POLSKA
Like

WRZESIEŃ 1939 ROKU – OD WESTERPLATTE DO KATYNIA CZ. II

18/08/2014
439 Wyświetlenia
2 Komentarze
16 minut czytania
WRZESIEŃ 1939 ROKU – OD WESTERPLATTE DO KATYNIA CZ. II

  WRZESIEŃ 1939 ROKU CZ.II Kanclerz mówił bez przerwy, tak że dopiero przy samym końcu naszej rozmowy mogłem zwrócić jego uwagę na cały szereg wypadków ostatniej doby w Niemczech, które usprawiedliwiają w zupełności zaniepokojenie polskiej opinii publicznej. Zaznaczyłem że stosunek obu państw ocenia się tutaj (to jest w Berlinie) tylko na podstawie jednostronnego naświetlenia i jednostronnie przedstawianych wypadków. Rząd niemiecki widzi zawsze tylko pewne fakty w Polsce, a nie chce nic wiedzieć o tym, że są one niemal wyłącznie następstwem odpowiednich zdarzeń w Niemczech. Prasa niemiecka i tutejszy Urząd dla Spraw Zagranicznych oburzali się np. na ostatnie wystąpienia Związku Powstańców na Górnym Śląsku, a wystąpienia te były tylko bezpośrednią konsekwencją barbarzyńskiego pobicia trzech Polaków we Wrocławiu, ponieważ używali oni w […]

0


 

WRZESIEŃ 1939 ROKU CZ.II

Kanclerz mówił bez przerwy, tak że dopiero przy samym końcu naszej rozmowy mogłem zwrócić jego uwagę na cały szereg wypadków ostatniej doby w Niemczech, które usprawiedliwiają w zupełności zaniepokojenie polskiej opinii publicznej.

Zaznaczyłem że stosunek obu państw ocenia się tutaj (to jest w Berlinie) tylko na podstawie jednostronnego naświetlenia i jednostronnie przedstawianych wypadków. Rząd niemiecki widzi zawsze tylko pewne fakty w Polsce, a nie chce nic wiedzieć o tym, że są one niemal wyłącznie następstwem odpowiednich zdarzeń w Niemczech.

Prasa niemiecka i tutejszy Urząd dla Spraw Zagranicznych oburzali się np. na ostatnie wystąpienia Związku Powstańców na Górnym Śląsku, a wystąpienia te były tylko bezpośrednią konsekwencją barbarzyńskiego pobicia trzech Polaków we Wrocławiu, ponieważ używali oni w miejscu publicznym języka polskiego.

Jeżeli w Polsce odbywają się czy odbywały przeciwniemieckie demonstracje, to uważa się je tutaj (w Berlinie) za bezpodstawne wybuchy nienawiści do Niemiec, kiedy one są naturalną odpowiedzią na pobicie i znęcanie się nad stu kilkudziesięciu obywatelami polskimi w Niemczech, którzy mimo sześciu złożonych przeze mnie w Urzędzie dla Spraw Zagranicznych not nie otrzymali żadnego zadośćuczynienia czy odszkodowania.

Powiedziałem dalej, że wiem, iż Kanclerz jest bardzo zajęty, nie chcę go więc trudnić przytaczaniem dziesiątku wypadków, jakie zdarzają się bez przerwy na terenie Niemiec i są wyłącznie skierowane przeciwko obywatelom polskim lub polskości obywateli niemieckich. Aby temu niebezpiecznemu stanowi rzeczy zapobiegnąć wydaje mi się więc bardzo pożądanym wydanie komunikatu, który potwierdziłby pokojowe intencje Kanclerza Rzeszy wobec naszego państwa.

W odpowiedzi na to zwrócił się Kanclerz do ministra Neuratha , godząc się na tego rodzaju komunikat.

Formuła wszakże tego komunikatu nie od razu została uzgodniona ze względu na niespodziewanie wynikłe obstrukcje von Neuratha, oczywiście zaprogramowane wcześniej przez jego zwierzchnika.

W tekście na koniec przyjętym czytelnicy prasy przeczytali jednak: „…Kanclerz podkreślił zdecydowany zamiar rządu niemieckiego do utrzymywania jak najściślej jego postawy i postępowania w ramach istniejących traktatów”.

