POLSKA
Like

Twórcy spiskowych teorii, a oficjalny kurs rządu

20/10/2013
709 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Nie mam zwyczaju zajmować się czymś, czego nie potrafię, a tym bardziej czymś czego nie rozumiem. I, przyznaję się bez bicia, takich spraw, na których się nie znam jest całkiem sporo. Ale jest też i tak, że jak czegoś nie rozumiem lub nie wiem, to najnormalniej w świecie pytam tych, którzy mają odpowiednią wiedzę i umiejętności. I takie postępowanie wydaje mi się za najnormalniejsze pod słońcem. W sprawie katastrofy z dnia 10 kwietnia 2010 pod Smoleńskiem padło tyle rozmaitych hipotez, że w ich gąszczu nawet najbardziej wiarygodny dowód można uznać za kolejną „teorię spiskową”, a najbardziej niedorzeczne zmyślenie za dowód. Opierając się tylko na oficjalnych przekazach strony rządowej nie sposób dociec, że strona ta „myliła” się wielokrotnie podając cały ciąg […]

0


Nie mam zwyczaju zajmować się czymś, czego nie potrafię, a tym bardziej czymś czego nie rozumiem. I, przyznaję się bez bicia, takich spraw, na których się nie znam jest całkiem sporo. Ale jest też i tak, że jak czegoś nie rozumiem lub nie wiem, to najnormalniej w świecie pytam tych, którzy mają odpowiednią wiedzę i umiejętności. I takie postępowanie wydaje mi się za najnormalniejsze pod słońcem.

W sprawie katastrofy z dnia 10 kwietnia 2010 pod Smoleńskiem padło tyle rozmaitych hipotez, że w ich gąszczu nawet najbardziej wiarygodny dowód można uznać za kolejną „teorię spiskową”, a najbardziej niedorzeczne zmyślenie za dowód. Opierając się tylko na oficjalnych przekazach strony rządowej nie sposób dociec, że strona ta „myliła” się wielokrotnie podając cały ciąg sprzecznych ustaleń, które same się wzajemnie wykluczały.
Przy tej okazji, na okoliczność jednoznacznego dowiedzenia, iż katastrofa rządowego Tupolewa z prezydentem RP na pokładzie, była li tylko nieszczęśliwym wypadkiem, zostało wyprodukowanych tyle dokumentów, że w tym gąszczu poplątanych ścieżek, żaden nie wydaje się być prawdziwym.

Nasze relacje z Rosją nie mają wiele wspólnego z dobrosąsiedzkimi i partnerskimi stosunkami. Tutaj, niestety, wpływ na jakość tych relacji ma historyczna przeszłość, która rzutuje na całokształt uprawiania polityki między Polską i Rosją. Młodemu pokoleniu należałoby w ramach lekcji historii przypomnieć kilka ważnych dat i związanych z nimi wydarzeń.  Agresja ZSRR w ’39. Pakt sowietów z hitlerowskimi Niemcami. Wyzwolenie rozpoczęte zrzutem komunistów w lipcu 1944 roku  zapoczątkowało okres stalinizacji w dawnych granicach Rzeczypospolitej i nowych PRL.
Mimo mocy dowodów w/s doniesień o zbrodniach dokonanych przez sowietów na polskich żołnierzach w Smoleńsku i Katyniu Moskwa przez wiele dekad winą za te masowe zbrodnie obwiniała III Rzeszę. Obywateli polskich szukających informacji o swoich bliskich, którzy przepadli bez wieści odprawiano z kwitkiem, a tych bardziej gorliwych odsyłano do piachu: ginęli z rąk bezpieki.
Prawdy unikano jak ognia.

Na temat Smoleńska, Katynia, Charkowa i innych miejsc, gdzie NKWD dokonało zbrodni ludobójstwa na polskich obywatelach (oprócz licznej rzeszy oficerów, chorążych i podoficerów, zamordowanych zostało tysiące urzędników, księży i zwykłych obywateli, którzy wpadli w ręce radzieckich siepaczy) przez wiele dekad prawda został objęta nakazem milczenia. A i dziś, w obecnych warunkach, wśród polskich elit są wyznawcy tamtej sowieckiej „religii” – propagandy sowietyzacji, dzięki której dorobili się tytułów naukowych, pozycji społecznej i majątków.  Do dziś ściga się niemieckich przestępców wojennych. O radzieckich mało kto mówi. „Zwycięzców się nie osądza.” A to, że na równi z niemieckim agresorem i okupantem dokonywali rzezi na Polakach, nie znajduje przełożenia w aspekcie prawa karnego i cywilnego.

