Globalnie i Lokalnie
Like

Unia Europejska i nie tylko gaz

29/05/2014
610 Wyświetlenia
2 Komentarze
8 minut czytania
Unia Europejska i nie tylko gaz

Z różnych wypowiedzi i komentarzy związanych z gazowym kontraktem chińsko – rosyjskim wynikają wnioski nieraz bardzo daleko idące, niezależnie od ich realności, a nawet logiki intelektualnej, warto się skupić na rzeczy przyziemnej, ale bardzo bliskiej naszemu „ciału”.

Chodzi mi o ideę UE, w której sprawa wspólnego, wolnego rynku stanowi osnowę, na której została ona zbudowana, a przynajmniej na nią powołują się obecni przywódcy Unii.

0


Punktem wyjścia była wolna konkurencja na obszarze najpierw „szóstki”, potem „dwunastki” i dalej po kolei aż do 28 krajów. Forma Unii w postaci traktatu rzymskiego, a w końcu lizbońskiego jest przynajmniej formalnie niczym innym jak tylko kontynuacją tego procesu. Skutkiem tego praktyki monopolistyczne, lub objawy interwencjonizmu i protekcjonizmu państwowego są prawnie ścigane, co Polska odczuła szczególnie boleśnie.

Na tym tle zakupy gazu przez poszczególne kraje europejskie i dopuszczenia do wyraźnego interwencjonizmu państwowego stanowią złamanie podstawowej zasady organizacji europejskiej wspólnoty.

Rozpatrywanie tej sprawy powinno się zacząć od postępowania prawnego i dokonania ustaleń:

  1. Czy budowa gazociągu północnego była inwestycją naruszającą zasady współdziałania we wspólnym rynku?
  2. Dlaczego obroty gazem zostały wyłączone z wolnej konkurencji na rynku unijnym?

Stosowanie z jednej strony oczywistego przywileju dla jednych krajów i dyskryminacji dla innych podważa sens istnienia wspólnoty gospodarczej, a tym samym i UE, która z niej się wywodzi.

Drugim problemem jest nierównomierność dotacji rolniczych wypłacanych z kasy UE, co powoduje:

– nierównomierne warunki ekonomiczne produkcji rolnej

– wyłudzanie dotacji zamiast efektywnej produkcji rolnej

– nadmierna produkcja połączona ze szkodliwą wysoką chemizacją

UE zawdzięczając dotacjom rolnym stała się największym producentem produktów rolnych zmuszonym do eksportowania nadwyżek. W ten sposób wpływa na hamowanie rolnictwa w krajach, w których z racji braku przemysłu jest ono jedynym źródłem dochodu narodowego.

Dla stworzenia możliwości choćby minimalnego poprawienia poziomu współpracy międzynarodowej a tym samym stworzenia warunków dla stabilizacji politycznej byłoby bardziej wskazane ograniczenie produkcji rolnej w krajach o wysoko rozwiniętym przemyśle i importowanie artykułów rolnych od tych, dla których jest to jedyne źródło dochodu.

Dotacje rolne stanowią relikt politycznych zabiegów o pozyskanie szerokiego poparcia pod hasłami populistycznymi, a niekiedy i szowinistycznymi.

Przypomina mi to walkę o łowiska dla rybołówstwa, o ile chodziło o Islandię to rzeczywiście był problem na skalę narodową, ale walka toczona w Kongresie USA o zawłaszczenie łowisk przybrzeżnych dla amerykańskich rybaków prowadzona była przez całe polityczne lobby z wydźwiękiem problemu na skalę narodową. Tylko, że nikt nie wspomniał, że konkretnie chodziło o 5 tys. rybaków amerykańskich.

Było to jednak nieważne w świetle politycznego kapitału, który na tym się zbiło.

W Niemczech na przykład rolnicy to 3 % ludności, a produkcja rolna to niecały 1 % niemieckiego PKB, ale z tych drobnych odsetek żyje niezłe lobby polityczne, a że podatnicy muszą opłacić koszt egzystencji tego lobby to nie jego zmartwienie.