Zarówno rozmowa, jak i komunikat po niej ogłoszony, wywarły w Europie wrażenie. Nikt się nie spodziewał podobnej ugodowości Hitlera, i to właśnie w stosunku do Polski.

Inicjatywę można było uznać za rzeczywiście śmiałą. Wysockiemu zlecił Józef Beck misję, prawie równą wystosowaniu ultimatum.

Wykorzystywał pożyteczne pogłoski, obiegające już Europę, o polskim zamiarze spacyfikowania Niemiec w wojnie prewencyjnej.

Równocześnie pogłoski te na prawo i lewo dementował, jak przystało politykowi bezwzględnie żądającemu pokoju.

Hitlera postraszono więc i przyhamowano. Rezultaty dały się zaobserwować niemal natychmiast, mianowicie po wyborach w Gdańsku przeprowadzonych z końcem maja 1933 r. Wygrała je partia hitlerowska.

Przewodzący jej tutaj Albert Forster  i jego zastępca, Herman Rauschning obejmujący prezydenturę Senatu oznajmili natychmiast, że będą respektować prawa Polski w Wolnym Mieście. Tak polecił im Hitler żądając jednocześnie cierpliwości; zapowiadał rozstrzygnięcie sprawy gdańskiej w momencie przezeń wybranym, kiedy Niemcy zyskają na siłach.

Na razie jednak, senat Wolnego Miasta zaprzestał skarżenia Polski do Ligi Narodów. Rozmaite spory, niekiedy bardzo ważne i latami wleczone stawały się teraz możliwe do rozstrzygnięcia w dwustronnych rozmowach bezpośrednich; tak sfinalizowano sprawę korzystania przez Polskę z portu gdańskiego, tak doprowadzono do zabezpieczenia praw ludności polskiej.

Działo się to kosztem zgody polskich czynników oficjalnych na „hitleryzację” władz miasta, co ułatwiało i przyspieszało likwidację miejscowej, niemieckiej opozycji antyhitlerowskiej. W Warszawie wszelako „hitleryzm”, jak to już wyżej wspominano, traktowany był początkowo jako system polityczny w każdym razie mniej polakożerczy od systemu choćby Republiki Weimarskiej.

Tak więc, pierwsze efekty rozmowy z 2 maja mogły skłaniać do pewnego optymizmu zresztą nie tylko w sprawach gdańskich; oto nagle wpłynęły zaległe pieniądze za tranzyt przez Pomorze.

Wydaje się jednak, że zarówno Wysocki, jak i w jeszcze większym stopniu jego mocodawca nie zwrócili zbyt wiele uwagi na parę istotnych kwestii, jakie Hitler zaznaczył wobec posła polskiego w wygłoszonym doń, długim przemówieniu.

Wykręcał się jak umiał, zaprzysięgał, w końcu nawet w komunikacie oficjalnym, wierność traktatom, klął się na swe najuczciwsze zamiary i nawet mienił się „pacyfistą”; w tym czasie wciąż jeszcze bał się polskich reakcji.

Lecz równocześnie sugerował wspólny, „polsko-niemiecki marsz na Moskwę”, ostrzegając niby mimochodem przed płodnością Rosjan, oraz wymianę Pomorza na wybrzeże litewskie.

W przeciwieństwie do swego rozmówcy, pomstował na Traktat Wersalski. Apelował do swego rodzaju wspólnoty nacjonalizmów, spodziewając się pozytywnego odzewu i dawał do zrozumienia iż Polska, gdyby tylko zechciała, stać by się mogła cenioną kolonią surowcową Rzeszy. Nawiasem mówiąc, uznawał wspaniałomyślnie prawo Polski do istnienia. Należało przewidywać, iż akcenty w tej rozmowie tylko zaznaczone stać się mogą z czasem postulatami.

Piłsudski jak i Beck, zgodnie zresztą z większością ówczesnych polityków europejskich i wielu poza tym politykami niemieckimi, nie za bardzo wierzyli w trwałość sukcesu Hitlera. Na razie był dla nich wygodny jako całkiem nieoczekiwany orędownik sprawy ugodzenia się z Polską, ustąpienia w Gdańsku, zakończenia wojny celnej. Słusznie zamierzali wygrać tę bardzo osobliwą koniunkturę.

