Polonia widzi ostrzej. Stąd delikatna zmiana tytułu.
Polacy winni są zbrodni na Żydach. TW CareX, czyli nowy autorytet od wszystkiego polskojęzycznego Onetu, nie ma wątpliwości:
Zdaniem byłego szefa MSZ „antysemityzm był i pozostaje w naszym kraju endemiczny”. – Różnice dotyczą tylko jego natężenia i jawności w różnych okresach. (…) – Jedwabne nie było jedyne. Na Podlasiu mordowano i grabiono w wielu miejscach. Szmalcowników ograbiających Żydów i osoby im pomagające były dziesiątki tysięcy – zaznacza, przypominając także, że wielu Polaków ratowało Żydów. – Wszyscy mamy obowiązek pamiętać o tych bohaterskich ludziach, ale nie wolno nam ich bohaterstwem zasłaniać zbrodni i podłości znacznie liczniejszej grupy Polaków – dodaje.
(Onet.pl)
Dziesiątki tysięcy to liczba mieszcząca się w przedziale 20-90 tys.
Oznacza to, że zdaniem TW Carex w tym haniebnym procederze brało udział od 0,08% do 0,36% żyjących pod okupacją Polaków!
.
Powtórzmy raz jeszcze:
Tymczasem dyrektor Centrum Wiesenthala w Jerozolimie niejaki Efraim Zuroff w wywiadzie dla Rzeczpospolitej mówi m.in.:
Ilu Żydów zostało zabitych przez Polaków?
To znakomite pytanie, ale żaden badacz nie jest w stanie podać wiarygodnej liczby.
W Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie mówi się o 50 tys. zamordowanych Żydów.
To brzmi rozsądnie, ale żadnej pewności nie ma. Tymczasem mamy 6,7 tys. polskich sprawiedliwych. I jeśli założyć, że każdy uratował po kilku Żydów, mamy może 20 tys. uratowanych. Ale powiem tak: liczba tych, którzy zabijali Żydów jest znacznie większa niż sprawiedliwych. Pod tym bym się podpisał.
http://www.rp.pl/Historia/180209928-Efraim-Zuroff-Smierc-Zydow-cieszyla-wielu-Polakow.html
Porównajmy. 50 tysięcy Żydów zabitych przez Polaków oraz kilkadziesiąt tysięcy szmalcowników – czyli na jednego szmalcownika przypada od 0,55 do 2,5 zamordowanego.
Przy czym liczba ofiar to 1,66% zabitych w Holokauście na okupowanych polskich ziemiach.
Przyznam, że obwinianie całego Narodu na podstawie nagannych czynów niespełna jednego promila jego obywateli (max. 3,6 promila) to faktycznie wyczyn nie lada.
Gdyby bowiem zastosować zasadę symetrii mogłoby się okazać, że procentowa ilość Żydów tworzących UB i resztę aparatu komunistycznego w PRL w latach 1940-tych i 1950-tych liczona w stosunku do całego Narodu była wyższa.
Dla cytowanego już Normana Finkelsteina powód powyższego jest oczywisty.
Polska, i inne kraje do niedawna będące pod zaborem Związku Sowieckiego, znajdują się na celowniku przestępczej grupy, która na Holokauście postanowiła zarobić miliardy.
Termin „ocalały z holokaustu” odnosił się pierwotnie do tych, którzy przeszli przez wyjątkowy koszmar żydowskich gett, obozów koncentracyjnych i obozów pracy niewolniczej, często w takiej właśnie kolejności.
Liczbę ocalałych z holokaustu, w chwili zakończenia wojny, szacuje się zazwyczaj na blisko 100 tysięcy. Do dziś [2001 – HD] żyje z nich zapewne nie więcej niż jedna czwarta. Ponieważ przetrwanie obozów stało się ukoronowaniem męczeństwa, wielu Żydów, którzy spędzili wojnę gdzie indziej, zaczęło się podawać za ocalałych z obozów.
Ale krył się również za tym inny, ważny powód — materialny. Władze powojennych Niemiec wypłacały bowiem odszkodowania Żydom, którzy byli w gettach lub obozach. Wielu Żydów zmyśliło więc swą przeszłość, żeby zakwalifikować się do odszkodowań. „Jeżeli wszyscy, którzy twierdzą, że są ofiarami obozów, są nimi rzeczywiście, to kogo zabił Hitler”, oburzała się moja matka.
Wielu naukowców rzeczywiście ma wątpliwości co do wiarygodności zeznań „ocalałych z holokaustu”. „Przyczyną ogromnej większości pomyłek, które wykryłem we własnej pracy, były zeznania”, przyznaje Hilberg. Na przykład, nawet uczestnicząca w „przedsiębiorstwie holokaust” Deborah Lipstadt kwaśno przyznaje, że ocalali z holokaustu utrzymują zazwyczaj, iż w Auschwitz osobiście badał ich Josef Mengele.
