Oskrzydlenie frontu polskiego w rezultacie niekorzystnego przebiegu granic II RP stanowiło poważne utrudnienie w planowaniu obrony w razie wojny z Niemcami.
Z terenu Prus Wschodnich mogły Niemcy pierwszego dnia wojny zagrozić bezpieczeństwu stolicy Polski i sparaliżować funkcjonowanie władz centralnych, a wkroczenie Niemców na Słowację odsłaniało rejon Centralnego Okręgu Przemysłowego i czyniło jego obronę bardzo trudną. Na tym kierunku polskie dowództwo tuż przed wybuchem wojny musiało zmieniać plany operacyjne i improwizować organizację jeszcze jednej armii („Karpaty”), która w pierwszych dniach konfliktu dysponowała zaledwie dwiema brygadami piechoty górskiej. Trzeba było okroić i tak szczupłe odwody, by jako tako osłonić tyły armii „Kraków” od strony słowackiej; armii „Kraków” od której zależało powodzenie pierwszej fazy operacji obronnych. We wrześniu 1939 r. polskie siły podejmowały obronę w warunkach okrążenia strategicznego. Wydaje się, że można było to zagrożenie wcześniej zminimalizować.
Kierunek północny, Litwa.
Od listopada 1938 r. Litwini szukali dróg wojskowego porozumienia z Polakami. Generał Stasys Raśtikis, naczelny wódz armii litewskiej, mówił do pułkownika Leona Mitkiewicza, attaché wojskowego w Kownie: „Byłoby bardzo źle, gdybyśmy w obliczu wspólnego niebezpieczeństwa nie potrafili znaleźć drogi do porozumienia”. W marcu 1939 r. generał Raśtikis oświadczył Mitkiewiczowi, że widzi potrzebę „natychmiastowego porozumienia wojskowego między Polską a Litwą w obliczu zagrożenia niemieckiego”. Generał prosił o przekazanie tej propozycji do Warszawy i wyrażał jednocześnie chęć przyjazdu do Polski w celu „przedstawienia swych poglądów marszałkowi Śmigłemu-Rydzowi i nawiązania osobistego kontaktu z polskimi wyższymi władzami wojskowymi”. Było oczywiste, że propozycje litewskiego generała musiał wcześniej zaaprobować rząd litewski.
Litewskie czołgi
Spotkanie obu naczelnych wodzów doszło do skutku dopiero w maju 1939 r. Gen. Raśtikis powiedział marszałkowi Śmigłemu, że nie wątpi w klęskę Niemiec w starciu z koalicją francusko-polską (Litwa jako aliantka Polski chciałaby odebrać Niemcom utraconą Kłajpedę) i dlatego ponowił propozycję zawarcia sojuszu wojskowego. Litewski generał zapewniał, że sojusz z jego krajem mógłby mieć szerszy charakter po przyłączeniu się Łotwy i Estonii. Litwini byli pewni, że uda im się zjednać swych nadbałtyckich sąsiadów. Polacy jednak nie podjęli propozycji. Sugerowali, że w nadchodzącym konflikcie Litwa powinna zachować neutralność.
Tymczasem istniały realne możliwości zawarcia sojuszy Polski z innymi państwami nadbałtyckimi. Estonia była najbardziej propolsko nastawiona spośród państw bałtyckich, idea sojuszu wojskowego z Polską, była tam bardzo żywa. Estończycy wywierali też wpływ na Łotwę w kierunku zbliżenia jej z Polską. Zwolennikami bliskiej współpracy z Warszawą byli też wojskowi łotewscy (należał do nich dowódca armii i wicepremier generał Janis Balodis).
Łotewskie działa przeciwlotnicze
Republiki nadbałtyckie dysponowały armiami złożonymi łącznie z 10 dywizji piechoty, kawalerią (około dywizji), oddziałami pancernymi (równowartość brygady) i lotnictwem (300 samolotów); wyróżniała się armia łotewska, która miała stosunkowo dobre uzbrojenie techniczne. Pokojowe stany armii państw nadbałtyckich sięgały 70 tys. ludzi, w formacjach paramilitarnych znajdowało się 110 tys., a zdolności mobilizacyjne tych państw szacowano łącznie na około 600 tys. żołnierzy. W wypadku zagrożenia Estonia i Litwa mogły wystawić po 5 dywizji, a Łotwa 8 dywizji piechoty. Ponadto przewidywano zgromadzenie jednostek kawalerii, broni pancernej i lotnictwa.
Estońska obrona przeciwpancerna
Warto zajrzeć do pamiętników polskiego attaché wojskowego na Litwie, który w rozdziale „Plany sojuszu Polski z Państwami Bałtyckimi” wspominał, jak 11 grudnia 1938 r. łotewski attaché wojskowy pułkownik Deglavs, działając na polecenie szefa Sztabu Generalnego, proponował Polakom opracowanie wspólnego planu działań na wypadek wojny z Niemcami. „Plan jego – wspominał pułkownik Mitkiewicz – poparty licznymi objaśnieniami na mapie, polegał na tym, że w wypadku wojny z Niemcami siły zbrojne Państw Bałtyckich oceniane na 15 – 20 dywizji piechoty, utworzyłyby na terenie Litwy północne skrzydło dla polskiego frontu przeciwniemieckiego i mogłyby być, wspólnie z siłami polskimi, użyte do działań zaczepnych, mających na celu likwidację niemieckich sił w Prusach Wschodnich”. Łotewski pułkownik zapewniał, że władze wojskowe Estonii i Litwy poprą taki plan. Pięć dni później pułkownik Mitkiewicz rozmawiał z szefem wywiadu armii litewskiej pułkownikiem Dulksnysem. Usłyszał wówczas, że „litewski Sztab Generalny ustosunkuje się bezwarunkowo pozytywnie i z pełnym zrozumieniem dla potrzeby porozumienia wszystkich państw Bałtyckich z Polską dla wspólnej obrony przed ewentualnym agresorem”. Z polskiego punktu widzenia ważne było to, że obaj rozmówcy pułkownika Mitkiewicza obawiali się ewentualnej „pomocy” wojskowej ze strony Sowietów i w sojuszu z Polską upatrywali gwarancję bezpieczeństwo swych krajów.
