Bez kategorii
Like

Przystanek Wolność

14/04/2011
361 Wyświetlenia
0 Komentarze
21 minut czytania
no-cover

„Po co Nam Polska ?”. Czas byśmy zagospodarowali Naszą teraźniejszość i wspólnie wysiedli na Przystanku Wolność

0


Czas na Przystanek Wolność.
 
Gdy przed kilku laty Warsztaty Analiz Socjologicznych wskazywały, że elity opozycyjne ( i te PZPRowskie) które nas Polaków zawiozły do wolności 1989 roku nie stworzyły sprawnej instytucji państwa, podkreślaliśmy, że jest to efekt ucieczki Polaków od fundamentalnego i podstawowego pytania: „Po co Nam Polska ?”.
 
Brakowało także pozytywnego programu, miast którego wdrażano przeszłe imitacyjne rozwiązania krajów Zachodniej Europy, często rozwiązania nieadekwatne dla polskiej specyfiki albo takie, z których kraje Europejskie się wycofywały lub ich negatywne efekty były tam już powszechnie widoczne….
 
Tragedia Smoleńska w 2010 roku ukazała obywatelom w całej rozciągłości brak sprawnej instytucji Państwa, które nie było w stanie chronić swoich najwyższych władz i funkcjonuje we wzajemnie sprzecznych procedurach, w których każdy ucieka od odpowiedzialności i właściwie nikt za nic nie odpowiada. Smoleńsk 2010 roku unaocznił, że konflikt polityczny ostatnich lat jest dysfunkcjonalny dla obywateli i samego państwa – służy tylko elicie post solidarnościowej i post komunistycznej. Brak chłodnej analizy przyczyn tragedii zaognił również spór pseudo polityczny i spowodował pogłębienie braku rozważań o potrzebie posiadania instytucji państwa.
 
Elity polityczne wywodzące się z Solidarności nie tylko nie rozbudowują sprawnego i przyjaznego państwa, ale ich wyniszczający konflikt karze postawić gorzkie pytanie, czy nie doprowadzają w praktyce do zaniku instytucji państwa? Polacy w wyniku jałowych i „PR” sporów jako obywatele uciekają jeszcze bardziej od owego podstawowego pytania” „Po co Nam Polska?”. Zabójczym zagrożeniem dla słabego państwa, które może w efekcie unicestwić jakiekolwiek marzenia o współodpowiedzialności za losy Europy (nie mówiąc o przyjaznym i sprawnym państwie polskim) może stać się ewentualna kolejna populistyczna partia (po Samoobronie Andrzeja Leppera) tym razem Janusza Palikota – jako Leppera dla „wykształciuchów”, który w imię walki o głosy wyborców nie cofa się przed łamaniem kolejnych reguł przyzwoitości i traktuje swoją działalność polityczną w kategoriach prowokacji artystycznej – czym niszczy jakiekolwiek zaufanie obywateli do instytucji państwa. Ponadto, Polacy po 20 latach wolności nie chcą brać współodpowiedzialności za państwo, ograniczając się do roli niekompetentnego konsumenta. Obecnie w zmieniającej się sytuacji międzynarodowej polskie państwo może tego nie udźwignąć, a Polacy znowu stracą swoją szansę na przyjazne państwo, które by ich łączyło, stanowiąc dla nich oparcie i wsparcie. Teraźniejszość na szczęście zależy od Nas i to My zdecydujemy czy będziemy potrafili być Wolni i Odpowiedzialni i zbudujemy sobie instytucję takiego właśnie przychylnego obywatelom Państwa.
 
W ciągu życia jednego pokolenia Polska ze Wschodu stała się Zachodem. W 1989 roku skończyło się zwalczanie Polaków za prywatną inicjatywę, a dziś młodzi rodacy wracają ze zmywaków Irlandii pracowici, obyci i przedsiębiorczy. Pokolenie temu polskie elity intelektualne włączyły się w Solidarność, następnie wywalczyły wolność i przeciągnęły nas do NATO i do Unii Europejskiej.
 
