Słuchając lewicowca można odnieść wrażenie, że jego program jest spójny. Naprawdę! Ale po chwili namysłu wrażenie pryska.
Przede wszystkim podejrzenia musi budzić jeden fakt. Skoro od wielu lat w wielu państwach rządzi mniej lub bardziej radykalna lewica, wychodząca z tych samych fundamentalnych założeń, to w którymś z tych państw powinna była dać radę wdrożyć już swój program w całości. Gdyby ten program był spójny, logiczny, wewnętrznie niesprzeczny i dobry, to po wdrożeniu go w całości otrzymalibyśmy stan prawny, którego nie trzeba byłoby modyfikować. Tak się nie dzieje. Wręcz przeciwnie: im bardziej lewicowe rządy, tym więcej zmian wprowadzają lub próbują wprowadzić do prawa w jednostce czasu. Ba, kolejne parlamenty nawet licytują się na liczbę ustaw, implicite zakładając, że lepszy jest ten, który więcej zmieni! To co jest nie tak z tym prawem, skoro trzeba je ciągle zmieniać?
Weźmy jako przykład szeroko pojęty pacyfizm i humanitaryzm. Lewica europejska i amerykańska chciałaby odebrać ludziom prawo posiadania broni, zlikwidować karę śmierci, nakłada na ludzi masę zakazów mających na celu zapobieżenie utracie/skróceniu życia ich lub innych ludzi, zmniejsza nakłady na wojskowość (trochę mogłaby się w tym względzie pokłócić z lewicą północnokoreańską, dlatego przykład zawęziłem do mniej więcej naszego kręgu kulturowego). To wszystko brzmi pięknie: niech ludzie żyją w pokoju i harmonii jak najdłużej, niech nikt nie używa przemocy do nastawania na cudze życie, na cudze ziemie, a wszystko będzie pięknie. I faktycznie, nie sposób się nie zgodzić, że świat, w którym w ogóle nie byłoby ani wojen, ani morderców, byłby lepszy od obecnego. Wszystkie powyższe postulaty, zmierzające do zapisania tego w ustawach, zdają się zmierzać do jednego, spójnego i słusznego celu.
W którym miejscu to pęka?
W miejscu, w którym implicite zakłada, że wystarczy wprowadzić przepis, a ludzie natychmiast zaczną go przestrzegać; że wystarczy wprowadzić konwencję, a wszystkie państwa świata ją ratyfikują i będą jej przestrzegać.
Otóż nie będą.
Przestępcy nie będą dobrowolnie przestrzegać prawa, ponieważ jest to wewnętrzna sprzeczność z definicji słowa "przestępca". Państwo nie jest w stanie wszystkich zmusić do przestrzegania prawa. Nie chodzi nawet o brak środków – taki przymus jest logicznie niemożliwy, bo żeby go wdrożyć, trzeba dysponować zasobami ludzkimi zdolnymi to prawo wyegzekwować. Czyli wystarczająco silnymi, żeby mogli oni narzucić swoją wolę przestępcom, a przestępcy im nie, niezależnie od tego, jak silny zawiążą między sobą sojusz. Czyli wystarczająco silnymi, żeby nie było nikogo zdolnego zmusić do przestrzegania prawa ich.
Zwykli ludzie też będą łamać prawo wraz ze wzrostem objętości kodeksów, bo już teraz przyswojenie choćby dziesięciu procent obowiązującego prawa przekracza zdolności człowieka (i nie mówię tu o emerytowanej babinie z Pcimia Dolnego, tylko o zawodowych prawnikach, którzy co rusz muszą zaglądać do kodeksów i orzecznictwa, bo nie są w stanie nie doradzać klientom popełniania wykroczeń bazując tylko na własnej głowie). Zrozumienie większości ustaw przekracza zdolności większości ludzi. Dlatego nawet jeśli będą się bardzo starać, i tak czasem prawo złamią. Czary goryczy przepełniają wzajemnie sprzeczne lub wewnętrznie sprzeczne przepisy, jak Art. 2 Konstytucji RP (co ma zrobić "demokratyczne państwo prawa", gdy większość żąda bezprawnych działań?), a także sądy, które nie przestrzegają nawet prosto sformułowanych przepisów, jak istniejący do 1997 artykuł Konstytucji brzmiący bodajże (cytuję z pamięci): "Ekstradycja obywatela polskiego za granicę jest zakazana".
Z tego samego powodu państwa nie będą się rozbrajały na potęgę. Wystarczy jedno, które tego nie zrobi, a już jego sąsiedzi dostaną dobry powód, żeby też tego nie robić. Skuteczne przeprowadzenie rozbrojenia wszystkich państw oznacza z kolei oddanie praktycznej władzy w ręce pierwszego zakapiora, któremu uda się w tajemnicy przed światem skonstruować bombę w piwnicy domowym sposobem.
W momencie przyjęcia realistycznego założenia, że każdy przepis będzie przez kogoś łamany, powyższy (i każdy) zestaw lewicowych postulatów staje się albo wewnętrznie sprzeczny na poziomie samych postulatów, albo tak skonstruowany, że realizacja tych postulatów osiąga w praktyce odwrotny cel w stosunku do zamierzonego przy ich formułowaniu.
Zakaz posiadania broni palnej nie jest zły dlatego, że utrudnia ludziom zabijanie się nawzajem lub przypadkowe szkodzenie sobie. On jest zły dlatego, że niektórzy i tak nie będą go przestrzegać, a to doprowadzi do sytuacji, w której ten zakaz spowoduje odwrotne do intencji skutki.
Zachęcam do kupowania mojej powieści kryminalnej:
Opisałem już parę powodów, dla których nie jest to zwyczajny kryminał. Teraz coś dla miłośników gatunku niezależnie od opcji politycznej: książka osadzona jest we współczesnej Polsce, a na pierwszym planie znajduje się zbrodnia. Mimo to policja praktycznie nie bierze udziału w rozwiązaniu zagadki. To nie jest kolejna powieść policyjna, to jest powieść współczesna spełniająca kanoniczne założenia tzw. klasycznego kryminału.
"Po zakończeniu lektury muszę powiedzieć, że końcówka jest dużo lepsza niż początek." – opinia z facebooka.