Tydzień pełen sukcesów

Tuskowi się wreszcie udało przyskrzynić RM. Ale nie jemu jednemu dopisało szczęście. Hajdarowiczowi też się udało znaleźć pretekst by wywalić Gmyza. A Microsoftowi udało się rozwiązać problem z piractwem przy okazji premiery Windows 8. Same sukcesy.

Radości ateistycznych, antykatolickich fanatyków oraz fanatycznych wyborców PO zapewne nie ma końca. Wreszcie wyszło na jaw, że słuchacze RM to co do jednego groźni przestępcy. Biura Rodziny Radia Maryja i Kluby Gazety Polskiej to nic innego jak siatka spiskowców planujących ciemną nocą zamachy na miłościwie nam panującego „hrabiego” Bronisława „w bulu i nadzieji” Komorowskiego herbu „kaszaloty” oraz jego imperatorską wysokość, Donalda „bez prawa jazdy” Tuska herbu „brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać”. ABW pewnie już szykuje plany szturmu na umocnioną fortecę o. Tadeusza Rydzyka w Toruniu.

Z Grzegorzem Cybą była wpadka, bo ktoś niekompetentny wysłał na akcję byłego członka PO, na dobitkę z przeszłością w specsłużbach PRL. I gdy się to wydało to było wiadomo, że nikt poza lemingami nie uwierzy, że taki typek mógłby być moherem i zgadzać się z Rydzykiem. Zdaje się, że próbowano pogodzić ogień z wodę. Z jednej strony przestraszyć Kaczyńskiego, z drugiej wkopać Radio Maryja. I nie udało się ani jedno, ani drugie.

Ostatnia historyjka z Brunonem K. w roli głównej już wyszła rządowym specom od brudnej roboty dużo lepiej. Świrus od materiałów wybuchowych próbujący wysadzić w powietrze Sejm. Polski Breivik. I do tego fanatyczny prawicowiec. Zgrzytało tylko to, że Breivik przecież nie był żadnym antysemitą (obojętne rzeczywistym czy urojonym), tylko wbrew przeciwnie – był zwolennikiem polityki Izraela.

Ale im dalej w las, tym więcej drzew. Brunon K. jak się okazuje wcale się do żadnego zamachu nie przyznał wbrew wcześniejszym twierdzeniom prokuratury. Jego szajka spiskowców okazała się być złożona wyłącznie z zakonspirowanych tajniaków, którzy na niego polowali. Filmiki z wybuchami nagrał 11 lat temu, więc raczej trudno uwierzyć by już wtedy szykował się do zamachu na Komorowskiego i Tuska. Podobno znaleziono u niego 4 tony materiałów wybuchowych, ale do tej pory nie wiadomo ani jakim cudem tyle by zgromadził, ani też gdzie właściwie były. Na zdjęciach tego co znaleziono nie ma właściwie niczego dziwnego. Jego wypowiedzi z Netu może sympatyczne nie są ale ludzi tak agresywnie się wyrażających jest pełno na blogach, i to nie tylko prawicowców. Gdyby każdego z nich podejrzewać o zamach, prokuratura miałaby sporo roboty. A cały plan rzekomego zamachu zakrawa raczej na kiepski dowcip.

Jak dla mnie o wiele bardziej prawdopodobne jest, że ABW dostała polecenie od Tuska by znaleźć kozła ofiarnego, z którego można by zrobić groźnego zamachowca. Musiał to być oszołom, koniecznie słuchający Radia Maryja. Po prostu taki stereotypowy do bólu moher. Następnie trzeba było jakoś tego gościa wrobić w przygotowywanie zamachu. No i ABW znalazła Brunona K. Następnie otoczyli go siecią agentów, starając się go skłonić do odkrycia kart. Zakładali zapewne, że oszołom to oszołom, specjalnie go namawiać nie będzie trzeba i zaraz sam wyskoczy z propozycją sprzątnięcia Tuska. A wtedy wystarczy to nagrać i już go mają, nie?

Z tego co wiemy wynika jednak, że się nie udało. Jak się prowadzi taką operację, to lekko zaskakujące jest nagłośnienie sprawy tylko na etapie udowodnienia „przygotowywania”. Nawet nie dali rady facetowi udowodnić usiłowania. A przecież teoretycznie jaki problem zgarnąć materiały wybuchowe jak tylko zostaną podłożone i wsadzić gościa na minę. Czyli po prostu pomimo usilnych perswazji rzekomy zamachowiec się wcale do zamachu nie palił. Trzeba było podłożyć lewe dowody i wkopać gościa przynajmniej w przygotowania. Tusk pewnie wiedział od początku, że naiwne zarzuty oparte o śmieszne dowody nie utrzymają się nawet w przekupionym sądzie. Ale kto miałby niby napisać o uniewinnieniu? Agora i ITI od dawna sprzyjają Tuskowi i PO może na nich liczyć, a Presspublica jest teraz w rękach Hajdarowicza.

Jak już mowa o tym panu, to może pewien cytat:

Komuś się chyba pomyliła gazeta z piekarnią, z całym szacunkiem dla piekarzy. I to jaka gazeta. Osoby, które być może jeszcze nie zauważyły, chciałbym ostrzec: na mieście grasuje pan, który za pieniądze pewnego bankiera i przy pełnym wsparciu kierownictwa rządzącej partii skupuje gazety, a potem je niszczy.

Napisał to Eryk Stankunowicz, zastępca redaktora naczelnego magazynu „Forbes”. Czyli już nie jakiś bloger, którego można zignorować. I nie w pisowskim pisemku, tylko w poważnym magazynie. „Houston, mamy problem!”

I na zakończenie coś z innej beczki. Wy też już rzygacie tą tańczącą w TV panią reklamującą ostatnią tandetę od Microsoftu i widokiem fanbojów dostających orgazmu na samo wspomnienie najnowszego wywalonego w kosmos kopniakiem Chucka Norrisa systemu operacyjnego rodem z Redmont? Skoro taka firma jak Valve zdecydowała się na serio zająć się wydaniem swoich gier na Linuksa to musi być niewąsko. Ale wygląda na to, że coś się jednak Microsoftowi udało. Udało im się mianowicie rozwiązać problem piratów. Biorąc pod uwagę ostatnie informacje na stronach CHIPa i PC World o możliwości wyłudzenia od Microsoftu legalnego klucza na Windows 8 Media Center Edition na podstawie Windows 8 Pro aktywowanego lewym kluczem przez podstawiony serwer KMS można by się spodziewać nawały piractwa. Tymczasem na torrentach wcale nie widać specjalnego zainteresowania. Można niemal policzyć na palcach jednej ręki te popularniejsze torrenty, do tego niemal wszystkie to wersja RTM, a nie retail (nawet jeśli opis mówi co innego).

Microsoft musiał się naprawdę nieźle wysilić, skoro ludzie nie chcą Windows 8 nawet kompletnie za darmo…