Sam wyobrażałem sobie (naiwny), że tylko wojna atomowa może spowodować zmiany w układzie sił na świecie i wyrwanie się Polski z ustroju biedy i dziadostwa. A jednak wystarczyło tylko, że gospodarka była wybitnie niewydolna, by nastąpiły zmiany.

W latach 90-tych, gdy rysowała się przed nami perspektywa wstąpienia do UE, powiedział pisarz Sławomir Mrożek:  "Za późno zaproszono nas do wspólnej wieczerzy. Gdy na stole zostały już tylko resztki jedzenia i rzygowiny" (cytat z pamięci). Dzisiaj mają miejsce gwałtowne dyskusje o błędach i wypaczeniach idei wspólnej Europy i wspólnej waluty. W Salonie 24 pyta Igor Janke, "czy możemy teraz oddać kawałek suwerenności w zamian za dobre (!!!) zabezpieczenie finansów".

Nie możemy, i nie powinniśmy, tak jak nie powinniśmy całować władzy niemieckiej w rękę, choćby dlatego że takie gesty mają w Berlinie inne, ukryte znaczenia. I myślę, że pytania o Unię Europejską, jej miejsce i perspektywy powinny padać znacznie wcześniej. Niektóre z nich mogły brzmieć:

— Jak realizować wspólne cele przy zachowaniu reguł demokratycznych?

— Czy powstanie i narzucenie wspólnej waluty – wbrew ekonomicznym prawom – było potrzebne?

— Czy ciągłe zadłużanie się poszczególnych państw UE i życie na kredyt nie skończy się obudzeniem z ręką w nocniku? – I pytanie najważniejsze:

— Dlaczego prowadzono przez lata politykę antyrodzinną, której skutkiem jest starzenie się społeczeństwa? Przecież wystarczyło tylko logicznie myśleć, by wiedzieć, że siła arabska nie zapewni Europie rozwoju i dobrobytu.

Upadł kiedyś komunizm, choć idee Marksa i Lenina zdawały się być wieczne. Upadnie Unia Europejska, choć jeszcze niedawno obiecywali nam butni politycy raj na ziemi w tejże Unii. W obu przypadkach stawiano na niepewnych i nietrwałych fundamentach. "Historia się nie skończyła – pisze Igor Janke. – Ona się dzieje i to bardzo dynamicznie". – Otóż to.