Bez kategorii
Like

Warto rozmawiać o Bogu. cz.11. PRAWDA JAWY CZY JAWNA PRAWDA ???

11/01/2013
619 Wyświetlenia
0 Komentarze
60 minut czytania
no-cover

(…)ten chory i skrzywiony „chrystianizm” jest po prostu rodzajem jakiegoś emocjonalnego RAKA! Chrystus chciał swoich uczniów uczynić odpornymi na zło, a oni po prostu stali się GORSI NIŻ ŹLI!” (…)

0


 

 

 





PODRÓŻE KSZTAŁCĄ … TRUIZM PRAWDZIWY RÓWNIEŻ W ODNIESIENIU DO CYBERPRZESTRZENI INTERNETOWEJ ….DZIĘKI WIZYCIE NA " WYSPIE " opolczyka , ZNALAZŁEM LINK DO CIEKAWEGO ARTYKUŁU OPUBLIKOWANEGO ROK TEMU NA STRONIE http://www.taraka.pl/apokalipsa_junga#foot1r

PORUSZONA TEMATYKA NIE STRACIŁA NA AKTUALNOŚCI…SZCZEGÓLNIE W NASZYM KRAJU!

 


Eryk Swarorzecki

Apokalipsa według Carla Gustava Junga i…

Carl Gustav Jung (najwybitniejszy psychiatra wszechczasów) na początku XX wieku zaliczył tak ostry stan „nawiedzenia”, że przy nim niejeden przypadek schizofrenii wygląda jak dziecinna fantazja. Miewał przy tym tak sugestywne wizje religijne, że mogliby mu pozazdrościć wszyscy Prorocy razem wzięci. (Rozmawiał nie tylko z postaciami biblijnymi, ale także z bóstwami egipskimi.) Jako najwybitniejszy psychiatra wszechczasów, a przy tym zdyscyplinowany człowiek o potężnej osobowości, nieco obawiał się o swoją poczytalność. Dlatego zrezygnował czasowo z pracy naukowej. (Niemniej praktykował jako lekarz i był aktywny społecznie. Działał między innymi w alianckiej Komisji ds. Jeńców Wojennych.)

Co „widział” i co „słyszał” w swoim mocno odmiennym stanie psychicznym? Można powiedzieć krótko, że były to rzeczy kompatybilne z wizjami Proroków biblijnych, Jezusa, Mahometa, a nawet dzieciaków z FatimyGarabandal czy Medjugorie. Ale Jung jako żelazny realista i @ materialista – uznał je za wytwory własnej jaźni, a po jakimś czasie wtopił we własne „Ja” – czyli jak to określił: uczynił je integralnymi składnikami własnej osobowości.

Czy zatem mógł wzorem Jezusa powiedzieć: „Ja, Bóg oraz wszelkie Persony Wyższe w postaciach męskich i żeńskich, stanowimy teraz Jedność”? Tego oczywiście nie zrobił, bo po takiej odzywce zostałby od razu wyeliminowany ze środowiska naukowego. Stał się natomiast najwybitniejszym badaczem w dziedzinie Religioznawstwa Dynamicznego – czyli badał, jak działa Podświadomość Zbiorowa w różnych nacjach, religiach i kulturach. Ot – stwierdził, że pojęcia „Bóg” i „Wiara” nie są martwymi mitami: albowiem żyją, są aktywne i wyzwalają różne „paragnomeny”: niekoniecznie destruktywne – czasem bowiem działają one w sposób dynamiczny, integrujący i TWÓRCZY.

Tu zaś miewają miejsce rzeczy dziwne i ciekawe: otóż niektórzy, wybitnie wrażliwi i uzdolnieni w tym kierunku ludzie (czasem dzieci!), potrafią wczytywać się w te rewiry bez objawów jakichkolwiek zaburzeń psychicznych. Nie tak dawno dzieciaki z Medjugorie (widzące aktualne przekazy z tejże „Super-Podświadomości”) były przebadane przez psychologów policyjnych, kościelnych i cywilnych, i nikt nie znalazł śladu zaburzeń psychicznych, ani manipulacji z zewnątrz. (Ogólnie: Medjugorie, podobnie jak wcześniej Garabandal – to problem psychologiczny i teologiczny, nierozwiązany do dziś.) Jednakże jako wnikliwy i doświadczony obserwator – mogę jednak w sposób zdecydowany powiedzieć co następuje:

*** Jeśli jakiekolwiek wizje przekazują dzieci lub osoby proste i naiwne, a nie zdradzają zaburzeń psychicznych – na pewno są w tym treści jasne i godne uwagi. Jeśli zaś osoba „nawiedzona” jest wzburzona emocjonalnie i zachowuje się chaotycznie – mamy do czynienia z chorobą psychiczną. Jeśli wizjoner zachowuje się godnie i z dystansem – zasługuje na szacunek. Jeśli zaś stara się zdobyć jakiekolwiek korzyści (nieważne jakie: seksualne, finansowe, czy pragnie posiąść władzę) – mamy do czynienia z hochsztaplerem ***

Carl Gustav Jung o tych zjawiskach (bo doświadczył ich sam na sobie), był lepiej poinformowany, niż jakikolwiek teolog czy świecki badacz. @ Mógł bowiem wejrzeć w nastroje i zagrożenia międzyludzkie, zneutralizować bolszewizm w zarodku, zablokować wybór Hitlera na „Wodza III Rzeszy” – nie dopuścić do II Wojny, Birkenau i Hiroszimy i wielu innych, bardzo potwornych wydarzeń. Ale niestety, tak dalece się wstydził swoich przeżyć mistycznych, iż opublikował je jak przysłowiową „musztardę po obiedzie” – pod koniec życia. już po II Wojnie Światowej i wielomilionowym „Holocauście Narodów”.

Po drugie – swój dorobek na temat „Psychologii Głębi” i „Podświadomości Zbiorowej” (tudzież tych wszystkich „Person” i „Archetypów”) – odział w tak zawiłe, hermetyczne i elitarne teorie, że tylko częściowo potrafiła je ogarnąć nikła garstka pasjonatów i naukowców. Co gorsza, ta nikła garstka nie ma żadnego wpływu na losy Świata – nawet na stan kultury. (Nie poradził sobie z tym również Jan Paweł II – stąd Jego wysiłki, aby za wszelką cenę zawrócić bieg Historii wstecz.)

