WIEDZA
Like

Opalanie, czyli reklama strachu

15/06/2015
567 Wyświetlenia
0 Komentarze
23 minut czytania
Opalanie, czyli reklama strachu

„Wrodzona próżność i chęć przypodobania się, powoduje więcej szkody na zdrowiu kobiet, aniżeli inne czynniki” – dr med. Anna Fisher-Duckelmann, „Złota Księga Kobiet” z 1908 roku.

0


Każdej wiosny, od 1990 roku, zaczyna się straszenie ludzi słońcem. Przypomnę, że od razu po rzekomych zmianach barw politycznych, media głównego nurtu dezinformacji wytrzasnęły problem dziury ozonowej i zajęły się reklamą kosmetyków. Oj, działo się, działo, mieliśmy zatrzęsienie specjalistów telewizyjnych od promieniowania słonecznego, jego związku z chorobami, a szczególnie rakiem, oczywiście najgorszą jego odmianą, to jest czerniakiem.

Proszę sobie przypomnieć, wszyscy oni zmienili się w specjalistów od marketingu i zachwalali: a to filtry ochraniające, a to specjalne okulary, a to specjalne sposoby na uniknięcie raka, a najlepiej, to zaprzestania korzystania ze słońca i pomiędzy godzinami 10.00, a 16.00, siedzenie w domach, a przynajmniej w cieniu. Ta bezmyślność nie dotyczyła każdej postaci promieniowania elektromagnetycznego, a tylko tego naturalnego. Żaden z tych rzekomych specjalistów nie zakazywał przecież chodzenia do solarium i tam brania kąpieli „słonecznych”. Pomimo, że w tym okresie już wiadomym było, że solaria szkodzą i na świece były zakazane dla osób poniżej 18 roku życia. Ta sytuacja jest bezpośrednim dowodem albo zupełnego braku przygotowania merytorycznego do tematu owych gazetowych specjalistów albo, i to wydaje się prawdziwsze, po prostu odgrywaniem określonej roli, tu konkretnie: sprzedawcy usługi. Nieważne jak się wygłupiasz, ważne ile za to płacą.

Ale po kolei. Reklamy szły głównie z programów stacji telewizji państwowej, której rolą jest, między innymi, rzekomo edukacja publiczna. Dlaczego więc telewizja, w owych czasach żyjąca całkowicie z pieniędzy podatnika, na tak masową skalę go oszukiwała?

Poza tym, zapraszani byli pracownicy instytucji państwowych, uniwersytetów i także opowiadali, czy odczytywali slogany reklamowe. Przecież taki profesor fizyki, czy medycyny, bez obawy o ośmieszanie się, nie mógł twierdzi, że trzeba nosić specjalne okulary z filtrami za 100-120 złotych, ponieważ każdy uczeń szkoły podstawowej wie, że UV przez zwykłe szkło nie przechodzi, a okulary ze szkła kwarcowego byłyby bardzo drogie, nie do kupienia dla przeciętnego obywatela. Przypomnę trochę fizyki. Warstwa ozonowa posiada grubość 350-400 dabsonów nad Europą, a nad równikiem koło 150 dobsonów. To gdzie jest ten deficyt, u nas, czy u nich? Dodatkowo warstwa zmienia się, w zależności od pory roku i dnia, nawet o 50 dabsonów. To dlaczego nie namawiali murzynów do noszenia specjalnych okularów, tylko europejczyków. A jaki murzyn byłby tak głupi, aby wydawać niepotrzebnie pieniądze? Przecież on telewizji nie ma i w związku z tym tzw. powszechna edukacja, czyli systemowe ogłupianie, do niego jeszcze nie dociera.

„Prawie wszyscy ludzie to motłoch i tłum straszny, to owe owce Panurego, biegnące za jednym baranem. Mają pewne formułki, od których odstąpić nie chcą. Idą po ścieżkach udeptanych przez innych i boją się kroku uczynić na prawo i lewo. Tłumem kierują silne jednostki i prowadzą go jak barany, na sznurku” („Listy z Okopów”, Warszawa 1920). Opis zachowania ludzi w Petersburgu, w czasie tzw. rewolucji. Niestety, ten opis coraz bardziej pasuje do obecnego zachowania się społeczeństwa.

