Czy na prawdę myślimy, że odzyskamy niepodległość? Hmm… Może być trudno, bardzo trudno… Obawiam się, że nie jesteśmy przygotowani, a ich siła jest nieporównywalnie większa, mimo naszej miażdżącej przewagi liczebnej.
Będziemy mieli 11 listopada i co z tego? Myślicie, że odzyskacie wolność? Jak? Czy może otoczycie sejm i pogonicie naszych rządzących – głupota, ich tam wtedy nie będzie. Będą po za Warszawą. Myślicie, że stawicie opór policji? Nawet jak tak, to co z tego? Do rana będziecie koczować pod Sejmem, albo pod ruską ambasadą, a rano zjadą się dodatkowe posiłki z innych miejscowości i ich już nie pokonacie.
My harujemy po 8 godzin, a oni od rana do wieczora za nasze pieniądze ćwiczą się w propagandzie, manipulacji, przygotowują różne warianty na różne okoliczności kryzysowe, szkolą wojsko, policję, służby miejskie, uczą się metod zastraszenia, wymuszania dyscypliny społecznej, przywracania porządku. Mają wieloletnie doświadczenie, ogromną wiedzę, byli szkoleni za granicą, mają wojsko, policję, jak każą im coś zrobić, to bez wahania te służby zrobią. Jak jeden się wyłamie, to go przykładnie ukarzą. Straci pracę, środki do życia, możliwość spłacania kredytów. Jak zaobserwują większe napięcia, to zaczną przykładniej karać funkcjonariuszy, a żeby zagłuszyć ich sumienia, to dadzą im podwyżki – o pieniądze w takich sytuacjach się nie martwią – dodrukują, albo obetną nauczycielom, lekarzom, pociągną z ZUS-u, lub wezmą kolejną pożyczkę. Kwestia utrzymania władzy jest najważniejsza i na to fundusze się znajdą.
Jakiś przykład powyższych metod? Ano wystarczy przypomnieć sobie incydent z zeszłego roku. Bezprawnie skazali uczestnika marszu niepodległości i mimo bezdyskusyjnych dowodów jego niewinności utrzymali wyrok w mocy, a bandytów niemieckich mimo bezdyskusyjnej winy wypuścili na wolność. Sprawa została nagłośniona a mimo tego nikt palcem nie kiwnął, aby uczynić sprawiedliwości zadość. Jak myślicie, dlaczego? Ano dlatego, żebyśmy się bali, żeby każdy z nas pomyślał, że następnym razem to mogę być ja, żeby się zastanowił, zanim ostatecznie zdecyduje się pojechać do Warszawy.
JKM zorganizował swoje obchody 7 października, Sakiewicz organizuje własny pochód. To kolejna sztuczka – podzielić nas na małe grupy. Im więcej tych małych grupek, tym siła (nawet ta sumaryczna) jest mniejsza.
Myślicie, że przejmiecie władzę? Oj… Będzie to trudne. Ja się nie znam, ale napiszę, co mi się wydaje… Trzeba by było opanować media, przez długi czas stawiać opór policji i wojsku, w jakiś sposób zdobyć władzę nad nimi, za pomocą mediów wzywać naród i wszelkie służby do przyłączenia się do dzieła odzyskania niepodległości. Ktoś musiałby stanąć na czele – przynajmniej jakaś grupa osób o sprecyzowanym modelu działania, o jasnej wizji, osoby które byłyby akceptowane przez zdecydowaną większość społeczeństwa, aby nie powstała w między czasie wojna polsko-polska. Osoby o jasnym wizji polityki międzynarodowej (jest to szczególnie ważne, bo jak narobimy sobie wszędzie wrogów, to przyjdą do nas z czołgami zaprowadzać demokrację). I tutaj powstaje problem, czy ta grupa osób nie byłaby jakimś podstawionym jeźdźcem na białym koniu, jakimś nowym bolkiem…
Przejęlibyście władzę i co wtedy? Mielibyście na głowie kilka problemów – kilku środowiskom NWO z różnych państw mogłoby się to bardzo nie spodobać. Bez odpowiednich sojuszów różnych sił, które nie są uzależnione od światowej lichwy to oni was zjedzą. Wystarczy popatrzeć na Białoruś jak się do niej dobierają i jak wciskają nam ciemnotę, wznosząc wrzask całej unii europejskiej, że reżim, że szykanowanie opozycji itp. I to przy naszym poklasku, jakbyśmy zapomnieli, jaką to opozycję mieliśmy my w 89 roku! Tutaj byłoby dokładnie to samo. Demokracja ma to do siebie, że 90% ludzi jest bardzo podatnych na manipulację, a ich siła wyborcza jest 9-krotnie większa niż tych 10% odpornych na manipulację. Więc fajnie by było wprowadzić wolność słowa, znieść prawo o mowie nienawiści, wyzwolić media, rozliczyć rządzących, nieuczciwych sędziów i prokuratorów, pogonić wrogą agenturę, znacjonalizować najważniejsze elementy naszej państwowości, ale po drodze byłyby poważniejsze problemy.
A tak się składa, że na dzień dzisiejszy mamy co najwyżej szczere chęci, dużo zapału, wściekłość na rządzących, a na domiar złego jesteśmy wewnętrznie skłóceni między sobą i nienawistnym wzrokiem wpatrzeni w sąsiadów. Jednakże lepsze to, niż nic – nacjonalizm w naszym narodzie się odradza. Bez tego nie byłoby dosłownie żadnej nadziei na zmiany. A tak rządzącym przynajmniej zapali się światełko ostrzegawcze…