POLSKA
Like

Sprawiedliwie funkcjonujące sądownictwo fundamentem przyjaznego Państwa

21/03/2014
757 Wyświetlenia
0 Komentarze
21 minut czytania
no-cover

3 października 2013 poprosiłem o wykonanie kopii 7 kart z pism do Sądu autorstwa p. Magdaleny Ch., jednak dopiero otrzymałem je 3 marca 2014 (po 5 miesiącach), choć obiecano wysłać w dwa tygodnie, zatem dopiero teraz mogę się (uzupełniająco) odnieść do obszernych wypowiedzi pisarki w sprawie VIIIK2/13. Otóż pani ta, w piśmie do Sądu (29 maja 2013) twierdzi, że w internecie jest przeze mnie oczerniana, pomawiana i obrażana. Pisarka robi wykład, co to są żarty i że nikogo nimi nie obrażała, natomiast nie wyjawia Sądowi, że najpierw publicznie pomówiła mnie, iż piszę na portalu NaszaKlasa jako nieznany mi J. Kawalec i że sfałszowała mój podpis tamże. I to z tego powodu, w ramach riposty, omówiłem jej twórczość na NK. Każdy […]

0


3 października 2013 poprosiłem o wykonanie kopii 7 kart z pism do Sądu autorstwa p. Magdaleny Ch., jednak dopiero otrzymałem je 3 marca 2014 (po 5 miesiącach), choć obiecano wysłać w dwa tygodnie, zatem dopiero teraz mogę się (uzupełniająco) odnieść do obszernych wypowiedzi pisarki w sprawie VIIIK2/13.

Otóż pani ta, w piśmie do Sądu (29 maja 2013) twierdzi, że w internecie jest przeze mnie oczerniana, pomawiana i obrażana. Pisarka robi wykład, co to są żarty i że nikogo nimi nie obrażała, natomiast nie wyjawia Sądowi, że najpierw publicznie pomówiła mnie, iż piszę na portalu NaszaKlasa jako nieznany mi J. Kawalec i że sfałszowała mój podpis tamże. I to z tego powodu, w ramach riposty, omówiłem jej twórczość na NK. Każdy ma prawo do kulturalnego, także krytycznego, omawiania w internecie twórczości artystycznej i pseudoartystycznej dowolnej osoby. I z tego prawa skorzystałem, zwłaszcza że miałem prawo do obrony swego dobrego imienia (co dla pisarki jest również ważną przesłanką).

Wszystkie 24 zarzuty, które pisarka omawia w stosunku do mnie były niejednokrotnie wyjaśniane w pismach sądowych. Nadmienię jedynie, że część z nich jest nieprawdziwa i wynika z nieumiejętnego czytania w naszym języku, zaś pozostałe są prawdziwe i od wielu lat je potwierdzam.

Pisarka wspomina o pierwszym procesie, który wszczęła przeciwko mnie. Nie byłem ani razu na nim, ponieważ zawiadomiłem SO w Gdańsku (sprawa IC692/09), że jestem po operacji (bajpasy) i że będę przebywać w sanatorium, zatem nie mogę być obecny w sądzie oraz złożyłem szereg propozycji i wyjaśnień. Ponieważ nie otrzymałem odpowiedzi, uznałem, że proces będzie przesunięty. Sędzia W. Midziak nie poinformował mnie o planowanym terminie ogłoszenia wyroku, ani o jego wydaniu i dopiero po 120 dniach (na inauguracyjnej rozprawie kolejnego procesu, również zapoczątkowanego przez pisarkę, tym razem karnego) dowiedziałem się, że wyrok dawno zapadł i że już nie mogę apelować, bowiem terminy przewidziane prawem minęły.

Przeto trudno powiedzieć, że proces był sprawiedliwy, skoro ja NIE MIAŁEM WIEDZY, że się toczy. Ponadto poinformowałem sędziego, że pisarka sfałszowała podpis i że to ona mnie pomówiła, iż jestem wulgarnie piszącym Kawalcem – byłem więc pewien, że sędzia po prostu rozgoni dwuosobowe towarzystwo (pisarkę z jej mecenasem), a paromiesięczną ciszę w wymianie pism interpretowałem jako zamknięcie sprawy.

Jakież było moje zdumienie podczas drugiej sprawy, kiedy okazało się, że wyrok w sprawie cywilnej został dawno wydany…

Niestety, Temida nie zawsze jest roztropna, o czym media donoszą niemal każdego tygodnia. Wg sędziego Midziaka, pisarka nie zachowywała się niekulturalnie, czemu przeczą jej teksty, więc tu już mamy pierwsze kłamstwo ze strony sędziego, które bardzo łatwo jest zauważyć w bogatej dokumentacji. Także mec. Kolankiewicz w pozwie napisał, że zarzuciłem pisarce wulgarne zachowania, podczas gdy ja zarzuciłem jej tylko pikantną twórczość, co także można sprawdzić, czyli mamy drugie kłamstwo.

Ponadto sędzia nie uznał za stosowne w ogóle zbadać wątku pomówienia mnie i fałszerstwa podpisu, czyli podważył istotę funkcjonowania instytucji sądowej, która powinna być bezstronna, wszak jeśli dochodzi do dowolnego przestępstwa, które wynika z uprzedniego naruszenia prawa, to sąd powinien rozpatrzyć obie przewiny i ocenić, co zaważyło na takim a nie innym zachowaniu drugiej strony. Niestety, sędzia rozpatrywał jedynie przebieg wydarzeń od daty narzuconej przez pisarkę, choć przecież wnosiłem o zbadanie wcześniejszych tekstów, bowiem to od nich zależało moje wtórne zachowanie wobec pisarki.

Pisarka pisze o jakimś odwecie z mojej strony, a przecież to była jedynie reakcja obywatela niekaranego i niesłusznie pozwanego, z kuriozalnym wyrokiem, który nie był do wykonania, bowiem musiałbym przeprosić pisarkę za coś, czego nie popełniłem, co zresztą zostało później ustalone przez Sąd Okręgowy w Gdańsku (wyrok w sprawie VIIIK155/10 oraz postanowienie w sprawie VIIIK2/13). Oba werdykty potwierdzają, że wyrok IC692/09 był wysoce nieprzemyślany.

Jeśli jednak pisarka uważa, że wyrok był sprawiedliwy, a tylko z powodu błędów proceduralnych i błędnych interpretacji przez obywatela z kardiologicznymi przejściami nie doszło do obustronnej konfrontacji, to zapewne pisarka poprze propozycję powtórzenia procesu, na którym zostaną chronologicznie przeanalizowane wszystkie moje wypowiedzi (z wyłączeniem tekstów autorstwa J. Kawalca) oraz wszystkie teksty pisarki. I wówczas będziemy mieli uczciwy proces i pełny przegląd winy lub niewinności obu stron.

Jeśli tylko pisarka przeprosi mnie za pomówienie bycia Kawalcem i za sfałszowanie podpisu, jeśli wniesie o unieważnienie wyroku IC692/09 oraz jeśli zwróci moje nakłady finansowe, a ponadto jeśli Sąd uzna, że moje teksty napisane przed kwietniem 2009, oparte na bezprzykładnym pomówieniu mnie przez doktoryzującą się wówczas pisarkę (zatem mogące być emocjonalne), jednak przekroczyły granicę art. 212 Kk, to natychmiast przeproszę pisarkę za moje bezprawne a naganne zachowanie.

Nie może być bowiem tak, że Polacy powinni przepraszać Niemców za swe odwetowe czyny popełnione podczas okupacji i wyzwalania, podczas gdy najeźdźcy nie musieliby przepraszać za swe zbrodnie i za rozpoczęcie wojny. Jakaś elementarna sprawiedliwość powinna być i każdy człowiek intuicyjnie czuje, że coś takiego powinno mieć miejsce podczas każdego procesu.

Według mnie – mecenas pisarki, składając ostateczne wezwanie (kwiecień 2009), nie miał podstaw do składania jakichkolwiek żądań (w tym zadośćuczynienia 20 tys. zł) i wszelkie procesy w tej sprawie powinny bazować na moich tekstach zamieszczonych przed tą datą, bowiem nie można – tak uważam – pośród nich znaleźć żadnych, które przekraczają art. 212 Kk w stopniu uzasadniającym wytaczanie procesu, zwłaszcza że to sama pisarka, jako pierwsza, popełniła swoje przewiny (pomówienie i fałszerstwo), co czyni opisywaną sytuację wielce groteskową i kuriozalną – obywatelka popełniła przestępstwo jako pierwsza i wielce oburzona udała się po pomoc do Temidy, kiedy w odpowiedzi spotkała się z krytyką.

Pisarka w swym piśmie uznała, że w moich artykułach obrażałem i pomawiałem jej mecenasa oraz sędziego od sprawy IC692/09. Informuje zatem, że moje teksty w krytyczny sposób omawiały działania obu panów na temidowym polu, jednak fakty zostały opisane rzetelnie, zaś zaprezentowane moje opinie (wprawdzie emocjonalne), jednak nie przekraczają granic dobrego smaku, wytyczonych w ostatnich latach przez media. Gdyby jednak ci panowie byli w obiektywny sposób istotnie pomówieni, to przecież mieli cały rok na wytoczenie procesu, w którym mogliby wykazać Temidzie, że pisałem o nich całkowitą nieprawdę oraz że moja krytyka była całkiem bezpodstawna.

Ongiś pisarka oburzyła się, kiedy uznałem ją za hipokrytkę, lecz w piśmie do Sądu stosuje w stosunku do mnie typowe dla hipokryzji jednostronne słownictwo, np. odwet, nagonka, donosy. Jak rozumiem, pisarka do portalu NK i do Temidy składała (eleganckie) doniesienia, zaś ja rozsyłam (paskudne) donosy. Pani jest przekonana, że walczy o swoje dobre imię w legalny i kulturalny sposób, zaś ja nie walczę o swoje dobre imię, lecz odwetowo i złośliwie kłamię na jej temat przez kilka lat, bo taki mam sposób bycia i nie mam nic lepszego do roboty? A może jest jednak jakiś logiczny a niespiskowy powód tego uporu i to genialnie prosty?

Pod koniec tego pisma pisarka informuje Sąd, że wniosłem przeciwko niej fałszywe oskarżenie, czemu stanowczo zaprzeczam!

31 maja 2013 pisarka dosłała do Sądu jednostronicowe pismo, w którym informuje, że moja działalność wyrządziła wiele krzywd i szkód w jej życiu oraz że moje czyny zburzyły pozytywny wizerunek ludzi, jaki pisarka starała się wpoić swoim dzieciom i że nie potrafi im wyjaśnić, dlaczego ktoś bezinteresownie krzywdzi drugą osobę.

Otóż muszę wyjaśnić, że nigdy bym sobie nie pozwolił na szarganie czyjejś dobrej opinii, gdyby zarzuty wobec tej osoby nie były prawdziwe. Pisarka powinna zapewnić swoje dzieci, że mogą nadal wierzyć w dobro innych ludzi oraz powinna wyjaśnić im, że pomówiła niewinnego człowieka, sfałszowała jego podpis, za co jej matkę powinna spotkać odpowiednia kara. I gdyby tego nie uczyniła, nie byłoby ani jednego artykułu w internecie, który stawiałby ich matkę w kiepskim świetle, zaś jej dziatwę narażałby na spadek wiary w ludzi.

Niech dzieci w końcu zrozumieją, że ich mama popełniła przewiny jako pierwsza, za co spotkała ją stosowna riposta i krytyka oraz że wytoczyła dwa procesy człowiekowi, któremu wcześniej publicznie wyrządziła krzywdę. Jeśli jej dobrze wychowane dzieci są w stanie zrozumieć to, co uczyniła ich mama i w jej imieniu prosić mnie o wybaczenie, to zaniecham dalszych publikacji na ten wieloletni temat. Jednak ta pani woli wskazywać Sądowi moje rzekome kłamstwa, zamiast uznać, że błędnie oceniła sytuację zastaną na początku 2009 roku i że zbyt lekkomyślnie udała się do Temidy, choć przecież doskonale wiedziała (i jej prawnik!), że niezwłocznie do admina NK i do gdańskiego Sądu zostały wystosowane poważne zarzuty wobec niej, zatem mogła spokojnie ocenić wagę swoich czynów, zanim wszczęła wieloletnie temidowe boje.

Ponieważ pisarka w powyższych pismach (maj 2013) sugeruje Sądowi, że ją pomawiam, że donoszę, oskarżam o nieetyczne zachowania, kłamię w sprawie pisania jako Kawalec i w sprawie sfałszowania podpisu i że do gdyńskiego sądu wniosłem przeciwko niej fałszywe oskarżenie oraz że „wszystkie zarzuty, jakie mi stawia M. Naleziński nie mają żadnego pokrycia w faktach i są nieprawdziwe”, przeto – z uwagi na owe pomówienia, od których zamieszczenia nie minął rok – wnoszę o stosowne ukaranie pisarki z powodu przekroczenia granicy art. 212 Kk, czyli o publiczne internetowe przeproszenie mnie za powyższe zniesławienia.

Tamże pisarka nadmieniła, że posądziłem ją o korumpowanie sądu w Gdańsku, przeto uprzejmie wyjaśniam, że w żadnym z moich artykułów nie postawiłem w ten sposób sprawy. Moje artykuły były zamieszczane na paru portalach, w tym na portalu AferyPrawa, i częstokroć były opatrzone odredakcyjnym wstępem. Jak mniemam, w tym przypadku redakcja skonstatowała, że nie do pomyślenia było popełnienie aż tak wielu prostych błędów przez sędziego (sprawa IC692/09), więc zinterpretowała to jako jedyny logiczny i potencjalnie możliwy incydent korupcyjny, jednak ja nie postawiłem takiej tezy: według mnie sędzia nie miał kwalifikacji (nie zna prawa prasowego) do prowadzenia spraw o pomówienie.

Podobne spekulacje wysuwa obecnie cały świat – kilkanaście dni temu zaginął samolot z wieloma pasażerami i światowa prasa poinformowała, że kapitan Zaharie Ahmad Szah znalazł się w centrum śledztwa jako podejrzany o porwanie boeinga 777 Malaysia Airlines. Także im się w głowie nie mieści, aby znakomity pilot popełnił błąd, więc sugerują popełnienie przezeń przestępstwa i nikt nie idzie do sądu walczyć o dobre imię tego pilota.

Jeśli okaże się, że w jakimkolwiek moim artykule zamieściłem nieprawdę, to oczywiście tekst taki będzie skasowany a w razie niemożliwości jego zdjęcia, będą załączone stosowne publiczne przeprosiny.

Nie może być tak, że polska Temida stoi po stronie kłamczuchy (fałszerki i pomówczyni), dopuszczającej się przestępstw, zaś próbuje ukarać osobę, która ma społecznie uzasadniony pogląd i walczy z wulgariami na popularnym portalu NK, nawet jeśli czyni to z niewielkim przekroczeniem zasad wzorcowej etykiety.

 

W związku z brakiem jednoznacznej wykładni w polskim prawie „ciągłego zniesławiania” wnoszę, aby Sąd zwrócił się do Sądu Najwyższego z prośbą o interpretację interesującego, a jeszcze w polskim prawie, nieuregulowanego problemu.

Otóż –

Jeśli co pewien czas ktoś zniesławia w internecie lub w pismach sądowych inną osobę (np. systematycznie co pół roku), to termin przedawnienia nie powinien być liczony od pierwszego zniesławienia, lecz od ostatniego.

Liczenie od pierwszego zniesławienia skutkuje bowiem kuriozalną sytuacją, kiedy to po upływie jednego roku, w przypadku poznania osoby zniesławiającej, osoba ta może (według obecnej interpretacji) pomawiać w nieskończoność wybraną osobę, co nie jest ani logiczne, ani uczciwe, zatem nie powinno być prawem dopuszczone.

„17 lutego 2014 wiceprezes Sądu Rejonowego w Dzierżoniowie Monika Czaboćko kierowała pijana samochodem – jechała do pracy (1,6 promila alkoholu)” podaje portal www.slowopolskie.pl i można zadać pytanie – czy to jest pomówienie, czy normalna medialna informacja, jeśli jednak to drugie, to co jest przestępczego w informacji, że p. MCh od wielu lat kłamie, skoro doskonale wiem, że ta pani istotnie kłamie, a do tego zamieszcza od lat w internecie jakiś kłamliwy dokument dowodzący, że to ja ongiś pisałem jako anonimowy a sprośny Kawalec. Rozumiem, że w obu przypadkach te wiadomości są kiepskimi reklamami dla obu tych pań, ale skoro są to fakty i ktoś je chce z jakiegoś powodu przekazać społeczeństwu, to co stoi na przeszkodzie, zwłaszcza że obie obywatelki są osobami, które powinny być wzorowymi Polkami, co jednak w danym momencie życiowej kariery im jakoś nie wyszło.

 

Sąd Apelacyjny oddalił 19 marca br. apelację Jarosława Kaczyńskiego, uznając m.in., że wypowiedź Janusza Palikota nie doprowadziła do naruszenia dóbr osobistych prezesa PiS i jest usprawiedliwiona interesem społecznym.

Kaczyński żądał przeprosin za bezprawne naruszenie jego dobrego imienia i zapłacenie 30 tys. zł na rzecz PAH. W wywiadzie (2009) Palikot zadał szereg pytań, w tym – „Czy jest prawdą, że Jarosław Kaczyński wydaje dyspozycję Mariuszowi Kamińskiemu? Czy odbywają się narady z udziałem Lecha Kaczyńskiego, gdzie ci ludzie – najważniejsi urzędnicy w państwie – przygotowują prowokacje różnego rodzaju?”.

Sąd Apelacyjny uznał , że te pytania w ówczesnej sytuacji (działała komisja śledcza i ujawniono aferę hazardową) nie były pozbawione podstaw i przypomniał, że wolność politycznej debaty obejmuje także możliwość krytyki organów państwowych.

Można oczywiście dyskutować, czy bezpardonowe wypowiedzi znanych rodaków, mających być jednak jakimś wzorcem dla przeciętnych obywateli, nie są zbyt agresywne i czy nie balansują na granicy pomówienia, jednak sądy w ostatnich latach przesunęły tę dopuszczalną granicę w stronę odważniejszych (choć zwykle mało eleganckich) komentarzy i pytań. Nie buduje to społeczeństwa coraz przyjaźniejszego, niestety – świat po prostu chamieje.

Pisarka – gdyby starannie przyjrzeć się jej działalności na półpornograficznym forum NK (sprośnawe żarciki i uśmieszki dyskretnie przesyłane rozwydrzonej a tolerowanej wulgarnej młodzieży na tle fatalnego jej fałszerstwa i pomówienia) – nie przyniosła wówczas zaszczytu swej rodzinie i Uniwersytetowi Gdańskiemu, jednak w następnych latach, swoją ciężką a mozolną pracą, udało się jej poprawić swój obywatelski wizerunek. Niestety, dopóki nie wyrazi ubolewania, dopóty będzie się za nią ciągnęła opinia kłamcy, w tym sądowego, bowiem w ostatnich dwunastu miesiącach pozwoliła sobie na przekazanie swoich kłamstw – póki co bezkarnie – nawet w pismach do Sądu.

 

0

Mirnal

143 publikacje
22 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758