Bez kategorii
Like

Agnostycyzm

29/05/2011
597 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
no-cover

Agnostycyzm – jedna z koncepcji w teorii poznania, według której, w sensie skrajnym, nie jesteśmy w stanie poznać właściwie niczego.

0


(Błędy filozoficznego myślenia)

Według Jana z Salisbury, Bernard de Chartres lubił przypominać, że « jesteśmy karłami, którzy stojąc na barkach olbrzymów, widzą więcej niż oni, dalej i pełniej, nie dlatego… ».[1] Można dopowiedzieć, że widzimy pełniej czy dokładniej, gdyż między innymi, wystrzegamy się błędów popełnionych przez naszych poprzedników. Aby realizować tę myśl Bernarda w praktykowaniu filozofii, należy poznać dobrze historię filozofii. Dzieje filozofii mają za zadanie zasugerować, jakich rozumowań nie należy używać w filozofii, by rozwijać poprawnie rozumowania, w znaczeniu konsekwentnego opowiedzenia się po stronie realnie istniejących bytów.

Perspektywa, w jakiej prezentujemy tu problem błędów, przyjmuje za oczywistość istnienie tak zwanej « philosophiae perennis ». Ponad dwa i pół tysiąca lat dziejów filozofii wykazuje, że pewni ludzie stawiali sobie, niezależnie od epoki w jakiej żyli, te same pytania : co to jest ? dlaczego to jest ? jakie to jest ?

Nie wystarczy poznać historię filozofii. Trzeba ją jeszcze zrozumieć w perspektywie błędów, jakie w jej dziejach popełniono. Jeżeli tego nie zrobimy, jest duże prawdopodobieństwo, że pozostaniemy w relatywizmie, tj. w przyzwyczajeniu do myślenia, że skoro są tak różne koncepcje filozoficzne tego, jak należy rozumować i tego, co jest przedmiotem filozofii, a więc w rezultacie można myśleć cokolwiek i jakkolwiek, i to też będzie filozofia. Tomasz z Akwinu w « De ente et essentia » powtórzył za Arystotelesem zdanie, « że mały błąd na początku, będzie wielki na końcu »[2]. Prawdopodobnie wszyscy filozofowie mogliby się na tę metodologiczną zasadę zgodzić. Niewielu jednak ją zastosowało w swoich koncepcjach. Niewątpliwie, właśnie w konkluzjach danej teorii możemy sprawdzić czy jest błąd, czy go nie ma. To Malebranche doprowadził konsekwentnie rozumowanie Decartes’a do okazjonalizmu. Kant w swych konkluzjach doszedł do niepoznawalności świata. Bercelay w końcu swych rozważań nie był w stanie zidentyfikować istnienia zewnętrznego świata. Z koncepcji Nitzschego wyciągnięto tezę o rasie Panów. Relatywizm konkluzji Heideggera pozwala na możliwość zaistnienia obozów koncentracyjnych. Oczywiście, zawsze możemy powiedzieć, że intencje danego filozofa zostały wypaczone. Potwierdza to tylko tezę, że metodologiczny postulat arystotelesowsko-tomistyczny, przytoczony wyżej, nie był przestrzegany.

Co to jest błąd ?

W życiu codziennym popełniamy wiele błędów. Często przez nieuwagę. Potykamy się o niezauważony na drodze kamień. Przez przyzwyczajenie. Jeżdżąc codziennie samochodem do pracy tą samą drogą, pewnego dnia skręcamy w ulicę, którą w nocy zmieniono na jednokierunkową. Często z powodu naszego lenistwa czy zmęczenia. Nie chciało nam się zmienić uszczelki w kranie i pod koniec miesiąca rachunek za zużycie wody okazał się trzy razy większy. Kaleczymy się, gdy wysiłek jest zbyt wielki, by kontrolować narzędzie, którego używamy. Zdarza się, że popełniamy błędy przez niecierpliwość. Za szybko chcemy wyciągnąć korek z butelki dobrego wina i niszczymy korek.

W filozofii popełniamy także różne błędy. Tomasz z Akwinu twierdził, że pycha (superbia) jest najczęściej popełnianym błędem. Więcej, jest tym, z którego powstają pozostałe błędy.

