Kleofas, nałogowy alkoholik, który dla stymulacji zmysłów nie może się obejść bez browarku, cechuje się tym, co jest charakterystyczne dla tego typu osobników: dobrą intuicją i bezkompromisowością sądów.
Najlepiej świadczy o tym wyrażona w cytowanym zdaniu idea:
Kleofas wyrusza do wnętrza Ziemi i stwierdza, że wszyscy naukowcy są w błędzie, bo jądro Ziemi jest małym Słoneczkiem, z gwiezdną materią jako tworzywem.
Kilkakrotnie uważnie przeczytałem rozważania nietrzeźwego Kleofasa i doszedłem do wniosku, że nie jest on wstanie uzasadnić swojego absolutnie słusznego twierdzenia. Świadczy o tym dyskusja pod notką o "Problemach z jądrem", w której jej autor bierze aktywny udział, ale niestety nie przytacza żadnego logicznie konsekwentnego argumentu. Poniżej kilka cytatów z tej dyskusji (cytaty nie tylko Kleofasa):
Ale najpierw muszę trochę wziąć w obronę dzisiejszą astrofizykę. Nie można wymagać przecież bezpośredniego doświadczenia laboratoryjnego z materią w temperaturze 15^6 C. Niemożliwość przeprowadzenia takiego doświadczenia nie może być jednak podstawą do twierdzenia że "astrofizyka tak naprawdę nic nie wie na pewno o wnętrzu Słońca".
———-
Oczywiście powoli zmienia się sklad chemiczny Słońca w miarę jak wodór sie wypala, zmienia się masa i cisnienie w srodku, temperatura- ale są to procesy plynne i na tyle wolne ( własnie dlatego bada sie skale czasowe róznych procesów), że można stosowac opis ciągu modeli stacjonarnych a nie potrzeba modelu dynamicznego.
———-
Uważam, że w w jądrze Słońca zachodzą reakcje, o których dzisiejsza fizyka winna milczeć, bo nie ma nic do powiedzenia. Ani o formach masy wewnątrz, ani o temperaturach, o ile w ogóle można mówić o temperaturze na Słońcu. Nikt nie jest w stanie określić, czy są w jądrach gwiazd protony i neutrony, czy tylko materia w stanie pierwotnym, lub jej inne "gwiezdne" formy.
———–
Skoncentrujmy swoją uwagę na ostatnim zdaniu cytowanych fragmentów. Jego autor twierdzi, że NIKT nie jest wstanie określić budowy jądra gwiazd, a jednocześnie z całym stoickim spokojem rozbiera planetę Ziemia na czynniki pierwsze i przekonuje czytelników, iż to co siedzi wewnątrz tej planety miało swój prapoczątek identyczny ze Słońcem.
Muszę Pana zmartwić. Dwoje ludzi, prof. Bazijew i autor tej notki, poradzili sobie z tym problemem i wcale nie musieli sięgać do jakiś tajnych manuskryptów, sfałszowanych przez Eddingtona danych eksperymentalnych, czy też do zmyślonego równania o równoważności masy i energii (E=mc^2).
Są nawet tacy, którzy najchętniej zabroniliby nam myśleć, gdyż według nich wszystko już było "przemyślane" i opisane.
A jakie zachwyty nad heliosejsmologią! Nikogo nie martwi ta okoliczność, że to nie my wywołujemy te fale dźwiękowe, efekt rozchodzenia się których, niby badamy. I z czym porównujemy te niby rezultaty? Ano, ze swoimi zmyśleniami o budowie atomu, kwantach, kwarkach, pozytonach, mionach, tachionach, etc.
Jeśliby dzisiaj powiedzieć astronomom, że dokładne parametry Ziemi można wyrazić przez masę i ładunek elektronu i elektrino, to jedyną ich reakcją byłby pusty śmiech.
Identycznie zachowaliby się fizykaliści, gdyby im powiedzieć, że w wyznaczeniu dokładnej masy elektronu i jego ładunku ważną rolę odgrywają dokładne parametry Ziemi.
Pominę milczeniem zachowanie klakierów. Ono jest bardziej fizykalne od zachowania fizykalistów.
Fizyka dla tych, którzy chca zrozumiec! Polityka dla tych, którzy zrozumieli!