Oszustwo kredytu hipotecznego
24/09/2012
534 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
Czy wiesz, że banki kwalifikują tylko 5% udzielanych przez siebie kredytów hipotecznych za „spłacalne”, a całą resztę przeznaczają do „redystrybucji”.
Kto więc zamieszka w Twoim mieszkaniu, jeżeli stracisz pracę?
Ostanie doniesienia NowegoEkranu o podważeniu systemu rezerw cząstkowych, przez ekonomistów amerykańskich, przypadkowo (?) zbiegło się z publikacją traktatu „Idea Polski w Myśli konserwatywnej”, w którym poddałem druzgocącej krytyce system przywiślański i jego grabieżcze państwo prawa oraz postawiłem – między innymi – tezę, iż tak zwany kredyt hipoteczny nie musi być spłacany w całości, gdyż został zaciągnięty pieniądzem fiduracyjnym, czyli powstałym jedynie w ewidencji ksiąg bankowych ex nihile, z niczego i w związku z tym nie posiada żadnej, wartości realnej: istniejąc jedynie jako uszeregowany zlepek bitów na SSD bankowych komputerów, nieprzekładający się na egzystujące w całym Kosmosie wartości materialne.
Zanim przejdę do meritum, pozwolę sobie zauważyć, iż wezwanie specjalistów amerykańskich do likwidacji systemu rezerw cząstkowych, świadczy o zachowaniu resztek zdrowego rozsądku garstki Ekonomistów, których najwyraźniej przeraził huk rozpędzonych maszyn drukarskich FED, drukujących ponoć 40 miliardów dolarów dziennie.
„Egzekucja fałszerza pieniądza" Leonhard Thurneysser 1573
Powracając na grunt rodzimej grabieży, czyli omawianego w tym miejscu kredytu hipotecznego, którego już sama nazwa wprowadza w błąd, gdyż jest kredytem co najwyżej mieszkaniowym, to jest on – zdaniem Myśli konserwatywnej – wyrafinowanym oszustwem, które co prawda opisałem w cytowanym traktacie, lecz chętnie powtórzę główne przyczyny, dla których Konserwatyzm etyczny uważa, że kredyt hipoteczny nie musi być spłacony w 100%.
Po pierwsze: działki budowlane i ich ceny, będące wynikiem zmowy deweloperów, należących nie tylko do Osób profitujących, jako satelici państwa prawa, ale – jak ustaliła nawet ichniejsza prokuratura – ściśle współpracujących z mafią, składającą się w warstwie zarządzającej z konfidentów służb.
„Aby wyjaśnić ten dość skomplikowany prawnie problem, posłużę się przykładem tylko z jednego miasta, jakim jest Warszawa, cofając się w czasie, aż do ukazania się dokumentu:
„…o nabywaniu i przekazywaniu nieruchomości niezbędnych dla realizacji narodowych planów gospodarczych z dnia 26 kwietnia 1949 r.”
Dekret wywłaszczeniowy, o którego tytuł zacytowałem powyżej, kilkakrotnie zresztą jeszcze modyfikowany, stał się podstawą prawną do zagarnięcia gruntów i nieruchomości oraz ich przepadku na rzecz ówczesnej Władzy wykonawczej, która była – wzorem sowieckim – tożsama z ustawodawczą i sądowniczą, tworząc jednorodny system grabieżczo-represyjny wobec najechanych nią, bezbronnych Obywateli ziem Rzeczypospolitej.
Na tak zagarniętych terenach, lub w zagrabionych nieruchomościach, jako już państwowych, system sowiecki PRL gospodarował aż do początku lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, czyli do momentu, w którym poczuł zbliżający się koniec etapu jawnego i rozpoczął przygotowania do transformacji ustrojowej, przypieczętowanej umową magdalenkową, będącą – zdaniem Myśli konserwatywnej – w istocie zbiorem zasad funkcjonowania i wzajemnych zależności systemu przywiślańskiego, okrzykniętego oficjalnie, przez Wspólników tego przedsięwzięcia: demokratycznym państwem prawa.
Powracając jednak do tytułów własności gruntowej i nieruchomości warszawskich, to w połowie wspomnianych lat osiemdziesiątych XX wieku, duża część z nich
przeszła (gdyż o rzetelnym wykupie, czy też odszkodowaniu za grabież, nie było mowy) na
własność spółek nomenklaturowych, które po
obaleniu komunizmu w roku 1989 stały się ich
pełnoprawnymi dysponentami.