W poszukiwaniu spajającego Polaków modelu tożsamościowego — czy w poszukiwaniu „pieśni podniety”, jak nazwałby to Izydor z Sewilli — należy odwołać się do Solidarności. Najpierw jednak wyliczmy katalog tego, co nie wytrzymało próby czasu. Otóż należy odrzucić odwoływanie się do trumien Piłsudskiego i Dmowskiego – gdyż osią sporu było podejście do etniczności, sporu zakończonego z zewnątrz poprzez eksterminację Żydów w ramach Zagłady, a następnie przesunięcie fizyczne granic kraju o 250 km w kierunku Brukseli. Należy odrzucić odwoływanie się do powstania warszawskiego 1944 roku — nie tylko ze względu na klęskę powstania, które przyniosło śmierć elity narodu — ale przede wszystkim na lokalny charakter tego wydarzenia. Należy odrzucić wreszcie „przywracanie” polskiego republikanizmu sarmackiego wobec nieświadomości wśród Polaków dorobku intelektualnego tego okresu, które sprawia, że porównywanie katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku do rodzimej recepcji szwedzko-rosyjskich bitew podczas III wojny północnej po prostu nie jest czytelne.
 
To fenomen Solidarności był tożsamościowo najistotniejszy dla dzisiejszych Polaków. To etos rozmowy i wzajemnego szacunku, dzielenia się odpowiedzialnością („jeden drugiego brzemiona noście”) i próby wypracowywania zmian przy świadomej obecności adwersarza. Początkiem Solidarności były porozumienia gdańskie 1980 roku – w których nie było przegranej strony, był za to dialog i wypracowywanie wspólnego stanowiska. Końcowym akordem Solidarności stały się porozumienia okrągłostołowe 1989 roku, w wyniku których uzgodniono bardzo wiele, choć pamięta się tylko o jednym porozumieniu przy stoliku politycznym. Z porozumień okrągłostołowych wyziera etos Solidarności, który angażuje, nakłada odpowiedzialność, rozszerza pole wolności – to właśnie przy okrągłym stole zapadły decyzje o odpartyjnieniu sądów, o wprowadzeniu wielości programowej w szkołach, o wprowadzeniu szkół niepaństwowych, o wolnych wyborach do samorządów, o przyznaniu gminom realnych finansowych instrumentów działania.
 
Solidarność zaangażowała 9 milionów Polaków, z czego 1 milion członków partii komunistycznej, którzy wnieśli ze sobą swoje doświadczenie organizacyjne. Solidarność próbowano rozjechać czołgami. Junta wojskowa generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka to czas tajemniczych wypadków śmiertelnych wśród najaktywniejszych działaczy PZPR-owskich „poziomek”, to czas zabójczych strzałów do strajkujących górników, to czas nieznanych sprawców, którzy po kolei mordowali odważnych księży – w tym niedawno beatyfikowanego Jerzego Popiełuszkę.
 
Solidarność to nie tylko 9 milionów. Etos Solidarności jest uniwersalny — dlatego skłaniał ku sobie ludzi opozycji i ludzi Partii, ludzi wierzących i niewierzących. Ten etos skłonił nawet Marka Edelmana – gdy wojskowa junta zabroniła mu uczestnictwa w rocznicy powstania w getcie warszawskim — do zażądania od przyjaciół, by w jego imieniu ułożono krzyż (sic!) pod pomnikiem zamordowanych Żydów.
 
To wspólne przeżycie — podpisanie porozumień gdańskich wielkim długopisem, na którym namalowane były wszystkie polskie świętości i imponderabilia — łączyło ludzi dobrej woli, robotników i inteligentów, związkowców i komunistów. Jego rocznica powinna być w Polsce świętem narodowym.
 
Polityka zagraniczna Polski po 1989 roku świadczy o tym, że polskie elity miały jasną świadomość jaki kierunek rozwoju chcą nadać wolnej Polsce. Wojskowy sowietocentryczny Układ Warszawski został rozwiązany w 1991 roku, Armia Czerwona opuściła Polskę w 1993 roku, przystąpienie do sojuszu wojskowego NATO w 1999 roku i referendum akcesyjne do Unii Europejskiej z 2003 roku — w którym wolę integracji z brukselskimi strukturami wyraziło 13,5 miliona Polaków — stanowią konsekwentną ścieżkę powrotu do cywilizacji zachodniej.
O ile elity doprowadziły nas do demokracji, co przywiodło 17 milionów Polaków do urn 4 czerwca 1989 roku, to elity te nie były w stanie zbudować w Polsce sprawnego państwa.
 