Sprawa dziury ozonowej nad Australią, to problem eksperymentów wojskowych USA i niszczenia satelitów szpiegowskich wybuchami nuklearnymi. Taki wybuch powoduje olbrzymią falę – impuls elektromagnetyczny, który niszczy satelity. Satelity latają południkowo i można dopasować czas wybuchu tak, aby kilka tzw. obcych, znajdowało się w pobliżu. Możesz to sam zaobserwować Czytelniku w pogodne ciemne niebo, tak koło północy, nad Polską z południa na północ, co około 20 minut leci punkcik. Taki wybuch nuklearny powodował powstanie temperatury kilkudziesięciu tysięcy stopni i spalenie ozonu, czyli tlenu na danym obszarze. Ostatni znany wybuch, to rok 1985, kiedy to na kilka dni wysiadła łączność satelitarna na Hawajach. Obecnie warstwa ozonowa nad południową półkulą wraca do normy. W tym samym czasie rozwinięto kampanię dezinformacyjną odnośnie opalania się i stosowania tzw. kremów z filtrami. Mogę śmiało powiedzieć, że dwadzieścia lat ogłupiania spowodowało, że prawie każda kobieta w wieku od 15 do 50 lat doskonale wie, że trzeba stosować kremy i z jakimi symbolami, ale nie ma zielonego pojęcia dlaczego to robi. To jest właśnie konkretny przykład, jak łatwo kobiety ogłupiać. Znana lekarka szwajcarska już ponad 100 lat temu pisała w  podręczniku pt: „Złota księga kobiet”, że: „Wrodzona  próżność i chęć przypodobania się czyni więcej szkody na zdrowiu kobiet, aniżeli inne czynniki”.

Jak widać, wbrew darwinistom, żadnej ewolucji nie ma. Pomimo minięcia 100 lat i milionów, czy miliardów wydanych na szkolenie i podnoszenie edukacji kobiet, instynkty pierwotne działaj skutecznie. Każda kupuje byle co, byle to to miało dobrą reklamę. Jest to obecnie w handlu, po porostu realizacja programu MK-ultra, stosowanego przez CIA od lat 1940. W każdej drogerii, czy sklepie kosmetycznym, 90% powierzchni zajmują produkty dla kobiet, a pozostałe 10% to łącznie powierzchnia dla dzieci i mężczyzn. Stąd wylansowanie filozofii gender, czyli przerobienie chłopaków w baby, w celu zwiększenia obrotu zakupów. I najciekawsze jest to, że już koło 1992 roku, jeszcze stare Ministerstwo Zdrowia rozesłało pismo, że kremy z filtrami zawierają składniki, które mogą być rakotwórcze i negatywnie wpływać na nasze zdrowie. Proszę zauważyć, feminizacja służby zdrowia jest faktem bezdyskusyjnym. Czyli co najmniej 80% personelu Służby Zdrowia zapoznało się z tym pismem i nic z tego nie wynika. Jak widać, 20-letnie ogłupianie radiowo-prasowo-telewizyjne o szkodliwości promieniowania słonecznego jest skuteczniejsze. Proszę zawsze o tym pamiętać w przypadku innych tematów.

Przypomnę, że nasze kochane słoneczko, a właściwie jego promieniowanie, to zwykła fala elektromagnetyczna, która docierając do naszych komórek wzbudza w drgania elektrony. Te elektrony, w zależności od częstotliwości wzbudzenia, wpadają w drgania i powstaje nowa fala elektromagnetyczna. Ta z kolei, może ulec pochłonięciu albo wprowadza w drgania następne elektrony i w ten sposób energia przenosi się dalej. Ta energia, jeżeli jest odpowiedniej wielkości, to zwiększa ładunek powierzchniowy błon komórkowych i tym samym transport kationów do komórki. Jeżeli powstała energia jest dużo większa, rozrywa wiązania biochemiczne. Jeżeli ilość zniszczeń jest dostatecznie duża, to możemy fakt ten zaobserwować na powierzchni skóry w postaci rumienia, lub pęcherzy.

