Parafrazując stare przysłowie polskie, „nie ma dymu bez ognia”, obserwując rzeczywistość gospodarczą, społeczną i polityczną, w III RP, wypada rzec – nie ma węgla bez ognia.
Przy tym ogniem trzeba nazwać żądania pracowników i związków zawodowych wobec wyższych kadr, zarządzających w imieniu podatników państwowymi spółkami i rządów centralnych, mających kontrolę nad procesem decyzyjnym. Wypada również uściślić, że wcale nie chodzi o tzw. pracowników dołowych, ale także rzeszę biurokracji, która podobnie pozostaje nie do ruszenia przez „nabyty” system uprzywilejowań, jak słynna – Karta górnika.. „Trzeba nacjonalizować i utrzymywać kluczowe sektory gospodarki”, głośno krzyczy i realizuje ten plan, „dobra zmiana”. Pozornie słusznie, ale pod warunkiem, że idą za tym również jakieś rozsądne pomysły w zarządzaniu tak rozumianym majątkiem państwowym. Tymczasem, jak informują eksperci, restrukturyzacja polskiego górnictwa udała się, ale głównie dzięki korzystnej światowej koniunkturze na rynku. Mocno w górę sytuację wywindowała Jastrzębska Spółka Węglowa, która dostarcza węglokoks, będący niezbędną bazą do produkcji stali. Jednak poza zmianą rynkowych cen surowca, zagrożeniem dla przyszłości węgla są tendencje regulacyjno – dekarbonizacyjne unijnych biurokratów, jak i próba narzucenia przez Wspólnotę limitów emisyjnych, za czym stać może przede wszystkim, jak zwykle „sprzyjające” nam, gospodarcze lobby niemieckie. Pomimo tego zdaje się, że jest odpowiednia okazja na przeprowadzenie fundamentalnych zmian w strukturze państwowych górniczych spółek, tak aby stały się bardziej rentowne, przejrzyste, nowoczesne i nie zatrudniały zbędnych pracowników. Zamiast wydawać pieniądze na nagrody barbórkowe, czternastki, bezzwrotne pożyczki, deputaty węglowe dla emerytów i rencistów czy ostatnio żądane przez górników specjalne premie, lepiej przeznaczyć te pieniądze na odprawy dla zbędnego personelu, ze szczególnym uwzględnieniem rozdmuchanej administracji. Inaczej, jako zwykły podatnik, nie widzę sensu, abym miał się dokładać na przywileje tej grupy zawodowej. W takim przypadku, pozostaje prywatyzacja. Tylko właśnie w tym szkopuł, że węgiel jest strategicznym produktem do wytwarzania energii dla polskiej gospodarki. Państwo i podatnicy muszą mieć niewątpliwie pakiet kontrolny. Pytanie, jakim kosztem warto go utrzymać?
Trudności w rozwiązaniu tych kwestii pogłębia fakt, że potencjalne alternatywne źródło energii, jak chociażby gaz łupkowy zapewniający chwilową „gorączkę złota” polskim mediom, już podczas próbnych odwiertów natrafił na trudności technologiczno – finansowe, co sprawia, iż w tym momencie jest to nieopłacalny biznes w naszym kraju. Za to złoża surowców konwencjonalnych, potencjalnie położonych w polskich ziemiach, również nie potwierdzają się lub ich wydobycie natrafia na szereg innych problemów. Pracujemy jeszcze nad wydajną energią jądrową i niekonwencjonalną energią geotermalną, ale szczególnie w tym drugim przypadku, opór jest zastanawiający. Dlaczego Polska nie korzysta ze swej naturalnej energii odnawialnej?? Być może rozwiązaniem tych wszystkich kwestii są ustalenia dr Józefa Kamyckiego, który wylicza, że na skutek narzuconej nam „architektury monetarnej, dywidend od obcego kapitału, pozwolenia na transferowanie pieniędzy do zagranicznych firm – matek i utrzymywania nas w archaicznych strukturach gospodarczych”, tracimy rocznie około 400 mld złotych. Po co czepiać się więc górników albo innych państwowych branż, w których panuje przerost zatrudnienia i rozdmuchane żądania socjalne czy przywileje, kiedy utrzymujemy tak dziurawy system skarbowo – ekonomiczny. W III RP byli, są i będą, równi i równiejsi. Ostatnim przykładem, jest klub piłkarski – Ruch Chorzów, który pomimo wielomilionowych długów, uzyskał ugodę z wierzycielami, w zamian za przejęcie jego akcji, a także wieloletnie odłożenie spłaty zobowiązań. Jak widać bankructwo mogło dotknąć Widzew Łódź, ŁKS Łódź, GKS Katowice, Polonię Warszawa, ale nie Ruch Chorzów. Oby podobnie nie było w przypadku niektórych kopalni węgla, chociaż niewątpliwie trzeba mieć świadomość, że nie wszystkich, nieubłagane i brutalne prawa rynku, dotykają w równym stopniu.