Nie zawsze można wyjaśnić pomyłkę, sprowadzając błędy tylko do wymogów danego systemu, w którym dany błąd może się pojawić. Stąd występują błędy, które zachodzą niezależnie od konstuowania takiego lub innego systemu. Jeżeli zanegujemy pewne pryncypia czy pewniki, skazujemy się na relatywizm, a w konsekwencji na niemożliwość wypowiedzenia choćby jednego sensownego zdania, uczynienia jednego kroku czy gestu, który byłby prawdziwy. Dwa plus dwa da zawsze cztery; figura o trzech kątach, których suma daje 180°, będzie zawsze trójkątem ; nie może być tak, że coś zachodzi i nie zachodzi równocześnie.

Nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyjdzie do głowy używać narzędzi kompozytora muzyki (pięciolinia, pianino), by przeprowadzić operację woreczka żółciowego czy też skalpelem bądź młotem pneumatycznym grać "Etiudę rewolucyjną" Chopina. Takie przykłady można mnożyć w nieskończoność. Wynika z tego jeden wniosek : każda dziedzina wiedzy czy działalności człowieka ma swoje właściwe narzędzia pracy, których używa, by zrealizować swój cel czy dane zadanie.

Sytuacja wydaje się prosta, gdy porównujemy dziedziny odległe od siebie, nie mające wspólnego przedmiotu, metody czy celu badań. Gorzej jest, gdy te trzy (przedmiot, metoda, aspect badań) są podobne, lub nawet nakładają się na siebie, albo my nie będąc zbyt ostrożni, z premedytacją (w imię np. modnej jeszcze dziś komparatystyki, « a może coś z tego wyjdzie ») lub bezwiedzy, mieszamy porządki (narzędzia) różnych dziedzin.

Historia filozofii w dużym stopniu sama jest filozofią, gdyż zawsze jest interpretowana, ukazywana w pewnym aspekcie przez historyka. Można sobie wyobrazić fizyka czy matematyka, który jest ignorantem w historii fizyki lub matematyki, ale sprawdza się jako doskonały naukowiec w swej dziedzinie. Z filozofem jest gorzej.

Właśnie historia filozofii wykazuje, że ignorancja dziejów filozofii nie prowadzi do zbyt wielkich osiągnięć w tej dziedzinie. Były przypadki (Kartezjusz), gdzie filozof chciał zerwać z dorobkiem przeszłości i zapragnął zbudować swój własny system zaczynając od "tabula rasa" (czystej karty). Historycy filozofii wykazali, iż pomimo jego wzruszających wysiłków, zapożyczył wiele definicji i problemów z dzieł poprzedzających go filozofów. Kartezjuszowi można ostatecznie to wybaczyć, gdyż taki niezręczny był jego pomysł, kartezjanistom w żadnym wypadku. W innym przypadku, Piotr Abelard, nieznajomość rozwiązania problemu doprowadziła go do jałowych kłótni i dysput, pomieszania problemów logiki z problemami filozofii, w wyniku których sporne kwestie nie zostały rozwiązane (Abelard znał "Izagogę" Porfiriusza i przemyślania Boecjusza o uniwersaliach, ale traktat "O duszy" Arystotelesa nie był w XII w. po Chrystusie przetłumaczony na łacinę, a którego znajomość byłaby użyteczna w rozwiązaniu tego problemu).

Wynika z tego wniosek, że aby realizować formułę Bernarda z Chartres, należy poznać dzieje filozofii, a w nich przede wszystkim błędy popełnione przez poprzedników, by ich nie powtarzać, wtedy rzeczywiście znajdziemy się na barkach olbrzymów i ten fakt doda nam wzrostu. Inaczej dzieje filozofii od Talesa do Gilsona będziemy oglądać jako łańcuch nawzajem obalających się systemów, co może doprowadzić jedynie do sceptycyzmu.

