BIZNES
Like

Jak sfałszować CV, by cię nie złapali

29/04/2014
2130 Wyświetlenia
3 Komentarze
15 minut czytania
Jak sfałszować CV, by cię nie złapali

Tajemnicą poliszynela jest, że niemal 100% cefałek nie odzwierciedla prawdziwej kariery zawodowej aplikujacego pracownika. I w zasadzie nie ma zagrożenia, bo każdy ma prawo do marketingu, ale nie można dać się złapać na kłamstwie.

0


Ten artykuł nie jest zachętą to poświadczania nieprawdy i dokonywania oszustw. Każdy ma prawo pokazywać siebie w jak najbardziej korzystnym świetle i budować swój wizerunek stosujac metody znane z folderów reklamowych, kampanii marketingowych czy materiałów promocyjnych, gdzie nie ma miejsca na poruszanie spraw kłopotliwych, kompromitujacych i niewygodnych dla autora dokumentu. Niech więc was nie zmyli ten tytuł, bo jest on zagraniem marketingowym autora tego postu. Przecież tak jak nie oczekujemy, ze w reklamówce pojawią się treści skarg i reklamacji składanych do firmy, zastrzeżenia różnego rodzaju organów państwowych czy kwestie postów sądowych, tak przyszły pracodawca nie powinien oczekiwać, że w CV i Liście Motywacyjnym osoba biorąca udział w rekrutacji przyzna się bez bicia do swoich wpadek, nagan, potknięć w karierze czy niekonsekwencji w życiorysie zawodowym.

Jednak pracodawca, który ma prawo dokonywać seleksji ze względu na kompetencje, wiarygodność czy swoje oczekiwania co do przyszłego pracownika będzie wszelkimi sposobami sprawdzał czy osoba aplikująca mówi prawdę, nie koloryzuje i nie zataja czegoś w swoim CV.

Jeżeli więc modyfikujemy swoje aplikacje zawodowe tak, by odpowiadały one ofercie pracy ogłoszonej w imieniu pracodawcy w procesie rekrutacji to nie możemy dać się złapać na ewidentnym kłamstwie.

Są dwa podstawowe źródła informacji dla pracodawcy weryfikującego dokumenty, które przysyłamy. Pierwsza z nich to nasze CV opublikowane na portalach społecznościowych typu Goldenline, linkedin lub linkteam. Jeżeli więc najdziemy się w grupie osób będących w zainteresowaniu pracodawcy (bądź rekruterów działających w jego imieniu) to musimy zadbać, by nadesłane przez nas CV było zbieżne z CV znajdujacym się już w Internecie. Jeżeli nie pamietamy, czy takie publikowaliśmy to rozpocznijmy swoją pracę od sprawdzenia co o nas jest w Internecie i na portalach społecznościowych. Jeżeli już się odnajdziemy i możemy dokonać edycji/podmiany znajdujących sie tam dokumentów to zróbmy to zanim jeszcze wyślemy aplikację do pracodawcy. Jeżeli popełniliśmy błąd i opublikowaliosmy coś na swój temat na jakimś forum, lub coś na nasz temat znajduje sie w innym miejscu, którego nie możemy modyfikować to zadbajmy o swój PR, napiszmy odpowiednie komentarze lub uzupełnienia zwracajace uwagę, że sprawa wygląda inaczej niż komuś się wydaje, że informacja była niepełna lub że coś nowego, dla nas ważnego i dobrze świadczącego o naszej karierze się wydarzyło w międzyczasie. Jeżeli był to jakiś spór z pracodawcą, to zadbajmy oto by nie wyjść na pieniacza, ale na osobę walczącą o swoje i autentycznie skrzywdzoną.

Przy okazji pamietajmy o tym, że pracodawca może też sprawdzać informacje na nasz temat jakie się pojawią na portalach społecznościowych o charakterze towarzyskim typu Nasza Klasa czy Facebook pod względem spójności znajdujacych tam sie danych z tym co znajduje się w naszym CV lub LM. Zadbajmy by tego dysonansu nie było. Jeśli np. bylismy kiedyś przez rok na bezrobociu i na ten temat kiedyś trąbiliśmy na prawo i lewo (że nie pracujemy, że jest źle, że szukamy roboty) a dzisiaj ten okres wypełniamy jakąś umową zlecenie lub o dzieło, to musimy albo zwrócić uwagę w CV, że nie była to praca na etat, albo wywalić te wszelkie zbyt  osobiste wpisy z portali społecznościowych. A tak na przyszłość, także dla swojego bezpieczeństwa, nie wpisujmy w internet osobistych frustracji i intymnych informacji. Bądźmy stonowani i rzeczowi.