Ale nowe prądy duchowe, moralne, światopoglądowe i kulturalne (szczególnie te zmieniające bieg Historii) nigdy nie były dziełem „profesjonalistów” – najczęściej stanowiły one całkiem nieprzewidywalną ERUPCJĘ PODŚWIADOMOŚCI ZBIOROWEJ.(I tu zaczyna się zagadka: Nowy kierunek dalszej ewolucji Człowieka i Ziemi: jakiś nowy i globalny zwrot cywilizacyjny ma być ślepym przypadkiem? A może efektem nauk ścisłych, na przykład techniki, biologii molekularnej, psychologii społecznej i inżynierii genetycznej? A kto udowodni, że Światem nie zawładną jacyś super-fanatycy religijni, groźniejsi niż talibowie? (Gdy to piszę, zadufani Amerykanie i Żydzi właśnie szykują się do awantury paskudniejszej, niż Wietnam, Afganistan i Irak razem wzięte. Oczywiście, tak czy inaczej wciągną w tę awanturę także Europejczyków. Dlaczego to robią, skoro jest jasne, iżzwycięstwa nie będzie?)

Dawno temu Rzym był największą potęgą naukową, technologiczną, administracyjną i zbrojną na Świecie – na ówczesną skalę Rzymianie pławili się w bardziej wyuzdanym dobrobycie, niż dzisiejsi Amerykanie i Europejczycy. (Każdy wolny obywatel mógł sobie pozwolić nieróbstwo i miał igrzyska za darmo – zaś cesarze mieli się tak, że przy nich na przykład jakiś Berlusconi czy Strauss Kahn, to skromny i zakompleksiony urzędniczyna.) Czym się to skończyło? Otóż tamto „Supermocarstwo” skończyło prawie że tak samo, jak zapewne skończy dzisiejsza Cywilizacja Białego Człowieka, czyli UPADKIEM (Jeśli oczywiście się nie opamięta i nie zahamuje szaleńczego „Wyścigu Szczurów”. Ale niestety – zaślepione „sapiensiaki” do takiej opcji nie są zdolne po żadnym względem. Niczego ich nie nauczyła I i II Wojna – ani też przykład Palestyny, Korei, Wietnamu, Afganistanu, Iraku. – Nie nauczy też kolejna awantura irańska.)

A zatem CO DALEJ? Osobiście mogę się pokusić o autorską prognozę własną, jako że na początku roku 1995 zaliczyłem „Wariant Jungowski” w postaci zdumiewająco kompatybilnej, choć o tym nie wiedziałem. (O teorii Junga i jego autobiografii przeczytałem dopiero po fakcie, czyli o kilka lat później – w roku 2002.)

Zacznę od tego, że od wczesnej młodości byłem pasjonatem zagadnień futurystycznych i religioznawczo-ezoterycznych. Nie tylko byłem oczytany, ale starałem się samodzielnie dowiedzieć jak najwięcej o zjawiskach dziwnych i niewytłumaczalnych. Skąd dzieciaki z Fatimy wiedziały o Rewolucji Październikowej, bolszewizmie i II Wojnie? No i ten tekst: „Widzę białą postać i krew na Placu Piotrowym” – przeczytałem o nim kilkanaście lat wcześniej, nim nastąpił wiadomy zamach. Przeczytałem też oryginalny fragment, opublikowany przez Jana XXIII podczas kryzysu kubańskiego: „Ognista góra uderzy w morze, piana wzbije się w niebo i zasłoni słońce. Ziemię ogarną ciemności, będą ginęli dobrzy i źli, a żywi pozazdroszczą umarłym”. (Dlaczego Watykan po roku 2000 opublikował „oficjalne” wersje tych cytatów jako bezsensowny, kompromitujący, zmanipulowany, zniekształcony i śmieszny bełkot? Przyczyna może być tylko jedna: we wszystkich AUTENTYCZNYCH wizjach jest przepowiadany UPADEK KOŚCIOŁA – zaś hierarchowie pomyśleli sobie chytrze: „jeśli ludzie się o tym nie dowiedzą lub cała afera zostanie ośmieszona – to System być może na jakiś czas ocaleje”…

A ja od dziecka byłem człekiem dziwnym i przekornym. To paradoksalne – ale im więcej znajdywałem dowodów na trafność różnych wizji, tym głośniej krzyczał we mnie prawdziwy materialista w marksistowsko-leninowskim stylu: „Bzdura… Mit… Manipulacja… Histeria… Przypadek!” Dlatego też z góry podszedłem sceptycznie do głośnych objawień z Medjugoria. Ale tu wreszcie miałem okazję do weryfikacji prawdziwie detektywistycznej: Oto ciekawe fakty, ustawione chronologicznym i wymownym porządku: w roku 1989 (!) przeczytałem książkę o objawieniach z roku 1981(!) (Stefan Budzyński, „Tajemnica objawień w Medjugoriu”.) Dotyczyła ona Wojny Bośniackiej, mającej (jak się okazało) nastąpić w roku1992(!)

No to mam Cię – Paniusiu Niebios – zaraz sprawdzimy Twoją wiarygodność!” – tak sobie pomyślałem sobie z całym triumfem dialektycznego materialisty. Bowiem jak na pierwszy rzut oka, to tylko jacyś skończeni wariaci mogli mówić o straszliwej wojnie w Bośni na parę lat przed niezapomnianą, wspaniałą Olimpiadą Zimową „Sarajewo 1984”. I faktycznie: nawet Diecezja w Mostarze potraktowała relacje szóstki nastolatków jako „fantazję i histerię”. Moja demaskatorska pewność siebie wzrosła, gdy wreszcie upadł komunizm, a państwa komunistyczne oraz socjalistyczne szybko zdobywały niepodległość. Kto i z kim ma wojować, skoro ludzie upajają się świeżo zdobytą wolnością?

Ponieważ w Polsce rozszalała się afera aborcyjna, a Kościół zaczął dążyć do dyktatury totalitarnej, więc od razu stałem się wojującym antyklerykałem. Z marszu uznałem wszystkich proroków, wizjonerów, świętych, Ojców Kościoła i samych duchownych za przysłowiową „kupę wariatów, oszołomów, sadystów, gejów, impotentów i kłamców”, którzy oprócz leninowskiego „opium dla narodów” nie mają do zaproponowania dosłownie nic…

Nie poddałem się nawet wtedy, gdy w Bośni faktycznie wybuchła wojna domowa, swoim okrucieństwem przebijająca II Wojnę Światową. Stałem się jednak dziwnym ateistą. „Czemu Fatimska Pani wraz z jakimś gronem aniołów czy innych kosmitów nie pokazała się w Lidze Narodów? A gdyby przemówiła na którymś Zjeździe KPZR, wtedy sam Stalin (niedoszły ksiądz) spokorniałby i zlikwidował NKWD, zamiast likwidować polskich oficerów w Katyniu! Czemu przed wojną w Bośni nie pokazała się na forum ONZ, tylko gadała do naiwnych dzieciaków?” – perorowałem na licznych dyskusjach i wykładach, zyskując burzę oklasków.

Byłem tak rozpędzony w swojej demaskatorskiej pasji, że dobrałem się do Biblii. No i faktycznie: gdy doszedłem do Deutronomium („Księga Powtórzonego Prawa” – od razu zauważyłem, że Hitler wcale nie „napisał” Mein Kampf – tylko SPLAGIATOWAŁ pokaźny kawał Starego Testamentu. Szczególnie jest to widocznepoczynając od rozdziału 7:„Należy wytępić wszystkie nie judejskie narody Palestyny… Bo to są pogańscy podludzie, wyznający obrzydliwe religie… Nie wolno zlitować się nawet nad niemowlęciem – aż wszyscy zostaną wytępieni… Należy w pierwszym rzędzie wytępić ich elity… Tylko z niektórych „półludzi” można uczynić niewolników… Ich kobiety można sobie brać jako niewolnice-nałożnice… Należy niszczyć ich groby i spalić świątynie… Tępić nieczystych podludzi należy stopniowo i powoli, żeby się dzikie zwierzęta nie rozmnożyły na opustoszałych terenach… Mało tego: żydowski Wódz-Kapłan Jozue był właściwie prawzorem i figurą Hitlera – tak samo przemawiał i działał. kto wątpi, niech przeczyta Księgę Jozuego, opis rzezi Jerycha i wielu innych miast.

Co zatem robił Hitler? Dokładnie TO SAMO. (Nawet nałożnice dla SS-manów kazał wybierać jak w Biblii przykazano, a niektórych podludzi „oszczędzał” jako niewolników Rzeszy.) Tylko dwie kwestie różniły biblijne „Deuteronomium” od polityki Hitlera: 1. Realia geograficzne i wykaz „podludzi” przeznaczonych do wytępienia… 2. Fakt złośliwie przewrotnego obrócenia BIBLIJNEJ ideologii przeciwko jej twórcom… Owszem, w Biblii jest sporo tak „wyśrubowanych” norm moralnych, że nawet najwięksi fanatycy nie są w stanie im sprostać… Ale czyż Stalin lub Hitler nie wymagał od poddanych wygórowanego „morale” i gotowości do skrajnych poświęceń ???

Nie ukrywam, że był to dla mnie wstrząs (straciłem chyba ze 2-3 kilo na wadze i na jakiś czas musiałem przerwać lekturę.) Nie byłem w stanie doczytać do końca tych wszystkich „super-mądrości” i „arcy-zasad” moralnych. (Genialny pedagog sowiecki Makarenko jest tu o dwie ligi do tyłu, zaś „Miłość i Odpowiedzialność” Karola Wojtyły przy tym jest tylko naiwną poezją i utopijną liryką bez związku z realiami życiowymi.)

Oczywiście, od samego początku lat 1990-tych mówiłem o tym na licznych wykładach. Gdy adwersarze grzmieli, iż rzekomo uprawiam „komunistyczną propagandę”, wtedy im proponowałem, aby przeczytali CAŁĄ Biblię – a nie cytaty wskazane przez księży. Wtedy milkli i… (:-}}}}} – gorzki śmiech) – zaczynali uważać mnie za samego „Szatana-Antychrysta”…

@ Kim był Jeszua zwany „Jezusem Chrystusem”? Po spontanicznym przeczytaniu Nowego Testamentu jako całości (bez z góry narzuconych „przekrętów” interpretacyjnych, przemilczeń, teologicznych spekulacji i ewidentnych przekłamań itp.) – wyłonił mi się obrazWizjonera, Marzyciela i zarazem Człowieka gwałtownego, zmiennego i nieobliczalnego – neurotyka miotanego sprzecznymi emocjami i skrajnymi nastrojami. Wręcz „widziałem”, jak poczynając od „Kazania na Górze” stopniowo zamienia się On z pogodnego idealisty i tolerancyjnego marzyciela w mrocznego fatalistę, pełnego frustracji, pogardy i nienawiści, z Reformatora w „Ekstremistę-Straceńca”.

Podpadł – bo mezo-nazistowskiego „ducha nienawiści” ze Starego Testamentu usiłował zamienić w ideę MIŁOŚCI I TOLERANCJI. Marzenia o zbrojnej hegemonii żydowskiej zamienić na POKOJOWĄ ekspansję semickiej kultury. Wcale nie kochał otaczających Izrael pogan. Wręcz przeciwnie, gardził nimi! Dlatego mówił: Jestem przysłany tylko dla Izraelitów… Swoje cuda mam tylko dla Żydów – bo nie godzi się odbierać chleba dzieciom i rzucać psom (Bardzo niechętnie pomógł jednej Kananejce – uprzednio jej naubliżawszy w dotkliwy sposób)… Idźcie i nauczajcie, tylko do domów pogan nie wchodźcie… Nie dawajcie psom tego co święte i nie rzucajcie pereł przed świnie… i tak dalej…

(Ważna dygresja: Jezus wcale nie zalecał jakiegokolwiek „nawracania” pogan: poganie mieli tylko SŁUCHAĆ nawróconych Izraelitów, a nie być czynnymi udziałowcami całego tego „chrystianizmu” – dlatego Święty Piotr długo nie pozwalał Rzymianina Korneliusza przyjąć do gminy chrześcijańskiej.) W końcu go z oporami przyjął – i tylko jego jako jedynego, lecz @ „święty Paweł” (największy hochsztapler w historii religii) wymanewrował Piotra z roli „szefa” i zaczął nawracać obcych taśmowo. To był największy błąd w dziejach chrystianizmu, gorszym było tylko upaństwowienie chrześcijaństwa pod batutą Konstantyna „Wielkiego”.