W Genewie latem 1933 roku odbywały się trwające już od dawna obrady konferencji rozbrojeniowej. Hitlerowcy mieli już w głowach cały wielki plan, oczywiście nie rozbrojenia, lecz uzbrojenia Niemiec.

14 października Niemcy z hukiem opuściły konferencję, po czym wkrótce wystąpiły z Ligi Narodów. Rząd hitlerowski motywował ów krok rzekomą dyskryminacją Niemiec wypływającą z Traktatu Wersalskiego.

Wyście Niemiec z Ligi Narodów poniekąd uwalniało wprawdzie Hitlera od przymusu przestrzegania reguł gry międzynarodowej, a ściśle od ograniczeń narzuconych traktatem wersalskim, ale krok ten też mógł i powinien był wywołać najostrzejsze reakcje ze strony przede wszystkim Francji.

Hitler liczył się nawet z możliwością koncentrycznej interwencji zbrojnej sił francuskich, polskich, belgijskich i czechosłowackich działających w imieniu Ligi Narodów. Lecz interwencja nastąpić nie mogła ze względu na zupełny brak zainteresowania Francji.  I tak Hitlerowi udał się pierwszy bluff.

POLSKO – NIEMIECKA DEKLARACJA O NIEAGRESJI

15 listopada Hitler przyjął nowego posła polskiego, Józefa Lipskiego.  Wysocki odszedł z awansem, obejmując ambasadę w Rzymie. W czasie tej rozmowy Hitler znowu „grał zaprzysięgłego pacyfistę”, a wracając do myśli wykluczenia wojny ze stosunków polsko-niemieckich zaznaczył, że „…można by to ubrać w formę traktatową”.

Dość szybko bo już 27 listopada poseł niemiecki w Warszawie, von Moltke  został przyjęty przez Piłsudskiego i przedłożył projekt przyszłego układu. Miał od Neuratha instrukcje wykręcenia się od powszechnie w dyplomacji przyjętych terminów i proponował zamiast „paktu” lub „układu” niemieckie Erklarung co znaczy „określenie” lub „deklaracja”.

Przejrzawszy projekt Piłsudski zauważył, że stare terminy też mają swoją wartość. Zakwestionował zawartą w projekcie możliwość, w oparciu o układ arbitrażowy z Locarno, odwoływania się do Ligi Narodów; Niemcy wszakże już do niej nie należały.

Z pewnym opóźnieniem, aby Niemcy nie pomyśleli, że Polakom bardzo się spieszy, a więc z zastosowaniem taktyki, ale w tym wypadku przemyślanej i zastosowanej słusznie, 9 stycznia 1934 roku przedstawił Lipski ministrowi Neurathowi polski kontrprojekt przyszłego układu.

Zawierał on między innymi poprawkami zgodę na ominięcie terminów „pakt” lub „układ” jak orzekli prawnicy, z punktu widzenia prawa międzynarodowego była to w końcu sprawa bez znaczenia.

26 stycznia 1934 r. w Berlinie ogłoszono polsko-niemiecką deklarację o niestosowaniu przemocy w stosunkach wzajemnych obu państw, czyli mówiąc językiem dyplomacji klasyczny pakt  o nieagresji.

Deklaracja miała pozostawać w mocy przez dziesięć lat, przy tym dokumenty ratyfikacyjne postanowiono wymienić w Warszawie.

Zresztą o to właśnie chodziło obu stronom, choć każdej z innych powodów. Dla Polski układ z Niemcami miał stanowić ukoronowanie doktryny polityki równowagi, stanowić miał też prowizoryczne zabezpieczenie wobec utraty wszelkich zabezpieczeń ze strony Ligi Narodów, z którą Niemcy po prostu zerwały, a także w związku z niepewnością co do postawy sojuszniczki francuskiej, zachowującej się coraz bardziej dwuznacznie. Dla Niemiec natomiast układ formalny z Polską stwarzać mógł, po opuszczeniu przez nie Ligi Narodów, sytuację poniekąd rehabilitacyjną na arenie międzynarodowej, stanowiąc kamuflażowe świadectwo „najlepszej woli niemieckiej” w uregulowaniu stosunków sąsiedzkich; przyciągać też miał, i chyba przede wszystkim, „oszołomioną dobrodziejstwem” takiego porozumienia Polskę do coraz ściślejszego współdziałania w realizacji hitlerowskich planów zawładnięcia Europą.