Podobnie, większość portali społecznościowych dotyczacych kariery wkręca nas w różne fora i blogi, które maja na celu – z jednej strony – uatrakcyjnic te miejsca, ale z drugiej – dostarczyć abonujacym serwis headhunterom i pracodawcom jak najwiekszej ilości informacji o delikwencie, także pozazawodowych. Ułatwia to bowiem ocenę rekrutera nie tylko od strony zawodowej czy profesjonalnej kandydata, ale także od strony charaktereologicznej czy np. zgodności przekonań z przekonaniami potencjalnego szefa. Bo miedzy bajki możemy sobie włozyć zapewnienia, że na decyzje nie maja wpływu nasze przekonania polityczne, światopoglądowe, zainteresowania, kultura wypowiedzi, spójnosć wypowiedzi, sytuacja rodzinna, sytuacja majątkowa czy chociażby to, że robimy błędy ortograficzne albo jesteśmy trolujacymi pieniaczami. Czasem coś ma a czasem nie ma. Utrudniajmy maksymalnie rekruterom stworzenie naszego profilu psychologicznego, bo często własnie od tego zaczynaja się podejrzenia, że jesteśmy konfabulantami, fantastami, leniami czy osobami nielojalnymi. Albo, że dziwnym trafem mieliśmy bardzo dużo czasu na pisanie w godzinachpracy wtedy, gdy powinniśmy byc bardzo zapracowani, zajęci i odpowiadaliśmy za ciężki projekt.

Odradzam szczerze pakowanie się w jakieś niekończace się dyskusje na portalach zawodowych, w jakies fora o aborcji czy „jak pracownicy robią w trąbę pracodawców” albo tam, gdzie wypowiadamy się bez znajomości tematu i bardzo łatwo nas skompromitować. Nie łączmy też naszych profili zawodowych z cała masą portali społecznościowych w taki sposób, że mozna bedzie przesledzić w Internecie każdy nasz krok, każdą wypowiedź, miejsce, czas i jakich to mamy znajomych oraz przyjaciół. Nie narazimy się wtedy na to, że pracodawca (lub rekruter) dostanie na tależu wszystkich, których może o nas zapytać by wyjaśnić wątpliwosci dotyczące CV. Nie narazimy sie też na to, że nie zostaniemy zatrudnieni gdyż w gronie naszych 4000 „przyjaciół” znajduje się osobisty wróg naszego przyszłego pracodawcy. Te zagrożenia są szczególnie istotne gdy nasz „osobisty marketing” faktycznie ma tyle z prawdą co zdrowa żywność w fastfoodzie.

Jeżeli swoje poszukiwanie pracy traktujemy poważnie i naprawdę chcemy pracę zmienić lub znaleźć, to poświęćmy 2-3 dni na swój własny research internetowy i dostosowanie swojego wizerunku w sieci do tego co chcemy przekazać w aplikacji zawodowej.

Innym sposobem na weryfikację naszego CV jest porównanie przesłanych przez nas dokumentów z tym, co juz się znajduje w bazie danych firm headhunterskich. Tu jest sprawa o wiele trudniejsza i poważniejsza. Bo albo dotrzemy do tej cefałki sprzed lat, która trafiła do headhuntera w procesie dawnej rekrutacji albo nie. Gdy znajdziemy pamietajmy, że poprawe wizerunku musimy ograniczyć do okresu póxniejszego niż data w której kiedyś łowcy głow dostali od nas CV. Dopiero od tego momentu możemy przemilczać zatrudnienie, które skończyło się dyscyplinarką, umieszczać mądrze brzmiące angielskojezyczne nazwy stanowiska, akcentować na wszelkie świetne projekty, umowy zlecenia, o dzieło które udało się nam pozyskać, czy koncentrować się na jednej ścieżce rozwoju, chociaz tak na prawdę wykonywaliśmy mydło i powidło by przeżyć i żadne dobrze.