Na tak właśnie zagrabionych działkach budowlanych powstały i powstają nowe dzielnice, w których ceny mieszkań zawierają zyski, z nieuczciwego zaboru gruntów pod ich budowę, trafiające do kieszeni nomenklaturowych kombinatorów, ze szkodą albo dla prawowitych Właścicieli, lub w przypadku ich braku – a zgodnie z Prawem rzymskim – gminy, na której obszarze się znajdują”. Część IV str. 172. ©
„
Na dodatek, sprzedaż gruntów, lub nieruchomości zagarniętych bezprawnie, komunistycznymi dekretami wywłaszczeniowymi, a więc
de Iure skradzionych, posiada wszelkie znamiona przestępstwa wobec Własności prywatnej, i tak jest przez Konserwatyzm etyczny traktowana, a w konsekwencji stanowić będzie składnik sugestii rozwiązań prawnych porządkujących stosunki własnościowe na ziemiach Rzeczypospolitej, po nieuchronnym bankructwie finansowym i moralnym
systemu przywiślańskiego, będącego kontynuatorem i jednocześnie
gwarantem Bezprawia, panującego w tej dziedzinie.” Część IV str. 173. ©
Z powyższego wywodu wynika (Czytelnik wcale nie musi się z nim zgadzać), iż podpisując umowę
kredytu hipotecznego Osoba kredytobiorcy zawarła ją z
paserem, obracającym
towarem, zawierającym po części mienie pochodzące z przestępstwa, jakim – dla Myśli konserwatywnej – były następstwa
dekretu z 26 kwietnia 1949.
Powyższe oznacza, iż tego typu umowa kredytowa jest nieważna, gdyż deweloper – w większości wypadków, od których istnieją nieliczne wyjątki – nie jest prawnym właścicielem gruntu, który wraz z mieszkaniem sprzedaje, a jeżeli jakieś prawo uznaje taką umowę za wiążącą, to jest to prawo chroniące przestępstwo, czyli niezgodne z etyką Cywilizacji Łacińskiej, tożsamą z Katolicką Nauką Społeczną.
„Przebrany Lis mami kury” Lubeka około 1498.
Po drugie: „Kolejnym nadużyciem w tej dziedzinie jest
pieniądz, służący do finansowania, nieodzownych dla rozwoju Rodziny, nabytków nieruchomości, – krytykowanym już powyżej za wprowadzający w błąd eufemizm, – wieloletnim
kredytem hipotecznym, a raczej jego realność, a jeszcze dokładniej pisząc – brak pokrycia w rzeczywistości, co jest cechą pieniądza fiduracyjnego, którego dziewięć jednostek
powstaje z
posiadanej realnie tylko jednej
– jako wartość umowna, a więc nie realna, ale
fikcyjna – na podstawie
prawa bankowego, czyli zmowy Lichwy poświadczonej przez współuczestniczące w tym procederze
państwo prawa.
Konserwatyzm etyczny uznaje za niedopuszczalną, każdą formę tworzenia wieloletnich zależności finansowych, opartych na gruncie przestępczego zawłaszczenia i fikcyjnego kreowania pieniądza, uznając je za Wyłudzenie oraz systemowe wspieranie współczesnej formy Niewolnictwa kredytowego.
Dla lepszego zrozumienia: Konserwatyzm etyczny traktuje jako Wyłudzenie wszelkie formy umów, w tym i handlowych, doprowadzających Osobę ludzką do spłacania pieniądzem realnym, uzyskanym drogą wymiany za Pracę, działalność usługowo-handlową, etc., etc., kwot urojonych, jakie powstają ze sztucznego, a więc zdaniem Myśli konserwatywnej, bezprawnego i anty-etycznego, powielenia depozytów bankowych”. Część IV str. 173. ©
W tym miejscu pozwolę sobie na częściowe powtórzenie: Z powyższego wywodu wynika (Czytelnik wcale nie musi się z nim zgadzać), iż podpisując umowę kredytu hipotecznego Osoba kredytobiorcy zawarła ją z paserem, obracającym fałszywym, gdyż nierealnym, nigdzie fizycznie nie istniejącym pieniądzem wydmuszką, bez pokrycia materialnego.
Omawiana umowa kredytowa w części wysokości kwoty pożyczki jest – z punktu widzenia Myśli konserwatywnej – nieważna, gdyż Bank pożyczył Osobie kredytobiorcy Coś, co nie istnieje i czego nie posiadał w 90 procentach, żądając w zamian 100% pieniądza realnego, powstałego za Pracę, lub Wymianę; a jeżeli jakieś prawo uznaje taką, umowę za wiążącą to… za dużo tych powtórek 🙂
Konkluzja pierwsza: „Myśl konserwatywna sugerować będzie rozwiązania prawne, umożliwiające rewizję wszelkich, długoterminowych umów kredytowych, służących zakupom mieszkań dla Rodzin, a w pierwszej kolejności wielodzietnym, najbardziej obciążonym zależnościami finansowymi.
Dodatkowym argumentem za takim rozwiązaniem jest poufna informacja o tym, iż banki kwalifikują tylko 5 procent (5%) udzielanych przez siebie kredytów hipotecznych za „spłacalne”, całą resztę uważając za swoją, przyszłą własność, przeznaczoną do „redystrybucji”. Odpowiedź na pytanie: kto będzie beneficjentem tych 95% „redystrybuowanych” mieszkań i za jaką cenę – w stosunku do realnej wartości – je de lege artis przejmie, pozostawiam domysłowi oraz wyobraźni Czytelnika.
Ponieważ wynikiem postępowań sądowych w tej kwestii może być ewentualna strata zysków instytucji finansowych, Myśl konserwatywna sugerować będzie ich zabezpieczenie przed-procesowe na majątku, lub Wolności tych Osób, których podpisy widnieją na dokumentach wspomnianego powyżej prawa bankowego oraz odpowiednich gwarancji rządowych.” Część IV str. 174. ©
Konkluzja druga: Osoba kredytobiorcy może zlekceważyć cały, powyższy wywód i dalej uważać, iż zawarła legalną umowę handlową, z całymi jej konsekwencjami finansowymi. Zdaniem Myśli konserwatywnej, każda Osoba ludzka posiada przyrodzone Jej Aktem Stworzenia przymioty, do których należy Wolna Wola, więc niech używa Jej, jak chce.
Konsekwencją takiego spojrzenia na tę kwestię jest jednak bierne poddanie się nie tylko przestępstwu Paserstwa i Fałszerstwa pieniądza, ale także całemu wachlarzowi nacisków, jakie stosuje państwo prawa na tak zwanym rynku pracy, do których należy, miedzy innymi: strach przed utratą miejsca zarobkowania, powodujący godzenie się na niskie zarobki i wszelkie niedogodności (także etyczne), szykany i molestowania ze strony pracodawcy, etc., etc., etc.
25-30 lat wymuszonej (warunkami rynkowymi), biernej zgody na strach o miejsce pracy i przed konfiskatą mieszkania przez instytucje finansowe, które – powtarzam w tym miejscu: „kwalifikują tylko 5% udzielanych kredytów hipotecznych za spłacalne” ©, czyli z góry i z premedytacją, planują kolejne Przestępstwo – jest zjawiskiem anty-etycznym i anty-cywilizacyjnym, na które Myśl konserwatywna nie wyraża przyzwolenia.
Filozofia polityczna Konserwatyzmu etycznego, przedstawiona w traktacie „Idea Polski w Myśli konserwatywnej” zapewne „trąci myszką”, a dla oczarowanych nowoczesnością Czytelników może być nawet śmieszna, ale faktem jest, że jako pierwsza postawiła postulat polityczny wprowadzenia Monarchii konstytucyjnej, opartej na Prawie wyłonionym przez Samorządy Terytorialne, powstałe aktem Wolnej Woli zainteresowanych Obywateli, a także odsunięcia demokratycznego państwa prawa poza granice Rzeczypospolitej, wraz z jego grabieżczym przymusem i z premedytacją planowanymi oszustwami, do której to kategorii należą umowy kredytu hipotecznego; podając ku temu wszelkie podstawy etyczne i prawne, które są nie do zakwestionowania z punktu widzenia Cywilizacji Łacińskiej, czyli Katolickiej Nauki Społecznej.
Jak dowiodło doświadczenie historyczne, na planecie Ziemia nie powstał i nie powstanie nigdy idealny ustrój polityczny – za wyjątkiem wyspy Utopia,
za której mit systemy socjalistyczne przelały krew milionów swoich Obywateli – gdyż taki panować może tylko w Królestwie Niebieskim. Tak więc przyjęcie tez programowych Konserwatyzmu etycznego – o konieczności rewizji umów kredytu hipotecznego – może być uznane jedynie za zawarcie alternatywnego kompromisu wobec grabieżczych poczynań demokratycznego państwa prawa, które w swych poczynaniach, a zwłaszcza już w kwestiach finansowych, nie kieruje się normami etycznymi Cywilizacji Łacińskiej, o zwykłej Uczciwości nie wspominając.
Konserwatyzm etyczny, tworząc Centrum polityczne nie ma zamiaru uczestniczyć w procedurach demokratycznych ustalonych przez system przywiślański, a więc nie zakłada partii, ani nie weźmie udziału w żadnych wyborach; jest jedynie doborem Elit intelektualnych, będących zaczynem przyszłego ustroju Rzeczypospolitej, opartego na Prawie wyłonionym, czyli jedynie zgodnym z etyką Cywilizacji Łacińskiej, tożsamej z Katolicką Nauką Społeczną.
Odpowiedź na pytanie: czy przyjąć tok rozumowania Myśli konserwatywnej i włączyć się w Jej nurt intelektualny, celem wysłania państwa prawa, wraz z jego kredytem hipotecznym i innymi Nadużyciami (grabież podatkowa, przymus składek ZUS, VAT, rabunek Dzieci celem Ich indoktrynacji, etc., etc.) na śmietnik historii, pozostawiam Sumieniu oraz zdolności kredytowej Czytelnika 🙂
Ceterum censeo Conventum esse delendum