Liczenie na to, że oskarżanie Polaków i Polski o mordowanie Żydów prawie na równi z mitycznymi nazistami ustało okazuje się błędem. Ledwie temat przysechł pojawia się kolejna publikacja.
Skala udziału Polaków w wyniszczeniu żydowskich współobywateli była większa, niż przypuszczaliśmy – twierdzą autorzy książki „Dalej jest noc”, dwutomowego dzieła pod redakcją Barbary Engelking i Jana Grabowskiego z Centrum Badań nad Zagładą Żydów. „Z przeprowadzonych przez nas badań jednoznacznie wynika, że zdecydowana większość próbujących się ratować Żydów – na podstawie przebadanych i zweryfikowanych przypadków – zginęła z rąk polskich bądź też została zabita przy współudziale Polaków” – piszą autorzy.
Do tej pory Jan Grabowski, profesor Uniwersytetu w Ottawie, zarzucał Polakom udział bądź pomoc w uśmierceniu około 200 tysięcy Żydów.
Kto puścił w świat tę ohydną, szkalująca Polaków nieprawdziwą informację o 200 tys. ofiar „polskiego antysemityzmu”? Oto fragment artykułu Piotra Skwiecińskiego zamieszczonego na portalu wPolityce.pl: „W piśmie „Times of Israel” ukazał się artykuł Amandy Borschel-Dan, którego autorka, powołując się na nieżyjącego badacza Zagłady Szymona Datnera, określa liczbę Żydów, którzy w czasie okupacji uciekli z gett (…) lub z transportów i zostali potem zamordowani przez Polaków lub wydani przez nich Niemcom, na około 200 tysięcy. (…) Jakub Kumoch [ambasador RP w Szwajcarii] napisał więc do niej, prosząc o źródło informacji, które izraelska dziennikarka przypisała Datnerowi. Borschel-Dan odpowiedziała. Potwierdziła, że nie zna polskiego (a Datner pisał po polsku), zaś swoją wiedzę, jakoby określił on na 200 tysięcy liczbę Żydów, zabitych przez naszych rodaków, zaczerpnęła od… Jana Grabowskiego”.
.
Prof. Grabowski jest członkiem Centrum Badań nad Zagładą Żydów i autorem wyjątkowo polakożerczych publikacji, w których m.in. dowodzi, jakoby polscy chłopi z zamiłowaniem tropili Żydów po lasach.
.
„Grabowski (…) początkowo uciekał od odpowiedzi na precyzyjne pytanie („Gdzie i kiedy Szymon Datner napisał, że z ręki polskiej zginęło 200 tysięcy Żydów?”). Dopiero przyparty do muru przyznał, że nie, że Datner nigdy i nigdzie tak nie napisał. Zaś krążąca po świecie liczba 200 tysięcy opiera się na datnerowskim szacunku liczby wszystkich uciekinierów z gett i transportów, których późniejsze losy były jednak bardzo różne” – czytamy w artykule na wPolityce.pl.
.
Wróćmy jednak do tekstu w newsweek’u:
– Proporcja porażki do sukcesu w poszukiwaniu ratunku wynosiła 2:1 – twierdzi Barbara Engelking. W badanym przez nią powiecie (Bielsk Podlaski) było 15 gett zamieszkanych przez 40 tys. osób. Szacuje się, że masową eksterminację zdołało przetrwać od 1300 do 2000 Żydów. Badaczka dotarła do 974 indywidualnych historii uciekinierów znanych z imienia i nazwiska. Z tej grupy końca wojny doczekały 322 osoby. – To oznacza, że 62,4 proc. szukających pomocy Żydów zginęło – mówi badaczka.
Policzmy. Zgodnie z uzyskanymi przez ‘badaczkę’ Engelking danymi masową eksterminację zdołało przetrwać od 3,25% do 5% Żydów.
Dotarła jednak do historii 974 z nich, końca wojny doczekało zaledwie 322.
