Prezentujemy Państwu artykuł o „Skardze Katyńskiej” do Strasburga i haniebnym orzeczeniu (także polskiego sędziego) napisany przez Panią Witomiłę Wołk-Jezierską, córkę zamordowanego oficera, jedną ze Skarżących i jedną z głównych inicjatorek walki z Rosją o swoje prawa przed Trybunałem Praw Człowieka. Obraz jaki się wyłania z tej sprawy jest porażający, zwłaszcza w kontekście niespotykanej podłości polskich władz i polityków, a także takich osób jak Przewoźnik czy Kunert.
„Katyń przegrał w Strasburgu” – to tytuł w jednej z polskich gazet po „wyroku strasburskiego Trybunału Praw Człowieka – jego tzw. Wielkiej Izby”. Katyń okazała się zbyt groźny dla 13 strasburskich pseudo sędziów, a wśród nich w szczególności dla Polaka – sędziego Krzysztofa Wojtyszka co jest po prostu hańbą, że Polska ma takich „obywateli”. Prawidłowego osądu Katynia nie ulękli się tylko sędziowie – Julia Laffranaque z Estonii, Ineta Zemle z Łotwy, Hellen Keller ze Szwajcarii i sędzia z Malty Vincent De Gaetano ! Ci czterej sędziowie, których nazwiska zapisać należy złotymi literami i zapamiętać, mieli odwagę wyrazić swój głęboki sprzeciw i niezadowolenie ze strachu przed Katyniem pozostałych sędziów i stwierdzić: „ zbrodnia katyńska to najbardziej ohydne naruszenie praw człowieka ujęte w definicji zbrodni wojennych, ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości zawartej w odpowiednich instrumentach międzynarodowych.” Zauważono również, że starania nasze to „starania, do głębi rodzinne, których tematem, stale poruszanym, są szczątki doczesne Ojców i Najbliższych”.
Katyń był tak przerażającą i okrutną zbrodnią, że jak widać, włączone w nią siły trwają do dziś w zmowie utrącania prawdy i niedopuszczenia do jej osądu. Czy wymordowanie 22 tysięcy bezbronnych polskich jeńców wojennych i w konsekwencji pozbawienie państwa polskiego kadry przywódczej Kraju oraz osierocenie tak wielkiej liczby rodzin – to zbyt mało do przeprowadzenia osądu masakry?
Gdzie przegrał Katyń? Katyń to największa przegrana – przegrane życie tych wymordowanych 22. tysięcy bezbronnych polskich jeńców wojennych – ich rodzin i Państwa polskiego.
Katyń przegrał w Polsce już w roku 1989, a bazą tej przegranej stało się zatajanie prawdy i poświadczanie nieprawdy przez polskie władze i instytucje państwowe. To w początkach lat 90. „polskie władze” założyły całkowite wykluczenie Katynia z Polski co zapoczątkowano oddaniem Rosji tzw. „śledztwa katyńskiego”, ale również, lekceważąc obowiązujące Konwencje Międzynarodowe, szczątków Ofiar tej zbrodni. Rosja tworzyła w miejscach masakry swoje „Pomniki Historii i Kultury Rosji”, a Polska zagwarantowała w Katyniu tylko ciekawe „miejsca wycieczkowe”. Zaangażowany wówczas w tą sprawę prominentny polski poseł zadecydował: „będzie się tam jeździć !”.
O wszystkich działaniach związanych z Katyniem wiedział i aprobował je ówczesny minister sprawiedliwości z partii ZChN Wiesław Chrzanowski. Oświadczył, że czuwał nad tym, aby wszystkie szczątki Ofiar Katynia znajdujące się z jakiegoś powodu w Polsce zostały wyekspediowane do Rosji i tam pozostały. To te władze oddały Rosji, wbrew wszelkim świat obowiązującym Konwencjom, sprawę katyńską, nie dziwmy się więc skutkom jakie z tego wyniknęły. Mając poparcie tych władz dla swoich działań Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa uznała, że pomimo braku umocowania w obowiązującej ją Ustawie ma prawo robić z Katyniem co jej się podoba,.
