Im więcej przybiera na sile konflikt USA i Zachodniego świata, z putinowską Rosją, tym bardziej wzrasta sceptycyzm, szczególnie wśród młodszego pokolenia, wobec tej agresywnej postawy naszych „jankieskich” sojuszników.
Doświadczenia i obserwacje zdobyte za granicą a także wiedza historyczna czy ekonomiczna, pozwalają powątpiewać coraz bardziej w fundamenty cywilizacji mieniącej się obecnie judeo – chrześcijańską. Petrodolarowy biznes USA na Bliskim Wschodzie, francuska ingerencja w Północnej Afryce, niemieckie podboje finansowe w Europie, wielka fala imigracji do Europy fundamentalnych żywiołów, multikulturalość społeczeństw, wypieranie ekonomiczne i społeczne „europejskich autochtonów”, reżim poprawności politycznej czy deprawacja wartości chrześcijańskich i stylu życia to rozpowszechnione standardy. Tymczasem ta znienawidzona Rosja daje zupełnie odmienny przykład, dbając aktywnie o zdrowie obywateli, ich właściwy rozwój, nawet można rzec kręgosłup moralny. Powoli rozprawia się z niechlubną bolszewicko – sowiecką przeszłością a także jako pierwsza staje w obronie chrześcijan w Syrii, co niewątpliwie trzeba docenić. W kwestiach gospodarczych zdaje się to największe państwo świata wyraźnie podążać szlakiem kapitalistycznym. Oczywiście, to dla znawców tematu zwykłe złudzenie, gdyż „moskalski niedzwiedź” nie może zaprzeczyć własnej naturze, mongolskiemu systemowi władzy stworzonemu do skutecznego rządzenia, ale w swej istocie brutalnego. Być może w ten mit nowej Rosji uwierzyli nawet obecni „ludzie na czasie”, ale presja czasu i sytuacji pokazuje, iż tendencja dzikości obyczajów bierze górę nad poszanowaniem prawa.
Właśnie dlatego, to Polska w procesie dziejowym wykazywała znacznie większy naturalny potencjał do zjednoczenia słowiańskich narodów. A przynajmniej polska kultura i system rządzenia dawały ku temu solidne podstawy, niestety załamane niefortunną decyzją o unii brzeskiej. W konsekwencji tego wydarzenia a także niesprzyjających rozstrzygnięć militarnych i personalnych na polskim tronie, historycznie pozycja wielonarodowościowego, dysponującego odpowiednim potencjałem państwa znacznie osłabła. Z wielkim trudem odzyskanie na krótki okres podmiotowości i strategicznej inicjatywy zostało zaprzepaszczone. Między innymi dzięki wierze w sojuszników z Wielkiej Brytanii, Francji i Stanów Zjednoczonych, które postąpiły z Polską zupełnie przedmiotowo. Teraz, wedle niektórych, popychają nas w kolejną aferę, ale z taką różnicą, że nawet mimo szczerych chęci przywódców III RP nie możemy sobie w zasadzie pozwolić na dobrowolność decyzji. Osłabienie gospodarczo – przemysłowe jest tak zauważalne, że nawet próba wykonania manewru przez „lechickich” politykierów może budzić jedynie uśmiech politowania. Dlatego wolą oni krzyczeć, że dzięki rakietom Patriot: „Polska nigdy nie mogła się czuć bardziej bezpieczna”. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to jeden z generałów wyjaśnia, że ten niewielki arsenał wciąga nas w amerykańską strefę wpływów, a raczej umacnia nas w niej, daje polityczną pewność i ochronę. Inaczej, płacimy haracz i liczymy na to, że Stany Zjednoczone traktują nas teraz jako pięćdziesiąty któryś stan, w zależności od ich siatki neokolonialnych powiązań. Tymczasem Polscy tubylcy odpływają na Zachód w poszukiwaniu lepszych perspektyw zarobku przekonując się w większości wypadków, że główną ścieżką akceptacji jest asymilacja w drugim pokoleniu i właściwie wynarodowienie. Zdecydowanie bardziej atrakcyjne dla młodych zdają się rynki wschodnie, ale te są szczelnie zamknięte dla polskiego naporu. Znalezienie „złotej formuły” dla przyszłości Polaków zdaje się mieć w tak zarysowanej sytuacji kluczowe znaczenie. Warto zadać przy tym pytania. Czy faktycznie zyskujemy na sojuszu z USA, czy rzeczywiście korzystamy na unii z Niemcami i innymi europejskimi państwami, czy konfederacja z Rosją jest możliwa i czy Rosja jest w stanie się zmienić albo czy Polska i Polacy przeobrazili się na tyle, że są gotowi przyjąć zwierzchność Rosji albo pozostać w zachodnim nihilistycznym systemie wartości?