Protest w PKW – skandale policyjne i sądowe

 

 

W nocy z 20 na 21 listopada 2014 r. w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie Policja zatrzymała 12 osób, wśród których byli dziennikarze rejestrujący protest obywateli w związku z wątpliwościami dotyczącymi funkcjonowania PKW podczas  obliczania wyników wyborów samorządowych z dnia 16 listopada. Należeli do nich: reporter TV Republika Jan Pawlicki, fotoreporter PAP Tomasz Gzell, reporterka, publicystka i redaktor naczelna portalu www.solidarni2010.pl Hanna Dobrowolska oraz Witold Zieliński – dziennikarz niepoprawnegoradia.pl.

 

 

Wobec 7 zatrzymanych osób (Grzegorz Braun – reżyser, publicysta, Hanna Dobrowolska,  Jan Pawlicki, Tomasz Gzela, Grzegorz Senatorski – neurochirurg, lekarz ks. Stanisława Małkowskiego, uczestnik Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, Rafał Mossakowski – z Centrum Edukacyjnego Powiśle, Zenon Nowak –  ze Stowarzyszenia Dzielny Tata) wniesiono w nadzwyczajnym trybie przyspieszonym akty oskarżenia do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia, zarzucając zatrzymanym przestępstwo z artykułu 193 kk, tj. naruszenie miru domowego PKW. Wobec pozostałych osób (Ewa Stankiewicz – Prezes Stowarzyszenia Solidarni 2010, dziennikarka TV Republika, reżyser, Witold Zieliński, dziennikarz radiowy, Marcin Dybowski – Szef Wydawnictwa Antyk, Paweł Hermanowski – dziennikarz SDP, członek Solidarnych2010, Marcin Bergchausen – przedsiębiorca prywatny) toczą się jeszcze postępowania przygotowawcze.

 

W dniu 21 listopada odbyła się pierwsza rozprawa (Pawlicki, Gzela), a pięć osób zatrzymano na kolejne 24 godziny do rozstrzygnięcia w trybie natychmiastowym (Hanna Dobrowolska i Grzegorz Braun oraz Zenon Nowak, Grzegorz Senatorski i Rafał Mossakowski). Wszyscy oskarżeni zostali po pierwszych  rozprawach zwolnieni. Wyznaczono też kolejne terminy posiedzeń sądowych. Ponadto 21 listopada zwolniono  z przyczyn zdrowotnych do rozstrzygnięć w terminie późniejszym cztery osoby (Ewa Stankiewicz, Paweł Hermanowski, Witold Zieliński, Marcin Dybowski) oraz Marcina Berghausena.

 

Wszystkie zatrzymane osoby wniosły zażalenia na zatrzymanie.

 

Procesy 

 

Do tej pory zakończyły się dwa procesy. W dniu 5 grudnia dziennikarze Jan Pawlicki i Tomasz Gzela zostali uniewinnieni. Uwzględniono też ich zażalenia na zatrzymanie (8 stycznia – Pawlickiego, 4 lutego – Gzeli). Podstawą tych orzeczeń było uznanie, iż obaj reporterzy pełnili w PKW  obowiązki dziennikarskie podlegające ochronie na podstawie prawa prasowego. Wyrok uniewinniający reporterów nie jest prawomocny, gdyż zaskarżyła go Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście, która  stoi na stanowisku, iż dziennikarze, nawet wykonujący swoje obowiązki, byli zobowiązani do opuszczenia lokalu PKW po zgłoszeniu takiego żądania przez osoby uprawnione.

 

W dniu 27 lutego 2015 r. sędzia Łukasz Grylewicz wydał wyrok skazujący Grzegorza Senatorskiego, Rafała Mossakowskiego i Zenona Nowaka. Sąd uznał oskarżonych. za winnych popełnienia występku z art. 193 kk i wymierzył każdemu z nich karę 600 zł grzywny (40 stawek dziennych – stawka po 15 złotych) oraz zaliczył na poczet tej kary okres zatrzymania każdego z oskarżonych od 20 do 22 listopada 2014 r. Oskarżonych obciążono także kosztami sądowymi.