Otóż, wbrew twierdzeniom gazetowych ekspertów, część tego promieniowania docierającego do Ziemi, zwanego UVB, jest niezbędna do wytwarzania witaminy D. Jeżeli tej witaminy nie posiadamy, zaczynają się problemy zdrowotne, poczynając od zmian kostnych, a kończąc na sercowych, czy raku. Udowodniono, że osoby z niskim poziomem witaminy D w organizmie mają zawały serca znacznie częściej, aniżeli te o prawidłowym poziomie tej witaminy. Mało tego, w przypadku zawału u osoby z niskim poziomem witaminy D, śmiertelność jest o 100% większa. Podobnie u kobiet rak piersi zdecydowanie częściej jest rozpoznawany w przypadku niskiego poziomu witaminy D. Szczególnie dotyczy to osób po 50. roku życia.

Witamina D jednoznacznie wpływa na odporność organizmu. Nasze badania wykazały, że u cukrzyków poziom witaminy D jest znacznie poniżej 30 ng/l, u osób z chorobami serca znacznie poniżej 20 ng. Osoby z nowotworami mają najczęściej poziom witaminy D poniżej 10 ng.

Z astrofizyki wiemy, że powyżej 38 równoleżnika promienie słoneczne UV -B , to jest ta długość fali elektromagnetycznej, która dzięki  boskiemu „wynalazkowi” tworzy w naszej skórze witaminę D, nie dociera w odpowiedniej wielkości do nas. Drugim problemem z tymi promieniami jest to, że odsłonięta powierzchnia skóry musi wynosić około 40%, czyli powierzchnia pleców, lub klatki piersiowej, a kąt padania promieni w naszym kraju jest odpowiedni tylko pomiędzy godzinami 10.00, a 14.00. Samo opalanie rąk i twarzy nie ma znaczenia dla produkcji witaminy D.

Zmiany, jakie się dokonały w okresie ostatnich 3 pokoleń, całkowicie na głowie postawiły widzenie świata przez starszych i mądrzejszych. Przeciętny człowiek, zmieniony w robota od rana do wieczora pracuje albo w fabryce albo w biurze i słońca nie ogląda w ogóle. Z wyjątkiem otoczenia, wszystko tj. czas pracy w zamknięciu jest taki sam jak w XIX wieku. Jest więc osobnik taki jest całkowicie pozbawiony możliwości własnego tworzenia witaminy D. Musi kupować substytuty, a te są, mówiąc delikatnie, nieznanej jakości.

Absolutnie przeciwwskazane jest stosowanie jakichkolwiek kremów z tzw. filtrami. Badania składu chemicznego tych preparatów wykazały, że w 80% przebadanych były związki rakotwórcze takie jak: oksybenzon, avobenzon, octisalate, octocrylene, hemosalate, octinoxate. Oprócz tego dodaje się związki fizyczne, tzw. nanocząsteczki na przykład tytanu, czy tlenku cynku. W niektórych sprejach znajdują się nanocząsteczki aluminium, odpowiedzialnego m.in. za raka piersi u kobiet. Zauważcie, Dostojne Panie, że żadna Wasza organizacja kobieca o tym Was nie uprzedza. Robi to ten prymitywny samiec. Czyli dalej popierajcie feminizację i organizacje kobiece, a będziecie…