Najczęściej jednak nie pamiętamy lub nie wiemy, jakie nasze CV znajduje się w bazach danych. Zalecałbym wtedy wynajęcie headhuntera do tzw outpacementu lub coachingu, który nam już za 1000-2000 zł. sprawdzi co o nas wiadomo w sieci i co można pozyskać z różnych niejawnych baz danych, a potem popracuje nad takim zmodyfikowaniem CV by było one znakomicie odebrane przez rekruterów a przy okazji powie co wpisywać, co rozpisywać a czym lepiej sie nie chwalić. Często zaleca się np. nieinformowanie o tym, że posiadamy naukowy stopień doktora, lub że wykonywaliśmy kiedyś jakąś funkcję polityczną. Ta pierwsza niebezpieczna, bo może wskazywać, że jesteśmy akademikami-teoretykami, a nie praktykami, oraz nastawiac do nas źle tych przyszłych szefów, którzy mają kompleks niższości jeśli chodzi o wykształcenie. Ta druga oprócz zagrożenia trafienia na sympatyka zupełnie innej opcji politycznej jest zagrożeniem także dlatego, że sugeruje iż stanowisko otzrymaliśmy nie z powodów merytorycznych lecz politycznych (mierny ale wierny) i że praca którą szukamy to tylko poczekalnia, trampolina i przerwa w tej karierze, na której rzeczywiście nam zależy.

Nie umieszczajmy na CV zdjęć rozchełstanych nawet jeżeli jesteśmy flejtuchami i wydekoltowanych, nawet gdy mamy ładny biust. Najlepiej nie umieszczajmy żądnych zdjęć, jeżeli jesteśmy brzydcy lub wyglądamy staro, lepiej bowiem nie dawać zdjęcia lub dać wysoce nieaktualne, które nas zdemaskuje juz przy pierwszym interwiu. Jeżeli wyjdzie, że juz kantujemy na samym zdjęciu, to będzie sygnał dla pracodawcy, że prawda w dalszej części naszego CV wyglada tak samo jak w przypadku tej fotografi.

Nie wpisujmy stanowisk wyssanych kompletnie z palca, gdyż jeden telefon rekrutujących do danej firmy ujawni nasze kłamstwo. Jeżeli byliśmy kierownikiem, nie piszmy, że dyrektorem, lepiej skorzystać tutaj z jakiejś odmiany słowa manager. Nie wpisujmy nigdy w CV rzeczy na których sie kompletnie nie znamy, bo nawet jeśli przejdziemy pierwsze sito Internetowo-bazodanowe, to nas pogrąży pierwsze pytanie. Uwaga na język, poziom jego znajomości tak świadczy o naszej wiarygodności jak to zdjęcie. Wpisujemy dobry niemiecki aalbo kumunikatywny, jeden telefon od rekrutera z prośba o porozmawianie w tym języku i leżymy, jeżeli znamy go słabo tak na prawdę. Lepiej było od razu napisać „podstawy”, „słaby” lub „bierny”.

A już najgorszą rzeczą jaka możemy zrobić, to wysyłać za każdym razem, w odpowiedzi na każdą ofertę inne CV. Gdy tych róznych wersji bedzie krążyć po rynku od groma to o konfrontację będzie niezwykle łatwo i wtedy wylatujemy z procesu rekrutacji (jako oszust lub osoba niewiarygodna) w pięć minut po rozpoczęciu analizy naszych dokumentów, na długo przed analizą naszych merytorycznych atutów i nawet sie o tym nie dowiemy. Nikt z nami po prostu nie będzie rozmawiał i czegokolwiek nam wyjaśniał. Takie głupie zachowanie kandydata, podkładanie się na żywca, jest głownym powodem szukania pracy miesiacami i latami bez skutku. Gdy naokragło grzebiemy we własnym CV i wysyłamy je po kilkadziesiąt tygodniowo na różne stanowiska i nic sie nie dzieje, nie ma żadnego telefonu czy zdawkowej odpowiedzi, to mamy prawie jak w banku, że wszyscy, którzy wezmą naszą oferte do ręki błyskawicznie się orientują co z nas za ziółko. Z czasem ten krąg osób może byc już tak szeroki, że na dzień dobry nasz życiorys trafia do kosza.

Bo wpadka z fałszowaniem CV nie polega na tym, że nas ktos poda do prokuratury – bo musiałby niczym innym sie nie zajmować – tylko, że pracodawcy opędzają sie od nas jak od muchy robacznicy i ostatnia rzecz jaka im przyjdzie do głowy to to, by do nas zadzwonić i umówić sie na rozmowę. Jak tak sie wpakowaliśmy, to pomyślmy lepiej nad własnym biznesem i załózmy działalność gospodarczą. Kto wie, może z czasem to my będziemy rekrutować pracowników i sprawdzać łebków na Goldenline.

Czego wszystkim zdesperowanym kłamczuchom życzę. Tylko błagam, nie kantujcie wtedy klientów 🙂

0

zaczarowana dorożka

"Doradzajac przyjacielowi, staraj sie mu pomóc, a nie sprawic przyjemnosc" Solon"

113 publikacje
1 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758