Tymczasem tych 322 ocalonych w stosunku do liczby wszystkich, którzy uciekali przed Zagładą, stanowią zaledwie od 16,1% do 24,77%.
Zatem nie 62,4% a od 75,23% do 83,9%.
To oznacza, że naprawdę ocaliło się jedynie 0,8 % (322 z 40.000).
Jeszcze większy horror, niż u duetu Engelking-Grabowski.
Ale jeśli porównać to z liczbami dotyczącymi całej społeczności widać wyraźnie, że arytmetyka polskiej winy za Holokaust kuleje.
Sięgnijmy podstaw.
Historycy (raczej hersterycy) z Żydowskiego Instytutu Historycznego oraz socjolog Jan Tomasz Gross opierają się na rzekomych ustaleniach nieżyjącego już żydowskiego historyka Szymona Datnera. Miał on bowiem przed laty ustalić liczbę tych, którzy szukali pomocy u swoich sąsiadów na 10% przedwojennej populacji (choć prawdą to nie jest, ale tak się przyjęło u hersteryków rzetelnych inaczej).
Wtedy rachunek jest prosty – po odjęciu zbiegłych do ZSRR otrzymujemy ok. 2.500.000 Żydów znajdujących się w opresji na terenach okupowanej II RP. 10% to 250.000. Tymczasem po wojnie zarejestrowało się ok. 60 tysięcy.
W ten prosty matematycznie sposób dochodzimy do liczby brakujących 190 tysięcy. A skoro ich nie ma oznacza to tylko jedno – zabili ich Polacy.
Niestety. Matematyka śmierci, jaką uprawia duet Engelking-Grabowski najwyraźniej szwankuje. Ustalenia ich ostatniej książki przeczą bowiem dotychczasowemu tabu.
Duet badawczy określa liczbę tych, którzy uciekli przez holokaustem niemieckim (nazistowskim wg obowiązującej nomenklatury) na 3,25% do 5%.
Z kolei liczba ocalonych również przed „bestialstwem” Polaków wynosić miała 0,8%!
Tymczasem dla obliczania liczby rzekomo zamordowanych przez Polaków Żydów przyjmuje się odpowiednio 10% i 2,4%.
Engelking i Grabowski nie zdają sobie sprawy z wagi własnych ustaleń, o ile rzecz jasna Newsweek w swojej recenzji nie plecie głupot.
Skoro liczba 2.500.000 Żydów polskich objętych terrorem niemieckim (nazistowskim) jest w miarę pewna, a z najnowszej książki duetu wiemy, że uciekło z gett, obozów i transportów jedynie od 3,25% do 5%….
W liczbach bezwzględnych – od 81.250 do 125.000 Żydów (czyli 0,325 do 0,5 liczby przyjętej za podstawę kalkulacji ogromu hipotetycznej polskiej zbrodni).
Z tego uratować się mogło jedynie 20.000 Żydów. Kto nie wierzy, niech sprawdzi obliczenia.
Zatem stosując metodę „badaczy” z ŻIH obciążyć Polaków można śmiercią od 61.250 do 105.000 Żydów.
Prawa matematyczne są proste.
Nie można łamać ich nawet wtedy, gdy chodzi o „arytmetykę zbrodni”.
Po latach kłamstwa antypolskiego jego główni animatorzy zapętlili się zupełnie.
Z jednym tylko twierdzeniem Newsweek’a należy się więc zgodzić.
Autorzy bowiem dowodzą na podstawie badań, że podawana do tej pory jako pewnik liczba pomordowanych Żydów przez Polaków jest dwa do trzech razy zawyżona. Kwestionują jednocześnie liczbę uratowanych z Holocaustu.
Nie 60 , ale najwyżej 20 tysięcy.