Po pierwsze, w polskim ustroju brak mechanizmów sprzyjających edukowaniu i współpracy nowych elit technokratycznych. Mamy zjawisko młodych Polaków, przeszkolonych głównie w Collège d’Europe i Krajowej Szkole Administracji Publicznej. Dużo gorzej z liczebnością Polaków z dyplomami Ivy League, Oksfordu, Cambridge, London School of Economics, Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie czy Ludgwig-Maximilians-Universität w Monachium. Polskie państwo dla skutecznego forsowania swoich interesów wobec partnerów i dla sprawnego zarządzania wewnętrznego potrzebuje tych ludzi i powinno ich wspominać nie tylko deklaratywnie, ale mocą prawa dając im możliwość współdziałania.
 
Po drugie, polski ustrój państwowy jest chaotyczny. Został zgrabnie spisany i przypieczętowany w 1997 roku w referendum konstytucyjnym 12 milionami kart na „tak” i oby nam długo dobrze służył. Ustrój Rzeczpospolitej nie wynika jednak z żadnej doktryny, jest zebraniem precedensowych rozwiązań pierwszych lat wolności. Polska jest państwem „urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej” (art. 2 Konstytucji), bo takie barokowe zdanie wymyślił sobie generał Jaruzelski i nakazał jego wpisanie do ustawy zasadniczej. Senat został wymyślony przez Aleksandra Kwaśniewskiego, żeby strona solidarnościowa przy Okrągłym Stole zechciała się zgodzić na kontraktowe wybory 4 czerwca 1989 roku — i jest senat od pierwszych wolnych wyborów w 1991 roku instytucją niepotrzebną. Ostatnie trzy dekady w świecie to seria likwidowania wyższych izb parlamentu w krajach podobnie jednolitych, tak jak Polska. Instytucja bezpośrednich wyborów prezydenta jest następstwem błędnej kalkulacji ekipy premiera Tadeusza Mazowieckiego, że skoro ludzie go lubią, to sympatia przełoży się na głosy w urnie, więc wygra z Lechem Wałęsą. Skończyło się to dla Mazowieckiego fatalnie, bo w 1990 roku nawet nie przeszedł do drugiej tury wyborów. Wreszcie proporcjonalność wyborów (art. 96 Konstytucji) jako zasada konstytucyjna to wynik obłędnego strachu Unii Pracy i PSL, że te ugrupowania nie znajdą się w parlamencie, jeśli wprowadzone będą wybory większościowe. Nadszedł czas wdrożenia wyborów mieszanych – gdzie napięcie pomiędzy wymogiem instytucjonalnym gry zespołowej i posiadaniem programu ogólnokrajowego(mandaty partyjne proporcjonalne), a silnymi lokalnymi liderami (wybory większościowe) pozwalałby na ciągłą możliwość dopływu świeżej krwi i nowych idei.
 
Konstytucja z 1997 roku służy nam bez większych zmian i ta trwałość porządku konstytucyjnego w Polsce jest pewną wartością, która pozwala na w miarę równą rywalizację konceptu demokracji (z niepokornym ludem) z konceptem republiki (z oświeconą elitą). Jednak zawiera wiele rozwiązań niefunkcjonalnych i hamujących rozwój.
 
Czy przyjdzie czas „nowego” wspólnego działania?
 
Dla zachowania sprawności i niepodległości państwa należy nauczyć się dbać o własną tożsamość. Nie ma się co łudzić, że polscy technokraci ze Strasburga i Brukseli są w stanie zaoferować ciekawą ofertę tożsamościową. Europa jako projekt ma zadyszkę i kolejne traktaty ani dyrektywy nie usprawniają działania wielkiego mechanizmu, choć Unia jednocześnie daje Polsce fenomenalne narzędzia rozwoju kierując swe programy bezpośrednio do województw.
 
Nie ma też się co łudzić, że dawni opozycjoniści biegli w antykomunistycznej konspiracji nagle nauczą się języków i efektywnego wykorzystywania instrumentów władzy. Świadczy o tym dobitnie zapaść infrastrukturalna państwa po 20 latach wolności: brak autostrad (w latach 2010-2012 ma powstać 57 km austostrad), upadek kolejnictwa, brak strategicznych inwestycji energetycznych (w 2013 roku Polska na wiele lat przestanie być samowystarczalna w produkcji energii) i niezdolność do budowania sieci światłowodów — co czyni nasz kraj anachronicznym w stosunku do południowych czy bałtyckich sąsiadów, nie wspominając o zachodniej części kontynentu. Czas postawić na śmiałość.
 