Reasumując: Żydzi według koncepcji Jezusa mieli POKOJOWO zawładnąć Światem. Czyli stać się „Solą Narodów” – elitą dającą przykład i udzielającą wskazówek. (Tak właśnie dzieje się dziś we wszystkich krajach, gdzie Żydzi się zasymilowali – czy ktoś zaprzeczy? Po czym poznać Żyda w Polsce? Otóż po nienagannej polszczyźnie, wzorowej postawie obywatelskiej, kulturze osobistej, harmonii w życiu rodzinnym i perfekcyjności w pracy! Czy ktoś zaprzeczy – oprócz jednostek i środowisk skrajnie reakcyjnych, szowinistycznych i zacofanych?)

Co się stało, gdy ideę Proroka-Nauczyciela z Nazaretu zaczęli realizować (czyli odwracać i przekłamywać) krwawi barbarzyńcy? Odpowiedź jest historycznie prosta: Chrystianizm utożsamił się z nieludzkim wyzyskiem, upodleniem, strachem, nienawiścią, nędzą, pogromami, konkwistami, stosami i wojnami (ze Stuletnią i obiema Światowymi łącznie).

Po raz pierwszy we mnie się zagotowało, gdy gdzieś przeczytałem bardzo kwiecistą wypowiedź Jana Pawła II. Oto dziennikarz pyta Go o stosunek do średniowiecznych zbrodni chrześcijańskich. Odpowiedź brzmiała: „Głębokim bólem przejmuje mnie świadomość, że tak często nadużywano siły w służbie prawdy. Ale wszystko to należy uznać za ciężką walkę Kościoła o godność istoty ludzkiej, jako predestynowanej do stanu świętości”.

Czy nasz „Wielki” wiedział co mówił i po co? Lepszy człowiek zastraszony, rzucony na klęczki, wpędzony w psychozę, ogłupiony i ewentualnie spalony w razie nieposłuszeństwa – niż zdrowy, wolny i szczęśliwy? Prawda?! Cel uświęca środki, więc Watykanowi wolno niszczyć wszelkie inne religie oraz kultury – no nie?! Tak oto na przełomie lat 1994/95 zacząłem pisać rozprawę bardziej druzgocącą, niż wszystkie poprzednie kontestacje marksistowsko-liberalne, czy protestancko-psychiatryczne. Chciałem więc dać antyklerykałom skuteczniejszą broń, niż teksty na przykład Nietzschego, Marksa, Jonasza, Palikota i Urbana razem wzięte.

Byłem z siebie wielce zadowolony. Oczyma wyobraźni już widziałem, jak zdruzgotani i skompromitowani księża seryjnie porzucają sutanny, gdy zza grobu upomniał się o mnie Carl Gustav Jung oraz sama „Pani-Panna”, której wcześniej nie szczędziłem uszczypliwości. W zasadzie nie da się słowami opisać stanów przeżyć spoza granic codziennej jaźni. W skrócie mogę je okręcić jako „tajfun” ogarniający moje ciało, duszę, wyobraźnię i uczucia. Sen, jawa, wyobrażenia i fakty stały się Całością wymykającą spod jakiejkolwiek kontroli.

Nie znałem teorii Junga ani tamtego „gorącego” fragmentu jego biografii, ale podobnie jak on zacząłem się obawiać o swoją „poczytalność” – lecz gdy po paru dniach stwierdziłem, że wyglądam całkiem świeżo i normalnie, żona i dzieci nie zauważają niczego podejrzanego, a praca zawodowa idzie mi całkiem sprawnie, wtedy porzuciłem swój „druzgocący” artykuł i zacząłem spisywać swoje doznania oraz dialogi z PANIĄ. (Nie nazywam jej „Maryją Panną” ani „Gospą”, bo to co przeżyłem, odbiega od jakichkolwiek tradycji z branży „mistyczno-wizjonerskiej”. Zacząłem moje „Zjawisko” nazywać krótko PANIĄ i niech tak zostanie.)

Mój dialog (któremu towarzyszyły intensywniejsze doznania zmysłowe, niż wszelkie wcześniejsze doświadczenia w normalnym „realu” codziennym) – trwał do lata roku 1995. Mój notatnik był bardzo intymny i nieco gorączkowy, więc pominę szczegóły. W krótkich punktach ujmę esencję:

  1. Najskuteczniejszym lekarstwem przeciwko fanatyzmowi, okrucieństwu, chciwości, manii wielkości, żądzy władzy, psychopatii, chorobom psychicznym i wszelkiej patologii międzyludzkiej jest ZDROWE WYCHOWANIE SEKSUALNE.
  2. Wszystko, co łączy Kobietę i Mężczyznę jest ŚWIĘTE – pod warunkiem, że w każdej sytuacji jest zachowany umiar, wzajemny szacunek i pełna odpowiedzialność za drugiego człowieka oraz za wszelkie następstwa własnych poczynań.
  3. Każda dzisiejsza cywilizacja jest tak skrzywiona i chora, iż konieczna jest zmiana wszystkich nawyków i zwyczajów seksualnych – od dzieciństwa, dojrzewania i pierwszych doświadczeń przedmałżeńskich (albo jak kto woli: „przedmiłosnych”), aż do udanego związku dwojga istot, rodzicielstwa, starości i śmierci.
  4. Musi zostać przywrócony związek między Seksem a Sacrum – każda (nawet najbardziej swawolna) zabawa musi być formą modlitwy . (Dotyczy to również masturbacji i wszelkich zachowań osób młodocianych oraz dorosłych z jakichś powodów samotnych.) Każda modlitwa musi mieć wymiar intymny, czyli być osobistymdialogiem z „Istotą Wyższą” – na poziomie seksualnym także.)
  5. Póki nie zostanie przywrócona harmonia między szeroko pojętym Ciałem i Duchem, wszelkie poczynania reformatorskie będą się obracały przeciw Człowiekowi.
  6. Nie tylko dzieciaki z Medjugoria, ale również ja otrzymałem pewne TAJEMNICE dotyczące szczęścia intymnego. (Parę razy byłem na tyle nieostrożny, iż zbyt oficjalnie się nimi podzieliłem – mimo ostrzeżeń. Wzbudziłem jednak tyle nienawiści oraz ściągnąłem na siebie taki „ostracyzm”, iż mogę sobie pozwolić na parafrazę słów Jezusa: Owszem, MOŻNA dać „psom to co święte” i podarować „perły świniom” – ale tylko wtedy, gdy są to bardzo oswojone i godne zaufania „zwierzaki”…)

