Bez kategorii
Like

Wywiadowca Bretschneider grasuje w sieci

21/11/2012
625 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Oto, proszę Państwa, cudem odnaleziony, nigdy nie publikowany fragment powieści znanego lewaka, komunisty i czekisty Jarosława Haszka

0


 

  • Złapali w końcu tego Ferdynanda pani Muellerowo

  • Chyba Brunona?

  • Nie, Ferdynanda, przecież wyraźnie w gazetach i na Onecie pisali. Ferdynanda, co chciał się zamachnąć na naszego pana prezydenta, żeby ten nie występował z Unii jak to miał w zamiarze i nie przyłączył kraju do Turcji.

  • A czemu nie?

  • Bo Turcja nie podpisała ustawy o GMO pani Muellerowo i teraz wszystko tam na polach uschnie, zwiędnie, a Turcy, poganie z czarnymi podniebieniami do nas tu przyjdą i wszystko zeżrą z tego głodu i zgryzoty.

  • I przez to Ferdynand chciał zabić naszego pana prezydenta?

  • Właśnie przez to. Znaleźli u niego4 tony dynamitu, pilnik gładzik i rewolwer browning. Przygotowywał się na wszelkie ewentualności. Pilnikiem chciał przebić panią prezydentową, jak tamten wcześniejszy zamachowiec cesarzową Sissi, rewolwerem miał załatwić pana prezydenta, a dynamitem wysadzić sejm.

  • O Matko Przenajświętsza! A dlaczego gładzik?

  • Bo pani prezydentowa jest taka bardziej przy kości i Ferdynandowi chodziło o to, żeby ten pilnik wszedł jak w, nie przymierzając, masło. Jakby użył zdzieraka to mogłoby się coś tak zahaczyć, rozerwać, a pani prezydentowa zamiast umrzeć godnie i po cichu narobiłaby wrzasku na całą stolicę.

  • Fakt. Pan to tak zawsze umie wszystko pięknie wytłumaczyć panie Józefie, ja nasz ksiądz dziekan w Kostomłotach, co go potem złapali w ministrantem w zakrystii, jak dawał mu dwadzieścia złotych i oskarżyli o molestowanie.

  • I co?

  • I nic. Zamknęli biednego księdza dziekana na odwachu i on się tam ze zgryzoty powiesił, a wcale niepotrzebnie, bo ten ministrant to był jego siostrzeniec, a dwadzieścia złotych dostał za to, że pięknie do mszy służył. No i siostrze księdza dziekana się nie przelewało, bo z pijakiem bez ślubu żyła.

  • Co pani powie, siostra księdza dziekana z pijakiem bez ślubu. To ci dopiero. A pamięta pani, pani Muellerowo naszego pana wywiadowcę Bretschneidera?

  • Tego co”Pod kielichem” prowokacje robił?

  • Tego samego.

  • Ponoć psy go jeszcze przed wojną zeżarły

  • Ale gdzie tam. Żyje sobie nasz pan wywiadowca w najlepsze, posadę mu nową dali. Jest teraz tym, no…niechże sobie przypomnę…takie nowe słowo wymyślili…O już wiem! Blogerem jest nasz pan wywiadowca Bretschneider!

  • Blagierem?! I płacą mu?!

  • Za to pani Muellerowo płacą od zawsze i najwięcej, a pan wywiadowca nie jest blagierem tylko blogerem i to właśnie on pomógł w złapaniu tego Ferdynanda z pilnikiem.

  • Przez internet?!

  • A jakże, teraz wszystko idzie przez internet. Ja pani Muellerowo psami teraz przez Internet handluję. To jest dużo lepsze niż normalny handel, bo w Internecie zdjęcie się umieszcza, niewyraźne najlepiej, z nastroszoną sierścią i podpisuje się to zdjęcie na ten przykład – yorkshireterier, albo pitbull.

  • I co? Kupują?

  • Ale pani Muellerowo, idzie jak woda. Z pitbullami jest najłatwiej po wystarczy kundla ogolić, pacnąć go w nos sztachetą, żeby był taki bardziej płaski i spuchnięty i już pitbull gotowy. Najgorzej jest z owczarkiem górskim, bo nie ma takich białych kundli na osiedlu.

  • A z czym jest najłatwiej, panie Józefie?

  • Z pudlami, ja nie chwaląc się z każdego psa pudla potrafię zrobić. Nawet z wilczura. Tylko, że takiego wilczura trzeba wcześniej wykastrować.

  • To pan panie Józefie jest teraz trochę jak ten trzebiciel trzody z Vodnian, co mi pan o nim opowiadał przed wojną, kiedy tamtego wcześniejszego Brunona złapali.