Warto złożyć hołd polskim elitom, które doprowadziły nas do wolności w 1989 roku, twórcom polskich instytucji demokratycznych i tym, którzy postanowili zakotwiczyć nas NATO i Unii Europejskiej. Warto też rozpocząć dyskusję po co nam Polska, jaką chcemy mieć tożsamość i jakich narzędzi potrzebujemy do zbudowania sprawnego państwa i trwałego dobrobytu.
 
Już przeszło trzydzieści lat minęło, od kiedy w Polsce zaszły poważne zmiany w sferze publicznej, zapoczątkowane przez Solidarność i jej projekt demokratyzacji areny państwowej. Najważniejszy przełom nastąpił jednak nieco później, u schyłku lat osiemdziesiątych, kiedy to postępujące procesy społeczne wyprzedziły zmiany na scenie politycznej. Można by wręcz powiedzieć, że obywatele niejako „wyrośli“ ponad system, w którym żyli, przekroczyli jego ramy, oczekiwali więcej niż byli w stanie uzyskać. Kluczowe zmiany nie ominęły także i sfery gospodarki, które wyzwoliły energię innowacyjną Polaków. Takie projekty, jak choćby legendarna już „Ustawa Wilczka“ pod hasłem: „Wszystko, co nie jest zabronione – jest dozwolone“ pozwoliło na legalizację wielu sfer działalności Polaków i wywoływały wielkie twórcze poruszenie wśród Obywateli. Ogromna swoboda ekonomiczno – gospodarcza, jaka w porównaniu z poprzednimi dekadami zapanowała na polskim rynku pod koniec lat osiemdziesiątych nie była jednak w żadnej mierze wspierana przez Państwo. Świadomie pozostało ono biernym obserwatorem przedsięwzięć prywatnych, z założenia nie stymulującym, ale i nie utrudniającym rozwoju sektora inwestycji indywidualnych. Co ważne, rozbudzona w okresie transformacji ustrojowej samoświadomość Obywateli – Konsumentów po dziś dzień rozwija się bardzo dynamicznie. Niestety nadal obok instytucji państwa.
 
W sposób naturalny należy jednak oczekiwać, że rosnąca świadomość praw konsumenckich wśród naszych Rodaków zaowocuje powołaniem licznych organizacji polskich Obywateli – Konsumentów. Inicjatywa społeczna Koniec PZPN pokazała, że Polacy konsumenci powoli budzą się ze snu i mogą wkrótce stać się kompetentnymi Obywatelami – wyrosłymi z obywateli -Konsumentów – tymi którzy doprowadzą Nas do Polski XXI wieku.
 
Czas byśmy zagospodarowali Naszą teraźniejszość i wspólnie wysiedli na Przystanku Wolność
 
Natalia Witczyk, ur. 1991 r., Gdańszczanka, inicjatorka akcji o zachowaniu dwujęzycznych matur, które chciała zlikwidować minister edukacji Katarzyna Hall, działa w zespole Warsztatów Analiz Socjologicznych, rozpoczęła studia we Wrocławiu
 
Justyna Kopczyńska, ur. 1987 r. Warszawianka, studiuje socjologię, pisze pracę magisterską o pograniczu polsko – słowackim, laureatka wielu stypendiów, odbyła półroczne stypendium na Uniwersytecie w Monachium, aktywnie działała w samorządzie akademickim, współpracuje z wieloma organizacjami pozarządowymi w Europie
 
Andrzej Kozicki, ur. 1981 r., studiował politologię w Warszawie oraz literaturę wczesnochrześcijańską i talmudyczną w Jerozolimie, prowadzi kanał filmowy Warsztatów Analiz Socjologicznych www.youtube.com/warsztatytv
 

Aleksander Zbigniew Zioło, ur. 1976 r., prawnik – radca prawny, innowator społeczny, wolnościowiec, ślązak, niezłomny kibic piłkarski, prowadzi projekt Pilnujemy Euro 2012, współtwórca Inicjatywy Koniec PZPN, współtwórca i szef zespołu Warsztatów Analiz Socjologicznych www.warsztaty.org

 

0

warsztaty.org

Warsztaty Analiz Socjologicznych (www.warsztaty.org) to powstaly na poczatku XXI wieku zespól (Think Thank) skladajacy sie ze studentów i absolwentów szkól wyzszych interesujacych sie problemami wspólczesnej Polski.

11 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758