Skoro jest już po Świętach możemy wrócić do szarej rzeczywistości. Nie ma co utyskiwać na obżarstwo, pijaństwo czy ogólne spłycenie i komercjalizację Świąt Bożego Narodzenia skoro wszystkim już to spowszedniało. Prezenty rozdane, dzieci szczęśliwe i tylko świąteczne kredyty i pożyczki spędzają co niektórym sen z powiek.
Są jednak w kraju osoby, których zmartwienia zwykłych ludzi niewiele obchodzą. Klasa rządząca już dawno wyalienowała się ze społeczeństwa, pędząc swój próżniaczy żywot na koszt podatnika. Ich prezenty są droższe, stoły obficiej zastawione, a konta bankowe nie straszą pustką i debetem.
Jak donosi fakt.pl tuż przed Świętami parlamentarzyści otrzymali od Kancelarii Sejmu kolejny prezent. Sześć nowych aut za około pół miliona złotych. Przetarg ten był wynikiem narzekania naszych reprezentantów na zbyt małą liczbę samochodów w sejmowej flocie. Widać ciężko im wozić tyłki taksówkami czy komunikacją publiczną, tak jak to czynią zwykli obywatele. Potrzebują do tego odpowiednich aut z luksusowym wyposażeniem. Sześciobiegowe skrzynie biegów, elektrycznie podgrzewane lusterka, czujniki deszczu, kamery cofania i czujniki parkowania, to dla nich niezbędne minimum. Szkoda tylko, że większość ludzi w Polsce nie może o takich autach nawet pomarzyć.
Można by rzec, że auta do dyspozycji parlamentarzystów to rzecz niezbędna, jednak czy muszą to być samochody z wyższej półki? Czy nie wystarczyłyby autka słabszej klasy za mniejsze pieniądze? A może przydałaby się odrobina wyczucia i pokazowe chociażby solidaryzowanie się z narodem? Tego typu wydatki będące moim zdaniem obrazem zadufania i próżności klasy rządzącej, mogłyby przynajmniej nie być realizowane tuż przed Świętami, gdy większość rodaków zastanawia się jak związać koniec z końcem. W budżecie nie ma pieniędzy na pilne reformy społeczne, więc Sejm nowelizuje budżet i zwiększa deficyt, a posłowie robią sobie tak drogie prezenty. Dobra rada: niech przesiądą się do Pendolino, albo niech jeżdżą rikszą…Spacer również służy zdrowiu.
Mam 34 lata. Mieszkam w Lęborku na pomorzu. Z wykształcenia jestem administratywistą. Ukończyłem Uniwersytet Gdański. Jestem żonaty i mam synka o imieniu Olaf. Moja małżonka ma na imię Aleksandra. Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat. Moja rodzina jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało :) Lubię pisać. Piszę co mi do głowy przyjdzie, począwszy od publicystyki a na poezji skończywszy. Pisanie to aktywność, która sprawia mi frajdę. Przekuwam swoje myśli w tekst, by podzielić się z Wami tym co czuję i jak widzę świat. Teksty są różne. Pomimo tego, że sprawiam wrażenie dość jednoznacznie określonego politycznie, nie radziłbym mnie szufladkować. Można się wtedy srogo pomylić.