Wróćmy do roku 1980 gdy „Solidarność” przerwała zakaz mówienia o Katyniu, a to wzbudziło czujność tych, którym nakazano mieć pieczę nad absolutnie wszystkim co będzie miało miejsce w powiązaniu z tą zbrodnią. Czujnie w roku 1988 zadziałano w Rosji, ale co ciekawsze działano równocześnie i w Polsce. Utworzona spec organizacja „Niezależny Komitet Historyczny Badania Zbrodni Katyńskiej” dla niepoznaki deklarowała jedynie historyczne jej badanie, co było nieprawdą ponieważ przejęła w swoje ręce całą sprawę katyńską. W skład tej organizacji weszły wyłącznie wtajemniczone osoby, wszystkie spoza rodzin Ofiar. Państwo polskie, w tym samym roku, reanimowało Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa instytucję ukorzenioną w roku 1947, w odległych czasach PRL , która wyłącznie głównie pod egidą „Niezależnego Komitetu”, roztoczyła czujną i jak najbardziej skuteczną „opiekę” nad zbrodnią katyńską. Założeniem tych dwóch instytucji – było hasło: „w Katyniu nic bez nas”. Zatajając prawdę swoich działań przed społeczeństwem opanowały rodziny katyńskie świadcząc im doskonałą wygodę zajmowania się Katyniem. Rodziny, wierząc w prawość intencji, przestały zwracać uwagę i pozbyły się konieczności myślenia o tym co i jak w Charkowie, Miednoje i Katyniu jest robione ze szczątkami ich Najbliższych.
Polska oddawszy szczątki i „śledztwo katyńskie” rozpoczęła „eksplorować masowe doły”, jak to określono i korzystać z przyznanego im przez Rosję prawa do „przejęcia znalezionych przedmiotów”.Na miejsca dołów ze szczątkami Ofiar katyńskiej zbrodni wkroczyli od roku 1991 prokuratorzy polscy i archeolodzy również polscy. Dopiero po wielu latach wiedza o działaniach tych grup ujrzała światło dzienne i był to wstrząs bo okazało się, że żadne z obowiązujących praw ludzkich, międzynarodowych, a przede wszystkim polskich, nawet Umowy międzypaństwowej Polsko – Rosyjskiej, w działaniach tych grup nie obowiązywały.
Od 1991 roku wobec „Katynia” nie obowiązywały archeologów zasady prawidłowego prowadzenia prac archeologicznych, które nakazują odsłanianie miejsc pochówków (vide’ obecnie prowadzone przez prof. Szwagrzyka badania archeologiczne na „Łączce” w Warszawie) centymetr po centymetrze w szerz i w głąb, aby odsłonić cały szkielet Ofiary i zachować go, specjalnie oznakowany, do identyfikacji, do pochówku do wyrażenia Ofierze należnego jej hołdu. W przypadku Miednoje i Charkowa nikt się nie bawił w takie odsłanianie i szanowanie Ofiar. Byle jak wydobyte szczątki przeliczano aby ustalić ilość, rewidowano pod kątem przydatnych dokumentów, a czaszki sprawdzano czy można z nich wyrwać złote koronki, lub mostki dentystyczne. Kierujący takimi pracami – profesor Uniwersytetu specjalista kryminolog, generał WP utytułowany doktoratami, habilitacjami bez żadnego zahamowania – stwierdził: „…chcąc zapobiec kradzieży podjęta została decyzja, aby wszystkie wartościowe rzeczy, w tym uzębienie, zabezpieczyć jako depozyt wartościowy. Decyzja o zabezpieczeniu oddzielnie koron zębów wykonanych ze złota zapadła na szczeblu prokuratorów.” Myślę, że decydujący głos miał minister sprawiedliwości z partii rządzącej ZChN, któremu podlegali prokuratorzy. Z depozytu złotego, który wywoził z Rosji polski Konsul, co zresztą opisał w swojej książce, rozliczało kierownictwo Rady Ochrony. Jej ówczesny sekretarz, dokładnie nadzorujący działania katyńskie, zakazał śledczym, fotografom i archeologom jakiegokolwiek publikowania i kopiowania materiałów z tych prac. Wobec tego zakazu informacje o tych działaniach nie docierały do rodzin katyńskich i do społeczeństwa, aby nikogo nie denerwować i mieć absolutnie wolną rękę we wszystkich działaniach.