 

Nie zostały uwzględnione zażalenia na zatrzymanie żadnej z osób poza reporterami J. Pawlickim i T. Gzelą, nawet Hanny Dobrowolskiej i Witolda Zielińskiego pomimo tego, że oni także są dziennikarzami i pełnili w PKW funkcje dziennikarskie. W przypadku wszystkich osób, których zażalenia nie zostały uwzględnione, sąd uznał, że ich zatrzymania były legalne, zasadne i prawidłowe.

 

Zapoznałam się z orzeczeniem sądowym dotyczącym Hanny Dobrowolskiej. Jest ono wyjątkowo bulwersujące.

 

Drastyczny przebieg zatrzymania redaktor naczelnej portalu www.solidarni2010.pl

 

Jak podaje redaktor Hanna Dobrowolska, została ona wyprowadzona 21 listopada około godz. 0.20 z sali konferencyjnej w PKW przez dwie policjantki. Była prowadzona bardzo szybko korytarzem – wzdłuż którego ścian stali funkcjonariusze, rozstawieni jak na „ścieżce zdrowia” z czasów komuny – a następnie schodami w całkowitej ciemności do tylnego wyjścia z budynku. Była silnie przytrzymywana za łokieć. Po drodze widziała leżącego na ziemi i przytrzymywanego przez kilku funkcjonariuszy mężczyznę; prawdopodobnie Grzegorza Brauna.

 

Zatrzymania Dobrowolskiej dokonano mimo okazania przez nią legitymacji prasowej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i pomimo tego, że wykonywanie przez nią obowiązków dziennikarskich było oczywiste, gdyż dokumentowała na video przebieg wydarzeń w PKW dla potrzeb portalu solidarni2010.pl. Później okazała też policjantom dowód osobisty. Nie podano jej podstawy prawnej zatrzymania. Wtrącono ją do policyjnej więźniarki wraz z Ewą Stankiewicz. O godz. 1.30 w komisariacie na ul. Wilczej podczas sporządzania protokołu zatrzymania dowiedziała się, że podstawą zatrzymania jest art. 244 KPK i że jest podejrzana o czyn z art. 193 KK oraz że ma być sądzona w trybie przyspieszonym. Wcześniej kazano jej dmuchać  w alkomat, czego odmówiła oraz odebrano jej wszelkie rzeczy osobiste i telefon, co uniemożliwiło zawiadomienie przez nią rodziny. Zrewidowano ją, rozebrano i zmuszono do oddania biustonosza, rajstop i skarpetek (potem przez wiele godzin pozostawała boso w samych butach).

 

Od godz. 3.00 do godz. 9.30 trzymano ją w ciemnej i zimnej lub na przemian dusznej i gorącej więźniarce i wożono ponad 6 godzin po całym mieście. Tylko raz na wyraźne żądanie dostarczono jej pół litra wody i raz pozwolono skorzystać z toalety. Na całe godziny była pozostawiana w więźniarce sama na parkingach.

 

O 9.30 została osadzona w areszcie śledczym na ul. Żeromskiego w Warszawie. Wówczas została ponownie poddana skrupulatnemu przeszukaniu i rewizji osobistej. Dopiero o godz. 13.00 podano jej pierwszy od wielu godzin posiłek – mały talerz zupy.

 

Ok. godz. 20.00 została przewieziona w kajdankach na przesłuchanie na ul. Wilczą, gdzie utrudniano jej dostęp do rozmowy z adwokatem. Przesłuchanie trwało do ok. godziny 23.

 

Adwokat dwukrotnie zażądał  zwolnienia Dobrowolskiej po przesłuchaniu, dwukrotnie odmówiono mu tego bez podania powodów.  Kolejną noc redaktor H. Dobrowolska musiała spędzić w areszcie. Rodzinie nie pozwolono podać jej żadnych środków higieny osobistej.

