POLSKA
Like

Socjalizm w sztuce. Oraz kulturze

23/09/2014
690 Wyświetlenia
3 Komentarze
3 minut czytania
Socjalizm w sztuce. Oraz kulturze

Jacek Sasin, poseł Prawa i Sprawiedliwosci, zaapelował do pani prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz o ratowanie kina „Femina”, które wzięło było i splajtowało. Powody plajty jak zwykle prozaiczne – zbyt mało widzów by ze sprzedaży biletów dało się utrzymać ten przybytek Dziesiątej Muzy. Argumentem mającym uzasadniać konieczność dotowania bankruta z podatniczych pieniędzy było między innymi to, że do upadku przyczynił się wysyp multipleksów. Przyznaję, że ja tego nie ogarniam – wiele małych sklepów osiedlowych padło zduszonych wyrosłymi jak grzyby po deszczu hiper i supermarketami, czy pan poseł również będzie apelował o wsparcie ich dotacjami? Bo albo traktujemy wszystkich równo bez względu na rodzaj działalności jaki prowadzą, albo nie możemy mówić o państwie prawa i sprawiedliwości (tfu!) społecznej.

0


 

 

Swoją drogą zastanawiam się z jakiej racji kultura i sztuka mają być jakoś szczególnie przez państwo wspierane? Największe dzieła, te którymi zachwycają się miliony, wpisane na listę światowego dziedzictwa powstały w czasach, kiedy nie istniały żadne ministerstwa kultury a państwo w robotę artystów się nie wchrzaniało. Powstały dlatego, że na rynku sztuki istniała konkurencja i tylko naprawdę wybitny talent miał szansę zaistnieć, wypłynąć na szerokie wody. Nie wystarczyło ładnie rysować czy dłubać w lipowych klockach, trzeba było mieć „to coś” czego żaden ministerialny urzędnik nie jest w stanie uchwycić w swojej tabelce.

 

Uwaga! Proszę nie mylić dotacji z mecenatem. Jeżeli ktoś, milioner, minister czy ktokolwiek, ma ochotę ze swoich prywatnych środków wspierać jakiegoś artystę czy kulturalną instytucję to proszę bardzo. Poseł Sasin może sobie na ten przykład połowę swojego parlamentarnego uposażenia przeznaczyć na utrzymywanie nierentownego kina Femina – słowa złego nie powiem. Ale nie życzę sobie, by kilku przemądrzałych urzędników decydowało za mnie, który artysta ma moje pieniądze dostać, a który nie. Tutaj jest właśnie pies pogrzebany – otóż ci wszyscy, którzy państwowych dotacji się domagają chcą tak naprawdę wsadzić rękę do mojej kieszeni i jej zawartość przesypać do swojej nie dość, że bez pytania mnie o zgodę to jeszcze nie oferując mi niczego w zamian. Nazwać taką postawę mogę tylko jednym słowem – złodziejską.

 

Na koniec mam jedno pytanie do wszystkich socjalistycznych zwolenników dotowania sztuki:

 

Otóż ciekawi mnie ilu następców Michała Anioła, Rembrandta czy El Greca nie miało szansy zaistnieć tylko dlatego, że urzędnik w ministerstwie przyznał dotację jakiemuś miernemu pacykarzowi jedną pieczątką i kwitem do kasy czyniąc z niego artystę? Pytanie proste, zdaje mi się, choć odpowiedzieć na nie będzie bardzo trudno bo nikt ani badań nie robi, ani nie zastanawia się nad problemem. Pełne gęby równości szans i innych, podobnych frazesów a tymczasem wszędzie orwellowska rzeczywistość. Nawet w kulturze i sztuce…

0

Alexander Degrejt

Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.

133 publikacje
29 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758