„Konstruktywne” wotum nieufności, pozew KE przeciwko Polsce i rekonstrukcja rządu – trzy sprawy, których argumentacja jest, delikatnie rzecz ujmując, wątpliwa.
Platforma Obywatelska po raz kolejny pokazała różnicę pomiędzy konstrukcją a konstruktywizmem. Skonstruowanie wniosku o wotum nieufności wobec rządu nie oznacza bynajmniej, że automatycznie będzie on konstruktywny,
„Szef PO Grzegorz Schetyna, który został wskazany we wniosku jako kandydat na premiera zarzucił rządowi m.in. brak reakcji na ksenofobiczne i rasistowskie hasła w czasie Marszu Niepodległości 11 listopada. W uzasadnieniu wniosku wskazano również na bieżącą politykę rządu, któremu PO zarzuca m.in. wyprowadzanie Polski z Unii Europejskiej oraz niszczenie niezawisłości Trybunału Konstytucyjnego czy sądów”.
Sprzeczne z prawem hasła podczas demonstracji, to sprawa dla prokuratury i sądów, a nie rządu. Jeżeli jednak PO uważa inaczej, to kto w takim razie ponosi odpowiedzialność za „wyczyny” niemieckich zadymiarzy w Warszawie 11 listopada 2011 r.?
Co do „niszczenia niezawisłości TK” – zapewne najlepiej byłoby, żeby TK sam ustalał swoje uprawnienia, co zresztą próbował przeprowadzić były prezes Rzepliński pisząc pod rządami PO ustawę o Trybunale. Właściwie to brakuje jeszcze, żeby jeszcze sam się wybierał. I sam – nie z kieszeni podatników – finansował swoją działalność.
W kwestii „wyprowadzania Polski z UE” – „Komisja Europejska postanowiła skierować do Trybunału Sprawiedliwości UE sprawę przeciwko Polsce, Węgrom i Czechom w związku z niewykonaniem przez te kraje decyzji o relokalcji uchodźców”.
A co z przepisami imigracyjnymi? Zdaje się, że zarówno w UE, jak i w Polsce jakieś obowiązują? Czy tak broniąca „rządów prawa” nad Wisłą KE wzięła je pod uwagę? Jakie były podstawy prawne dla wpuszczania bez żadnej kontroli milionów przybyszów spoza UE? I czy aby Ewa Kopacz zgadzając się na przyjęcie „uchodźców” w ramach „relokacji” nie złamała polskiego prawa? O prawie „uchodźców” do wyboru miejsca pobytu nie wspominając. Może od tego KE powinna zacząć…
Na koniec rekonstrukcja „rządu dobrej zmiany”. Przed południem PiS broni rządu Beaty Szydło, odnoszącego sukces za sukcesem, po południu Pani Premier składa „rezygnację” a PiS skwapliwie ją przyjmuje i wskazuje Mateusza Morawieckiego na jej następcę, co już samo w sobie jest karkołomne wizerunkowo. W dodatku premier Beata Szydło złożyła rezygnację na „ręce Komitetu Politycznego PiS”, a nie Prezydenta RP.
Padają argumenty, że Polska stawia na rozwój gospodarczy, a premier Morawiecki będzie pozyskiwał inwestorów zagranicznych
https://www.tvp.info/35131810/nominacja-morawieckiego-to-sygnal-ze-stawiamy-na-rozwoj-gospodarczy
oraz, że „będzie on sprawniej poruszał się na arenie międzynarodowej, szczególnie w Brukseli. To istotne ze względu na zaogniające się relacje Polski z Komisją Europejską”.
To jakiś żart? To po co te wszystkie ministerstwa gospodarki, rozwoju i spraw zagranicznych? Co robiły przez ostatnie dwa lata?
A ściągnięcie do Polski takich „inwestorów” jak JP Morgan czy Goldman Sachs, w mojej opinii nie wróży niczego dobrego dla przyszłości Polski.
Słowem – trzy bez atu. Jak to pięknie ujął onegdaj Rafał A. Ziemkiewicz „nic nie trzyma się kupy, kupa trzyma się wszystkiego”.