 

Następnego dnia, w sobotę 22 listopada dopiero o godz.13.00 dziennikarka weszła na salę rozpraw – prosto z aresztu, bez możliwości dokonania podstawowych dla kobiety czynności higienicznych. Sala rozpraw pełna kamer TV umożliwiała filmowanie jej w tym stanie –wymiętej, nieuczesanej.

 

W przerwie rozprawy sąd zezwolił na podanie Dobrowolskiej napojów i czegoś do zjedzenia, bez możliwości kontaktu osobistego z bliskimi. W czasie przerwy przebywała w areszcie sądowym bez okien, gdzie mogła skorzystać z toalety tylko w obecności policjantki.

 

W czasie 6-godzinnej rozprawy cały czas była dozorowana przez dwóch policjantów.

 

Została zwolniona dopiero po zakończeniu rozprawy na wniosek adwokata, który podczas rozprawy z oburzeniem porównał tryb zatrzymania H.Dobrowolskiej do postępowania wobec  najcięższego przestępcy.

 

Sąd odrzuca zażalenie na zatrzymanie

 

Mimo niewątpliwego statusu dziennikarza i drastycznego przebiegu zatrzymania, nie pozostającego w żadnej relacji do rangi zarzucanego czynu, zażalenie Dobrowolskiej na zatrzymanie zostało oddalone w dniu 8 stycznia.

 

W wydanym postanowieniu sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia Wojciech Łączewski stwierdził, że policjanci byli uprawnieni do zatrzymania Dobrowolskiej, gdyż byli przekonani, że popełniła ona przestępstwo z art. 193 kk. Sąd był zdania, że nie wykonywała ona obowiązków dziennikarskich, gdyż jest freelancerem, nie jest zatrudniona na etacie w żadnym organie prasowym i publikuje w mediach społecznościowych. Sąd na tej podstawie stwierdził, że skarżąca oraz media, z którymi współpracuje, nie podlegają przepisom prawa prasowego (sic!).

 

Ponadto Sąd ocenił, że zatrzymanie Dobrowolskiej było prawidłowe, że czas na jaki była zatrzymana (prawie 48 godzin) był konieczny do przeprowadzenia niezbędnych czynności, a funkcjonariusze Policji  nie dopuścili się żadnych nieprawidłowości. Sąd nie odniósł się do podnoszonych przez Dobrowolską licznych i słusznych zastrzeżeń, a nawet stwierdził, że: „swoista dramaturgia z jaką Dobrowolska przedstawiła przebieg wydarzeń, nie jest właściwa pismu procesowemu”.

 

Postanowienie Sądu jest bulwersujące. Nie istnieją żadne podstawy prawne, by poddawać w wątpliwość status dziennikarza – posługującego się legitymacją prasową – tylko na tej podstawie, że jest on dziennikarzem społecznym. Każda legitymacja prasowa jednoznacznie stanowi, iż wszelkie władze (osoby i urzędy) są proszone o udzielenie okazicielowi legitymacji pomocy w pełnieniu obowiązków dziennikarskich, nawiązując w ten sposób do art. 6 punkt 4 Prawa Prasowego.

 

Jednoznaczne stanowisko w tej sprawie zajęła społeczność dziennikarska – Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, Kongres Mediów Niezależnych, Stowarzyszenie Wolnego Słowa w pismach i apelach w obronie prześladowanej dziennikarki oraz podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Wolności Słowa w dn.27.11.2014 r.

 

Postanowienie Sądu nie zawiera też wyjaśnienia, dlaczego uznano, że istniały przesłanki do prowadzenia postępowania w trybie przyspieszonym. Jak podniósł w swojej opinii Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris : „nadzwyczajny tryb przyspieszony jest przewidziany dla spraw nieskomplikowanych o oczywistym charakterze. Tymczasem obszerność materiału dowodowego zawnioskowanego przez oskarżenie, w tym ponad dwudziestu świadków, wyklucza uznanie sprawy za nieskomplikowaną. Tym samym, zastosowanie tego trybu doprowadziło do ograniczenia prawa do obrony oskarżonych, którzy wobec braku czasu nie mogli w pełni zapoznać się z obszernymi aktami ani złożyć wyczerpujących wniosków dowodowych w postępowaniu przygotowawczym”.