Lata 1989/91, okres tzw. „transformacji ustrojowej” nie przyniósł zasadniczych zmian. Oprócz zmiany w nazewnictwie i wymianie kilku ważnych szyldów (PRL na RP, MO na Policja) nie doszło do długo oczekiwanych rozliczeń z okresu „błędów i wypaczeń”. Ten okres był „czasem żniw” dla peerelowskich kacyków, rozmaitych działaczy, rzeszy cywilnych i mundurowych urzędników, funkcjonariuszy jawnych i tajnych służb i ich donosicieli. 45 lat istnienia systemu, w którym działali, cztery i pół dekady zniewolenia dla dziesiątków milionów Polaków, którym przyszło żyć pod dyktatem ZSRR, to zbyt wiele, aby okres ten mógł zostać niezauważony. Zbyt długo, aby nie pozostawił wyraźnego piętna, którego odium nie sposób zdjąć jednym ruchem i z marszu przejść do nowej, demokratycznej rzeczywistości.

Niestety, stare jest silne i mimo wielu zmian istota „starego” ukryta pod fasadą nowego szyldu ciągle ma się dobrze, żeby nie powiedzieć doskonale. Mimo, że cenzorzy z Głównego Urzędu Kontroli Prasy przy Misiej w Warszawie oficjalnie przestali istnieć, to cenzura wciąż ma się dobrze.
Jeśli przyjrzymy się bliżej tematom objętym zakazem ich publikacji i ludziom, którzy te zakazy wydają, to rychło dojdziemy do wniosku, że tylko wystarczy chcieć i już.

Temat katastrofy smoleńskiej, w której zginęło 96 osób polskiej delegacji, stał się tematem na tyle niewygodnym, że wszystkimi możliwymi sposobami liczne kłamstwa rozmaitych oficjeli obecnego rządu i komisji powołanej przez rząd koalicji PO – PSL zostały umiejętnie zamiecione pod dywan i oficjalnie, za jedyną, prawdziwą i oficjalną, przyjmuje się tezę o katastrofie lotniczej wszystkich, którzy mają odmienne zdanie, nawet kiedy powołują się na omyłki, wpadki i kłamstwa władzy, z miejsca uznaje się za wrogów rządu, mącicieli i twórców spiskowych teorii.

Przyglądałem się ze średnim zainteresowaniem próbom „wyjaśnienia” tej katastrofy przez stronę rządową. Po upływie kilku tygodni już wiedziałem, że całość pójdzie w kierunku tworzenia „papierów”, w których zniknie prawdziwa przyczyna tej katastrofy.
Nie wiem dlaczego dość często odnoszę wrażenie, że wciąż żyję w poprzednim systemie, że wszystko co mówi władza już kiedyś słyszałem. Że ta władza jest kontynuacją przewodniej linii jedynej i słusznej partii. W ten nurt odświeżonej „komuny” wpisuje się nawet nasz prezydent Bronisław Komorowski, który mówi co mówi tonem żywo przypominającym późnego Gierka.
To wszystko powoduje, że prawda władzy jest łudząco przypomina wieżę kontrolną lotniska wojskowego Siewiernyj w Smoleńsku.  

Zatem stwierdzenie, że „prawda obroni się sama” wolno staje się mitem.
Ja nie ufam Moskwie – nie muszę. Nie wiem ile asów w lewym rękawie ma Moskwa, a ile Jokerów w drugim. I nie wiem, czy tymi kartami rozgrywa naszego prezydenta, premiera i czołowych polityków? Ale nie można wykluczyć, że część archiwów dotyczących „teczek” zostało przed ’89 przekazane KGB.

0

Wiktor Smol

Copyright © 2011-2014 Wiktor Smol

369 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758