Bez kategorii
Like

Zidiociałe cioty feminizmu

05/07/2011
348 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Będzie o zwierzętach

0


 

Niedawno zamieściłem notki traktujące o ludziach nie zwracających uwagi na naszych „braci mniejszych” – zabijających i okaleczających zwierzęta, które znajdą się na drodze ich samochodu. (http://admin.nowyekran.pl/posts-edit/13306).

 

Strata zwierzęcia i stres z tym związany – to jedna kwestia.

Druga – to to, że mieszkającym w domu z działką – zwierzęta są potrzebne. Spełniają funkcje nie tylko „przyjemnościowe”, ale także „pracują” na swoje utrzymanie.

 Koty chronią domy przed gryzoniami, które zwłaszcza jesienią wciskają się na zimowe leże.

Psy informują właścicieli o intruzach – to naturalny „dzwonek” do naszych drzwi. Bardzo często zwierzęta informują nas o różnego rodzaju nieprawidłowościach w funkcjonowaniu obiektów domowych – potrafią zasygnalizować np. wydobywający się gaz, czy awarię szamba. I wiele innych.

Są też przyjaciółmi  dzieci – opiekują się nimi i pozwalają na prawidłowe wychowanie.  Kontakt ze zwierzęciem to wzbogacenie fauny, z którą dziecko ma styczność czyniąc jego układ immunologiczny bardziej odpornym.

Moja nieżyjąca już suka potrafiła leczyć nawet poważne skaleczenia z delikatnością przewyższającą biegłe ręce pielęgniarek – umiała oczyścić ranę z martwych kawałków skóry „odcinając” zębami fragmenty nie większe od 0,5 mm. ( „Wolę umrzeć” niż chodzić do lekarza, a ona kilka razy dziennie dokonywała oczyszczania rany i to przychodziła sama, i dopominała się zabiegu kilka razy dziennie) . Cóż. Uratowała mi palec, a ja, zmuszony byłem ją uśpić. Chyba nie muszę tłumaczyć stanu psychicznego człowieka w takiej sytuacji.

 

Życie jest życiem i ma swoje wymagania. Drugi pies – córka wspominanej suki – też już się zestarzała i zajmuje się głównie spaniem; ostatnio nawet listonosza oszczekała tylko z ganku nie trudząc się bieganiem do furtki. Gdzie, żeby pies miał się męczyć;-)

Kotka zginęła w wypadku samochodowym – jakieś bydlę w ludzkiej powłoce urządziło sobie rajd po wiejskiej okolicy.

Znaleźliśmy się w sytuacji, gdy trzeba odnowić stan rodzinny w temacie zwierząt. To dla mnie też odpowiedzialna decyzja; zostajemy sami – dzieci osiągnęły stan dorosłości. Przyjmując zwierzę, które staje się członkiem rodziny, muszę też myśleć o jego losach, kiedy ja odejdę. Czy znajdzie opiekuna?

Tragedia zwierząt wyrzucanych, jako „niepotrzebne” jest straszna. Dlatego – decydując się na zwierzę w domu – ten element także trzeba uwzględnić.

 

No to zdecydowaliśmy się wziąć szczeniaka (suczkę), na tyle małą, aby w razie potrzeby można było wziąć ją na ręce wioząc np. do weterynarza. Koty żyją zwykle krócej – mamy dostać od znajomej – tu problem za znalezieniem został rozwiązany.

 

Niemniej – pierwszym zadziwieniem była rozmowa telefoniczna z kimś mającym pod opieką taką  kotkę do przekazania. Zdziwienie dotyczyło warunków. Już nie wystarcza wskazanie, że zwierzę zostanie przyjęte i będzie traktowane jak członek rodziny. Trzeba podpisać specjalną procedurę „adopcyjną”, gdzie warunkiem było, aby zwierzę nie miało kontaktów z otoczeniem. Znaczy – nie miało możliwości samodzielnego przebywania na świeżym powietrzu.

Odrzuciło mnie to, jako warunek przynajmniej debilny. Ale zachowałem w pamięci formę czynionych uwag. Sprawa upadła już to z uwagi na propozycję przekazania kocięcia  „w dobre ręce” przez znajomą.

 

Pozostała kwestia psiaka. Bo decydując się na zwierzęta – chcemy, aby wychowywały się razem i to na zasadzie przyjaźni, acz wiadomo, że musi między nimi powstać hierarchia. Tyle, że to hierarchia „stada”, gdzie ludzie są „przewodnikami”, zaś wcale nie jest tak, że największe zwierzę jest wyżej w hierarchii od mniejszego; niekiedy kot jest „szefem” nad psią populacją.

 

Wybraliśmy kilka ofert z zakresu takich szczeniąt, które odpowiadały naszym potrzebom. I wybraliśmy się z wizytą – razem z naszą starszą już suką, celem poznania i akceptacji. Tak, aby nie czuła się nadmiernie odrzucona.

Oglądany psiak wyglądał sympatycznie, a wiadomo, że jak się człowiek już zdecyduje – to polubi z czasem każde zwierzę, bo wszystkie szczeniaki mają nieposkromioną radość życia, która i dla nas jest radością.

 

No i powstała kwestia „adopcji”. Czytając warunki – włosy „zjeżyły mi się na grzbiecie”. To nie chodziło o warunki życia zwierzęcia. To chodziło o kontrolę nad życiem rodziny przejmującej szczeniaka. Możliwość kontroli obchodzenia się ze zwierzęciem. Informowanie o zmianie miejsca zamieszkania, o zabiegach itd. Pod paragrafem.

Mocno się „wzbudziłem”. Nie dlatego, że można oczekiwać żądania zapewnienia szczeniakowi godziwych warunków bytu. Bo to nie podlega dyskusji. Tu chodzi o tę kontrolę. Z opcją, że jeśli kontrolna instancja uzna warunki za niewłaściwe – może zwierzę zabrać.

 

Dla mnie jest to interwencja w życie rodziny – forma totalitarnego przedłużenia ingerencji państwa także na sferę zwierząt.

Skrajną formą jest niedawno opisywany przypadek zabrania dziecka polskiej rodzinie przez władze norweskie z racji tego, że „dziecko było smutne”. Uczucia dziecka nie mają w takich przypadkach żadnej wartości – liczy się inkwizytorska ważność „urzędniczki feminizmu”.

 

Szczenię w pewnym wieku składa „przysięgę miłości” osobie pod której opieką się w tym czasie znajduje. Odrywanie go od rodziny – stada jest zawsze związane z cierpieniem. Tego takie „urzędniczki” nawet nie rozumieją.

 

Zaproponowałem, że napiszę oświadczenie, że będę zwierzę traktował jak członka rodziny. To nie wystarczyło. Bo taka „paniusia” chce mieć ciągłą kontrolę.

Być może nawet machnąłbym ręką i „adopcję” podpisał, ale to wtedy, gdyby osoba opiekująca się zwierzęciem wykazywała cechy normalności. Gdyby to była kobieta mająca własne dzieci i normalną rodzinę. Wtedy wymóg mógłby mieć racjonalne i poparte doświadczeniem podstawy. Jednak, jeśli żądania pochodzą od kobiety z wyglądu po trzydziestce, a nie mającej własnych dzieci – to świadczy o zwichrowanej psychice, gdzie zamiast dzieci – jako dzieci, traktuje się zwierzęta.

 Tacy ludzie boją się wypełniać sami społeczne obowiązki, ale potrafią stawiać żądania innym. Chyba nie zdają sobie, w swym zadufaniu, sprawy, że takie żądania są uwłaczające godności innych ludzi. Zwłaszcza jeśli taka niedowarzona, bezdzietna „ciota” chce pouczać o wychowywaniu ludzi, którzy wychowali i swoje dzieci i zajmowali się wieloma zwierzętami.

 

Można z całą odpowiedzialnością nazwać takie kobieto-podobne twory „zidiociałymi ciotami feminizmu”. Bo feminizm w tej postaci pokazuje swe prawdziwe i docelowe oblicze.

 

PS. Wzięliśmy szczaniaczka od normalnej rodziny, gdzie mimo 5 psiaków, gospodarze musieli zamknąć w domu swą córkę, aby nie płakała po stracie zwierzątka. A suczka, nawet nie 8 – tygodniowa, już zaaklimatyzowała się w naszej rodzinie. Jeszcze tylko za bardzo dokucza swojej „cioci”.

 

 

0

Krzysztof J. Wojtas

Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.

207 publikacje
5 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758