  • Trochę tak. Ale opowiem pani lepiej o naszym panu wywiadowcy. Pan wywiadowca Bretschneider nie umarł jak powiadali, ale się przebranżowił. Skończył kurs patriotycznego kołczingu i teraz w sieci prowokacje robi i różnych Ferdynandów łapie.

  • Jak to?

  • Zwyczajnie i do tego prościej niż kiedyś. Kiedyś to pan wywiadowca musiał sam do Palivca chodzić, narażać się na nieprzyjemności i obecność much co to, jak pani, pani Muellerowo pamięta, osrały portret najjaśniejszego pana.

  • Świeć Panie nad jego duszą!

  • A niech tam! Świeć!

  • A teraz jest inaczej?

  • Teraz pan wywiadowca Bretschneider siedzi pani Muellerowo przed monitorem w fotelu, jak dawniej pan dziedzic z Kacziny, co się w stawie utopił, bo mu się rozum pomieszał i wydawało mu się, że jest apostołem.

  • I co?

  • Wylazł z łódki na środku pałacowej sadzawki, bo chciał po wodzie chodzić. A pani sama wie jakie stawy są w Kaczinie.

  • No wiem ale co tam u pana wywiadowcy panie Józefie?

  • No więc siedzi sobie nasz pan wywiadowca w fotelu, pyk, pyk, myszą, pyk, pyk kursorami i już przestępca namierzony. To proste.

  • Jakoś nie mogę sobie wyobrazić

  • Normalnie pani Muellerowo: pisze pan wywiadowca na tym swoim blogu, że trzeba już z tym skończyć, z naszym panem prezydentem, prezydentową, ze wszystkim i do tego pisania dodaje na ten przykład plan pistoletu maszynowego sten z dokładnym opisem, albo jakieś inne plany i parametry, albo pisze jak z superfosfatu pylistego zrobić bombę atomową, albo wrzuca tam adres McGyvera. I już, wszyscy wariaci, co nie szanują władzy od razu lecą do składu z nawozami sztucznymi, do fabryki w Puławach dzwonią. Skrzynka Mc Gyvera się zapycha, on z kolei dzwoni do pana wywiadowcy i woła w słuchawkę: Bretschneider ty dupo wołowa, tyle razy ci mówiłem, żebyś nie pokazywał mojego adresu na swoim blogu.

  • Ojej, tak woła jak świętej pamięci pan pułkownik Kraus, co to mu pan kiedyś psa ukradł panie Józefie i rodowód podrobił

  • Nie ukradł, ale pożyczył, pani Muellerowo i zaraz oddał. A co do reszty zgoda.

  • I co, i co dalej?

  • Jak to co? Nasza policja, nasze ABW zaciera ręce i dawaj się za tych zamachowców brać. Bywa pani Muellerowo i tak, że jeden z drugim nie zdąży nawet tego superfosfatu na bombę potrzebnego do samochodu załadować i już go mają.

  • Niesamowite…

  • A jak! Pewnie, że niesamowite, a jak się nasz pan wywiadowca rozkręci to zaczyna nucić pod nosem pieśń o rozkwitającym kwiecie rozmarynu i wszystkich do wyjścia na ulicę namawia i jeszcze podsuwa pomysły jakie tu napisy na transparentach dać, żeby atmosferę podgrzać. I pisze co ze zdrajcami trzeba zrobić.

  • Wiele mu płacą?

  • Tego właśnie nie wiem, ale w domu ma ciepło, a tona węgla dziś pani Muellerowo prawie tysiąc złotych, więc pewnie na ładnych kilka ton mu starcza. Idę właśnie do niego.

  • A po co panie Józefie? On pana przecież do więzienia przed tamtą wojną posadził?

  • Błądzenie jest rzeczą ludzką pani Muellerowo. Pogadam z nim, czy by na tym swoim blogu zdjęć moich psów nie umieszczał. Ma dużą oglądalność, policja go lubi, nie ma niebezpieczeństwa, że jakiś nowy pułkownik Kraus przyjdzie się tu awanturować.

 

Od wczoraj trwa promocja książki „Atrapia” na stronie www.coryllus.pl. Można ją kupić w cenie 15 złotych plus koszta wysyłki. Sprzedajemy także ostatnie egzemplarze „Dzieci peerelu”. Wznowienia na razie nie będzie. 22 listopada, w czwartek, w bibliotece przy ul. Chłodnej w Warszawie odbędzie się spotkanie z autorem tego bloga i promowanych na nim książek – Gabrielem Maciejewskim. Zapraszam.

 

Książki nasze zaś można kupić w księgarniach:

 

Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź

Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin

Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie

Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie

W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie

U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25

W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim

W księgarni Biały Kruk w Kartuzach

W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.

W księgarniach internetowych Multibook.pl i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.

No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758