Akurat na Salonie24 moja notka na ten temat nie wywołała żadnej dyskusji  (nowe zdumiewające spostrzeżenie dla starych blogerów S24:  ten sam tekst, tego samego autora może mieć więcej komentarzy na niepoprawnych.pl i Nowym Ekranie niż na S24!). A dyskusje miejscami miały charakter porządkujący…

Drodzy Prawicowcy,

żeby wyciągnąć wnioski na przyszłość, proponuję, żebyśmy zapytali samych siebie o własne zasady w politycznych rozgrywkach.

Czy akceptujemy każde zjawisko po "naszej" stronie?

1) Czy powinniśmy chodzić z szubienicami na uroczystości państwowe albo kościelne?

2) Czy powinniśmy chodzić ze słoikami na wzór  "gównianych dziadków"?

3) Czy powinnismy przynosić granaty?

4) Czy powinniśmy usprawiedliwiać każde działanie dziadków ze WSI? Jeśli tylko będą udawali "naszych"?

5) Czy mamy prawo żądać od nich żeby nie zanurzali nas w gównie?

Dla jasności, żeby było wiadomo o co chodziło z "gównianymi dziadkami", przypominam pewną bardzo starą notkę.




Dziadek z granatem, dziadek ze słoikiem i inni fachowcy

W sprawach tak nośnych medialnie jak wydarzenia przed Pałacem Prezydenckim, profesjonaliści nie powinni zostawiać wszystkiego w rękach amatorów. I nie zostawiają. Emocje podgrzewane są z niemal naukową precyzją.

Od czasu słynnego wywiadu Prezydenta w Gazecie Wyborczej sytuacja stała się dynamiczna. Mimo, że z reguły trudno jest panować nad żywiołem ludzkich emocji, profesjonaliści i tym razem radzą sobie bardzo dobrze.

Popularyzacja "spontanicznej akcji młodzieży" dała wynik jeszcze lepszy niż sam wywiad. Później fachowemu podgrzewaniu atmosfery sprzyjało pojawianie się coraz to nowych medialnych hitów. Dziennikarze byli w swoim żywiole…  A przecież na placu ciągle nie było jeszcze Dody, Joli Rutowicz, ani "pana Kupy".

Mieliśmy za to dziadka ze słoikiem. Był dziadek z granatem. Na miejscu cały czas aktywnie działał szantażysta senatora Piesiewicza… Potem Gazeta Wyborcza dorzuciła do piecyka z emocjami oskarżycielsko popularyzując "obrońcę krzyża", który okazał się ojcem słynnej aktorki filmów porno, a jednocześnie byłej działaczki Unii Wolności. Profesjonaliści sumiennie wypełniają swoje obowiązki…

Wszystko funkcjonuje jak w starym szwajcarskim zegarku.

"Mężczyzna, który przyszedł z granatem w pobliże krzyża pod Pałacem Prezydenckim, nie stanie przed sądem. Prokuratura nie przedstawiła mu żadnych zarzutów"poinformowała Wyborcza.
 

Zarzuty? Za dobrze wykonaną pracę? Panowie dziennikarze jak zwykle skorzy do żartów…




Gulaszowy Czwartek" – 499 zarejestrowanych na Facebooku 

 (Facebookowcy! Dopisujcie się! I zapraszajcie znajomych!)
 
image