W opinii, wymienionego wyżej, „profesora” zezwalającego na proceder wyrywania złotych zębów – „nie ma mowy o bezczeszczeniu zwłok przez wyrywanie zębów w złotych koronkach, a wręcz przeciwnie, była to ochrona przed złodziejami”. Jakimi złodziejami nie precyzuje, raczej urojonymi. Zapewne w Charkowie z czaszki swego Stryja, tam zamordowanego, również „zabezpieczył” złoto dentystyczne.
Inny, z kolei profesor archeolog swoim podpisem potwierdził w Protokole jakie to wyrwano z czaszek niebywale cenne złote zęby, obecnie dodał, że „były one odłączone od szczątków”. Zapomniał chyba, że to „odłączenie” pozwalało mu jednak na dokładne podanie który to ząb – czy „prawa górna jedynka” lub „lewa trójka dolna”. To zaiste cud, że te zęby „ tak sobie wypadły” i w przepastnych dołach śmierci, w plątaninie zwłok czekały na polskich archeologów. Każdy, kto ma koronki na zębach wie doskonale ile trzeba się namozolić aby koronkę złotą czy inną z zęba zdjąć, a zęby to nawet „mleczne” tak sobie nie „wypadają”. Takie podejście „profesorów” świadczy o braku jakiejkolwiek moralności i szacunku dla Zamordowanych i dla szczątków ludzkich, którym w każdej religii należy się pełne poszanowanie, a nie okradanie zmarłych co jest cechą hien cmentarnych.
Przed laty przeżyliśmy ogromną burzę prasową gdy stwierdzono, że podczas wojny grupa głodujących nędzarzy w popiołach któregoś z obozów zagłady ośmieliła się szukać kawałeczków roztopionego złota. Opublikowano nawet jakieś zdjęcia tych przestępców. Na wspomnianych wyżej prokuratorów i archeologów patrzy się inaczej, bo to przecież TYLKO Ofiary katyńskie zostały obrabowane przepraszam „zabezpieczono” zęby Zamordowanych, których jednak były własnością zabraną przez nich w chwili śmierci do dołów. Na pewno nie były przeznaczone dla Muzeum Katedry Polowej. Każdy ma więc prawo w ten sposób bezcześcić zwłoki katyńczyków, a osoby wypowiadające się na ten temat nie są takim postępowaniem oburzone, a wręcz uważają, że społeczeństwa nie należy oszałamiać takimi wiadomościami i powinny być nadal utrzymywane w głębokiej tajemnicy.
Bulwersujące i niegodne, ułomne intelektualnie, jest stwierdzenie pracownika IPN (!) dr Kalbarczyka, który nie widzi niczego zdrożnego w takim działaniu, ponieważ uważa, że tym nieszczęsnym kawałeczkiem złotego kruszcu Zamordowani „zapłacili” za to co Państwo polskie zrobiło dla wyjaśnienia zbrodni – jakie to zdumiewające i pokrętne poszukiwanie tłumaczenia podłości i zależności pomiędzy oczywistym, ale zresztą nie dopełnionym prawnym obowiązkiem Państwa wobec wiernych wojskowej przysiędze oficerów Wojska Polskiego, własnych Obywateli, a działaniami hien cmentarnych. Jest to głos pracownika Instytutu prowadzącego „polskie śledztwo katyńskie”, a takie działania przeciwko szacunkowi dla szczątków Ofiar Zbrodni Katyńskiej prawnie są niedopuszczalne.
Na zakończenie sprawdzania zawartości dołów śmierci, pod kątem „skarbu złotego”, kości Ofiar jak najzwyklejsze śmieci kostne wrzucano do worków z plastiku, które wracały do dołów, z których je wydobyto. Niczym nie zabezpieczane chemicznie, świadomie pozostawiano następującym po takich działaniach zniszczeniom mikrobiologicznym to znaczy nikomu nie potrzebne, skazane były na unicestwienie.
Pieczęcią nad tym zaplanowanym i realizowanym unicestwieniem szczątków Ofiar Katynia są nazwy jakie nadano miejscom ich zakopania – „cmentarze”, które są w istocie według Rosjan w tym momencie mówiących prawdę – „Pomnikami Historii i Kultury Rosji”, z królującą nad nimi cerkwią prawosławną.
