Bez kategorii
Like

Zabawy w kotka i myszki – na Nowym Ekranie i nie tylko.

23/01/2013
550 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Miętki nie czuję do pilnowania cudzych garów. Popisałem sobie na Nowym Ekranie i raczej nie popisałem się niczym szczególnym. To by było o własnej twórczości – aż tyle.

0


 Oto przemija i to –  z wiatrem. Nie dam na tacę ani grosza – postanowione. Inni niech dają – a bardzo proszę. Inni dadzą i będą tu pisać z honorem, a mnie honor nie pozwoli, gdy nie dałem. Dasz – nie dam. Wyprzedasz – kupię. Ładna ta dziewczyna od reklamy wyprzedaży telefonów. W moim typie.

 

Kupić też nie ma czego od kogo, gdyż gospodarz raz nie sprzedaje, innym razem głosi emisję nowych akcji. Coś-tam, coś-tam kręci i wije – w koło Macieju, w koło. Co, za ile, kiedy, komu, na jakich zasadach? –Ani mru-mru..

Kiedyś nie kupiłem akcji, to i teraz, gdy zapowiedzi ruchów są mętne, obserwuję manewry bojowe Ryszarda Opary z olimpijskim spokojem. Zresztą, co i po co   kupować? Kota w worku?  Nie lepiej sobie założyć za tysiąc złotych z hakiem własny mały portal?

Kotkę mam i to wierną, wdzięczną najpewniej, że nigdy nie zamykałem jej w worze i pozwalałem  siadać na kolana, gdy ja piszę. Teraz też siedzi i mruczy. Co ta ruda  sobie myśli, gdy głęboko patrzy mi w oczy?  Widzę przywiązanie i wdzięczność. Przywykłem. Nasz tajemny rytuał wypłynął  wreszcie na światło dzienne w tym akapicie wyznania.

Kotka nie jest  na szczęście czarna, a ja nie jestem babą, co chroniło mnie dotąd  – czy aby na pewno – od posądzeń o odprawianie czarów!  Gdybym był babą, to dawno odleciałbym z Nowego Ekranu na psychodelicznej miotle –  ku opisom bardziej śmiałych rozważań o duchowości i jej niewidzialnych zderzeniach z materią oraz formami cywilizacji śmierci.

Trudno tu coś napisać o religiach bardziej otwartym tekstem, gdyż młot na szatana trzyma w spracowanych prawicach nazbyt  wielu mesjaszy. I zawsze są gotowi, by nim przywalić. Za żywota. Na odlew.

Mam ci ja, niestety, delikatną naturę. Dlatego raczej milczałem niż debatowałem na tablicach New Screen-ów . Wybaczcie, moi sympatyczni. Nie popisałem się sztuką żeglowania po morzach religioznawstwa, antropologii kulturowej, psychologii, filozofii, teologii, czyli dyscyplin, które lubię i sobie od  wielu lat studiuję w mojej pustelni. Tyle by  dało się przecież napisać o mistykach rozmaitych tradycji, o odkryciach z pogranicza nieznanego, o praktykach religijnych z najbardziej egzotycznych kultur współczesnych i dawnych.

Ale sobie to wszystko dyplomatycznie odpuściłem, gdy kilka razy jacht, w którym wyruszyłem w podróż, zderzył się z górą lodową dogmatyzmu religijnego – rozmaitych guru, co to wszystko już wiedzą, wiarę posiedli jedyną i pewną,  i zawsze są zwarci i gotowi, by wyruszyć w krucjatę przeciw herezji, która mogłaby wykiełkować w cudzej – tu: w mojej – głowie. A co to za przyjemność dostawać w łeb – raz młotem, raz sierpem,  raz z prawej, raz z lewej flanki, a innym razem za żywota i na odlew? Lepiej przecież szanować społeczności i ich gorące  uczucia religijne oraz dogmaty ideologiczne.

O honorze i o wdowim groszu na tacę już wspominałem. Ryszard Opara, argumentami  ostatnich wpisów,   był sprawił, że z honorem nie przeleję złamanej złotówki na konto spółki. Bo ja tu pro bono piszę. To nic, że sobie i muzom. To nic.

Żagle na moim jachcie wprawdzie są spuszczone, a ja udaję się na spoczynek do kajuty, ale… tylko dlatego, że jest noc, gwiazdy świecą na moim niebie, a fale wokół jachtu miarowo zagłębiają się w ciszę oceanu. I wiem, dokąd znosi mnie prąd mojego życia. Ufam. Płynę tam, gdzie już jestem – sobą.

Prześpię się, bo po oddechu wyznań,  grzechem byłoby zaniechanie snu.  Potem policzę gwiazdki na mojej tablicy i zadecyduję, co uczynić.  Jedno wybiorę, ale czy to nie wszystko jedno?

Kotka tymczasem mru-mru mruczy na moich kolanach, a jeszcze wczoraj wypadła z domu przez zaspy do drewutni i zagryzła trzy myszy. I chciała mi je przynieść pod kominek w salonie  w prezencie, a ja niewdzięcznie wywaliłem jej dar precz.  

Cokolwiek tu napisałem, wyznam  najszczerzej: lubię Nowy Ekran i ludzi zagubionych  na tym archipelagu ostateczności i wykluczenia. Gdy tyle talentów się marnuje miast zarabiać kasę, chce się żyć…I nawet, gdy Ryszard Opara mnie stąd wysiuda precz  za brak zaangażowania finansowego w portal, zdania nie zmienię.

Wrzucam bieg na luz.   Pisanie – jakkolwiek ma znaczenie dla prowadzonych przez ludzi dialogów – mogłoby być bardziej  jak kocie mruczenie i tylko sporadycznie wchodzić w fazę zagryzania mysz.  Mariola o kocim spojrzeniu (pamięta ktoś taką reklamę piwa Okocim?) namawiała nie darmo: nie musisz gonić za kasą, daj na luz.  

0

Synergie

sciezki duchowe w labiryncie zycia i smierci sa otwarte. Ten blog to ostatnie miejsce, gdzie bedziemy je zamykac kluczami doktryn i dogmatów.

196 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758