Bez kategorii
Like

Przejrzysta piłka

24/10/2012
388 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

– Po pięciu latach rządów nowe władze doszły do wniosku, że jednak jest źle – powiedział tata Łukaszka do swojego syna.

0


– Po pierwsze, nasza władza nie są władzą od pięciu lat – mama Łukaszka poczuła się w obowiązku sprostować. – A po drugie jest dobrze!
– Kupimy kiełbasy na kolację?! – ucieszył się Łukaszek.
– Nie – odparła krótko mama.
– Ale czemu?
– Bo jest dobrze – zauważył ironicznie tata Łukaszka. – Mówiliśmy o piłce nożnej.
– Faceci! – westchnęła gorzko siostra Łukaszka. – W głowach mają tylko…
– …świństwa – wbiła jej się w słowo babcia Łukaszka.
– No właśnie nie! – dokończyła zawiedziona siostra. – Nic tylko ta piłka i piłka!
– A propos "piłka" – tata Łukaszka złożył gazetę. – Dziś ma być w telewizji mecz!
– Znowu!! – siostra Łukaszka wbiła sobie śliczne piąstki w śliczne oczy. – A ja zaprosiłam dzisiaj mojego chłopaka! Znowu nic niw wyjdzie, bo będzie chciał oglądać to durne…
– Dzisiejszy mecz jest bardzo ważny – rzekł z namaszczeniem dziadek Łukaszka.
– A co, Karosław-Jaczyński będzie stał na bramce? – zakpiła mama Łukaszka.
Dziadek zignorował tą zaczepkę i ciągnął dalej:
– Otóż nowe władze… To znaczy, te wybrane pięć lat temu… Zauważyły wreszcie, że z polską piłką nożna jest coś nie tak. Jak to jest, że mamy wielce utalentowanych nastolatków, którzy potrafią wygrać z prawie każdym, a potem zamiast się rozwijać grają coraz gorzej? Że polska liga jest tak kiepska, że żadna drużyna nie trzyma poziomu i wyniki są praktycznie losowe? Więc… Od tego meczu wprowadzają nowe reguły!
– Skrócą je do kwadransa? – spytała z nadzieją siostra Łukaszka i została wyrzucona za drzwi.
– Właściwie to nie wiadomo – przyznał Łukaszek. – Wiadomo tylko jedną rzecz: od dziś w Polsce ma by przejrzysta piłka!
Wieczorem zabrzmiał dzwonek u drzwi, to przyszedł chłopak siostry. Siostra powitała go buziakiem. ale on zaraz uciekł oczami w bok i zaczął coś o meczu.
– Mecz, mecz… – westchnęła siostra Łukaszka z niechęcią. – Ale po meczu idziemy do mojego pokoju! Żebyś mi nie uciekał od razu!
Przed telewizorem zasiadła czwórka panów: Łukaszek, jego tata, jego dziadek i chłopak siostry. Stół był zastawiony przekąskami i napojami. Panie w tym czasie oddawały się innym zajęciom. Babcia Łukaszka szykowała już szmatę i odkurzacz (sprzątnie po napojach i przekąskach). Mama Łukaszka siadła do komputera (wreszcie mogła zajrzeć na forum "Wiodącego Tytułu Prasowego"). Siostra Łukaszka zaś krążyła nerwowo po korytarzu.
– Coś jest nie tak, nie zauważyłyście? – zapytała wreszcie mamę i babcię.
– Co niby miałoby być nie tak? – babcia uniosła brwi do góry.
– Zawsze ryczą jak jest mecz. A teraz… cisza.
– Może znowu nie ma meczu bo nie zasunęli dachu? – zastanowiła się babcia.
– Wszystko słyszałam! – do kuchni wpadła mama Łukaszka, która gwałtownie zaczęła udowadniać, że nie można przecież winy za niepowodzenie techniczno-sportowe przenosić na grunt polityki i obciążać nim rządu, skoro przecież i tak cała wina leży po stronie opozycji.
– Ale ta cisza jest faktycznie dziwna… – zastanowiła się babcia.
