Wygląda na to, że temat totolotka interesuje Czytelników znacznie bardziej, niż inne poruszane przeze mnie tematy.
W odpowiedzi na moją poprzednią notkę Kleks napisał:
"Aby uprawdopodobnić taką sytuację należy zbadać nie tyle wysokość nagród I stopnia ale ich częstotliwość. W poprzedniej Pana notce pisałem, że w tym roku powinno paść zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa ok. 64 „szóstek” natomiast w rzeczywistości było ich tylko 34, co było nader korzystnym zbiegiem okoliczności dla organizatorów."
Wydaje mi się, że mówimy o tym samym, tylko Komentator tego nie widzi!
Kleks policzył na podstawie liczby zawartych zakładów, że w jakimś okresie powinny paść 64 szóstki, a padły tylko 34 szóstki. Z czego wnioskuje, że padają rzadziej, niż powinny. Ja z kolei liczyłem, ile powinna wynosić wygrana za szóstkę, gdyby padały one tak często, jak powinny. Sugerowałem też, żeby porównać to ze średnią.
Jeśli szóstki padały zbyt rzadko, to średnia wygrana będzie wyższa, niż 7 milionów! Chyba, że TS oszukuje na wysokości wygranych, w co nie wierzę. I tyle. Obaj liczyliśmy to samo, tyle że różną metodą.
Metoda Komentatora jest prostsza obliczeniowo. Moja jest prostsza praktycznie, bo nie wymaga znajomości liczby zawartych zakładów – danej, do której trudniej jest dotrzeć, niż do danej o wysokości wygranych.
Istotnie natomiast warto byłoby sprawdzić obiema metodami. Jeśli wyniki się nie zgodzą, to to już będzie podejrzane.
Natomiast mają rację ci, którzy twierdzą, że to niczego nie dowodzi w kontekście manipulowania wynikami tak, żeby osiągnąć kumulacje. W tym celu nie należy sprawdzać, ile szóstek pada w stosunku do liczby zawieranych zakładów, tylko jak często żadna szóstka nie pada, mimo że prawdopodobieństwo padnięcia jakiejś szóstki jest duże. Co to znaczy "duże"? Nie wiem. Dla każdego coś innego, w zależności od tego, jak nieprawdopodobne wydarzenia skłaniają danego człowieka do podejrzewania spisków i oszustw.
A tendencje do tego, że liczby w kolejnych losowaniach układają się w jakiś wzór, nie są niczym bardzo dziwnym. Te liczby to są przecież kule, one się o siebie obijają, następuje zmęczenie materiału, nie są chyba wymieniane po każdym losowaniu. No i są wykonywane przez człowieka, zawsze trzeba brać pod uwagę margines błędu na to, że kula 49 będzie o 0,01% cięższa lub lżejsza od kuli 36. Wpływa to oczywiście jakoś na wyniki losowań, ale wpływ ten jest moim zdaniem pomijalny. Zaobserwowanie reguły wymaga sporo czasu, a nawet wtedy ułatwia głównie trafianie jedynek i dwójek. Zanim trafi się coś więcej, TS zmieni kule. Gdyby to faktycznie wypaczało losowania, to już dawno ktoś by tą metodą zaczął "trafiać".