TVN zdemaskował spisek, jaki na niedobczyckim wzgórzu (nie w Wodzisławiu!) przeciw postępowej ludzkości całej Europy knuli narodowi faszyści. Od razu, zupełnie bezrefleksyjnie, ruszyła machina państwowa pragnąc wyplenić zło u samej d…, tj. korzeni.
Tymczasem w bulwersującym i oburzającym, nadto przynoszącym wstyd całej Polsce a w szczególności rządzącej partii, materiale Superwizjera nie było nic, co mogłoby stanowić naruszenie prawa.
W Polsce, proszę koleżeństwa, jak mawiała ongiś mistrzyni sceny kabaretowej późnego Gierka Janina Jaroszyńska, penalizowane (czyli karane) jest tylko publiczne propagowanie ustroju totalitarnego – bez różnicy czy chodzi o nazizm, faszyzm czy komunizm.
Zgodnie z wykładnią językową w pojęciu propagowania występują dwa elementy: obiektywny – wyrażający się w podejmowaniu czynności polegających na prezentowaniu, szerzeniu, oraz subiektywny – w postaci aprobującego stosunku sprawcy do upowszechnianych treści, poglądów, połączonego z zamiarem zjednania, przekonania do nich (zob. S. Skorupka, H. Auderska, Z. Łempicka (red.), Mały słownik języka polskiego, Warszawa 1968, s. 633; H. Zgółkowa (red.), Praktyczny słownik współczesnej polszczyzny, t. XXXII, Poznań 2001, s. 447). Odwołując się do językowego znaczenia zwrotu „propaguje”, SN w uchw. z 28.3.2002 r. (I KZP 5/02, OSNKW 2002, Nr 5–6, poz. 32) przyjął, że na tle komentowanego przepisu oznacza ono „każde publiczne zachowanie, które stanowi upowszechnianie faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa, podjęte w celu przekonania do niego” (tak też S. Hoc, Glosa, s. 164). Z. Ćwiąkalski tłumaczy je jako szerzenie wiedzy o totalitarnym ustroju i popieranie go, zachęcanie do wprowadzenia tego ustroju, połączone z podkreślaniem jego zalet i przemilczaniem wad (tenże, w: Zoll (red.), Kodeks karny, t. II, 2006, s. 1163). Podobnie M. Kalitowski stawia warunek, aby propagujący pozytywnie oceniał upowszechniane przez siebie idee (tenże, w: Filar (red.), Kodeks karny, 2010, s. 1113).
Propagowanie ustroju totalitarnego musi być realizowane publicznie, czyli w okolicznościach, gdy sprawca zwraca się do szerszego, bliżej nieoznaczonego kręgu osób.
(Komentarz do kodeksu karnego, red. Grześkowiak, 2018)
I w zasadzie ostatnie zdanie kończy temat.
Reporterzy TVN nagrali bowiem ograniczone do ściśle określonego grona osób (wg materiału max. 6) widowisko. Gdyby na dole u wejścia na ścieżkę były afisze zapraszające na uroczystość ku czci rocznicy urodzin socjalisty Hitlera zarzut z art. 256 KK byłby zasadny.
Bo z oferty mógłby skorzystać każdy akurat tamtędy przechodzący.
Tajni agenci TVN uzyskali zaproszenie jako postrzegani za ludzi wyznających podobne idee.
Indywidualne zaproszenie.
To, że materiał został następnie upubliczniony jako ilustracja rzekomej nazyfikacji grup polskiego społeczeństwa to zupełnie inna sprawa.
Trzeba bowiem pamiętać, że demokracja oznacza, iż państwo nie może wkraczać w zamknięte kręgi osób mających to samo hobby czy też przekonania.
Nawet wtedy, gdy są one oburzające i bulwersujące dla większości. Na tym bazują przecież środowiska LGBTQ.
Nauczeni prawie 50-laty sowieckiej podległości, wcześniej zaś narodowym socjalizmem, mamy święte prawo, by publiczne propagowanie takich idei penalizować.
Zamiast zajmować się prywatnymi zabawami narodowców (o ile materiał był prawdziwy) może lepiej byłoby zainteresować się tymi, który jawnie propagują komunizm.
Obiektywnie bowiem był gorszy od faszyzmu.
23.01 2018