Palmitynian retinolu zwiększa częstotliwość raka skóry u zwierząt. Na wszelki wypadek u ludzi nie badano skutków oddziaływania  takiego związku. Po co ludziom dawać argumenty do ręki. Tylko coraz częściej słyszy się o zespole pasm owodniowych… Avobenzone jest  związkiem mogącym naśladować ludzkie hormony. Zakłóca to więc własną produkcję człowieka. Podawanie tego związku dzieciom zakłóca hormony reprodukcyjne. Może także opóźniać rozwój dziecka. Trzeba zawsze brać po uwagę czas stosowania takich preparatów. U dziecka może to być 20-30 lat, szczególnie jak mamusia uwierzy reklamie i od małego stosuje kremy. Oksybenzon jest stosowany w ponad 80% badanych kremów. Environmental Workin Group EWG uważa, iż ten preparat uszkadza komórkę w takim stopniu, że może prowadzić do powstania raka. Aż 92% przebadanych kremów zawiera co najmniej jeden [ale może też kilka] związków chemicznych szkodliwy dla ludzi. Musisz pamiętać Szanowny Czytelniku, że w toksykologii istnieje pojęcie Indeksu Toksyczności, czyli co najmniej sumy szkodliwych związków. Tak więc stosowany przez Ciebie krem, zawierający szkodliwe substancje, kumuluje się w organizmie z innymi toksycznymi substancjami. Pamiętaj, że leżąc na plaży się pocisz, a wiec masz bardziej rozszerzone pory skórne, a wiec toksyny łatwiej wnikają do organizmu. Pamiętaj, żaden z tych kosmetyków nie przechodził badań klinicznych! Dni rzekomo wolne od pracy, tj. soboty i niedziele, najczęściej są mało odpowiednie do opalania, z powodu albo zimna albo deszczu. Kolejnym problemem nabijania ludzi w butelkę jest sprawa tzw. numerów filtrów, na przykład SPF 15, czy SPF 50. Specjalnie wymyślono takie nazwy, aby to bardziej naukowo i poważnie brzmiało. Tymczasem prawda jest jak zwykle prosta. Wszystkie kremy osłabiają falę elektromagnetyczną o około 90%. Podobnie jak każdy tłuszcz, choćby zwykły olej kokosowy, czy oliwka. Krem SPF 30, jak wykazały pomiary, blokuje 97%, a krem o symbolu SPF 50 blokuje 98%. Krem SPF 100 plus, blok blokuje 99%. Rodzi się jednak pytanie, w jakim celu się ma blokować promieniowanie elektromagnetyczne, zwane słonecznym? Przecież jak zablokuję sobie produkcję witaminy D, to będę musiał chorować, na przykład na raka piersi, i mi ją obetną. Są podobno masochistki, które to robią, bo chcą, ale generalnie nie życzę żadnej pani wszczepiania silikonu i rozciągania się piersi z każdym rokiem. Pragnę przypomnieć, że oprócz tego, że smarowanie się takimi kremami jest bezsensowne, to dodatkowo mogę wyprodukować sobie raka.

Najważniejsze, że NIE MA ŻADNEGO ZWIĄZKU POMIĘDZY PROMIENIOWANIEM SŁONECZNYM, A CZERNIAKIEM. Słońce może co najwyżej spowodować raka płaskonabłonkowego skóry. Leczenie tego nowotworu to  pryszcz. Czerniak, jak wykazały wszelkie badania, występuje głównie u osób tzw. wolnych zawodów: aktorów, adwokatów, ludzi mających duży nadmiar pieniędzy i minimalną wiedzę z zakresu nauk biologicznych, nagminnie używających kosmetyków różnego rodzaju. Wiadomo, że kosmetyki w celu konserwacji zawierają formaldehyd, znamy preparat do konserwacji zwłok. Wiadomo od 1875 roku, że wywołuje raka, na przykład u kominiarzy. Rybacy, brukarze, czy rolnicy, narażeni znacznie bardziej na słoneczne promieniowanie, chorują o wiele rzadziej. Straszenie czerniakiem wymyślili handlarze kosmetykami, aby zwiększyć sprzedaż preparatów z tzw. filtrami, o czym było wyżej. Jest to podobna taktyka, jak z dziurą ozonową i okularami. Proszę zauważyć, że to była akcja skoordynowana, kremy z filtrami pojawiły się w tym samym czasie, co gazetowe informacje o szkodliwości opalania i czerniaku. Ale naiwni i niedouczeni dają się nabierać i kasa płynie, płynie…

Na wszelki wypadek, nie ma badań o toksyczności kosmetyków.

A co robią sprzedawcy strachu? Powołano Tydzień Świadomości Czerniaka w dniach 25-29 maja i nawet Akademię Czerniaka, chociaż pojęcie „akademia”  jest zarezerwowane dla szkoły wyższej, prowadzącej nauczenie i prace badawcze. Ale kogo w tym kraju obchodzą ustawy. Na pewno nie handlarzy, przecież mamy Akademię Paznokcia, Klinikę Włosa itd. w każdym większym mieście. To nie ma znaczenia, że dawniej to się nazywał zakład fryzjerski. Klinika – jak to ładnie brzmi. Cały artykuł z dnia 19 maja 2015r., prezentowany w Rynkach Zdrowa i PAP, jak można sprawdzić, alarmuje, czyli straszy. I o to chodzi. Nie  podają ani nazwiska dziennikarza, ani żadnej informacji konkretnej, choćby tej, że czerniak występuje u osób nadużywających kosmetyków. Że bardzo rzadko występuje w miejscach odsłoniętych, a najczęściej właśnie tam, gdzie słońce nie dochodzi.