Inaczej ta sytuacja wygląda w Polsce, Rumunii i kilku innych krajach, ale w tych krajach prorolne lobby unijne czyni wszelkie wysiłki ażeby ich produkcję rolną znacznie bardziej istotną i z racji udziału ludności / w Polsce ponad 12 %/ i w PKB

 /8 – 12 %/ hamować na ile się da.

Trzecim problemem jest limitowanie produkcji

Sam fakt administracyjnego ograniczania produkcji w poszczególnych krajach UE jest sprzeczny z zasadą wolnego rynku. Tak się składa, że ograniczenia te dotyczą krajów, dla których trudno jest znaleźć jakąkolwiek produkcję zastępczą nie mówiąc już o braku uzasadnienia merytorycznego.

W Polsce poza produkcją stali, której produkcję ograniczono do poziomu poniżej naszych własnych zapotrzebowań i innych artykułów, na uwagę zasługuje wyznaczenie limitu produkcji cukru do 1. 400 tys. ton rocznie przy potrzebach własnych minimum 1.600 tys. ton, co jest objawem szczególnej złośliwości ze strony administracji unijnej.

Można to porównać do limitu produkcji mleka wyznaczonego na poziomie Holandii, kraju dziesięciokrotnie mniejszego od Polski.

Czwartym problemem jest formalna „dbałość o ochronę środowiska”

Na tym tle wyznaczanie limitów emisji gazów, a szczególnie CO2 bez uwzględniania stopnia przygotowania poszczególnych krajów do wprowadzania tych ograniczeń stanowi oczywistą dyskryminację.

Ciekawe, ale w przypadku dotacji rolniczych różnice w ich poziomie uzasadnia się zjawiskami „historycznymi”, nie stosuje się jednak tego w omawianym przypadku, a przecież Polska powinna podobnie jak Chiny zwrócić uwagę na fakt, że obecny stan zanieczyszczenia atmosfery jest wynikiem „historycznych” działań wielkich ośrodków przemysłowych w Niemczech, Belgii, Francji i Anglii i te kraje powinny być obciążone odpowiedzialnością za skutki. Polska i inne kraje powinny w tym przedmiocie zyskać odpowiednią pomoc unijną, jako rekompensatę za ten stan, jak również stosowny okres przystosowawczy.

Wymienione problemy to przecież tylko fragment oczywistych sprzeczności i jawnych niesprawiedliwości w organizacji unijnego rynku.

Obowiązkiem rządu w Polsce było już od dawna złożenie na ręce szefostwa UE odpowiedniego memoriału wskazującego na zagrożenie, jakie dla dobra wszystkich krajów, które z własnej lub cudzej winy znalazły się w tym niewydarzonym przedsięwzięciu.

UE chwali się, że jest największą potęgą gospodarczą świata, rzeczywiście statystycznie ma największy PKB, ale jest to tylko statystyka wynikająca z ilości krajów i ich zaludnienia. Nie ma w tym żadnej dynamiki rozwojowej i co najgorsze żadnego planu rozwoju. Jest to wszystko na zasadzie nagromadzenia bez składu i ładu najrozmaitszego rodzaju organizmów gospodarczych, którymi rządzi się na poziomie pruskiego feldfebla dążąc jedynie do uzyskania ślepej karności.

I to wszystko po to żeby uprzywilejowani mogli sobie pozwolić na wszystko, co im jest wygodne.

Nie jest to nawet „cesarstwo rzymskie narodu niemieckiego”, bo gdyby było oparte na rzymskich zasadach to dbałoby więcej o swoje „prowincje”.

W czasie, w którym toczy się walkę o uwolnienie Ukrainy z dominacji rosyjskiej, należy nie mniejszą energię poświęcić ażeby kraje unijne uwolnić od dominacji niemieckiej, dopiero wtedy będzie można budować nowy wolny europejski rynek dla dobra wszystkich uczestników z Niemcami włącznie, ale nie „wyłącznie” jak ma to miejsce obecnie.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758