Zawodna pamięć to nie jedyny powód, dla którego zeznania niektórych ocalałych z holokaustu wydają się podejrzane. Czci się ich teraz bowiem jak świeckich świętych i dlatego nikt nie odważy się zakwestionować ich zeznań. Uchodzą im na sucho nawet niedorzeczne opowiastki. Elie Wiesel wspomina w swym pamiętniku, że tuż po wydostaniu się z Buchenwaldu i mając ledwie osiemnaście lat, „czytałem Krytykę czystego rozumu — nie śmiejcie się! — w jidysz”. Mniejsza z tym, iż Wiesel sam przyznaje, że wtedy „zupełnie nie znałem gramatyki jidysz”.
.
Krytyka czystego rozumu nigdy nie była na jidysz przetłumaczona.
Wiesel przypomina sobie również szczegółowo „tajemniczego uczonego talmudycznego”, który „opanował język węgierski w dwa tygodnie tylko po to, aby sprawić mi niespodziankę”. Żydowskiemu tygodnikowi Wiesel powiedział, że „często chrypnie lub traci głos”, gdy milcząco czyta sobie książki „głośno, w duchu”. Reporterowi zaś „New York Timesa” opowiedział, jak pewnego razu uderzyła go taksówka na Times Square. „Przeleciałem przez całą przecznicę. Taksówka uderzyła we mnie na rogu 45-ej i Broadwayu, a karetka zabrała mnie z 44-ej.” „Głoszę nagą prawdę. Inaczej nie potrafię”, zarzeka się Wiesel.
W ostatnich latach termin „ocalały z holokaustu” zmodyfikowano tak, by odnosił się nie tylko do tych, którzy przetrwali, lecz również do tych, którzy zdołali uniknąć hitlerowskich prześladowań. Obejmuje więc on, na przykład, ponad sto tysięcy polskich Żydów, którzy schronili się w Związku Radzieckim po napaści Niemiec na Polskę. Jak jednak zauważa historyk Leonard Dinnerstein, „ci, którzy żyli w Rosji, byli traktowani tak samo jak jej obywatele”, natomiast „ci, którzy przeszli przez obozy koncentracyjne, wyglądali jak żywe trupy”.
Jeden z autorów internetowej strony poświęconej holokaustowi utrzymywał, że chociaż sam spędził wojnę w Tel-Avivie, to jest ocalałym z holokaustu, ponieważ jego babka zginęła w Auschwitz.
Według osądu Israela Gutmana, ocalałym z holokaustu jest Wiłkomirski, ponieważ jego „ból jest autentyczny”. Kancelaria premiera Izraela oszacowała ostatnio liczbę „żyjących jeszcze osób ocalałych z holokaustu” na prawie milion. I znów, nietrudno doszukać się przyczyny kryjącej się za tą inflacyjną korektą.
Trudno byłoby bowiem domagać się nowych, ogromnych odszkodowań, gdyby żyła już tylko garstka ocalałych z holokaustu. Główni współpracownicy Wiłkomirskiego byli de facto, w taki czy inny sposób, zaangażowani w proceder zdobywania odszkodowań za holokaust. Jego dziecięca przyjaciółka z Auschwitz, „mała Laura”, wzięła odszkodowanie ze szwajcarskiego funduszu dla ofiar holokaustu, choć tak naprawdę była ona urodzoną w Ameryce wyznawczynią kultu satanistycznego. Z kolei izraelscy sponsorzy Wiłkomirskiego działali lub byli wspierani przez organizacje zajmujące się odszkodowaniami dla ofiar holokaustu.
To właśnie sprawa odszkodowań najlepiej odsłania kulisy „przedsiębiorstwa holokaust”. Jak już wiemy, sprzymierzone w czasie zimnej wojny ze Stanami Zjednoczonymi Niemcy zostały szybko zrehabilitowane, a hitlerowski holokaust poszedł w zapomnienie. Niemniej jednak Niemcy przystąpiły na początku lat pięćdziesiątych do negocjacji z żydowskimi organizacjami i podpisały porozumienia odszkodowawcze. Bez praktycznie żadnego nacisku z zewnątrz wypłaciły dotąd około 60 miliardów dolarów.
Porównajmy najpierw stanowisko Stanów Zjednoczonych. W rezultacie wojen prowadzonych przezAmerykanów w Indochinach, zginęło około 4-5 milionów osób. Po wycofaniu się Amerykanów, jak zauważa jeden z historyków, Wietnam desperacko potrzebował pomocy. Na Południu zniszczonych zostało 9 z 15 tysięcy wiosek, 25 milionów akrów pól uprawnych i 12 milionów akrów lasów, zabito też 1,5 miliona zwierząt hodowlanych; liczbę prostytutek szacowano na 200 tys., sierot na 879 tys., inwalidów na 181 tys. i wdów na l milion; na Północy poważnemu zniszczeniu uległo wszystkich sześć miast przemysłowych, jak również stolice prowincji i miasta powiatowe, zniszczono też 4 tyś. z 5,8 tys. rolniczych komun.