Niemniej szkolne błędy, możliwe do wyłapania nawet przez ucznia szkoły podstawowej (i to przed reformą), nakazują dokładnie przeanalizować wszelkie dane, funkcjonujące jako „pewniki” w obowiązującej historii holocaustu (OHH).
Sami bowiem badacze z ŻIH dowiedli, że nie można im wierzyć.
Nie chodzi im bowiem o ustalenie prawdy historycznej, ale…
Prof. Norman Finkelstein ujął to celnie:
Zdaniem znanego izraelskiego pisarza Boasa Evrona tzw. świadomość holokaustu jest niczym innym jak „oficjalną, propagandowa indoktrynacją oraz produkcją sloganów i fałszywego wizerunku świata”, a jej prawdziwym celem „wcale nie jest zrozumienie przeszłości, lecz manipulowanie teraźniejszością”. Hitlerowski holokaust jako taki nie służy żadnym konkretnym celom politycznym. Może on zarówno motywować do sprzeciwu, jak i do poparcia izraelskiej polityki. Kiedy się jednak spojrzy nań przez pryzmat ideologiczny, to, według Evrona, „pamięć hitlerowskiej zagłady staje się potężnym orężem w rękach izraelskich przywódców i żydowskiej diaspory„.(…)
Chociaż twierdzenia o wyjątkowości holokaustu są nieetyczne i jałowe intelektualnie, to jednak ciągle utrzymują się na powierzchni. Pytanie – dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że wyjątkowe cierpienie upoważnia do wyjątkowych uprawnień. Zdaniem Jacoba Neusnera wyjątkowe zło holokaustu nie tylko odróżnia Żydów od innych, lecz daje także Żydom „prawo do roszczeń wobec innych”, Według Edwarda Alexandra wyjątkowość holokaustu jest „kapitałem moralnym”; Żydzi muszą „rościć sobie prawo do monopolu” na ten „cenny majątek”. W rezultacie, wyjątkowość holokaustu – owo „prawo do roszczeń wobec innych”, ów „kapitał moralny” – służy Izraelowi za cenne alibi. Jak sugeruje historyk Peter Baldwin, „niepowtarzalność żydowskich cierpień potęguje moralne i emocjonalne roszczenia, które Izrael może wysuwać […] wobec innych narodów”. Toteż według Nathana Glazera wskazujący na „szczególną odrębność Żydów” holokaust dał im „prawo do uważania się za szczególnie zagrożonych i szczególnie uprawnionych do podejmowania wszelkich niezbędnych działań na rzecz przetrwania”. Typowy przykład stanowią wszystkie wyjaśnienia decyzji Izraela o budowie broni nuklearnych, zawsze odwołujące się do widma holokaustu. Tak jakby w każdym innym przypadku Izrael nie miał powodu do stworzenia nuklearnego arsenału. Istnieje również inna przyczyna. Twierdzenie o wyjątkowości holokaustu to twierdzenie o wyjątkowości Żydów. To nie cierpienia Żydów, lecz fakt, że to Żydzi cierpieli, przesądził o wyjątkowości holokaustu. Innymi słowy: holokaust jest wyjątkowy, ponieważ Żydzi są wyjątkowi.
(Przedsiębiorstwo Holocaust)
Mamy do czynienia ze świecką religią, proszę państwa, przy okazji mocno osadzoną ekonomicznie, bowiem służy uzasadnianiu nawet najbardziej absurdalnych roszczeń.
9.04 2018
____________________________________
Na marginesie. Opierając się o tekst newsweek’a dojść można prędziutko do wniosku, że pani Engelking (primo voto Boni) ma kłopoty z algebrą.
Obojętnie bowiem, jakich liczb z cytowanych w artykule użyjemy, nie da się otrzymać wyniku 62,4%.
322 ocalone osoby w stosunku do 974 indywidualnych przypadków stanowi bowiem 33,06%. Zatem liczba tych, którzy zginęli to 66,94%. Różnica w stosunku do tego, co podaje Engelking wynosi prawie 5%.