Artykuły redakcyjne
Like

„Ukraińcy” w Polsce

04/04/2017
951 Wyświetlenia
1 Komentarze
8 minut czytania
„Ukraińcy” w Polsce

Zwróciłem uwagę na kilka publikacji na temat problemu obywateli ukraińskich przebywających w Polsce, żadna z nich nie była w stanie podać nie tylko dokładnej ich liczby, ale nawet rzędu wielkości. Stąd zapewne spekulacje oscylujące między milionem a dwoma milionami osób. Na przedstawiany przez polski rząd stan rzeczy traktujący, przynajmniej znaczną ich część jako „uchodźców” ze strefy zagrożenia, pojawiły się uwagi, że przybysze z Ukrainy nie otrzymują w Polsce statusu „uchodźców”.

0


W świetle tego co dzieje się w tej sprawie w zachodniej Europie można bardzo dowolnie interpretować przepisy zarówno konwencji genewskiej jak i protokółu nowojorskiego.

Wymienione przepisy dotyczące uznania kogokolwiek za „uchodźcę” wyraźnie podkreślają, że pojęcie to dotyczy wyłącznie osób już przebywających za granicą kraju pochodzenia, którym grozi konkretne prześladowanie osobiste.

Nie można zatem „zafundować” sobie uchodźcy przez sprowadzenie go do swojego kraju z kraju pochodzenia.

Wniosek jest tylko jeden: – uchodźcy to po prostu uciekinierzy prześladowani w kraju, z którego uciekli, reszta to tylko imigranci.

    Szczególnie niebezpieczne jest rozciągnięcie pojęcia „uchodźcy” na ludzi wyjeżdżających z kraju, w którym toczą się jakieś walki zbrojne, lub istnieje szczególne natężenie aktów terroryzmu.

W ten sposób prawo do tej kategorii mogą uzyskać wszyscy obywatele nie tylko Iraku i Syrii, ale też i Ukrainy, a w zasadzie całej zachodniej Europy przeżywającej terrorystyczne ataki, a po 11 września 2001 roku również i Stanów Zjednoczonych.

Trzeba wreszcie zmusić przedstawicieli unijnej satrapii do zaprzestania bełkotu na temat wymyślonych „uchodźców” i potraktować sprawę zgodnie z prawną i merytoryczną formułą.

Jedynymi realnymi uchodźcami są dzisiaj chrześcijanie z Afryki i Azji i im należy się status osób prześladowanych, nie mówiąc już o osobach prześladowanych osobiście z racji ich poglądów i działalności pod warunkiem, że nie jest to działalność sprzeczna z prawem obowiązującym w kraju udzielającym gościny.

Muzułmanie nie mogą ubiegać się o to prawo gdyż nie są nigdzie prześladowani.

Oczywiście istnieją porachunki między szyitami i sunnitami, a także i innymi odłamami islamu, ale nie można tego zakwalifikować jako prześladowanie, któremu podlegają chrześcijanie.

Są też i narody, które mają podstawy do statusu prześladowanych, jak Tamilowie czy Tybetańczycy, ale znikoma ich ilość ubiega się o to prawo.

Masy Afrykańczyków i Azjatów najeżdżające Europę nie mają najmniejszych podstaw do traktowania ich jako „uchodźców”, są to imigranci zarobkowi, a głównie socjalni, szukający w zamożnych krajach europejskich darmowej egzystencji na znacznie wyższym poziomie niż mają w krajach pochodzenia.

Za tym kryje się potężny przemysł szmuglowania ludzi czerpiący z tego procederu wielkie zyski.

Wszystko to jest doskonale znane łącznie z nazwiskami, adresami i kontami głównych organizatorów masowej imigracji, a raczej najazdu.

Prowodyrzy UE najwyraźniej też uczestniczą w podziale profitów z tej afery bowiem nie ma innego wytłumaczenia ich zajadłości w jej promocji.