Jak na mimowolnego „ucznia” i wzorowego naśladowcę C.G. Junga przystało, zachowałem należny dystans względem tych doznań mistycznych. Mało tego – na dwóch pokoleniach nastolatków sprawdzałem słuszność zaleceń otrzymanych od PANI. Zaznaczam, że nie postępowałem jak ci szaleni psychologowie, którzy proponują do programów szkolnych włączać przysłowiową „naukę pedałowania” (teoretycznie wpajać „tolerancję dla mniejszości seksualnych” – czyli de facto BUDZIĆ ZAINTERESOWANIE HOMOSEKSUALIZMEM.) Postępowałem inaczej i nauczałem: „Nie dajcie się namówić na przedwczesne stosunki! Bez względu na to, czy czujecie się zakochani, czy z ciekawości pragnienie spróbować tego „zakazanego owocu” – zacznijcie od sposobów bardziej BEZPIECZNYCHA jeśli czujecie się chrześcijanami – na pewno nie zaszkodzi wcześniej się pomodlić o zdrowie i szczęście!”

Prawie za każdym razem na początku było zaskoczenie, oburzenie i zgorszenie. Ale był też jeden przypadek bardzo wzruszający: pewna młoda osóbka początkowo uznała mnie za „najgorszego zboczeńca i bluźniercę” – po czym wzorem swoich kumpelek postanowiła „zdjąć sobie simlock”. (Czyli mówiąc młodzieżowym żargonem: dała się zdeflorować na prywatce.) Ten „Pierwszy Raz” okazał się dla niej bolesny, nieprzyjemny i upokarzający, a partner tak prostacki i arogancki – że na parę lat w ogóle zaprzestała uprawiać seks. Gdy zakochała się w kolejnym chłopaku i zarazem późniejszym mężu – zrobiła dokładnie jak zalecałem i nawet miałem okazję wstępnie poinformować jej obie córeczki (nie wiem, jak było dalej, bo owa mężatka wraz rodziną wyemigrowała. (Patrz moje inne opracowanie pt: „Prawo Pierwszego Razu”.)

Ale nie seks okazał się najbardziej apokaliptycznym owocem mojego mistycznego olśnienia z początku roku 1995. Przyszedł czas na aspekty cięższego kalibru: Kwestia szowinistycznego i ludobójczego charakteru Starego Testamentu nie dawała mi spokoju. Sprawa stała się szczególnie jątrząca po zamachu na WTC 11 września 2001 roku. Wtedy uzmysłowiłem sobie, że to Żydzi rozpętali wojnę z Arabami, a potem z całą cywilizacją islamską (!). Skąd u nich taka pewność własnego „nadczłowieczeństwa” czy „wybraństwa”? Kiedyś zagaiłem temat w jednym z „Centrów Kultury Żydowskiej”. Byłem tak zdeterminowany, że wygarnąłem wprost co następuje: „Szanuję Żydów jako znakomitych artystów, filozofów, lekarzy, naukowców, wynalazców, filmowców i perfekcjonistów w każdej dziedzinie, a przede wszystkim ludzi o wysokiej kulturze osobistej. Jedna rzecz mnie zastanawia: jak to się stało, że tak inteligentny, zdolny, refleksyjny i wrażliwy naród napisał coś takiego, jak Księga Powtórzonego Prawa!? Przecież to jest starożytne „Mein Kampf” – a Wódz Jozue był taki sam jak Hitler!

Ku mojemu zaskoczeniu – reakcją nie było ani zdumienie moją „zuchwałością” – ani jakieś sztucznie udawana „zimna krew” – tylko szczere i głębokie zastanowienie. Wreszcie jeden młody i rasowy Żyd (szlachetny profil z orlim nosem, pejsy, czarny garnitur i takiż sam kapelusz na wieszaku) – odpowiedział: „Przyznam, że sam wielokrotnie zastanawiałem się nad tą kwestią. Ale jeszcze bardziej zastanawiają mnie ci z naszych, którzy tu wracają w trzecim pokoleniu, mówią nienaganną polszczyzną, cytują polską literaturę, szukają starych korzeni, wspominają tych, co im pomogli w trudnych czasach i nikogo się nie boją. A tych z Izraela nie poznaję: przyjeżdżają tu z obstawą uzbrojoną po zęby, zamykają się w strzeżonych hotelach, prowokują awantury, skarżą się, że są prześladowani i sieją propagandę o polskich obozach koncentracyjnych…”

Konkluzja z dwugodzinnej rozmowy była taka, że najbardziej postępowi Żydzi stali się dokładnie tacy, jak wymarzył sobie Jezus: świecą przykładami skromności, godności, fachowości, uczciwości, umiaru, szacunku, tolerancji i wszelkich cnót osobistych. Inni zaś na odwrót – cofnęli się do czasów „Starego Testamentu” i szukają w Biblii wsparcia dla swoich hegemonistycznych aspiracji. (Czyż inaczej odważyliby się rzucić wyzwanie całemu światu arabskiemu i islamskiemu – otwarcie uprawiając swój skrajnie rasistowski i szowinistyczny „judeo-nazizm” w samym środku przysłowiowego morza arabskiego??)

