Bez kategorii
Like

Wybuchowe wiktuały

07/12/2012
475 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Każdy ma czasem taki dzień, kiedy wszystko idzie nie tak, a człowiek jest bliski eksplozji. Taki dzień miał właśnie tata Łukaszka.

0


Na szczęście dzień ów chylił się ku końcowi. Był późny wieczór, zapadł zmrok i tata Łukaszka poszedł jeszcze wyrzucić śmieci. Pod blokiem spotkał męża dozorczyni, pana Sitko.
– Z zakupów wracam – opowiadał pan Sitko pokazując wypchaną torbę. I nagle pod klatkę podjechał radiowóz i wysiadło z niego dwóch strażników miejskich.
– Jeszcze tego mi brakowało – zgrzytnął zębami tata Łukaszka. – Jak nic wlepią nam mandat!
– Czemu – zdumiał się pan Sitko.
– Bo jest grudzień.
– Co ma jedno do drugiego?
I tata Łukaszka zaczął tłumaczyć panu Sitko, że ich miasto założyło w budżecie, że w tym roku wpłynie tyle to a tyle z mandatów. A nie wpłynęło. A tu już grudzień. Więc strażnicy dniem i nocą się uwijają i wlepiają mandaty, żeby budżet się domknął…
– Coś takiego! – sapnął pan Sitko i nic więcej nie zdążył powiedzieć, bo strażnicy już do nich podeszli.
– Dobry wieczór straż miejska – powiedział pierwszy strażnik.
– Dostaliśmy zgłoszenie, że jacyś terroryści się tu kręcą – dodał drugi strażnik. – Jeśli to panowie, radzę od razu się przyznać. Za terroryzm jest mandacik!
– Pana zakupy? Proszę pokazać – pierwszy strażnik zajrzał do siatki pana Sitko.
– A mają panowie uprawnienia? – zaprotestował tata Łukaszka.
– Ha! Widzę, że pan nic nie wie! W ramach walki z faszyzmem na ulicach zwiększono nam uprawnienia! – wołał triumfująco pierwszy strażnik. – Możemy teraz projektować instalacje elektryczne do jednego kilowolta, obsługiwać koparkę do jednego kubika pojemności łyżki, tyczyć budynki gospodarcze do pięćdziesięciu metrów kwadratowych, a nawet udzielać porad lekarskich w prostych przypadkach! Pokazuj pan, co masz w tej siatce!
Drugi strażnik wyjął jakiś detektor i badał nim każdy przedmiot. Jednym z nich był kawałek kiełbasy.
– TERO RERO! TERO RERO! – zagdakał detektor.
– O Boże – jęknął drugi strażnik. – Grzesiek, zobacz to…
I pokazał wszystkim, że na wyświetlaczu widnieje napis "KIEUBASA".
– Powinno być "kiełbasa", a nie "kieubasa" – zauważył tata Łukaszka.
– To zagraniczny sprzęt, nie ma polskich liter – wyjaśnił z wyższością drugi strażnik.
– Pokazał, że kiełbasa to kiełbasa, to chyba dobrze? – spytał zaniepokojony pan Sitko.
– To niedobrze – odparł pierwszy strażnik. – To może być materiał wybuchowy.
– Będzie mandacik – ucieszył się drugi strażnik.
Powiało grozą i fetorem ze śmietnika koło bloku.
– Jak to? – wyjąkał tata Łukaszka.
– Czy pan wie co jest w takiej kiełbasie? – pierwszy strażnik zapalił latarkę. – Uwaga, czytam skład podany na opakowaniu: mięso oddzielone mechanicznie, palec operatora z kością i paznokciem bez biżuterii oddzielony mechanicznie, aromat dymu wędzarniczego, cząstki wysokoenergetyczne.
– No i? – napierał pan Sitko.
– Przecież cząstki wysokoenergetyczne mogą też być w trotylu – strażnik zgasił latarkę.
– Jezus Maria, trotyl w kiełbasie!!! – ryknął pan Sitko.
– Nie powiedziałem, że tam jest trotyl!
– Ale aparat wskazał…
– Wskazał, ale to nie znaczy, że wskazał. To może być może prawdopodobnie chyba jednakowoż azaliż byłby trotyl. Zabieramy kiełbasę do badań. One bezspornie ustalą czy ta kiełbasa to tylko kiełbasa.
