Media Watch i recenzje
Like

Sprawa Becka i nie tylko

22/11/2014
594 Wyświetlenia
3 Komentarze
10 minut czytania
Sprawa Becka i nie tylko

Oglądana przeze mnie już raczej z przyzwyczajenia z racji coraz słabszych programów TVP „Historia” zrobiła przedstawienie z tekstów wspomnień Becka i Beckowej. Niestety, lub na szczęście nie obejrzałem całości, ale to, co zobaczyłem zbulwersowało mnie dostatecznie.

I nie chodzi o tekst wspomnień, ani nawet o dość żałosne ich zaprezentowanie, ale o komentarz wygłaszany przez jakiegoś „besserwissera”, który wydawał arbitralne oceny działalności ostatniego przedwojennego polskiego ministra spraw zagranicznych.

Wyraził opinię o „proniemieckiej” polityce Becka, co miało zachęcić Hitlera do przedstawienia mu roszczeń terytorialnych wobec Polski licząc, że „Beck mu to załatwi”.

Jest to stwierdzenie z „oczywistą oczywistością” jak mawiał klasyk nieprawdziwe i uwłaczające człowiekowi, który zapewne popełniał błędy, za które zresztą odcierpiał swoje włączając w to przedwczesną śmierć, ale którego poświęcenie sprawie polskiej nie może budzić jakichkolwiek wątpliwości.

0


 

W młodości przeszedł cały bojowy szlak legionów w I brygadzie Józefa Piłsudskiego, brał udział w walkach o nasze granice, jako oficer artylerii, ukończył Wyższą Szkołę Wojenną z wybitną lokatą, studiował też we Francji i mógł się spodziewać znakomitej kariery wojskowej. Piłsudski dostrzegając jego zdolności powierzył mu funkcje „cywilne” w rządach pomajowych i uczynił go depozytariuszem swojej polityki zagranicznej w chwili spodziewanego odejścia.

Wbrew temu, co się powszechnie mówi Beck nie uprawiał „swojej” polityki zagranicznej realizując skrupulatnie linię polityczną „Komendanta” / był jednym z nielicznych, którzy mieli prawo tak zwracać się do Piłsudskiego z racji wspólnych przeżyć wojennych/.

A było to zadanie niesłychanie trudne – jak utrzymać niezawisłość i całość państwa wobec rosnącej siły wrogich sąsiadów i przynajmniej niepewnych sojuszników.

Polityka ta była obciążona takimi wskazaniami jak utrzymanie równego dystansu między Moskwą i Berlinem, unikanie wojny i zmuszanie Francji do wywiązywania się z traktatowych zobowiązań, ponadto zaś poszukiwanie wsparcia Anglii bez udziału, której nie można było liczyć na Francję i której obawiał się Hitler.

Karkołomność tego zadania wymagała nie lada wysiłków dla jego wypełnienia.

Trzeba przyznać, że Beck to zadanie spełnił w rozmiarze nawet powyżej oczekiwań.

Zawarcie paktu o nieagresji z Sowietami w 1932 roku oraz takiej samej deklaracji z Niemcami w 1934 roku, uzyskanie gwarancji brytyjskich, następnie sojuszu wojskowego z Anglią, skonkretyzowanie wojskowych zobowiązań francuskich na wypadek wojny, wypełniło zadanie postawione przez Piłsudskiego.

Niestety zadania te, aczkolwiek mieszczące się w logicznych rozumowaniach dyplomatycznych nie odpowiadały potrzebom chwili dyktowanym przez obłąkańcze bandyckie plany Hitlera i Stalina. Jeden dążył do stworzenia Europy całkowicie podporządkowanej niemieckiej rasie „panów” /Herrenvolk/, a drugi do podporządkowania sobie Europy, jako kolejne sowieckie republiki. Obydwaj zaś chcieli zniszczenia chrześcijańskiej kultury europejskiej.

Myślenie Piłsudskiego o stosunkach europejskich wywodziło się z doświadczeń dziewiętnastego wieku, kiedy jeszcze traktaty traktowano poważnie, a układy europejskie wynikały z rachunku opłacalności.

Według takiego rachunku w interesie Niemiec i Rosji leżało utrzymanie Polski, jako kraju rozdzielającego skonfliktowane strony. Ewentualne próby przeciągnięcia Polski na którąś ze stron należało rozgrywać w czasie jak długo to było możliwe.

Tak też została potraktowana próba wciągnięcia Polski do paktu antykominternowskiego, Beck odpowiadał Niemcom, że może to wchodzić w rachubę dopiero po roku 1944, kiedy wygaśnie pakt o nieagresji z Sowietami.

Uprzedził też Goeringa w czasie jego wizyty u Piłsudskiego żeby tematu wspólnej wyprawy przeciwko Sowietom nie poruszać. Goering jednak zgodnie z dyrektywą Hitlera nadmienił o tym, na co otrzymał odpowiedź wykluczającą jakąkolwiek dyskusję na ten temat, że Polska pakt o nieagresji z Sowietami traktuje równie poważnie jak z Niemcami.

Całe postępowanie Becka w tym względzie było nacechowane poczuciem godności narodowej i odpowiedzialności w kategoriach ludzi honoru.

Niestety ówczesne otoczenie europejskie składało się z bandytów, lub śmierdzących tchórzy, a ludzi honoru można było szukać ze świeczką.

Najlepszym dowodem był zapis w pamiętnikach Schmidta, tłumacza Hitlera, który stwierdził, że jedynym zagranicznym rozmówcą Hitlera, który nie bał się jego wrzasków był Beck, który na próbę zastraszenia krzykiem zareagował chłodno: – panie kanclerzu niech pan nie krzyczy, bo ja jestem artylerzystą i hałasu się nie boję.

I Hitler natychmiast się uspokoił przepraszając za uniesienie.

Piszę o tym, dlatego że żaden ze współczesnych ministrów spraw zagranicznych reprezentujących, niestety, Polskę ani umywa się do postawy Becka. Trzeba podkreślić dobitnie, że nie dopuścił do jakichkolwiek rozmów na temat ustępstw terytorialnych czy jakichkolwiek innych w rozmowach z Niemcami, a na wzmiankę o możliwości dogadania się Niemiec z Sowietami odpowiedział, że wtedy mogą spodziewać się sowieckich czołgów w Berlinie. I to się sprawdziło.

Ribbentrop będąc w Warszawie pozwolił sobie na uwagę, że morze Czarne jest równie dobre jak morze Bałtyckie, ale jego uwaga zawisła w próżni. Nota bene w styczniu 1939 roku witała go na dworcu w Warszawie kompania policji zamiast wojska, co było odpowiedzią na powitanie Becka kompanią SS zamiast Wehrmachtu.

Hitler zapewne traktował takie spotkanie z udziałem SS, jako specjalne wyróżnienie.

Niezależnie od niemieckich zabiegów o pozyskanie Polski, uregulowanie stosunków z Niemcami po dojściu Hitlera do władzy i zakończenie wojny celnej było dla Polski bardzo korzystne. Niemcy były krajem największego polskiego eksportu wynoszącego ponad 300 mln zł /rok 1938/, w tym z bardzo ważnym udziałem polskich produktów rolnych,- ponad 100 mln zł

Jako minister Beck zdał egzamin na piątkę, dokonał więcej niż można było się spodziewać i na tym można zamknąć ocenę w tym przedmiocie. Można wprawdzie wnieść zastrzeżenie, że znając francuskiego ministra spraw zagranicznych Flandin’a powinien był spowodować wystąpienie wprost do ówczesnego premiera Lavala i nadać polskiemu wystąpieniu większą wagę w sprawie wspólnej interwencji w związku z remilitaryzacją Nadrenii. Formalnie wypełnił swój obowiązek, natomiast nie wypełnił go rząd polski.

Jest jeszcze jeden rozdział działalności Becka, a mianowicie – czołowego przedstawiciela rządzącej po śmierci Piłsudskiego wąskiej grupy spadkobierców.

W ostatnich latach przedwojennych należał do swoistego triumwiratu, w którym najwyraźniej przewagę uzyskał Rydz – Śmigły nad Mościckim ograniczającym się do gospodarki / wraz z Kwiatkowskim/ i Beckiem, który był depozytariuszem Piłsudskiego w dziedzinie polityki zagranicznej.

W trakcie spotkań tego triumwiratu omawiane były wszystkie aspekty położenia Polski i wymagały zajęcia szerszego stanowiska aniżeli tylko formalnego przydziału ministerialnego. Beck zarówno z racji swoich kontaktów jak i inteligencji mógł się najlepiej orientować, co się dzieje we współczesnym świecie i jakie są tendencje. Niestety w spadku po nim nie ma żadnych wzmianek o próbach wpływu na decyzje w najistotniejszych dla Polski sprawach.

Dopuścił nawet do tego, że Rydz bez targów oddał się w ręce wiarołomnego sojusznika – Francji zaprzepaszczając dorobek Becka w uzyskaniu pewnej swobody manewru. W ten sposób Polska dała się zwieść idąc na plewy, jakimi ją nakarmiono w czasie okrzyczanej wizyty Rydza we Francji.

Francuzi zaprosili Rydza do Francji i niezwykle uhonorowali nie z miłości do Polski, ale ze strachu, że Polska posiadająca dobre stosunki z Niemcami umożliwi im dokonanie inwazji Francji nie włączając się do konfliktu.

Była to znakomita okazja do postawienia Francji twardych warunków sojuszniczych, czego niestety nie zrobił Rydz zadawalając się niewielką i udzieloną na trudnych warunkach pożyczką.

Zabrakło w tej sprawie wspólnego stanowiska rządzącego triumwiratu, Rydz który uwierzył w swoje siły postanowił działać sam eliminując Becka, który robił co mógł dla stworzenia Polsce drogi wyjścia z pułapki, ale w miarę upływu czasu miał coraz mniejsze możliwości.

Przed tragedią 1939 roku Polskę mógł uratować człowiek posiadający władzę Piłsudskiego, lub zgodny wysiłek jego następców poparty pełną oceną rzeczywistości i odpowiednią wizją przyszłości. Tego zabrakło, tym bardziej, że jedyny człowiek z obozu Piłsudskiego, który mógłby się podjąć tego zadania – Walery Sławek został odsunięty od władzy.

 W tej sprawie Beck dzieli odpowiedzialność wraz ze wszystkimi czołowymi przedstawicielami ówczesnej władzy.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758