Tu objawiła mi się przed oczami cała historia proroctw biblijnych. Izajasz jako największy z Proroków nie tylko ostrzegał zadufanych Izraelitów przed nadużyciami. @ Kilkaset lat wcześniej przewidział też, że zabiją swojego „Emanuela” (Wysłannika Niebios) – i nota bene: sam zginął, zamordowany na stopniach ołtarza. Pod wieloma względami przewidział konsekwencje żydowskiego, a potem chrześcijańskiego szaleństwa – oto cytat z „Księgi Izajasza”: Żałośnie wygląda ziemia zmarniała, świat opadł z sił i niszczeje. Bo ludzie pogwałcili przykazania, złamali wieczyste przymierze i dlatego Ziemię ogarnia przekleństwo.Ale niestety, jak to z reguły bywa w Historii, duszami Izraelitów zawładnęli „Mali Hitlerkowie”, czyli Prorocy Mniejsi. Kto nie wierzy, niech sobie poczyta choćby Księgę Amosa czy Micheasza: dowie się z niej, jak to w „Czasach Mesjańskich” Izraelici będą gromili, tępili, palili, zmiatali z powierzchni ziemi wszystkich nie Żydów, „Jawanów” (czyli Greków) utopią ich własnej krwi, a w ogóle cała resztę Świata będą „paśli mieczem i pałaszem” – przysłowiowy „Lew Judy” będzie rozszarpywał tę resztę jak płową zwierzynę i nie będzie dla nie Żydów żadnych szans ratunku. (Owszem – jest tam wizja „Mesjasza” wjeżdżającego na osiołku do Jerozolimy: ale tak miał wjechać „Wódz Skromny i Zwycięski” w kontekście krwawej „łaźni”, zgotowanej tamtejszemu światu (czyli Grekom, Palestyńczykom, Egipcjanom i Rzymianom – bo Słowian czy Germanów Prorocy nie znali.)

Czy to jest jakaś tam „czysta paranoja”? NIC PODOBNEGO. Jest to żywa (i wciąż co dla niektórych aktualna!) treść prosto z Biblii. Czy Jezus jako „Emanuel” miał szanse wybić im te krwawe rojenia z głowy? Czy miał szanse (jak planował) zamienić krwawą hegemonię na pokojową ekspansję kulturalną? Na pewno próbował. Dlatego powiedział: „Nie przyszedłem, aby podważyć Proroków. Przyszedłem, aby proroctwa spełnić. Tylko musicie stać się jeszcze sprawiedliwsi!” Niestety, było na to o dwa tysiące lat za wcześnie. Dlatego chybione „mesjaństwo” nakręciło prawdziwie „piekielną machinę” szaleństwa i krwawej przemocy.

Tak więc już mogę ułożyć historyczne „bingo”: Tak jak Izajasz przepowiedział, po zabiciu „Proroka-Emanuela” na Izrael spadły najgorsze plagi historyczne. Pierwszy i bardzo złowrogi „omen” (albo jak kto woli: kara Historii lub kara Boża), to druzgocąca i ostateczna klęska powstania pod przywództwem „Prawdziwego Mesjasza”, czyli Szymona Bar Kochby. (Pierwsze powstanie wybuchło około 70 roku n.e. – także skończyło się klęską i zburzeniem Świątyni Jerozolimskiej.) Ostatnie skończyło się taką hekatombą (zginęło około 500 tysięcy Izraelitów), iż można to porównać do I Holocaustu. Wtedy Państwo Żydowskie zostało zniszczone ostatecznie, a resztki ocalałych Żydów sprzedano jako niewolników lub wygnano z Palestyny.

Żydzi mogli (wzorem choćby Józefa Flawiusza) stać się już w czasach rzymskich elitą urzędników, nauczycieli, budowniczych i sędziów, ale musieliby posiąść POKOJOWY autorytet, szacunek i uznanie. Wybrali jednak postawę zadufania, izolacji i hegemonistycznych rojeń. Poczucie „nadczłowieczeństwa” stało się powodem ich wyobcowania oraz rozlicznych klęsk. Ich pycha sprawiała, że wszędzie spotykali się z niechęcią i nienawiścią. Czy doczekają się swojego „Prawdziwego Mesjasza”, który załatwi im hegemonię nad całą Ziemią i władzę nad rodzajem ludzkim? Odpowiedź już teraz powinna być jasna – ale kontynuujmy nasze „bingo”:

Jak już wspomniałem, nauki Jezusa (w skrzywionej i skarykaturowanej postaci.) przejęli i zawłaszczyli sobie najprymitywniejsi barbarzyńcy. (Na przykład donatyści uważali seks za taki „grzech”, że po jego popełnieniu skakali w ogień, zaś ciężarne donatystki rzucały się w przepaść, aby zmazać „hańbę”. Skopcy jeszcze w XIX wieku się kastrowali, a ich kobietyobcinały sobie piersi i zewnętrzne narządy płciowe.)

Złowrogie słowa Jezusa: „Nie przeminie to pokolenie, gdy wszystko się spełni”, dotyczyły oczywiście Izraela. (Wyrzekł je w poczuciu frustracji i porażki, gdy stwierdził, że Jego nauki są odrzucane. Chciał powiedzieć, że Żydzi w swoim zadufaniu źle skończą.) Ale mroczni fanatycy pogańscy, którzy zawłaszczyli Biblię i już na początku skarykaturowali Ewangelię, mieli inne zdanie: twardo wierzyli, iż w ramach tegoż pokolenia nastąpi po prostu Koniec Świata i Sąd Ostateczny.

@ Pierwsi chrześcijanie w niczym nie przypominali „cukierkowych” postaci z Quo vadis”. Byli to agresywni fanatycy. Ot – weźmy jako przykład Św. Sebastiana: był to oficer z gwardii cesarskiej, który nadużywając stanowiska propagował obcą wiarę. Zamiast jednak porzucić miecz jak Jezus nakazał (!) w swojej zapalczywości ostro przegiął, został skazany na śmieć i stał się „świętym”. Proszę więc wyobrazić sobie taliba, który jako szef ochrony Kapitolu, próbuje zastraszyć i nawrócić na islam Prezydenta USA! Dziś zostałby zwyczajnie wydalony lub trafiłby tylko do więzienia, ale w tamtych czasach obraza majestatu była karana śmiercią.