– Ile potrwają te badania?
– Tak z pół roku…
– Co?! – pan Sitko szarpnął się gwałtownie. – Nie zgadzam się! Czy wyście zwariowali?!
– Obraza funkcjonariusza na służbie – ucieszył się drugi strażnik. – Będzie mandacik!
– Oddawajcie kiełbasę! Czy wy wiecie co będzie jak powiem żonie, że wydałem pieniądze, a nie mam tej kiełbasy?
– Przemoc domową może pan zgłosić anonimowo osobiście w strażnicy – poinformował go pierwszy strażnik.
– Za przemoc domową też jest mandacik – poinformował go drugi strażnik.
– Oddawajcie kiełbasę! – pan Sitko się nie poddawał. – Producentów trzeba ścigać! Handlarzy! A nie porządnych ludzi co ostatni grosz wydają na jedzenie! A propos jedzenia: tyle świństwa na mieście, a wy się tym oczywiście nie zajmiecie! Co jest w kiełbasie was interesuje?! A wiecie co dodają do sosu czosnkowego?! Jak mi syn powiedział, to od tej pory chadzam na kebab tylko tam, gdzie jest żeńska obsługa!!!
Kiedy strażnicy dowiedzieli się, co młody Sitko powiedział ojcu, zbledli, a drugi z nich zauważył, że coś takiego powinien być mandacik. Pan Sitko wykorzystał moment nieuwagi i szarpnął torbę z zakupami. Rozległ się trzask, siatka pękła i jej zawartość wysypała się na chodnik.
– No i co pan narobił? – ofuknął go pierwszy strażnik. Wszyscy nachylili się i zaczęli zbierać. Tata Łukaszka zobaczył przed sobą nachylonego drugiego strażnika. To, oraz obecny zmrok podsunęły mu straszny pomysł. Wziął mocny zamach nogą i…
– Stać! Widzę pana! – krzyknął pierwszy strażnik do taty Łukaszka. – Chciał pan dokonać zamachu i eksplodować pośladki funkcjonariusza na służbie!
Zapadło niezręczne milczenie. Drugi strażnik spojrzał z wyrzutem na tatę Łukaszka.
– Ja tylko chciałem… – zaczął się tłumaczyć tata Łukaszka. – Ale żeby eksplodować? Jak?
– A wie pan co jest w paście do butów? – spytał podstępnie pierwszy strażnik.
– Pewno palec oddzielony mechanicznie – warknął poirytowany pan Sitko. – Wszystkie sprawunki już znalazłem oprócz tej kiełbasy! Przyznajcie się, kto wziął?!
– W paście do butów mogą być… – drugi strażnik przystawił detektor do buta taty Łukaszka i nacisnął guzik.
– TERO RERO! TERO RERO! – zagdakał detektor i na ekranie wyświetlił się napis "KIEUBASA".
Drugi strażnik mocno zbladł a pierwszy zawołał:
– Trotyl! Ma pan na butach pastę do butów zawierającą trotyl! Wie pan co by było, gdyby uderzył pan tym butem, tam gdzie pan zamierzał?! Byłoby wielkie bum!
– Nie byłoby żadnego bum – odparł ze spokojem tata Łukaszka.
– Jak to nie?
– A tak to. Bo co tak naprawdę wskazał ten wasz detektor? Nic nie wskazał. Wskazał, że może być może prawdopodobnie chyba jednakowoż azaliż byłby trotyl.
– A badania trwają pół roku – dobił strażników pan Sitko. – Nici z mandatu.
Strażnicy westchnęli a potem wpadli na pomysł kontroli sosów czosnkowych w barach z kebabem i pojechali.
– Wie pan co, nie chciałem tego mówić przy nich, ale tak na zdrowy rozum to do dupy mają ten sprzęt – powiedział pan Sitko. – Wywalają grube miliony na coś, co badając but pokazuje, że to kiełbasa!
– Dobrze pokazał – tata Łukaszka zrobił przepraszającą minę. – W tym zamieszaniu rozdeptałem panu tę kiełbasę…

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758