Czytając posty, jakie pojawiają się pod moimi komentarzami, niekiedy odnoszę wrażenie, że ekonomia neoklasyczna jest dla niektórych ludzi prawdą absolutną. Traktują teorie neoliberalne z czcią tak wielką, niemal jak Pismo Święte i nie dopuszczają do siebie żadnych wątpliwości. Neoliberalizm to dla niektórych swoista religia. A stwierdzenia gloryfikujące: „wolny handel”, „wolny rynek” czy „wolną konkurencję” urastają do rangi prawd objawionych. Neoliberalizm gospodarczy jest według nich zawsze najlepszy, bo jest! I koniec dyskusji. Zapominają, że człowiekowi po to dano umysł, żeby myślał.
Dlatego pozwolę sobie (o zgrozo!), krytycznie przyjrzeć się podstawowym teoriom, jakie legły podstaw ekonomii neoklasycznej. Otóż neoliberalizm powszechnie głosi, że „wolny handel jest korzystny dla ludzi”. Potwierdzeniem tego ma być teoria „przewagi komparatywnej Ricarda” oraz „twierdzenie Heckschera-Ohlina”. Warto jednak być świadomym, iż sprawdzają się one tylko w określonych sytuacjach, gdy spełnione są pewne założenia, m. in.: założenie pełnego zatrudnienia i założenie braku przepływu czynników produkcji. Czyli czynniki produkcji, takie jak: ziemia, ludzie i pieniądze nie mogą przenosić się pomiędzy krajami. Podkreślam, jedynie pełne spełnienie tych warunków daje pozytywny efekt wprowadzenia gospodarki neoliberalnej.
Czy jest to możliwe?
1. We współczesnym świecie, nie ma ani jednego kraju, w którym byłoby pełne zatrudnienie.
2. Również niemal całkowicie zlikwidowano bariery zabezpieczające przed przepływem kapitału.
Jednak wyznawcy religii ekonomii neoliberalnej całkowicie ignorują chociażby te dwa, podstawowe fakty. Dla nich, niezależnie od wszystkiego, wolny handel i tak jest najlepszy. A ludzie, którzy dopuszczają się krytyki liberalizmu, atakowani są za niemal „pogańskie” poglądy.
Kolejną, zawsze prawdziwą, doktryną neoliberalizmu jest teoria „efektu wypychania” (crowding out). Otóż zgodnie z tą teorią, prawdziwa jest następująca sekwencja wydarzeń:
emisja obligacji rządowych → wzrost długoterminowych stóp procentowych → rośnie koszt kredytów dla przedsiębiorstw → firmy ograniczają inwestycje → wzrost gospodarczy słabnie
Jak łatwo zauważyć, stąd bierze się zaciekła niechęć neoliberałów do aktywności rządu w ogóle, a na polu obligacji w szczególności.
A tymczasem w Japonii… rząd na potęgę drukuje obligacje, a długoterminowe stopy procentowe jakoś nie rosną. Zresztą takie samo zjawisko, w ostatnich latach, ma miejsce także w Niemczech i w Stanach Zjednoczonych. Dlaczego teoria „crowding out” się nie sprawdza? Otóż dlatego, że kraje te są w tendencji do deflacji, a neoliberalizm jest skonstruowany dla gospodarki z tendencją do inflacji. Deflacja i inflacja to dwa, odmienne zjawiska gospodarcze.
Niestety, zwolennicy ekonomii neoliberalnej tego zdają się nie dostrzegać. Zdaje się, że fakt, iż rzeczywistość pokazuje co innego, jest całkowicie ignorowany. W myśl starej zasady, że „jeżeli fakty nie pasują do teorii, to tym gorzej dla faktów…”.
To nie jest racjonalne widzenie świata, to już jest po prostu religia.
3 komentarz