Nie wystarczy usiąść przy kominku czy oglądać świat przez okno, by z opisu tego, co się widzi lub co przychodzi do głowy, zaczynać filozofię. Tak czyni dziecko. Taki jest porządek poznawania, ale nie porządek istnienia rzeczywistości. To tak, jakby budować samochód począwszy od karoserii, jako że najpierw to ją widzimy, dalej koła, reflektory, zderzaki, szyby, siedzenia, kierownicę. Gdy tymczasem najważniejszą częścią samochodu jest silnik, którego nie widzimy, a bez którego samochód nie wykona zadania, do którego został przede wszystkim skonstruowany – mianowicie do jeżdżenia. Ponieważ od Descartes’a przez Kanta do Heideggera przyjęto jako dogmat (powołując się na fragmenty pracy Parmenidesa), że porządek poznania jest jedynym możliwym opisem rzeczywistości, gdyż tylko my poznajemy (chociaż zdarza się, że również koń jakoś "poznaje" drogę do stajni, a nikt jednak nie odważył się zbudować epistemologii konia), tym samym zidentyfikowano ten porządek poznawania z porządkiem istnienia rzeczywistości. Niemniej wszyscy się zgadzają, że nie jest tym samym "mój sen o szpadzie" i tu przede mną leżąca szpada ; moja idea stołu i stół, przy którym biesiadował Sokrates czy ja sam przed chwilą. Nie znaczy to, że porządek poznawania nie jest godny zapisu czy przemyśleń. Wprost przeciwnie. Trzeba tylko wiedzieć o czym się mówi w danej chwili i umieć identyfikować porządki po to, by ich nie utożsamiać. A więc, trzeba umieć identyfikować będne rozumowania, a tego można się, a nawet trzeba się nauczyć.

Agnostycyzm (gr.agnostos – nieznany)

– jedna z koncepcji w teorii poznania, według której, w sensie skrajnym, nie jesteśmy w stanie poznać właściwie niczego. W łagodnej formie jest sceptycyzmem wskazującym, że nie wszystko można poznać. Pierwszym krokiem do sceptycyzmu jest relatywizm. Specyficzną formą agnostycyzmu jest także solipsyzm (łac. solus i ipse – jedyny, sam siebie), według którego jedynie ja sam wraz z moimi wrażeniami i emocjami stanowię jedyną istniejącą realność, natomiast o realności innych nie mogę nic pewnego powiedzieć.

Pozytywnie można przyjąć, że agnostycyzm całkowity jest pewną myślną sytuacją graniczną, którą filozofowie zakładali, ale nigdy nie realizowali w praktyce. Dla Descartes’a agnostycyzm był punktem wyjścia – przeciwstawiając się tak wyimaginowanej sytuacji Kartezjusz chciał, poświęcając nawet prawdę, ukonstytuować co najmniej pewnościowy (certitudo) system porządkujący całą wiedzę ludzką o rzeczywistości. U Kanta sprawa przedstawia się trochę inaczej : założeniowy sceptycyzm w konsekwencji doprowadził go do agnostycyzmu poznawczego.

Badając dzieje filozofii można zauważyć, że filozofowie nie mogąc przyjąć całkowitego, konsekwentnego agnostycyzmu, gdyż w takim wypadku nie mogliby powiedzieć ani jednego poprawnego zdania, przyjmowali agnostycyzm częściowy. I tak można mówić o :

a. religijnym lub teologicznym, który neguje poznanie Boga lub fakt Jego istnienia, Jego natury czy nawet sensowność identyfikowania takiego bytu.

a. poznawczy głosi niepoznawalność pewnych kategorii bytów, przedmiotów czy też niemożliwość wykazania prawdziwości poznania; wprost nierozpoznawalność prawdy. W praktyce a. poznawczy przeczy poznawalności czegoś, co może występować w pozazjawiskowych, pozadoświadczalnych danych. Kant zajmując się zjawiskami ujmowanymi w poznaniu, negował poznawalność « rzeczy samej w sobie », « zjawiska samego w sobie ».

a. logiczny negując prawdę czy możliwość jej zidentyfikowania, przeczy tym samym możliwości używania narzędzia, jakim jest logika operująca właśnie pojęciami prawdy i fałszu.