Wzmocnienie północnej flanki polskiej obrony i zablokowanie zgrupowania niemieckiego na terenie Prus Wschodnich było więc możliwe. W marcu 1939 r. Polska rezygnując z oferty litewskiej straciła możliwość oskrzydlenia wojsk niemieckich na terenie Prus Wschodnich. Trudno sobie wyobrazić, aby 29 dywizji polskich, litewskich, łotewskich i estońskich nie byłoby w stanie zepchnąć Niemców do obrony. A dla Polski oznaczało to bezpieczeństwo północnej granicy i niedopuszczenie pancernych zagonów w głąb kraju.
Kierunek południowy, Słowacja.
Inna sytuacja, ale podobna możliwość wzmocnienia polskiej obrony zarysowała się na południu. Trzeba stwierdzić, że po włączeniu Słowacji do strefy wpływów niemieckich rewindykacja Zaolzia, niewątpliwie cennego gospodarczo rejonu, nie mogła. równoważyć ujemnego jej skutku, jakim było wydłużenie do ponad 2400 km granicy z Niemcami. Wymuszeniem na Słowakach poprawek granicznych na Spiszu i Orawie oraz popieraniem węgierskich pretensji do południowej części Słowacji Warszawa definitywnie zraziła sobie słowackich polonofilów. Nie zasiliło to obrony polskiej dywizjami węgierskimi, a spowodowało, że dywizje słowackie znalazły się po stronie niemieckiej. Jednocześnie Polska osłabiła sojusz z Rumunią. Bukareszt obawiał się wzrostu sił Węgier – popieranych przez Polaków – skoro półtora miliona obywateli rumuńskich, mieszkających w Siedmiogrodzie, uważało się za Węgrów.
Warszawa nie dostrzegła chyba w porę, że wzmocnienie południowej flanki wojsk polskich miało większe znaczenie niż sympatie do Węgrów, którzy ostatecznie wybrali sojusz z Niemcami.
Trzeba było zabiegać, aby Słowacja nie znalazła się w rękach niemieckich. Polska powinna była głosić stanowczo, że zainteresowana jest niepodległością Słowacji bronić całości jej terytorium i dążyć do zawarcia sojuszu. Należało wesprzeć polityków propolskich w słowackich partiach (do zwolenników związków z Polską należał czołowy działacz hlinkowskiej Słowackiej Partii Ludowej Karol Sidor). Poseł Sidor głosił potrzebę ścisłego związku z Polską, a przewodniczący Słowackiej Partii Narodowej Jan Pauliny-Toth uważał, że Słowacja powinna złączyć się z Polską węzłem federacji. Słowacka historyk Alena Bartlova pisze: „W kilka dni później [po ultimatum polskim w sprawie Zaolzia], 29 IX 1938 r., deputowani K. Sidor i J. Tiso w imieniu SLPH [skrót Słowackiej Partii Ludowej] przedstawili posłowi polskiemu w Pradze deklarację, że w razie rozpadu Republiki Czechosłowackiej Słowacja połączy się na zasadzie federacji z Polską”. W Warszawie postanowiono jednak, że Słowacja połączy się z Węgrami i deklarację polityków słowackich pozostawiono bez odpowiedzi. Węgrzy nie byli na tyle silni, aby zająć całą Słowację. Sprzyjające Polsce koła w słowackich partiach politycznych przegrały, zwyciężyła orientacja niemiecka.
Słowacka piechota
Na ziemiach słowackich znajdowały się garnizony sześciu dywizji czechosłowackich (w tym jednej szybkiej) i jednego pułku lotniczego. Można więc przypuszczać, że sojusznicza Słowacja byłaby w stanie zasilić tymi jednostkami polską obronę; wydaje się to tym bardziej prawdopodobne, jeśli się weźmie pod uwagę, że zwasalizowana przez Niemcy Słowacja zdołała skierować 3 dywizje pod rozkazy niemieckie. A zatem wojska słowackie zamiast wkraczać do Polski mogły zabezpieczyć południe Polski przed Niemcami Pewne jest, że w takim wypadku armii „Kraków” nie groziłoby okrążenie od południa już trzeciego dnia wojny z Niemcami.
Reasumując: w 1939 roku były szanse, aby siły polskie wzmocniły wojska sąsiadów Rzeczypospolitej na północy i południu. Podjęto starania o sojusze z wielkimi (Anglia i Francja), a zaniedbano związania z Polską Litwy i Słowacji. Dywizje francuskie nie wzięły udziału w obronie Polski mimo, że tego oczekiwaliśmy, dywizje litewskie i słowackiej nie wsparły dywizji polskich bowiem Polacy o to nie zadbali.