Mecz jednak trwał. Zaczął się punktualnie i tak jak powinien zacząć się każdy mecz. Z jednym wyjątkiem.
– Ej, przecież zawsze sędzia wnosi piłkę! – zauważył Łukaszek.
Kapitanowie się przywitali, sędzia rzucił monetą i zawodnicy rozstawili się na boisku. Dwóch z nich stanęło w kręgu na środku murawy.
– Gdzie jest ta piłka do cholery? – irytował się dziadek Łukaszka. – Widzicie ją?
– Może grają zieloną? – poddał chłopak siostry.
Arbiter zagwizdał i jeden z piłkarzy wykonał ruch nogą w kierunku do drugiego. Drugi nieśmiało pomachał nogą, po czym klęknął i zaczął macać murawę przed sobą ręką. Wreszcie chyba na coś trafił, bo jego ręka zawisła w powietrzu, a on sam wstał, wziął zamach… Rozległ się gwizdek sędziego, a zawodnik otrzymał żółtą kartkę. Za zagranie ręką. W to miejsce podszedł zawodnik drużyny przeciwnej, wykonał solidny zamach nogą i… Wszyscy zaczęli powoli krążyć po boisku macając przed sobą grunt nogami.
Hiobowscy i chłopak siostry siedzieli w milczeniu i patrzyli co się dzieje. Na stadionie panowała absolutna cisza.
W końcu jeden z nich zaczął się dyskretnie przesuwać bokiem w stronę bramki przeciwników, po czym, kiedy był na granicy pola karnego wykonał solidny zamach nogą. Siatka w bramce wzdęła się niczym żagiel na wietrze, a sędzia odgwizdał gol.
– Co za akcja! – zachwycał się komentator. – Rajd przez pół boiska!
– Czy ktoś mi wyjaśni o co tu chodzi? – powiedział tata Łukaszka.
– Ależ to bardzo proste – odezwał się głos z tyłu. Za nimi stała siostra Łukaszka, a przez uchylone drzwi do pokoju zaglądały mama i babcia. – Grają przezroczystą piłką! I dlatego jej nie widać!
– Nie…! – dziadek Łukaszka złapał się za serce.
– Oglądamy – tata Łukaszka twardo próbował kibicować dalej. Ale się nie dało. Nie dość, że oglądanie akcji z przezroczystą piłką było męczące, to jeszcze na ekranie panował taki chaos, że można było dostać oczopląsu. Ze względu na przezroczystą piłkę nie było wiadomo który piłkarz ją posiada i realizator co chwila przełączał obraz na inną kamerę. Co więcej, wkrótce zmieniła się taktyka obu zespołów. Wszystkich dziesięciu graczy z pola stanęło tuż przed linią bramkową swojej bramki. A po boisku uganiali się jedynie bramkarze i wydzierali sobie przezroczystą piłkę z rąk. Wkrótce wypadła im gdzieś i teraz posuwali się powoli na czworaka macając trawę przed sobą.
– Tego nie da się oglądać – zniechęcił się Łukaszek po kwadransie i panowie zgodnie wyłączyli telewizor.
Siostra Łukaszka triumfalnie zaciągnęła chłopaka do swojego pokoju. Ale chłopak zamiast zająć się czymś produktywnych siedział tylko na tapczanie i wzdychał:
– Miał być mecz… Miał być mecz…
– Ale nie ma – siostra Łukaszka stanęła przed nim. – Zamiast mieć mecz miej mnie!
Podciągnęła do góry bluzkę pokazując wymalowany na brzuchu fragment boiska piłkarskiego. Jedna bramka była gdzieś na wysokości mostka, środek wokół pępka, a dolna krawędź chowała się gdzieś za paskiem biodrówek siostry.
– No dalej… – mruknęła kusząco siostra. – Atakuj i strzel mi gola…
Chłopak siostry chciał zyskać na czasie i zadał kilka pytań. Niestety, najpierw zadał a potem pomyślał.
– Jak? I gdzie jest bramka?
No i się dowiedział.
 

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758