 

Fakt, iż proces Hanny Dobrowolskiej i Grzegorza Brauna nie został do tej pory zakończony (odbyło się już 7 terminów rozprawy) potwierdza trafność tezy o bezzasadnym zastosowaniu trybu przyspieszonego w tej sprawie, a zatem i brak zasadności zatrzymania z uwagi na tą przesłankę.

 

Za kuriozalne należy też uznać twierdzenie Sądu o prawidłowości działań policyjnych. Nie znajduje żadnego usprawiedliwienia stosowanie przemocy wobec szanowanej dziennikarki, rewizje osobiste, pozbawianie jej bielizny osobistej i rajstop (szczególnie zimą), trzymanie przez wiele godzin w radiowozie i wożenie po mieście bez podania powodów, głodzenie, utrudnianie kontaktu z adwokatem, przewożenie w kajdankach, uniemożliwianie czynności higienicznych, etc.

 

Naruszenie miru domowego? Czyżby? 

 

Nawet gdyby Hanna Dobrowolska nie wykonywała obowiązków dziennikarskich, to obecność jej i innych osób w siedzibie PKW nie tylko, że nie była społecznie niebezpieczna – o wysokiej szkodliwości (co jest konieczne do postawienia zarzutu popełnienia przestępstwa naruszenia miru domowego), ale wręcz zasługiwała na społeczną aprobatę.

 

W tym miejscu warto przywołać wyrok kasacyjny Sądu Najwyższego z dnia 3 grudnia 1991 r. (sygn. akt V KRN 84/90) – od wyroków z lat 1984 i 1985 – wydany pod przewodnictwem legendarnego sędziego Bogusława Nizieńskiego, w którym uniewinniono księży katolickich Andrzeja Wilczyńskiego i Marka Łabudę od zarzutu naruszenia miru domowego Zespołu Szkół Zawodowych we Włoszczowej podczas akcji protestacyjnej młodzieży w 1984 r. Uczniowie protestowali wówczas przeciwko zdjęciu przez dyrekcję szkoły zawieszonych przez nich w klasach szkolnych krzyży. W ww wyroku stwierdzono:

 

„Oskarżeni byli duchownymi – i jak to słusznie podkreślono w rewizji nadzwyczajnej – ich powinności w określonych sytuacjach są oczywiste oraz wynikają z ich powołania i etyki chrześcijańskiej …. /ich/ przebywanie z młodzieżą było obowiązkiem sumienia…… Wobec … zaistnienia …  potrzeby pozostania oskarżonych księży z młodzieżą, która podjęła akcję protestacyjną…  nie sposób jest przypisać oskarżonym, że w tej sytuacji, nie stosując się do polecenia dyrektora szkoły co do jej opuszczenia, zrealizowali oni materialny element czynu, a zatem, że czyn ich był społecznie niebezpieczny, jak tego wymaga definicja przestępstwa zawarta w art. 1 k.k.

 

Skoro zatem czyn oskarżonych nie był społecznie niebezpieczny, ale wręcz odwrotnie, zasługiwał również na społeczną aprobatę, to stwierdzić należy, że oskarżeni księża Marek Ł. i Andrzej W. nie dopuścili się /przestępstwa naruszenia miru domowego/”.

 

Sąd 25 lat później w 2015 roku w Warszawie orzekł, że  Grzegorz Senatorski, Rafał Mossakowski i Zenon Nowak są przestępcami naruszającymi mir domowy PKW. Tym samym cofnął się do orzecznictwa z okresu stanu wojennego, wyrokując wbrew  Konstytucji i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Obywatela.

 

Sprawa Grzegorza Brauna i Hanny Dobrowolskiej jest w toku. Najbliższa rozprawa w dniu 11 marca 2015 r., godzina 11.30, w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia, s. 457, sygn. akt X K 775/14.

 

Okażmy solidarność. Towarzyszmy niesłusznie oskarżonym.