycinany, gdy tylko przestaje być potrzebny. Tak było przecież w przypadku Cezarego Grabarczyka i Grzegorza Schetyny. Podobny los zapewne czeka Jarosława Gowina i Johna Godsona. Tym samym powołanie zarządcy komisarycznego jest podwójnym zagrożeniem – może do reszty popsuć to wszystko czego H.G. – W. się jeszcze nie udało i zniechęcić warszawian, albo – co gorsze – pomóc komisarzowi wybić się ponad przeciętność PO (żart) i zagrozić pozycji lidera.
Przedterminowe wybory to z kolei czysta loteria. Rozzuchwalone społeczeństwo gotowe jeszcze zagłosować nie tak, jak przykażą „elyty”, dzięki którym H.G.-W. objęła urząd. Tym razem kupcy z KDT nie będą zajmować się wolontariatem. Ponadto na polskiej scenie politycznej pojawiają się „młode wilki”, które mogą sporo namieszać – Republikanie i Narodowcy. Wątpliwe, czy przepuszczą taką okazję. Warto też pamiętać, że mieszkańcy stolicy, podobnie jak mieszkańcy innych miast, nie zaakceptują żadnego, nawet najlepszego kandydata „przyniesionego w teczce” spoza Warszawy. Swego czasu boleśnie przekonał się o tym Kazimierz Marcinkiewicz.
Gra terminami tylko pozornie wydaje się dobrym rozwiązaniem. Opozycja takiej zabawy Tuskowi nie daruje ani przy wyborach samorządowych, ani przy wyborach do Parlamentu Europejskiego, ani tym bardziej – parlamentarnych czy prezydenckich. A przecież zapewnienie reelekcji, nawet w ławach najsilniejszej partii opozycyjnej, jest dla PO szekspirowskim wyborem „być, albo nie być”. Przegrana z kretesem, do której zaliczyć można marginalizację parlamentarną, przy diametralnej zmianie sceny politycznej musi skutkować rozliczeniami rządów Tuska & Co. PO. Trudno się łudzić, że to dla członków Platformy porywająca perspektywa.
Nie zazdroszczę premierowi Tuskowi. Ma twardy orzech do zgryzienia. Ale też go nie żałuję – kto wiatr sieje, burzę zbiera. Naści, „elyto”, rządzie wszystkich Polaków, pokwituj odbiór.
Jeden komentarz