W naszym metaforycznym teatrzyku kukiełek wolną wolę odzwierciedlają te niteczki, którymi jest ona połączona z intencją lalkarza. Wielki lalkarz albo też wielki brat ma tyle braterskich uczuć ile jest w zgniłym arbuzie. Przy czym my oczywiście machamy podczas nieustającego spektaklu odnóżami, kiwamy głową i korpusem w przeświadczeniu, że jesteśmy, choć w części panami swego postępowania. Jeśli tak jest w istocie to zróbmy prosty eksperyment. Nie złaźcie dzisiaj z łóżka i nie dzwońcie do szefa, że was nie będzie i, że macie za przeproszeniem cały ten szajs w dupie, i dzisiaj się wyciszacie. Jest to przykład jeden z wielu, bo kolejki do lekarze też nie ominiecie, kontaktu z wrednym urzędnikiem, połajanki od żony, męża, kolejnej spec ustawy panów posłów nakładających nowy […]
W naszym metaforycznym teatrzyku kukiełek wolną wolę odzwierciedlają te niteczki, którymi jest ona połączona z intencją lalkarza. Wielki lalkarz albo też wielki brat ma tyle braterskich uczuć ile jest w zgniłym arbuzie. Przy czym my oczywiście machamy podczas nieustającego spektaklu odnóżami, kiwamy głową i korpusem w przeświadczeniu, że jesteśmy, choć w części panami swego postępowania. Jeśli tak jest w istocie to zróbmy prosty eksperyment. Nie złaźcie dzisiaj z łóżka i nie dzwońcie do szefa, że was nie będzie i, że macie za przeproszeniem cały ten szajs w dupie, i dzisiaj się wyciszacie. Jest to przykład jeden z wielu, bo kolejki do lekarze też nie ominiecie, kontaktu z wrednym urzędnikiem, połajanki od żony, męża, kolejnej spec ustawy panów posłów nakładających nowy podatek i całego tysiąca tych rzeczy, które są głęboko ukryte, a które mają wpływ na wasze życie (oto dylemat, czy jak was auto przejedzie to przypadek, czy determinizm). Chcecie wolności i niezależności? To sobie o tym poczytajcie. Na krótko poczujecie się lepiej. I okolicznościowy kuplet:
Będąc kiedyś z nerką chorą
I w boku z tym bólem kłutem
Stanąwszy w drzwi doktorów
Taką słyszymy dysputę:
Ach, bo czuję się fatalnie
Drogi mój panie doktorze
Ktoś bierze mnie instrumentalnie,
Czyż mi pan na to pomoże?
Może ziółka moc tu mają?
Albo może się wyleżę?
Bo mi trąby w uszach grają,
A we łbie dzwonią talerze.
Od tej ciągłej niepewności
(To problem, co go nie miniem)
Jeśli chodzi o ilości
Tego, komu i co jestem winien.
W szczególności jest gość taki,
Który wpędza mnie w poddaństwo
A nosi dla niepoznaki
Mundur z pałą marki państwo.
No, bo nie jest idyllicznie
Mówiąc w twarz oddechem dmucha
„Jestem rzeczą statystycznie,
Więc już on mną tu porucha”,
Żeby móc napełnić teczkę
Znów moim drugim śniadaniem
Przy czym mnie nawet troszeczkę
Po tej akcji nie zostanie.
Myśli doktor, głową kiwa,
Kiedy z życia masz więźniarkę,
Gdy zmarszczek od trosk przybywa
Trzeba zmienić państwa markę.
Z pozdrowieniami Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję