Zdrowie
Like

Uważaj, co jesz!

06/03/2015
475 Wyświetlenia
0 Komentarze
19 minut czytania
Uważaj, co jesz!

„Lepiej wydać na kucharza, aniżeli na lekarza” – przysłowie to, po 45 latach pracy zawodowej, w stu procentach potwierdzam. Jedzenie jest zawsze bardziej przyjemne, aniżeli jakiekolwiek leczenie. A szczególnie popijanie tego jedzenia. Niestety, sztuka kulinarna w dobie przemysłu spożywczego zniknęła całkowicie W szkołach zupełnie nie uczą przyrządzania posiłku. Zamiast tego uczą głupot o globalnym ociepleniu, dziurze ozonowej, czy ewolucji. Kupowanie czegokolwiek w rozmaitej maści gotowcach równa się grze w rosyjską ruletkę. Może zdążę dojść do toalety, ale długotrwałe skutki jedzenia tak przygotowanego posiłku na pewno skończą się utratą zdrowia. Najlepiej pokazują to filmy na przykład pana, który przez rok żywił się w McDonaldzie.

0


Niestety, sytuacja ta jednoznacznie potwierdza słynne słowa ministra, że polskie państwo istnieje tylko formalnie. O tym świadczą konkrety, na przykład takie, że urzędy i instytucje państwowe, istniejące tylko i wyłącznie dzięki podatkom społeczeństwa, wcale nie wywiązują się ze statutowych funkcji kontrolnych. Nie znam ani jednego raportu Sanepidu, opublikowanego po kontroli chociażby zgodności z normami żywności w dużych jadłodajniach. Dlaczego? Przecież w dobie internetu każdy raport powinien być publikowany na stronie Sanepidu, który taką kontrolę przeprowadził.

A tutaj cisza zupełna. Tak jak gdyby San-epid w ogóle nie istniał. Od 1992 roku, tj. od chwili zmiany nazwy na Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego, instytucja ta zajmuje się tylko reklamą i dystrybucją szczepionek, wykorzystując cały aparat represji zarówno w stosunku do lekarzy, jak i rodziców. Przypomnę, po pierwsze, jakiego narodu jest ten instytut? Polska zawsze była wielonarodowa i nigdy nie było u nas dyskryminacji. Po drugie: zdrowie jest zawsze sprawą indywidualną, publiczne są domy, zwane burdelami. Czyżby to było przyczyną zachowywania tajemnicy kontroli? Naloty policji na burdele także pozostają w tajemnicy. Ciekawe, dlaczego żadnego ani posła, ani radnego, nie interesują sprawy przeprowadzanych przez te instytucje kontroli? Czy one w ogóle przeprowadzają jakieś kontrole MC Donalda, Biedronki, etc? Czy też mają może odgórny zakaz?

Wracając do jedzenia. Otóż szanowny Czytelniku, jak usłyszysz, czy przeczytasz, że jakiś „ekspert” zaleca, lub nie, picie mleka, jedzenie sera, czy kiełbasy, szybko wyłącz telewizor, odrzuć druk. Od około 20 lat w Polsce nikt nie może kupić mleka w sklepie! Ten zabielany płyn, to jest wyrób mlekopodobny. Ten ser, który kupujesz w sklepie, w cenie do 30 złotych, to jest utwardzany tłuszcz z dodatkami chemicznymi, a nie ser robiony na podpuszczce. To, co sprzedają Tobie w sklepie pod nazwą „kiełbasa”, to zielsko przemielone z jakimiś chemicznymi preparatami, zwierające czasami mniej, aniżeli 10% mięsa. W okropnym stanie wojennym, Sanepidy jednak wymuszały na producentach, że takie wyroby nazwano mlekopodobnymi, seropodobnymi, itd. Komu to przeszkadzało? Komu w ogóle przeszkadza prawda!? Czy nie dziwi Ciebie, Biedny Człowieku, że jak otworzysz takie mleko, czy ser, to tygodnie może leżeć i nie psuje się? Czyli musieli dodać środki przeciwbakteryjne, zwane łagodnie konserwantami. Nie znam konkretnych preparatów, dodawanych do poszczególnych produktów żywnościowych, ale podam zasady filozofii, jakimi kierują się producenci, wymuszając przepisy prawne. Otóż uchwalili oni, że do mydeł, czy szamponów, można dodawać truciznę, zwaną formaldehydem. Preparat ten stosuje się do konserwacji trupów w prosektoriach. Starsi i mądrzejsi, uzyskując demokratyczną większość, zdecydowali, że koncentracja tej trucizny w szamponie dla dorosłych może wynosić do 500 mg/ litr, ale dla dzieci tylko do 50 mg/litr. Pytania: widzieliście jakikolwiek szampon z napisem: „zabronione dla dzieci”? A potem się paniusie dziwią, że po 5-10 letnim myciu tym głowy, wypadają im włosy.

Już w 1995 roku wydaliśmy specjalny numer Forum Ekologicznego, ostrzegający przed nagminnym wprowadzaniem różnego rodzaju substancji chemicznych tzw. „E”. Udało się nawet przekonać p. prof. Ganowiaka z AMG, żeby studentkom farmacji zlecał takie tematy prac magisterskich. Było to 20 lat temu. Przypomnę, że na studiach medycznych nie ma przedmiotu „żywienie” i lekarz ma taką samą wiedzę o technologii przygotowywania produktów żywnościowych, jak każdy na przykład urzędnik pocztowy. Dowodem bezpośrednim, potwierdzającym ten fakt, są próby prac naukowych na temat wpływu żywności na wywoływanie alergii. Na pewno nie jedna osoba spośród Czytelników słyszała, że dziecko ma alergię na mleko. Tylko skąd o tym ten biedny konsyliarz ma wiedzieć, skoro od ćwierć wieku w sklepach nie ma mleka? Niestety, sprawa wprowadzenia obowiązku nauczania na uczelniach medycznych technologii produkcji wysoko przetwarzanej żywności została dziwnie szybko wyciszona odgórnie. Zamiast wiedzę tę przekazywać już w szkołach młodzieży, czy na studiach, szybko wrzucono te informacje do szuflady. Przecież Człowieczek nie może sobie wybierać „żarcia”. Ma wsuwać to, co mu damy!

A cała sprawa ma już ponad 150 lat. W połowie XIX wieku doszło do burzliwej dyskusji pomiędzy chemikiem Ludwikiem Pasteurem i lekarzem A. Bechampem. Chemik badał fermentację wina i odkrył bakterie. W związku z łatwym i szybkim pieniądzem dla przemysłu, rozpoczęła się era pasteryzacji. Stosuje się ją wszędzie, czy trzeba, czy też nie. Pozwala bowiem podnieść cenę produktu. A jak wiesz Szanowny Czytelniku, każdy produkt jest obłożony VAT-em, czyli łapówką dla urzędnika. Zauważ, że nie zdarza się obniżka VAT-u. Zawsze jest podwyżka, jak twierdzą, krótkotrwała, ale dożywotnia.

A. Bechamp twierdził, że „bakteria niczym środowisko wszystkim”. Ale Bechamp, jako lekarz, chciał leczyć, a nie oszukiwać ludzi. Wprowadzenie jego teorii do praktyki zmniejszyłoby liczbę chorych. Do tego przemysł nie mógł dopuścić. Obecne badania w pełni potwierdzają teorie Bechampa.

Na czym polega problem? Otóż wbrew temu, co się Tobie wydaje, PT Czytelniku, Ty nic nie jesz, Ty wprowadzasz tylko do przewodu pokarmowego różne produkty. Musisz wiedzieć, czy się to tobie podoba, czy nie, że to bakterie zwarte w Twoim przewodzie pokarmowym konsumują to, co jesz. Dopiero jak bakterie to przeżują, to mogą z tego korzystać Twoje komórki. W Twoim przewodzie pokarmowym znajduje się 10 razy więcej komórek bakteryjnych, aniżeli jest w sumie komórek twojego ciała. Genom zbiorowy tych bakterii jest 150 razy większy od twojego! Jesteś zaskoczony? Ale taka jest prawda. Czyli, jeżeli wprowadzasz te wszystkie środki antybakteryjne, przeciwgrzybiczne, to w pierwszym rzędzie niszczysz swoją własną florę bakteryjną. Czyli sam siebie robisz CHORYM. Czy teraz rozumiesz, dlaczego większość koncernów farmakologicznych jest powiązana z koncernami żywnościowymi?! Można to obrazowo porównać do ogródka. Jeżeli posadzisz na przykład truskawki, a nie będziesz dokonywał pielenia, to chwasty zarosną całą plantację bardzo szybko. Otóż, jeżeli stosujesz chemikalia, to w pierwszym rzędzie niszczysz tzw. dobre bakterie. W naturze już tak jest, że dobro przegrywa. Czyli zostawiasz pole dla rozwoju chwastów. Kończy się to zawsze źle dla plantacji.

Poza tym, stosując jedzenie przetworzone, zubażasz je. W przyrodzie istnieje ponad 100 pierwiastków. Wiele lat temu jakiś średnio douczony profesooooor stwierdził, że rolę trzeba nawozić chemicznie tzw. NPK [azot, forsfor, potas]. Z czasem dodano Mg. Nawet mojego tatę nazywano „Ojcem magnezu” za wprowadzenie dodatkowo, szczególnie na piaskach, wspomożenie nawożenia magnezem, z doskonałymi efektami. Wydajność z hektara wzrosła z 5-6 kwintali do 18. Ale to tylko 4 pierwiastki. A gdzie reszta ze 100? Każdy prawdziwy rolnik, czy ogrodnik zauważył, że jeżeli jakieś pole obsypuje tylko chemią, to po pewnym czasie powstają place, na których zboże nie chce rosnąć. Wystarczy wsypać gnojowicy i od razy wegetacja powraca. Ale w gnojówce – fe, tak śmierdzi – są te brakujące pierwiastki. Otóż rolnictwo, przestawiając się na produkcję masy zielonej, co doskonale odbywa się pod działaniem azotu, produkuje pustą masę bez substancji czynnych. Zawartość na przykład witaminy C w naszej starej szarej, czy złotej renecie, wynosi 30-35 mg/100 g. A w tych jabłkach holenderskich, czy australijskich, dużych i okrągłych, tylko od 2-5 mg/100 g. Dzienne zapotrzebowanie na witaminę C wynosi około 50 mg, czyli dwie złote renty albo wiadro holenderskich musisz skonsumować, aby uzupełnić dzienny poziom witaminy C.

Jak widzisz, masz wybór, Czytelniku. Zupełnie innym problemem jest jak sobie z tym zielskiem poradzi Twój przewód pokarmowy. Ale oczywiście próbować zawsze możesz. Pan Bóg dał Tobie wolną wolę. Niestety albo na całe szczęście, dał również rozum. I powinieneś go używać! W 2000 roku Harry Sokol ze Szpitala Św. Antoniego z Paryża wykrył, że bakteria Faecalibacterium jest odpowiedzialna za zapobieganie stanom zapalnym jelit. Czyli jeżeli tej bakterii nie ma to może powstać na przykład choroba Leśniowskiego Crohna. Ciężka choroba, nierzadko kończąca się opercją/ami wycięcia jelita. Okazało się także, że ludzie pozbawieni pewnych bakterii, częściej chorują na choroby tzw. autoimmunoagresji, czyli atakowania własnego organizmu. Okazało się, że taka sytuacja wstępuje głównie u chorych, u których brak pewnych bakterii z gatunku Clostridium – F. prausnitzii.

To właśnie obecność tych bakterii ustawia właściwie nasz układ immunologiczny. Trzeba przypomnieć w tym momencie, że bakterie od ściany jelita są oddzielone warstwą śluzu. Zmiany gęstości tego śluzu, jego skład, w zasadniczy sposób wpływają na możliwości życia bakterii. Śluz zawiera bowiem związki odpychające bakterie od ściany jelita. Jak również śluz niesie pokarm dla innych bakterii fermentujących. A to ma dalsze ogromne konsekwencje.

Kenia Honda z Uniwersytetu w Tokio przeprowadził bardzo interesujące doświadczenia. Próbował hodować myszy bez bakterii w przewodzie pokarmowych od urodzenia. Okazało się, że jest to niemożliwe, gryzonie najpierw chorowały. Nie rozwijało się u nich prawidłowo ani serce, ani płuca. Nadmiernie rozwijały się natomiast komórki regulatorowe tzw. TREG. Bez tych komórek myszy były nadzwyczaj podatne na choroby zapalne, alergiczne. Udało się przywrócić równowagę układu odpornościowego dopiero po kolonizacji 46 szczepów bakterii Clostridium w ich przewodzie pokarmowym.

Jakie stąd wypływają wnioski praktyczne? Niestety wszelkiego rodzaju chemizacja naszego życia codziennego ma odwrotnie proporcjonalny skutek dla naszego zdrowia. Okazało się bowiem w badaniach populacyjnych, że tam, gdzie stosowano mniej chemii tzw. gospodarstwa domowego, tam dzieci były zdrowsze. Nie wspomnę tutaj o bezmyślnych szczepieniach, ponieważ nawet CRF opublikował dane udowadniające, że tam, gdzie więcej szczepionek, tam wybuchają największe epidemie oraz jest największa śmiertelność niemowląt. Również autyzm, czyli przewlekle zapalenie mózgu, występuje logarytmicznie z liczbą otrzymanych przez dziecko szczepionek.

W związku z praktycznie zastąpieniem żywności produktami zastępczymi należy, moim zdaniem, jak tylko to możliwe, próbować powrócić do kuchni domowej. Próbować przynajmniej, zdobyć mleko od krowy i co najmniej dwa razy w tygodniu wypijać szklankę takiego napoju. Pamiętaj, szczególnie dzieci i osoby starsze muszą pić zsiadłe mleko. Nieprawdziwe jest szeroko reklamowane twierdzenie, że starsze osoby nie mogą pić mleka. Nie tylko powinny, ale muszą. W mleku, produkcie najłatwiej przyswajalnym, znajdują się takie witaminy jak A i D, odpowiedzialne na przykład za jakość naszego wzroku. A proszę mi podać, gdzie w Polsce można wykonać badanie poziomu witaminy A u człowieka? A ile osób czeka w kolejce na operację zaćmy i musi się pogodzić z utratą wzroku? Rodzice nagminnie kupują dzieciom rozmaitego rodzaju batony. A dlaczego te batony mogą leżeć tygodniami i się nie psują? A potem się dziwisz Drogi Rodzicu, że Twoje dziecko ma alergię, tyje. A to już 10 lat temu udowodniono, że wina leży po stronie bakterii. Przeprowadzono doświadczenie: osobom z cukrzycą typu 2 przeszczepiono bakterie od osób bez cukrzycy. I co się stało? Cukrzyca po kilku tygodniach ustąpiła Niestety, efekt nie był długotrwały. Po 6 miesiącach, na skutek odżywiania, te dobre bakterie zniknęły z przewodu pokarmowego i cukrzyca wróciła. Z moich własnych doświadczeń wynika, że jeżeli chory na cukrzycę typu 2 przestaje spożywać te wszelkiej maści batoniki, słodziki, kruche ciasteczka kupowane w sklepach, pić rozmaitego rodzaju napoje butelkowane, to cukrzyca typu 2 samoistnie się cofa, nawet w sytuacji, kiedy musiał już wstrzykiwać sobie po 50 jednostek insuliny dziennie. Jak napisałem, Pan Bóg dał Tobie rozum i wolną wolę. Musisz korzystać z jednego i drugiego, a nie narzekać na świat. Nikt nie zmusza Ciebie ani do jedzenia, ani do dawania dziecku tych toksycznych „preparatów”. No chyba, że robisz na sobie, czy dziecku, eksperyment eugeniczny.

Pamiętaj: lepiej kupić dobrej jakości produkt żywnościowy, aniżeli tzw. podróbkę. Jesteśmy za biedni, by potem wydawać setki złotych na leczenie. A Sanepidy zamiast badać żywność i ostrzegać podatników, zajmują sie handlem szczepionkami.

Czy nie dziwi Ciebie Szanowny Czytelniku, że do szczepień namawiają tylko osoby pracujące na dwu etatach tzw. państwowym, czyli opłacanym przez Ciebie i drugim opłacanym przez producentów szczepionek?

Dr hab. n. med. Teresa Jackowska – honoraria od firmy GSK i MSD za wykłady wygłaszane na konferencjach naukowych i szkoleniowych oraz finansowanie udziału w międzynarodowych kongresach i konferencjach naukowych.

Dr n. med. Jacek Mrukowicz – w okresie minionych 3 lat otrzymał honoraria od firmy GSK i MSD, producentów szczepionek przeciwko HPV, za wykłady wygłaszane na konferencjach naukowych i szkoleniowych oraz finansowano mu udział w międzynarodowych kongresach i konferencjach naukowych od firmy GSK. Jest redaktorem naczelnym czasopisma „Medycyna Praktyczna – Pediatria” i suplementów „Szczepienia” wydawanych przez wydawnictwo Medycyna Praktyczna, w których pojawiają się m.in. reklamy szczepionek i produktów wytwarzanych przez firmy GSK i MSD. Jest etatowym pracownikiem „Medycyny Praktycznej – Szkolenia”, która organizuje konferencje i warsztaty szkoleniowe dla lekarzy i pielęgniarek, w tym m.in. sponsorowane przez firmę GSK.

Dr hab. n. med. Leszek Szenborn, prof. nadzw. AM – otrzymała honoraria za wykłady/konsultacje, była finansowana w uczestnictwach w konferencjach i kongresach naukowych (MSD i GSK) i otrzymała pieniądze za prowadzenie badań klinicznych (GSK).

Prof. dr hab. n. med. Jacek Wysocki – uczestniczył w badaniach klinicznych, wykładach sponsorowanych oraz korzystał z pomocy finansowej przy wyjazdach na kongresy naukowe od kilku firm produkujących szczepionki.

Musisz sam wyciągnąć wnioski Szanowny Czytelniku.

Autorstwo: dr jerzy Jaśkowski

0

Wiadomości Zdrowie za Zdrowie

586 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758