Narkotyki to substancje, które zmieniają stan naszej świadomości. Dlatego unika się ich, gdy człowiek pracuje nad trwałą zmianą swego samopoczucia. Technikami zmieniania umysłu można wiele zmienić na lepsze (albo gorsze, jeśli chcesz) – ale toksyna może tę pracę zniweczyć.
Nagroda tylko dla wytrwałych
Spokój zastąpi zdenerwowaniem, przyjemność rozdrażnieniem i bólem, poczucie więzi z ludźmi i przyrodą – wściekłością. Wprawdzie po narkotykach jest ekscytacja, ale ile ona trwa? Krótko. A co później? Ano właśnie, kac. Nawet gdy ten minie, układ nerwowy jest roztrzęsiony, pobity, wraca do równowagi co może trochę potrwać. W końcu przychodzi taki czas, że bliżej do śmierci niż równowagi; leniwy poszukiwacz łatwego szczęścia przeholował.
By usłyszeć swój wewnętrzny głos (intuicja, Wyższe Ja) trzeba być wyciszonym. Trudno wyciszyć umysł, gdy układ nerwowy jest wyprowadzony z równowagi. Wszystko co nas stymuluje, przeszkadza nam w komunikacji z wyższą częścią naszej istoty – która może nam dać spełnienie, dobre rady, wiele poczucia miłości (by nie szukać jej ochłapów u ludzi, którzy każą sobie za to w różny sposób płacić), a także pieniądze, świetne pomysły na życie, ocenić czy osoby z naszego otoczenia są dla nas korzystne, czy może są przystrojonymi w piórka przyjaciela, przyszłym katem. Reklamy chińszczyzny krzyczą, kapłani setek religii nakazują i straszą, podpity szwagier czy wujek powrzaskują, przekonując do swych jedynie słusznych racji; ale Bóg nigdy nie krzyczy, ponieważ istnieje w radosnej ciszy. Właśnie dlatego by dostroić się do Boga, ludzie się modlą, mantrują, poszczą; tylko w ciszy można usłyszeć ten szept, który jest odczuciem cichej, spokojnej, sytej szczęśliwości.
Dlatego się mówi, by pracując nad sobą, unikać wszelkich możliwych stymulantów – czyli substancji które wpływają na nasz układ nerwowy. Używając ich, zmieniamy efekt swojej pracy w stronę pobudzenia bądź chemicznego wyciszenia; oba te stany jako sztuczne, są niemile widziane w uczciwej pracy nad sobą. I słusznie, bo są szkodnikami na szlachetnej ścieżce rozkoszwstąpienia.
Tasiemiec kontra Wyższe Ja
Narkotyki to oczywiście koks, amfa, , kwas, trawa (rzekomo uduchawiająca, he he) i szereg innych. Do tej grupy należą jednak inne substancje, niekojarzone przez ludzi z narkotykami, a więc – codzienne piwo, kawa, a nawet herbata czy guma do żucia. To także słodycze, potrawy ze wzmacniaczami smaku (stymulują poczucie smaku, oczywiście ta rozkosz nie jest za darmo, jak każda inna).