Jak pisze Alan Bullock („Hitler i Stalin żywoty równoległe” PIW 1991) oraz („Hitler studium tyranii” Czytelnik 1969): „Niespodziewanym posunięciem Hitlera, które zmieniło w sposób zasadniczy dotychczasową politykę zagraniczną Niemiec, było podpisanie w styczniu 1934 roku paktu o nieagresji z Polską”.

Jeżeliby szukać państwa, które samym swym istnieniem stanowiło obrazę dla niemieckich nacjonalistów, to była nim niewątpliwie Polska. Po pierwszej wojnie światowej Niemcy utraciły na jej korzyść Poznań, Wielkopolskę i Górny Śląsk, a polski korytarz oddzielał od Rzeszy Gdańsk i Prusy Wschodnie. Polska odgrywała też główną rolę w cordone sanitaire, stworzonym przez Francję wokół Niemiec w Europie wschodniej.”

Kolejnym krokiem Hitlera było zakończenie wojny celnej w marcu 1934 r. zwykłym protokołem. Był to następny pojednawczy gest wobec Polski, aby w ten sposób osłabić sojusz polsko-francuski w czasie, kiedy sam przeciwstawiał się państwom zachodnim i Moskwie oraz rozpoczynał intensywne zbrojenia Niemieckie.  

Na linii Berlin-Warszawa zanotowano u schyłku roku dalszy postęp: 1 listopada poselstwa obu stron podniesiono do rangi ambasad.

Wszystkie te działania udowadniały, że Hitler nie mógł sobie jeszcze pozwolić na zdetonowanie wojny choćby lokalnej. Sztabowcy niemieccy liczyli się wciąż z możliwością inwazji polskiej i na taki przypadek, celem zabezpieczenia kierunku berlińskiego, rozpoczęli w tymże 1934 roku budowę systemu umocnień stałych na rubieży Szczecinek, Wałcz, Gorzów Wielkopolski; tak powstawać zaczął Wał Pomorski, po niemiecku Pommerrnstellung, którego  budowę prowadzono aż do roku 1939.

Szybko jednak przyszła kolej na hitlerowskie przedsięwzięcia już wyraźnie ofensywne. 16 marca 1935 rząd niemiecki ogłosił wprowadzenie w Rzeszy powszechnego obowiązku służby wojskowej. Zapowiadano utworzenie sił lądowych złożonych z 36 dywizji o łącznej sile 550 tysięcy ludzi na stopie pokojowej.  Podobną siłą nie dysponowało w okresie pokoju żadne z państw kontynentu. W zdumiewającej zgodzie z wielu europejskimi politykami, doprawdy Hitlerowi niechętnymi, przyjmował Beck stwierdzenie, iż Niemcy i tak już od dawna zbroją się spiesznie, wobec czego decyzja z 16 marca stanowi tylko podanie tego faktu do publicznej wiadomości.

Narosłemu tak groźnie problemowi remilitaryzacji Niemiec poświęcona została sesja Rady Ligi Narodów, która dała możliwość wypracowania rezolucji formalnie potępiającej niemiecką zapowiedź zbrojeń. Francja wystąpiła z projektem rozszerzenia sankcji za łamanie przez Niemcy obowiązujących je traktatów. 16 kwietnia Beck stwierdził wobec forum rady, iż uchwalenie jakiegoś nowego paragrafu sankcyjnego nie wzmoże bezpieczeństwa Europy, skoro nie stosuje się paragrafów już poprzednio uchwalonych. Dyskretne zadowolenie w Berlinie zmroziła zaraz potem wiadomość, że bezpośrednio po swym przemówieniu głosował Beck za rezolucją antyniemiecką.

 

0

Aleszuma http://aleksanderszumanski.pl

Po prostu zwykly czlowiek

1399 publikacje
7 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758