Najwyższy czas żeby zacząć mówić prawdę o wszystkich aspektach problemu masowej imigracji w Europie.

Na tym tle uciekinierzy ze wschodniej części Europy zarówno ci, którzy szukają chleba i pracy jak przede wszystkim wszyscy zagrożeni różnymi niebezpieczeństwami, bardziej odpowiadają założeniom konwencji o uchodźcach aniżeli protegowani unijnych krzykaczy.

Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy poruszenie, którego wywoła z pewnością gwałtowny sprzeciw. Jest nim pochodzenie europejskich uciekinierów z tego samego kręgu kultury, co pozostali Europejczycy i z tego samego kontynentu.

Dla kogoś kto stale wyciera sobie gębę „europejską solidarnością” ten ostatni argument powinien mieć decydujące znaczenie.

Przyjmując ten punkt widzenia sprawy należy traktować ludzi przybywających ze wschodniej Europy do Polski na dłuższy pobyt czy to związany z pracą czy ze schronieniem jako odpowiadających temu pojęciu „uchodźców” jakim szermują przedstawiciele UE.

Wniosek wynikający z tego jest oczywisty:

– Polska jest w czołówce krajów przyjmujących obcokrajowców i powinna z tego tytułu korzystać z określonych przywilejów.

Ale przecież jest to tylko część zagadnienia.

Znacznie poważniejszą sprawą jest problem zatrudnienia.

Według danych GUS mamy w Polsce 1,4 mln bezrobotnych, co w zestawieniu z minionym okresem oznacza dość znaczne zmniejszenie.

Czy jednak informacje GUS są w pełni wiarygodne w świetle rzeczywistego stanu zatrudnienia, które jest chyba niższe od wykazanego.

Na globalną liczbę zatrudnionych 16,3 mln osób / 68% z grupy wiekowej 17 – 59/64 lat obliczanej na 24 mln osób/ szacuje się, że tylko około 11 mln ma stałą pracę opartą na umowach o zatrudnieniu, reszta to zatrudnieni sezonowo lub na „śmieciowych” umowach, a także dowolnie szacowana liczba „zatrudnionych” w szarej czy „czarnej” strefie gospodarki, no i zatrudnieni w rolnictwie obliczani według najwygodniejszej dla obliczającego metody.

Odliczając z tej masy wszystkie przeszacowania można dojść do wniosku, że w Polsce poza stałą i pewną pracą znajduje się przynajmniej około 2 mln osób, które należałoby doliczyć do oficjalnie prezentowanego bezrobocia.

Rozporządzamy zatem liczbą przynajmniej 3,5 mln ludzi stanowiących rezerwę pracy, w tych okolicznościach przyjmowanie pracowników z zagranicy jest działaniem na szkodę własnych obywateli.

Ponadto znaczna część zarobków pracowników zagranicznych jest wywożona z Polski i nie przyczynia się do wzrostu gospodarczego Polski.

Rząd warszawski powinien w tej sprawie prowadzić stałą akcję na forum UE zarówno w zakresie informacji i rzeczywistym stanie spraw jak i w odniesieniu do stosownych roszczeń.

Nie można sprawę migracji rozpatrywać w oderwaniu od sytuacji demograficznej i gospodarczej, a także skutków kulturowych.

Problem migracji wewnątrzeuropejskich jest całkowicie pomijany w działaniach administracji unijnej, Polska powinna domagać się uznania, że jest to sprawa stanowiąca podstawowe zadanie UE i uzyskać odpowiednią uchwałę Rady Europejskiej.

Imigrację z poza Europy należy traktować jako problem wtórny po rozwiązaniu sprawy migracji wewnętrznych. Może się bowiem okazać, że UE nie stać na równoczesne działanie na obu polach, a z racji aspektu terytorialnego i organizacyjnego / nie mówiąc już o kulturowym/ pierwszeństwo ma sprawa migracji wewnętrznej.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758