Dlaczego taki temat w cyklu: „Państwo istnieje formalnie”? Dlatego, że w normalnym państwie, instytucje powołane do istnienia, działają w interesie obywateli, którzy je powoływali i opłacają. Jak widzimy, w tym Wesołym Baraku nad Wisłą jest odwrotnie. Pomimo wielkiego wzrostu warstwy urzędniczej, praktycznie nikt nie dba o dobro ludzi – podatników. Przypomnę, że na około 18 milionów pracujących, tylko jakieś 6 milinów tworzy PKB, a reszta jest konsumentami. Aktorzy sceny politycznej przez ćwierć wieku nie zrobili nic, aby taką sytuację zmienić. Jednocześnie na stronach internetowych tych państwowych jeszcze instytucji brak jakichkolwiek informacji o toksyczności sprzedawanych produktów. Jest za to bardzo dużo o handlu szczepionkami! Zastanawiające, nieprawdaż?

Przypomnę więc, co należy robić:

1. Po zimie zacząć opalanie od 15-30 minut już wczesną wiosną na balkonie.

2. Starać się przynajmniej w weekendy te 30 minut siedzieć rozebranym na słońcu.

3. Jeżeli w ogóle musicie się smarować, to najlepiej olejem kokosowym, lub zwykłą oliwką jadalną.

4. Nigdy nie leżeć pierwszego dnia wakacji na słońcu więcej, aniżeli 30 minut. Koniecznie potem ubrać koszulę z długim rękawem.

5. Pamiętać, że w naszej szerokości geograficznej tylko od marca do września słońce jest pod takim kątem w stosunku do osi Ziemi, że promieniowanie UVB przechodzi przez atmosferę w godzinach 10.00-14.00. Przedtem i potem się odbija od atmosfery. Tak więc jego skuteczność w wytwarzaniu witaminy D gwałtownie spada. Wykonane przez nas pomiary wykazały, że w godzinach od 11.00 do 13.00 wystarczy koło 30 minut, aby otrzymać 100% witaminy D. Natomiast w godzinach od 13.00 do 16.00, czyli przez 3 godziny, otrzymaliśmy tylko 20% dziennej normy.

6. Od września trzeba niestety brać witaminę D-3. Obliczmy dawkę mnożąc masę naszego ciała w kilogramach przez 30  dla osób szczupłych i 35 dla osób puszystych. Oczywiście trzeba dodać odpowiednią ilość na straty wynikające z braku tłuszczu w czasie posiłku. Moje doświadczenie uczy, że dodatkowo trzeba doliczyć około 40% więcej, aniżeli wynikałoby to z wyniku mnożenia. Czyli praktycznie dorosły osobnik o masie 80 kg, powinien przyjmować dziennie koło 5000j witaminy D-3 i 100 mcg witaminy K-2.

7. Zasady te dotyczą osób w każdym wieku od 0 do 90 roku życia, proporcjonalnie. To nieprawda, że starsze osoby nie mają się opalać. Wręcz przeciwnie, muszą się bardziej opalać od młodych osób. Jedyny problem dla osób starszych, to uzupełnianie wody. Starsze osoby maja mniejsze rezerwy adaptacyjne. Przebywając na słońcu muszą wypijać przynajmniej 1-2 szklanki wody więcej. Czyli najlepiej co godzinę lub dwie wypijać szklankę lub dwie, wody, kawy, soku. To że będzie trzeba częściej siusiać to dobrze. Siusianie jest jednym z najlepszych sposobów detoksykacji.

Warto zapamiętać i w miarę możliwości stosować się do tych zaleceń, zamiast potem kupować lekarstwa.

Autorstwo: dr Jerzy Jaśkowski

0

Wiadomości Zdrowie za Zdrowie

586 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758