Jednak odmawiając wypłacenia jakichkolwiek odszkodowań, prezydent Carter wyjaśnił, że „zniszczenie było wzajemne”.
Ogłaszając, że nie widzi potrzeby składania jakichkolwiek przeprosin za wojnę jako taką”, William Cohen, sekretarz obrony w administracji prezydenta Clintona, podobnie zawyrokował: „Obie nacje wyszły z tego pokiereszowane. Oni mają swoje blizny po tamtej wojnie. A my, oczywiście, mamy swoje.”
Władze Niemiec zapewniły odszkodowania żydowskim ofiarom w oparciu o trzy odrębne porozumienia podpisane w 1952 r. Indywidualni poszkodowani otrzymali wypłaty zgodnie z postanowieniami Ustawy Odszkodowawczej (Bundesentschadigungs-gesetz). Oddzielne porozumienie z Izraelem dotyczyło pokrycia kosztów osiedlenia i rehabilitacji zdrowotnej kilkuset tysięcy żydowskich uchodźców. W tym samym czasie niemieckie władze wynegocjowały także finansowy układ z Conference on Jewish Material Claims AgainstGermany (Konferencja d/s Żydowskich Roszczeń Materialnych wobec Niemiec, dalej w skrócie: Konferencja Roszczeniowa), skupiającą wszystkie główne organizacje żydowskie, jak American Jewish Committee, American Jewish Congress, Bnai Brith czy Joint Disribution Committee. Konferencja Roszczeniowa miała wykorzystać wszystkie pieniądze, po 10 min dol. rocznie przez dwanaście lat, czyli około miliarda dolarów według obecnej wartości, na rekompensaty dla żydowskich ofiar hitlerowskich prześladowań, które nie skorzystały w pełni z innych uregulowań odszkodowawczych.8 Tu posłużę się przykładem mojej matki. Jako osoba, która przeszła warszawskie getto, obóz koncentracyjny na Majdanku i obozy pracy niewolniczej w Częstochowie i Skarżysku-Kamiennej, otrzymała ona od władz niemieckich odszkodowanie w wysokości tylko 3,5 tys. dol. Jednak inne żydowskie ofiary (z których wiele faktycznie nie było ofiarami) otrzymały od Niemiec dożywotnie renty o łącznej wartości sięgającej setek tysięcy dolarów. Pieniądze przekazane Konferencji Roszczeniowej były przeznaczone właśnie dla tych żydowskich ofiar, które wcześniej otrzymały tylko minimalne odszkodowania.
Właśnie dlatego niemieckie władze zabiegały o zawarcie w porozumieniu z Konferencją Roszczeniową wyraźnego zapisu, że pieniądze otrzymają wyłącznie żydowskie ofiary, którym niemieckie sądy przyznały nieadekwatne rekompensaty lub nie przyznały ich wcale. Konferencja Roszczeniowa zareagowała jednak oburzeniem, że Niemcy kwestionują jej dobrą wiarę. Z kolei już po wynegocjowaniu porozumienia Konferencja Roszczeniowa wydała oświadczenie dla prasy, w którym podkreślono, że pieniądze będą przeznaczone dla „żydowskich prześladowanych przez hitlerowski reżim, którym nie zapewnią zadośćuczynienia istniejące lub proponowane regulacje prawne”.
Ostateczna wersja porozumienia zobowiązywała Konferencję Roszczeniową do wykorzystania pieniędzy na „pomoc, rehabilitację i przesiedlenie żydowskich ofiar”.
Konferencja Roszczeniowa natychmiast unieważniła porozumienie. Bezceremonialnie naruszając jego postanowienia, przeznaczyła pieniądze nie na rehabilitację żydowskich ofiar, lecz na rehabilitację żydowskich społeczności. Przyjęta przez nią zasada postępowania wręcz zabroniła wykorzystania pieniędzy „na bezpośrednie wypłaty osobom indywidualnym”. Jednakże, zawsze pamiętając o własnych interesach, Konferencja Roszczeniowa zrobiła wyjątek dla dwóch kategorii ofiar: indywidualne odszkodowania dostali rabini i „wybitni żydowscy przywódcy”. Organizacje wchodzące w skład Konferencji Roszczeniowej zużyły większość pieniędzy na sfinansowanie swych priorytetowych przedsięwzięć. Rzeczywiste żydowskie ofiary jeśli cokolwiek zyskały, to albo pośrednio, albo przypadkiem. Wielkie kwoty skierowano okrężnymi drogami do żydowskich społeczności w świecie arabskim oraz by ułatwić Żydom emigrację z Europy Wschodniej. Finansowano także takie kulturalne projekty, jak muzea holokaustu, uniwersyteckie katedry studiów nad holokaustem czy popisowy program instytutu Yad Vashem honorowania „sprawiedliwych gojów”.
.
c.d.n.
8.02 2018