Z psychologicznego punktu widzenia całkowity agnostycyzm prowadzi do abnegacji życia, wskazuje na bezsensowność jakiegokolwiek działania. Agnostycyzm częściowy, zależnie od stopnia zaangażowania danej osoby, pozbawia ją otwartości na życie, a tym samym zamyka ją w wąskim horyzoncie nieznanych lub nie do końca poznawalnych wydarzeń.

W etycznych działaniach agnostycyzm kwestionując naturalne normy postępowania, może akceptować jakiejkolwiek postawę etyczną jako relatywną.

W relacjach międzyludzkich agnostycyzm nie prowadzi do humanizmu tj. do dzielenia się z innymi osobami sprawnościami uzyskanymi jako skutkami naszego życia wewnętrznego. Jest raczej zamknięciem się we własnej skorupie deklarowanej niewiedzy.

Th. H. Huxley (1863) użył terminu agnostycyzm, mówiąc o teorii H. Spencera, według której poza zjawiskami istnieje rzeczywistość absolutna, ale niepoznawalna.

 

Sed contra :

W formie skrajniej i radykalnej agnostycyzm prowadzi do błędu petitio principi, gdyż jak można być pewnym tego, że się nie jest pewnym ?

Z punktu widzenia logiki, paradoks Sokratesa : « wiem, że nic nie wiem », jest podcinaniem gałęzi, na której ten sławny etyk siedzi. Skoro nic nie wie, to jak może cokolwiek wiedzieć o tej swojej niewiedzy ? Z punktu widzenia pedagogiki, można zrozumieć to zdanie w tym sensie, że Sokrates chciał wymusić na swoich adwersarzach, którymi byli sofiści, trochę pokory, żeby się za bardzo nie wymądrzali.

Podobnie jest z wątpieniem Kartezjusza, które doprowadziło go do zaniechania dotarcia do prawdy i zadowolenia się jedynie pewnościowym « cogito ergo sum » (myślę, więc jestem). Już jednak Leibniz wykazywał, że jakby niczego nie było, to nie byłoby także nikogo, kto by o tym mógł pomyśleć.

Radykalny lub konsekwentny agnostycyzm, sceptycyzmem, relatywizm czy solipsyzm są nie do przyjęcia. Nie mogą być punktem wyjścia w filozofii, gdyż konsekwencje, które z takiej propozycji wynikają zaprzeczają jakiemukolwiek racjonalnemu dyskursowi.

Z pewnej niewiedzy w jakiejś dziedzinie nie wynika jeszcze, że niczego nie wiemy.

Z tego, że niektóre cechy, relacje zmieniają się czy zanikają nie wynika, że wszystko się zmienia. Nawet rzeka Heraklita (jego sławne „panta rei“) nie zmieniała się w morze czy w jezioro, lecz pozostawała rzeką, pomimo że jej zawartość, czyli woda zmieniała się nieustannie.

Z tego, że różni ludzie widzą, rozumują, kochają w różny sposób, nie wynika, że nie można odkryć prawdy : z faktem, że w tej chwili piszę te słowa, zgodzą się wszyscy, którzy czytają ten tekst i powiedzą, że to jest prawda. Nawet dla hipotetycznego boga Plancka byłaby prawdą ta moja czynność, tak samo jak 2 + 2 = 4. Można więc zidentyfikować prawdę. Schody czy heideggerowska leśna ścieżka pod górę zaczyna się wtedy, gdy usiłujemy konsekwentnie formułować realistyczne teorię poznania i teorię bytu mając na uwadzę ciągle tę prostą, ewidentną i istniejącą prawdę. Każde kolejne zdanie w mojej teorii muszę sprawdzać czy jest zgodne ze strukturą realnie istniejącego bytu jednostkowego jako odrębnej, jednostkowej, realnej, prawdziwej, dobrej i pięknej treści.



[1] Johannes Saresberensis, Metalogicus, III, 4, PL 199, « Dicebat Bernardus Carnotensis nos esse nanos, gigantium humeris incidentes, ut possimus plura eis et remotiora vedre, non utique proprii visus acumine, aut eminentia corporis, sed quia in altum subvehimur et extollimur magnitudine gigantea ».

[2] St. Thomas d’Aquino, De ente et essentia, Proemium, « parvus error in principio, magnus est in fine ».

0

Marek P. Prokop

historyk filozofii

24 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758