Ponieważ jednak „Koniec Świata” nie chciał nadejść, więc podobni radykałowie postanowili przyśpieszyć wydarzenia i podpalić Rzym. Bardzo ostrożnie zasugerował to Par Legerquist w książce „Barabasz” – a ja jestem pewny, bo wiem jak rozumują i działają fanatycy. (Do czego doprowadziła skrzywiona i spotworniała Ewangelia Miłości? Proszę czytać coś na temat ostatecznego zniszczenia Biblioteki Aleksandryjskiej i bestialskiego mordu na wybitnej uczonej starożytnej – Hypatii.)

Biblia, chrześcijaństwo (z katolicyzmem na czele) oraz hitleryzm i Holocaust – to przysłowiowe „puzzle” z tej samej układanki. Bowiem najwięksi zbrodniarze hitlerowscy byli katolikami, a Hitler doszedł do władzy przede wszystkim dzięki jednomyślnemu poparciu ze strony kleru katolickiego z papieżem na czele. (Ciekawostki: Rudolf Hoess, komendantAuschwitz-Birkenau, był gorliwie praktykującym katolikiem, zaś franciszkański zakonnikMiroslav Filipovic został komendantem „Bałkańskiego Auschwitz” – czyli obozu koncentracyjnego w Jasenovacu.)

Jeden z moich Adwersarzy powiedział: „Gadaj co chcesz, ale w chrystianizmie musi być co ważnego i wciągającego, skoro przez dwa tysiąclecia jest ono tak żywotne!” Mam na to prostą odpowiedź: ten chory i skrzywiony „chrystianizm” jest po prostu rodzajem jakiegoś emocjonalnego RAKA! Chrystus chciał swoich uczniów uczynić odpornymi na zło, a oni po prostu stali się GORSI NIŻ ŹLI!” (Bowiem rak jako taki jest obłędem systemu immunologicznego: „obłąkany” system zaczyna mnożyć zbędne komórki, które niszczą organizm. Tak samo jest ze spotwornianymi religiami, które wnoszą fanatyzm, strach, nienawiść, zacofanie i przemoc.)

W ogóle z chrześcijaństwem stało się coś bardzo niedobrego na początku II Tysiąclecia i stało się ono prawdziwą Religią Śmierci. Pierwszym „krokiem w ciemność” była rzeź Konstantynopola, która do dziś rzuca cień na dialog z Prawosławiem. Drugim skrzywieniem, rzucającym złą aurę na dusze przede wszystkim katolików jest dogmat transsubstancjacji, uchwalony podczas IV Soboru Laterańskiego. Do tamtej pory celebrowano „Ostatnią Wieczerzę” w ten sposób, że spożywając chleb i wino (czasem inne potrawy też) po prostu wczuwano się w klimat ewangeliczny. (Czyli symbolicznie uczestniczono w Wieczerzy Pańskiej – jak to trafnie określają protestanci). Ale na Soborze Laterańskim Komunię zamieniono w ludożerstwo, albo raczej BOGOŻESTWO. Od tej pory nie pito już Wina z Pańskiego Stołu i nie spożywano Chleba Pańskiego, tylko jedzono Ciało i pito Krew według najmroczniejszych barbarzyńskich zwyczajów.[1] (Jak to działa na psychikę? Widać to choćby na przykładzie Augusto Pinocheta, jednego z największych morderców z Ameryki Łacińskiej: Żeby dodać sobie animuszu, codziennie uczestniczył w prywatnej Mszy Świętej. Drugi faszystowski rzeźnik, Jorge Videla, był równie pobożny. (Ot: krwawi generałowie faszystowscy i komendanci obozów koncentracyjnych – to jedna rodzina. Czy naprawdę ŚWIĘTA? Co to jest „świętość”!)

Po owocach poznaje się Proroka i jego nauki!” – powiedział Jezus, ale czy w swoich najczarniejszych snach przewidywał, jak dalece zdegenerowaną i spotworniałą trucizną staną się OWOCE Jego nauk? Nie mógł przewidzieć, bo wyraźnie powiedział, że nie przeznacza swoich nauk dla barbarzyńskich „psów” ani „świń” – to agresywne „bydło” samo zawłaszczyło sobie Ewangelię i Biblię, po czym zamieniło „Dobrą Nowinę” w dwa Tysiąclecia krwawej ciemności. (Protestantyzm nic nie zmienił, a jedynie stworzył kolejne podziały oraz wzniecił nowe ogniska fanatyzmu i nienawiści.)

W ramach kwintesencji pozwolę sobie ująć jedno zdanie w gwiazdki:

*** Tylko Żyd potrafi prawidłowo odczytać Biblię – i tylko ŻYD potrafi być dobrym chrześcijaninem-chrystianistą, jeśli będzie uprzejmy się nawrócić ***

 

Pozwolę sobie dodać kilka „dygresji towarzyszących”: Krytycy Biblii spisali całe opasłe tomy celem udowodnienia tezy, iż Jezus nigdy nie istniał i jest tylko mitem. (Najbardziej kuriozalny „dowód nieistnienia” jest taki: Nazaret w tamtym czasie nie miał statusu miasta, więc żaden „Nazarejczyk” nie mógł się narodzić.) Kolejny „dowód’ (tym razem dotyczący „marności i miałkości” Jezusa jest liście, jaki napisał jeden z wyższych urzędników do Cesarza. Pisał o dziwnym człowieku, który się nigdy nie uśmiechał i nauczał o dziwnych rzeczach, których nikt nie pojmował. Z kolei polski badacz Zenon Kosidowski znalazł tylko krótką wzmiankę o jakimś włóczędze imieniem Chrestos ukrzyżowanym z jakieś przewinienie razem z dwoma łotrami. Ja zaś dodam taką oto „herezyjkę”: Jezus był uważany za nieszkodliwego maniaka i śmiesznego dziwaka do czasu, aż zaatakował Świątynię, wymyślając ludziom i demolując kramy. Tym czynem przebrał miarkę i ortodoksyjni Żydzi zażądali Jego głowy. (W pewnym sensie Jezus wtargnął do Historii metodąHerostratesa.) Dopiero po latach nieliczni słuchacze i uczniowie zdali sobie sprawę z wagi jego przekazów. Wtedy właśnie zaczęli kompletować wspomnienia i przypominać sobie cytaty. Ponieważ relacje wszystkich ludzi, którzy Go pamiętali, różnią się dokładnie tak samo, jak na przykład opis wypadku drogowego w wersji różnych świadków, więc jedne szczegóły są nieco zmazane, a inne z lekka przerysowane. Policja jest zadowolona, gdy te relacje po pierwsze nie wykluczają się, a po drugie są zgodne co najmniej w 50 procentach. Tak jest właśnie z „Ewangeliami” – włączając te apokryficzne. (Te „apokryficzne” są nawet bardziej wiarygodne, bo Jezus jest w nich pokazany w sposób bardziej wyrazisty, spójny i żywy.)

