Bez kategorii
Like

W odpowiedzi blogerowi NE – Nikanderowi – zatroskanemu o losy krajan z polskiego kraju

02/11/2011
612 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Zauważyłem frustrację tego blogera, który przyznaję jest cennym nabytkiem NE, a że jego stan emocjonalny jest zrozumiały oraz zainteresowanie czytelników tematem było niewielkie, to moich słów kilka skreśliłem poniżej. Jak socjolog do inżyniera:

0


 

Co pierwsze i co ważniejsze: pryncypia, czy ponderabilia?

 
 
Nota: Riposta ta, jest do notki Nikandera pod tytułem „O kurna! Wygrałem wybory…” http://nikander.nowyekran.pl/post/30575,o-kurna-wygralem-wybory
 
Drogi Nikanderze!
Ja chętnie wesprę pana apel do rodaków o rozsądek, gdyż generalnie zgadzam się z większością uwag zaprezentowanych w pana publicystyce, jakkolwiek ewidentnie jest różnica w naszych podejściach, jak właśnie zwykle to bywa między przedstawicielami różnych pokoleń oraz umysłów. Z racji starszeństwa jest pan oczywiście na uprzywilejowanej pozycji, gdyż tradycyjnie mnie z młodszego pokolenia, przystoi uszanować i wysłuchać z pokorą, co starszy mówi (czy pisze). Aczkolwiek ja młodszy muszę wziąć poprawkę, iż ten starszy (czyli pan) przeżył całe swoje życie w sowieckim PRL’u, a to zostawia ślad…, gdyż to musiało być przecież traumatyczne przeżycie. Prawda ? Inaczej nie mielibyśmy dziś w społeczeństwie polskim tylu „homo sovieticusów”.
Ponadto, w rozmowie socjologa z inżynierem zawsze będzie iskrzyć, jeśli obydwaj nie wykażą woli, by wysłuchać drugiego i podjąć wysiłek interdyscyplinarnego zrozumienia innej perspektywy. Dlaczego?
Ano jeden i drugi, to łebskie chłopaki, tyle że każdy rozumuje inaczej: umysł inżyniera w procesie myślenia automatycznie stosuje wnioskowanie dedukcyjne, czyli kombinuje od ogółu do szczegółu, a umysł socjologa odwrotnie, od szczegółu do ogółu, czyli że stosuje wnioskowanie indukcyjne. Obydwaj zaczynają z innych miejsc swoją intelektualną podróż w każdym temacie i kończą tam gdzie drugi zaczął. Nie mogą się jednak spotkać po drodze, gdyż już nie mają cierpliwości, czy czasu, by dopilnować, aby we wnioskach nie rozminąć się.
Mamy przykład: podparł się pan Cameronem z UK (w zalinkowanej we wstępie notce) . Nie zauważył pan jednak, że tam praworządność już mają od króla Henryka II Plantageneta (koronowany w 1154r.) który wprowadził tzw. Common Law – prawo powszechne. Anglicy więc żyją od niemal 1000 lat w kulturze prawa i jednego standardu dla wszystkich. W Polsce zaś, od tysiąca lat Polacy wychowywali się w kulturze bezprawia, nie-rządu, podwójnego standardu i relatywizmu moralnego, czyli wyjątków od wyjątków.
W UK mają uporządkowany schemat, najpierw tworzą Policies^, a potem Procedures^^. Wszędzie, nawet w najmniejszej społecznej organizacji, mają „Policy and Procedures Manual”. Dlatego w historii odnotowano Imperium Pan Britannica, a teraz Pan American pisze swoją własną historię.
My Polacy błądzimy na marginesie tych cywilizacji, bo zaczęliśmy jako naród niepiśmienny w Xw., a do dziś pozostajemy narodem nie czytającym (patrz: badania czytelnictwa).
 
Pan jest wściekły na blogerów NE, że nie chcą pisać z panem „procedures” oraz za to, że zajmują się wciąż „policies”.  Zapewne dlatego też, nie wrócił pan do dialogu o „policies” w notce pod linkiem http://socjologiakrytyczna.nowyekran.pl/post/26699,wyborco-ze-szczecina-bloger-nowego-ekranu-kandyduje-do-sejmu-rp#comment_219875
 
Moim nieskromnym zdaniem, sam w swoich nawoływaniach doszedł pan do polskiego absurdu, stawiając konie za wozem. Czy widział pan kiedyś, skoro tak często powołuje się pan na doświadczenie gardząc przy tym czytelnictwem, by konie pchały wóz, czy jednak ten wóz ciągną, patrząc na kierunek w którym zmierzają?
 
Pan ponderabilia* stawia przed pryncypiami**. Nawołuje pan do tworzenia zespołów piszących szczegółowe ustawy, czyli ponderabilia, nie dbając o wytyczenie właściwego azymutu (pryncypia) w którym ten polski statek ma płynąć, by nie rozbić się o skały. I tu nawet nie chodzi mi o pisanie najpierw konstytucji (ustawy głównej) przed szczegółowymi ustawami, gdyż UK nie miało i nie ma konstytucji a jakoś ich statek dobrze płynął i płynie wciąż lepiej niż Polska, ale chodzi mi o narodowy konsensus na jedne pryncypia, to w UK było i jest. Dlatego przytoczony Cameron mógł nie troszczyć się o pryncypia, inni to za niego zrobili już wcześniej, a wziąć pod pachę rzeczone ustawy, czyli ponderabilia. To właśnie najpierw o PRYNCYPIA tu chodzi drogi Nikanderze, o inną KULTURĘ, inną CYWILIZACJĘ i inne WARTOŚCI.
 
Niemądrą jest dyskusja o szczegółowe zapisy w ustawie o prawie gospodarczym i kodeksie handlowym przed dyskusją o typie ustroju politycznego w jakim Polacy chcieliby żyć. Jeśli debata publiczna w tym głównym temacie nie jest możliwa lub konsensus narodowy nie jest możliwy do osiągnięcia, to znaczy, że Polacy akceptują swój ponury los bycia tanią siłą roboczą w eksploatowanej kolonii, i ewentualne dyskusje kilku światłych osób o ustawach szczegółowych, ale bazując na odmiennych pryncypiach, mijają się z celem i rozsądkiem. Innymi słowy, są nieefektywnym biciem piany, są psu na budę, jak kulą w płot, od dupy strony, jak pięść do nosa, i dalej tu proszę dopisać sobie inne znane podobne ludowe powiedzenia.
 
Głupcem jest ten, co remont domu na zgniłych fundamentach planuje. Głupcem ten, co nowe fundamenty nie na skale, ale na piaskach osadzać zamierza i głupcem też ten, co do łatania dachu się bierze, nie bacząc, że nie ma zdrowej nośnej konstrukcji na której ten dach chce oprzeć. Po trzykroć głupcem! 
 
Wśród Polaków jak dotąd nie ma konsensusu w pryncypiach, ani co do wizji wspólnego fundamentu, ani co do wspólnej konstrukcji nośnej. Polak Polakowi polakiem jest, więc dlatego żyd syjonista-biznesmen za nas, na swoją korzyść, ustawy w Polsce nam pisze, inny je uchwala, a pożyteczny polski idiota je realizuje.
 
 
 
Z wyrazami szacunku,
Demaskator.
 
 
 
 
 
* ponderabilia – rzeczy uchwytne, dające się zważyć, zmierzyć, dokładnie określić; etymologia: późn. łac. ponderabilis 'dający się zważyć’ z ponderare 'ważyć’ od pondus 'ciężar, odważnik’;
 
** pryncypia – zasady, trzymać się zasad, naczelność, coś co przewodzi, pierwotność; etymologia: łac. principalis 'główny’, principialis 'początkowy’ (od principium 'początek’) i principatus 'pierwsze miejsce; władza’ od princeps 'pierwszy; władca; książę’;
 
 
^ policies – angielskie słowo, w l. poj.: „Policy”, oznacza generalnie wskazywanie, kierowanie, prowadzenie, czy zarządzanie pryncypiami (principle), czyli zasadami, ideami głównymi, myślami fundamentalnymi.  
 
^^ procedures – angielskie słowo w l. mn., oznaczające zapis serii zależnych od siebie kroków postępowania, wewnętrznie spójnych i logicznych, które mają służyć do wprowadzenia (implementacji) w społeczne życie zapisanych i uzgodnionych pryncypiów, czyli „policies”. Instrukcje i ewentualnie związane z nimi formularze pomagają w tym procesie implementacji uzgodnionej polityki (Policy) na szczeblu Zgromadzenia Narodowego  i dalszym wykonywaniu szczegółowych procedur.
Nota: wcześniej w kulturze anglosaskiej istniało sformułowanie: „practice policies”, gdzie występowały w praktyce niepisane zasady postępowania i zachowania, które określały porządek życia publicznego w procesie przekazywania kultury (cywilizacji) z pokolenia na pokolenie, w życiu zawodowym i społecznym, w miejscu pracy i w rodzinie. Tam ze starszego na młodszego, z mistrza na ucznia, z seniora na juniora, przechodził zestaw wyuczonych dobrych manier, stosowanych w biznesie, w miejscu pracy i życiu osobistym. Wzorców kulturowych, pożądanych społecznie i praktykowanych od małego w społecznej praktyce. Ścisłość stosowania tychże (ang.: compliance), plasowało/uje jednostkę w pozycji kulturowej/społecznej w narodowej grupie. 

 

0

Demaskator.

Maciej P. Krzystek, socjolog niezalezny. Absolwent Uniwersytetu Szczecinskiego. Studiowal równiez prawo, ekonomie oraz systemy automatyczne. Polski dysydent kulturowy, potomek rycerzy radwanitów herbu choragwie.

86 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758