Zwróćcie proszę uwagę, jak działają (przynajmniej w teorii) jogini, chcący połączenia z wyższą jaźnią – czyli chcą zmienić swoje samopoczucie, swoje widzenia świata na znacznie lepsze jakościowo, poprzez podłączenie się do tej wyższej skarbnicy rozkoszy i spokoju. Żeby to osiągnąć, nie tylko medytują – ale przede wszystkim oczyszczają swoje ciało. Są to oczyszczenia zatok, uszu, żołądka (wymioty), jelit (woda z solą i lewatywy) oraz wiele innych. Im bardziej oczyszczone z toksyn ciało, tym większa jego siła. Po co jest ta siła? Czy chodzi tylko o to, że w zdrowym ciele zdrowy duch? Oczywiście, chodzi nie tylko o to. Dowiedziałem się o tym stosunkowo niedawno, gdyż ciągle nie rozumiałem, dlaczego moja praktyka duchowa przynosi tak mierne rezultaty. Im silniejsze ciało, tym mocniej radzi sobie z wewnętrznymi pasożytami. Są to wszelkiej maści huncwoty – polecam książki Pani Nadieżny Siemionowej, która to dokładnie opisuje. Okazuje się, że im bardziej uduchowiony człowiek (rozmowy z duchami, wizje itd.), do niej przyjeżdża na terapię, tym więcej ma glist w jelitach. Każdy z pasożytów, je to co cenne dla organizmu, a wypróżnia toksyny. Te oczywiście nie tylko niszczą nasze zdrowie, ale i destabilizują nastrój – cel naszej pracy (duchowej, rozwojowej, terapeutycznej czy każdej innej). Im gorszy nastrój, tym mniejsza szansa na połączenie z krynicą mądrości, koryfeuszem wszelkich nauk, Towarzyszem aniołem stróżem.
Candidia i dentyści są za colą
Drugi z wewnętrznych narkotyków, to Candida albicans, która naturalnie występuje u człowieka, ale gdy ten je za dużo cukru, szybko rośnie „jak na drożdżach”. Z czasem gdy chcesz się „odcukrzyć”, bo chcesz schudnąć czy masz kiepski nastrój, łapiesz przeziebienia albo prykasz głośniej ode mnie (niemożliwe!), grzyb wytwarza toksyny, która sprawiają że się źle czujesz. Zjesz ciastko – zły humor mija, grzyb dostał kolację, jest zadowolony. Nie dostanie? Leci toksyna a Ty łapiesz doła. Człowiek poważnie podchodzący do rozwoju siebie, rezygnuje całkowicie ze słodyczy, pieczywa, wzmacniaczy smaku i w miarę możliwości z cukru, że nie wspomnę z litości o kolorowych napojach gazowanych. Coca cola ze względu na kolosalną zawartość cukru, to ulubiony napój carycy Candidi. Co do owoców, zdania są podzielone – ja bym kilka jabłek na tydzień zjadł, ale czy więcej? Trudno mi powiedzieć.
Trzeci z wewnętrznych narkotyków, to hormony stresu, które wytwarza najczęściej nie samo życie, a nasze myśli i wizje przyszłości. Ludzie z zasady lubią przeżywać w myślach złe chwile, lubią się straszyć. Niestety, ponieważ mózg nie odróżnia realności od imaginacji, nawet podczas wyobrażania sobie burackiego szefa, wydzielają się hormony stresu. Człowiek wtedy słabnie, maleje siła układu odpornościowego, a jego świadomość tępieje, staje się mniej bystra i jasna. Człowiek w chronicznym stresie, który najczęściej sam napędza wspomnieniami o tym jak ktoś go 20 lat wcześniej obraził, staje się półprzytomny. Oczywiście w takim stanie praca nad sobą jest bezsensowna, a wieloletnie osłabienie organizmu, często przeradza się w rakowskiego. Dlatego terapia wybaczania, jest tak diabelsko skuteczna w walce z rakiem – jeśli ten jeszcze wszystkiego nie zjadł. Dlatego warto wybaczać – ale nie dla kata, a dla nas, dla naszego zdrowia. Precz, a kysz! Wyrzucam z umysłu wszystkich skąpych, niewdzięcznych czytelników. Wybaczam wam wasze skąpstwo.
Ostateczne rozwiązanie kwestii rozwoju
Najpierw więc likwidujemy wszystko to, co nas hamuje, wzmacniamy ciało, pozbywamy się pasożytów, likwidujemy przerost Candidi, ustalamy dietę która nie stymuluje naszego nastroju w żaden sposób – dopiero wtedy mamy otwartą drogę ku górze, gdzie żadne stymulacje nie są już potrzebne – bo już nie toksyna zaprasza do tanga nasz układ nerwowy, a wyższe duchowe sfery, języczkiem wyższych energii pieszczą punkt G, wijącej się z rozkoszy duszy.
—————————
Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” KLIK. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl
Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.