Wygodnie, a wręcz bezpiecznie jest wierzyć w kłamstwa, które uwalniają od myślenia, moralności, obowiązku i tą „wygodę” zafundowała rodzinom katyńskim i społeczeństwu Rada Ochrony. Czy warto poruszać dalsze nieprawdy jakimi raczeni są Polacy – nieprawdę taką, że nie ma możliwości identyfikacji Ofiar, sprawy którą zlekceważono absolutnie w momencie prac archeologicznych wyrzucając czaszki bez przeprowadzania chociażby próby identyfikacji audiowizualnej, która powiodła się we Wrocławiu z czaszką śp. por. Janiny Lewandowskiej? W przypadku mego Ojca Rada Ochrony uraczyła nas prymitywnym kłamstwem – „nie ma możliwości identyfikacji” – podczas gdy On, porucznik WP, został zidentyfikowany już w roku 1943, gdy wiadomo dokładnie gdzie jest pochowany w tymże roku, gdy istnieje baza danych DNA, gdy są Jego portrety do następnego sposobu identyfikacji. To nie jest śmieszne, to jest skandaliczne.
W sprawie katyńskiej kłamstwa Rady Ochrony są nikczemnością dotykającą wszystkie Ofiary, ale również dotykającą wszystkich, którym te kłamstwa były serwowane – czyli wszystkich Państwa również, którzy w nie święcie wierzyli, a podanie prawdy o tych działaniach nie bulwersuje ponieważ wobec Katynia przez pół wieku wypracowywana była – obojętność. Sposób działania tej instytucji ma całkowite poparcie jej Przewodniczącego, staruszka, który własne urojone zasługi stawia ponad szacunek dla zamordowanych Polaków. To Oni, w przeciwieństwie do władców Rady Ochrony, Niezależnych Komitetów, panów profesorów czy prokuratorów polskich – za wierność Ojczyźnie zapłacili tym co człowiek ma najcenniejszego – życiem, a to nie zostało przez nikogo uszanowane.
Wyrok Trybunału wywołał niesmak i oburzenie bo zastosował, dla pokrycia swego strachu, cezurę czasową – zbrodni dokonano w zbyt odległym już czasie. Zapytam, jak należy patrzyć na szefa śródmiejskiej prokuratury Zdzisława Kuropatę, który w ten sam sposób podszedł do czynu profanacji zwłok stwierdzając, że działania prokuratorów i archeologów, które z powodu zakazów były przecież latami ukrywane, miały miejsce „tak dawno, bo aż w roku 1991-95” wobec czego „są przedawnione” bez względu na swoją moralną hańbę. Prokuratura zapomniała, że istnieje tzw. „ciągłość” sprawy, ponieważ w 2009 r. w związku z odkrytymi w Legionowie szczątkami prowadziła dochodzenie i przesłuchiwała generała, który zapomniał, że tymi szczątkami tak „dysponował”, że leżały całe lata najpierw w Jednostkach Nadwiślańskich MSW, a następnie w policyjnej piwnicy. Można się po prostu gorzko śmiać z tego stwierdzenia wiedząc, że zbrodnia katyńska i związane z nią manipulacje, tym bardziej tak obrzydliwe, są doskonale pamiętane i określone dobitnie poza Polską przez jedynie odważnych 4 sędziów ETPC, natomiast w Polsce taką odwagą jeszcze nikt z Władz nie wykazał się nawet wówczas, gdy został poinformowany o totalnym łamaniu praw należnych Katyniowi.
Można stwierdzić, że wszystkie działania w Polsce prowadzone przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa szły i idą w kierunku wykluczenia Ofiar zbrodni katyńskiej z życia Polski, tak, jak to miało miejsce przez blisko 50 lat od zbrodni, gdy robiono wszystko, nie tylko w Polsce, by Oficerów z Katynia zepchnąć w niebyt pamięci.
Suma summarum to jeden wielki wstyd i hańba– łamanie prawa, profanowanie i unikanie osądu takich działań właśnie w Polsce.
Podając powyższe dodaję – z Katyniem – masakrą bezbronnych jeńców wojennych największą w dziejach wojen jestem związana od chwili jej dokonania, jako córka zamordowanego. Ciężar tej zbrodni legł trupim cieniem na życiu całej mojej rodziny, a przede wszystkim mojej Matki – wdowy.
Art. plast. Witomiła Wołk-Jezierska
Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl