Światowe i polskie media, zgodnie ogłosiły porażkę Partii Konserwatywnej i premier Theres-y May, chociaż de facto wygrali oni po raz kolejny wybory i to w skomplikowanym okresie, dla całych Wysp Brytyjskich.
Wynika to, ze zwykłego przewartościowania celów, które “wykrzyczała” Pani premier, przed ogłoszeniem przedterminowych wyborów. Owszem, torysi dysponowali samodzielną bezwzględną większością w Izbie Gmin, ale któż wie, co mogło się wydarzyć za trzy lata, kiedy Wielka Brytania, jest w przededniu niezwykle istotnych zmian, dla jej przyszłości. W efekcie, Konserwatyści zdobyli większość, dokładnie 318 mandatów, przy wymaganych 326 potrzebnych do samodzielnego powołania rządu. W tej sytuacji, wymagany jest koalicjant. A zrządzenie losu sprawiło, że naturalnym sojusznikiem stała się dla nich ulsterska DUP (Demokratyczna Partia Związkowa), walcząca o utrzymanie unii Wielkiej Brytanii z Irlandią Północną, broniąca protestancką kulturę wobec irlandzkiego nacjonalizmu, antyaborcyjna, przeciwna homoseksualizmowi, a także popierająca wyjście Wysp z Unii Europejskiej. Któż, mógł sobie wymarzyć lepszego sojusznika? Dzięki temu, Konserwatyści, mogą spokojnie rządzić przez kolejne pięć lat.
Dodatkowo, największym zwycięstwem i ukrytym celem, jaki został osiągnięty podczas tej kampanii, stało się spacyfikowanie nastrojów separatystycznych, w Szkocji. Utrata przez SPN (Szkocka Partia Narodowa), niemalże 25 mandatów, w stosunku do poprzednich 59, jest ogromną klęską tej partii. Niocla Strugeon, liderka SNP, wprawdzie wymachuje dalej szabelką i rzuca groźby w kierunku torysów, ale jest to tylko miotanie się rannego zwierzęcia, które otrzymało potężny cios i jest zmuszone do walki o przetrwanie. Zresztą, najlepszym tego dowodem jest zgarnięcie przez torysów 12 mandatów, w samej Szkocji. Mowy, o żadnej niepodległości, w takim wypadku być nie może. Znając charakter Szkotów, można się domyślić, że bardzo dokładnie obliczyli koszty, potencjalnego rozwodu. Dlatego, jeden problem mniej, ale za to jakże istotny, Brytyjczycy mają w tym momencie, z głowy. Teraz pozostaje, sprawne i konsekwentne, wynegocjowanie Brexit-u, a dalej powrót do rzeczywistości. Nawet, pomimo najlepszych umów handlowych, systemu edukacyjnego na najwyższym poziomie i sile asymilacyjnej angielskiej kultury, nie da się zlekceważyć i podważyć olbrzymich problemów, z muzułmańską mniejszością. Jednak, to stanowi bardziej złożony i generalny problem, który trawi większość państw Zachodu, a także wymaga wspólnej i skoordynowanej akcji. Wiele wskazuje na to, że powoli, ale systematycznie, a wręcz nieuchronnie, zbliżają się czasy, zdecydowanej reakcji, na błędy popełnione jeszcze w XX wieku.