Na pewno bym zdyskwalifikował Ewangelię Jana, bo ten gość nie widział Jezusa na oczy, lecz spłodził za to sporo fantastyki, a na pierwszy plan wysunął własną filozofię i kosmologię. Nie wiadomo, czy to Jan Ewangelista napisał „Księgę Apokalipsy” – ale jest ona dziełem na 100 procent SCHIZOFRENICZNYM – więc nie będę jej analizował, mimo iż zaczadziła umysły całych pokoleń oszołomów. Najbardziej kuriozalna rzecz, to te anioły „na rozkaz Boga” niszczące wszystko co żywe na Ziemi, i owe „144 tysiące ocalonych” – rdzennych Izraelitów, co jest powiedziane jasno, jednoznacznie i bezdyskusyjnie, z wyliczeniem głównych rodów!

Jezus na pewno był „nawiedzonym wizjonerem” balansującym na granicy szaleństwa, ale w swoim działaniu zachował cel i spójność, chciał zawrócić swój naród z drogi samobójczego zatracenia historycznego i podsunąć nową ideę. Czasami się też wahał i miotał między skrajnościami. Kto powie, dlaczego kazał uczniom tuż przed swoim aresztowaniem sprzedać cały dobytek i kupić broń? Ano, czasem do wybuchu powstania lub wojny wystarczy jeden miecz czy sztylet, jeden trup we właściwym miejscu i czasie. (Ile trzeba było pistoletów i trupów do wywołania na przykład I Wojny Światowej?) Ale Jezus podczas swojej nocnej modlitwy-medytacji zdał sobie sprawę, że żaden zbrojny zryw nie ma szans powodzenia. Dlatego kazał Piotrowi schować świeżo kupiony miecz… Ale dlaczego OGIEŃ I MIECZ (i w tle kłamstwo), przez długie wieki były jedynymi metodami chrystianizacji? (Tak brzmi pytanie retoryczne – zaś odpowiedź jest już jasna od dawna.)

 

Co tu dodać, aby podsumować te apokaliptyczne konkluzje? A no po pierwsze: @ Żydzi mają ostatnią okazję, aby zrozumieć, kim był ich „Wzgardzony Mesjasz”, a tym samym zmienić swoją postawę wobec „gojów” (czyli chrześcijan) oraz zrewidować politykę względem Palestyny. Wcale nie muszą całować żadnego „papieża” w mankiet, ani tym bardziej uważać Jezusa za „Boga”. (Nawiasem mówiąc, deifikacja Nazarejczyka przez Konstantyna była pod każdym względem nielegalna – nawet „demokratyczne głosowanie” w tej kwestii było manipulowaną parodią.) Najlepiej byłoby dla Żydów, gdyby się wycofali z Palestyny, powrócili do swoich krajów macierzystych (czyli tych skąd pochodzą ich Matki i Babcie), zaczęli zdobywać szacunek, autorytet i pozycję jak Jezus przykazał.(Zainicjowaliby ten sposób odwilż i dialog między wszystkimi, śmiertelnie skłóconymi religiami, poczynając od Islamu!)

Drugi postulat – to demokratyzacja Kościoła. (Duchownymi mogą być tylko ludzie wybierani demokratycznie spośród osób o nienagannej postawie zawodowej, społecznej i rodzinnej, cieszący się pełnym szacunkiem i autorytetem.) Katolicy powinni też zdecydowanie zrezygnować z przyjmowania Komunii w „kanibalistycznej” postaci. (W wielu językach nie ma osobnego pojęcia „ciało” i wierni są do dziś przekonani, że jedzą mięso z Jezusa!!!) W miejsce „Hostii” powinien być pieczony „Chleb Wieczerzalny”, jak to jest u protestantów.)

Zakończyć mogę czymś, co określam jako „Modlitwę Nowej Nadziei”:

  • – Ktokolwiek poda niniejszy tekst do dalszego rozpowszechnienia – przyczyni się do przebudzenia sumień i opamiętania szeroko pojętej Ludzkości – a tym samym do ratowania Człowieka i Ziemi przed skutkami zaślepienia i morderczej rywalizacji – niechaj zbierze najlepsze owoce swojej decyzji.
  • – Kogo niniejszy tekst przeraził i nie wie, co o tych faktach myśleć – ma prawo do milczenia, godnego życia i spokoju sumienia – lub samodzielnego szukania swojej PRAWDY. (Porządny człowiek nie musi walczyć – wystarczy, że jest uczciwy i odpowiedzialny – nie musi czynić więcej, niż go stać.)
  • – Kto będzie próbował siłą lub szyderstwem zwalczać powyższe treści lub postulaty, albo kontynuować eskalację fanatyzmu, przemocy, wyzysku, niszczenia Człowieka i Ziemi – a nie będzie zamiaru przebudzić się i opamiętać – niech go dosięgnie przekleństwo, zanim zdąży w czymkolwiek jeszcze zaszkodzić.
  • – Jakiekolwiek poniosę konsekwencje swoich myśli, słów i czynów – jakiekolwiek będą ich owoce – będzie to dla mnie znakomity sprawdzian: JAKIE SIŁY SĄ PO CZYJEJ STRONIE. Amen.

Styczeń 2012 – Eryk Swarorzecki

0

 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758